Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2020, 21:45   #22
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Musiały przejść spory kawałek do stołówki dla służby. Kucharką naczelną była tu Ulfaga, masywna półorczyca w zaawansowym wieku i z dużym brzuszyskiem. Mimo paskudnej aparycji i charakteru, kucharką była niezłą. O ile gustowało się zawiesistych i tłustych potrawch z dużą ilością mięsa i marynowanych warzyw.
El niezbyt w nich gustowała, ale teraz marzyła jedynie o tym by coś wypełniło jej brzuch, więc i na tym się skupiła. Tęskno jej było do posiłków Moppy.
- Dobre.- Frolice najwyraźniej kuchnia Ulfagi wielce odpowiadała, bo pałaszowała posiłek ze smakiem.
- Ja wolę nieco delikatniejsze jedzenie. - Napomknęła El powoli jedząc swoją część i rozglądając się po stołówce.
- Nie wiesz co tracisz. Jedzenie powinno przyjemnie wypełniać brzuszek. - odparła diabliczka obżerając się wesoło machając ogonem, który od czasu do czasu uderzał w pośladek siedzącej obok czarodziejki, niezbyt boleśnie na szczęście.
- Niby tak.. ale nie lubię czuć się ociężała. - Czarodziejka zjadła jeszcze trochę, starając się nie myśleć o tym, że owe klapsy nawet się jej podobają. Powoli odsunęła od siebie talerz z niewielką ilością resztek jedzenia. - Myślisz, że zdążymy sprzątnąć trzeci pokój przed tamtym obiadem u Czarodziejki?
- Sądzę że tak.- odparła zamyślona Frolica, po czym dodała.- A nawet gdyby nie, to poradzę sobie sama z ostatnim pokojem.
- To chodźmy, pomogę ci choć odrobinę nim pójdę robić za kelnerkę. - El podniosła się od stołu, ciesząc się, że ma już co nieco w brzuchu.
Diablica uśmiechnęła się szeroko.
- Chodźmy.
I ruszyła przodem.

Na miejscu okazało się, że żadnego sprzątania pokoju nie będzie. Drzwi były zamknięte głucho. A przed drzwiami kosz z brudnymi ubraniami. Zgodnie z zapiskiem przylepionym do drzwi El i Frolica miały tylko wyprać i wysuszyć ubrania z kosza.
- To co… zajmiesz się praniem, a ja posiłkiem? - El spoglądała niepewnie to na kosz to na diablicę. Cóż magowie najwyraźniej mieli swoje widzimisię.
- Nooo… mogłabyś trochę pomóc przy praniu, nim pójdziesz służyć przy posiłku?- zapytała Frolica trzepocząc rzęsami zalotnie. Chyba pranie nie było jej ulubionym zajęciem.
- Pamiętaj, że jesteś mi winna majtki. - Czarodziejka mrugnęła do swojej towarzyszki.
- No dobrze… dobrze… idź.- mruknęła diablica poddając się.
- Do zobaczenia w pokoju. - Mruknęła nieco zalotnie El i ruszyła w kierunku poprzedniego, sprzątanego przez nie, pokoju.

Na miejscu już była właścicielka mieszkania. Młoda czarodziejka lubująca się w drogich i pięknych szatach. Przyjrzała się krytycznie wchodzącej pokojówce i podeszła do niej.
- Jestem Laventa Leatheres, ale masz się do mnie zwracać miss Leatheres.- przedstawiła się kobieta.- A ja tobie na imię?
Czarodziejka dygnęła.
- Elizabeth. - Przedstawiła się.
- Elizabeth… bardzo ładne imię.- mruknęła w odpowiedzi Laventa przyglądając się pokojówce i zakładając nogę na nogę. Co przypominało pozycję z obrazu w sypialni, ba… sama Laventa wyglądała identycznie jak królowa na tronie z kości. El stwierdziła, że malunek w sypialni był jej portretem. Co świadczyło o dużej próżności.
- Dziękuję. Czy mogę coś przygotować? - Spytała uprzejmie.
- Będziesz usługiwała przy spotkaniu. Będzie herbatka i ciasteczka. Będziesz nalewała herbatkę, podawała tacę z ciasteczkami. Masz być… urocza.- przesunęła spojrzeniem po ubraniu El.- Nie masz czegoś krótszego? Pokaż nogi.
- To typowy dla Uniwersytetu strój pokojówek, miss Leatheres. Mamy być tylko cieniem dla was czarodziejów. - Morgan z jakiegoś powodu czuła niechęć do kobiety. Była potwornie egocentryczna. Jedyne czego brakowało to by się nią zainteresowała.
- Tak. Wiem. Co za okropny pomysł niestety. No cóż… udaj się do kuchni, każ przygotowac herbatę z miętą i miodowe ciasteczka. I dla mnie herbatę z koniakiem.- prychnęła w irytacji miss Leatheres.
- Oczywiście. - Elizabeth dygnęła ponownie i spokojnym krokiem opuściła pokój. Ciekawe czy wszyscy czarodzieje byli tutaj tacy. Wtedy zrozumiałby nawet Samuela i to czemu zrezygnował z takiej wiedzy.

Załatwienie tego polecenia wymagało chwilę czekania, zanim wszystko zostało przygotowane. I ciasteczka, i herbaty… zarówno ta z miętą, jak i ta z alkoholem. Potem… musiała się z tym wszystkim zabrać na górę. A potem rozłożyć to na stoliku. W tym czasie czarodziejka zajęta była dobieraniem kreacji na to spotkanie. El korzystała z tego, że w ostatnim czasie często widziała dziewczyny z Pączka nakrywające do stołu i ostrożnie zabrała się za ustawianie na stoliku zastawy. Była ciekawa kim też będzie gość miss Snobki.
Do drzwi ktoś zapukał przerywając przygotowania pokojówki.
El wytarła dłonie o serwetkę, którą wsunęła do kieszeni i podeszła do drzwi by je otworzyć.
- Dzień dobry. - Powiedziała uprzejmie uchylając drzwi.
- Przyszłam za wcześnie? - usłyszała pokojówka z ust czarodziejki… w dużym szpiczastym kapeluszu, która to różdżką poprawiła okulary na nosie.
- Miss Leatheres powinna być za chwilę gotowa. Zapraszam. - El otworzyła szerzej drzwi wskazując na stolik.
- Dziękuję.- kobieta weszła i zamarła widząc herbatę i ciasteczka.- Acz nie planowałam tak długo zostać. Niepotrzebnie się starałaś.
- To na prośbę miss Leatheres. - El uśmiechnęła się ciepło do kobiety i wskazała jeden z foteli. - Prosze usiąść, powiadomię miss, że Pani już dotarła.
Czarodziejka przysiadła na fotelu i skinęła głową, odkładając kapelusz na bok.
- Jeśli byłabyś tak miła.
- Po to tu jestem. - El dygnęła i przeszła by zapukać do drzwi sypialni czarodziejki. - Pani gość się zjawił, miss Leatheres.
- Zaraz przyjdę!- powiedziała radośnie gospodyni, po czym wróciła w purpurowej sukni podkreślającej jej zgarbną sylwetkę i z rozcięciem odsłaniającym nogi. Może i miała paskudny charakter, ale jej postać przyciągała spojrzenie El.
- Clarice, miło cię widzieć.- rzekła siadając się naprzeciwko niej.- Praca w bibliotece chyba cię ostatnio męczy. Świeży rocznik uczniów, bywa męczący prawda?
- Bywa.- mruknęła Clarice mimowolnie wodząc wzdłuż zgrabnych nóg Leatheres.- Dla ciebie chyba jednak nie? Wydajesz się tryskać energią.
Elizabeth skończyła nakładać ciasteczka i przysunęła kobietom filiżanki. Herbata już czekała w niewielkich imbrykach. Chroniło ją to przed ostygnięciem. El kojarzyła takie zabiegi z opowieści klientek mamy. Oni w domu po prostu wypijali herbatę gdy była gotowa.
- Czy mogę nalać herbaty?
- Tak proszę. - odparła Clarice, a Laventa gestem pokazała że jej nie trzeba. Skupiła się na swoim gościu mówiąc. - Uważam Clarice, że marnujesz się w bibiotece. Tak bystry umysł, tak ostra jak żyletka pamięć… taki talent może i powinien osiągnąć więcej.
- Być może, ale nie planuję w tej chwili zmiany swojego miejsca zatrudnienia.- odparła uprzejmie Clarice.- Dobrze mi tam.
El nalała Clarice herbaty i przystanęła z boku obserwując czarodziejkę i jej gościa. W przeciwieństwie do miss Snobki, Clarice bardzo ją ciekawiła. Pracowała w bibliotece. Miała dostęp do niesamowitej wiedzy… tylko czemu interesowała się nią Laventa?
- Och niewątpliwie… ta praca ma swoje zalety. Nawet całkiem dużo, prawda?- zapytała kobieta przyglądając się bibliotekarce.
- Katalog zastrzeżony jest zamknięty dla ciebie i dla mnie też moja droga. Nie mogę korzystać z niego tylko dlatego, że teoretycznie mogę.- odparła neutralnie Clarice sięgając po ciasteczko. Najwyraźniej przejrzała zamiary gospodyni, bo twarz Laventy na moment wykrzywiła się w grymasie irytacji, ale potem znów była słodko uśmiechnięta.- Ależ… nie miałam nawet planu sugerować coś takiego.
Też sięgnęła po ciastko, i ich palce się zetknęły. Clarice lekko zadrżała pod tym dotykiem.
Czyli nie tylko El spodobała się figura gospodyni. Ciekawe jak często Laventa próbowała uwodzić Clarice. Ciekawe też czy tego oczekiwano od niej Cycione.
Clarice pospiesznie i nerwowo poprawiła okulary dodając cicho.- Więc jakiż to powód jest naszego spotkania?
- Uważam, że powinnyśmy się lepiej poznać. Co prawda ja jestem wykładowcą, a ty bibliotekarką, lecz… musimy współpracować dla dobra wychowanków naszej placówki.- odparła Leventa zakładając nogę na nogę i przyciągając spojrzenia zarówno Clarice jak i Elizabeth.
- To prawda, acz… sama rozumiesz, mam dużo obowiązków w związku z początkiem nowego roku.- odparła nerwowo Clarice lekko się rumieniąc na policzkach.
Morgan z całych sił starała się skupić wzrok na twarzy bibliotekarki. Nie powinna ot tak pokazywać, że i jej podobają się kobiety. Nie komuś takiemu jak Laventa.
- Rozumiem to, acz nie uważasz że powinnyśmy zacisnąć naszą współpracę? Dla dobra uczniów?- gospodyni sięgnęła po filiżankę dając znać El że powinna ją napełnić.
- Z pewnością, ale może w szerszym gronie? I moja przełożona powinna wiedzieć.- odparła Clarice siląc się na obojętny ton.
- Po co?- stwierdziła lekceważąco miss Leatheres.- Uważam, że należy wycinać pośredników z umowy. Upraszcza to wiele spraw, poza tym… nie uważasz, że będzie lepiej jeśli będziemy się spotykały w cztery oczy? - zapytała nachylając się i kusząc dekoltem sukni oczy Clarice i także El.
- Nie jestem pewna czy jestem gotowa.-mruknęła wstydliwie bibliotekarka z trudem odrywając wzrok od tego widoku.
Morgan nie mogła sobie jednak pozwolić na takie obserwacje. Przybliżyła się do stolika i skupiając się w pełni na tej czynności, pochyliła się by nalać gospodyni herbaty. Czuła jak jej nabrzmiały teraz od lekkiego podniecenia biust napiera na gorset i skromną koszulę. Nie mogła się na tym skupiać!
Ostrożnie nalała herbatę i cofnęła się na swoje miejsce.
- Oczywiście. Uważam jednak, że powinniśmy częściej się spotykać, poznać lepiej, wymienić doświadczeniami… wspierać. - mruczała zmysłowo gospodyni.
- Może… ale nie dziś.- odparła Clarice i wstała pospiesznie. - Wybacz moja droga, ale obowiązki mnie wzywają.
El przyglądała się bibliotekarce. Czy jedynie się speszyła, czy też czuła coś do Laventy? Jej wzrok skorzystał okazji by przesunąć się po sylwetce Clarice. Obła szata bibliotekarki nie pozwalała zbyt wiele dostrzec, ale piersi z pewnością miała duże i krągłe. Skoro nawet strój ten nie mógł tego faktu ukryć. Twarz o delikatnych rysach nie miała w sobie drapieżnego uroku, ale też była miła oku.
- Oczywiście, rozumiem. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy?- gospodyni popijając herbatkę ukryła rozczarowanie porażką za pomocą przyjaznego uśmiechu.
- Oczywiście… oczywiście… później kiedyś.- odparła bibliotekarka pospiesznie ruszając do drzwi.
El ruszyła za nią by jej otworzyć drzwi. Dygnęła przed bibliotekarką.
- To była przyjemność Panią gościć. - Powiedziała cicho i otworzyła drewniane skrzydło.
- To prawda przyjemność… - odparła Clarice i pospiesznie wyszła, a gospodyni w zamyśleniu popijała herbatę.
- Czy mogę posprzątać? - Spytała spoglądając na siedzącą kobietę.
- Tak. Tak.- rzekła czarodziejka wstając i ruszając do drzwi, które były zamknięte przez El. Otworzyła je i wchodząc rzuciła przez ramię.- Ciastka zostaw, resztę posprzątaj i… jesteś wolna.
- Oczywiście miss Leatheres. - El dygnęła przed gospodynią i spokojnie zamknęła drzwi, gdy ta wyszła. Była znów sama w jadalni.
Powoli zebrała filiżanki upijając nieco herbaty Laventy. Już planując zabrać tacę, zauważyła leżący na oparciu fotela kapelusz. Chyba powinna go zwrócić…. na pewno powinna. Nie chciała by miss Snobka znów męczyła ta dziewczynę. Ostrożnie chwyciła spiczaste nakrycie głowy i tacę z naczyniami i ruszyła do kuchni by zwrócić naczynia.
Po wyjściu na korytarz zauważyła na nim Clarice właśnie. Dziewczyna kręciła się niezdecydowana po korytarzu. Zapewne chciała wrócić po swoje nakrycie głowy i zbierała odwagę w sobie.
- To chyba Pani. - El podeszła uśmiechając się i podała bibliotekarce nakrycie głowy. - Właśnie miałam szukać biblioteki, by go Pani zwrócić.
- Dziękuję moja droga.- odparła Clarice z ulgą zakładając kapelusz na głowę.
- Chwilkę obawiałam się czy go brać, ale… widziałam, że czuła się Pani niekomfortowo, więc uznałam że tak będzie lepiej. - El chwyciła oburącz tacę, podkreślając nieco swoje uwięzione w gorsecie piersi.
- Masz rację. Czułabym się.- mruknęła uradowana bibliotekarka mimowolnie schodząc spojrzeniem na biust El.- Jak masz na imię?
- Elizabeth. Jestem tu nowa, więc proszę o wyrozumiałość. - El dygnęła delikatnie.
- Nie uczyniłaś jeszcze nic co wymagałoby wyrozumiałości z mojej strony.- zachichotała Clarice rumieniąc się lekko.
- Przyznam, że chętnie bym się dowiedziała więcej o Pani pracy. W okolicy, z której pochodzę nie ma bibliotek, a dotychczas służyłam raczej w rezydencjach prywatnych. - El poprawiła tacę, sprawiając, że jej piersi zakołysały się, napierając na koszulę.
- To nie jest nic skomplikowanego, ani ciekawego… wydaję i przyjmuję księgi od uczniów i nauczycieli i innych uprzywilejowanych osób.- odparła ze śmiechem Clarice zerkając na piersi Elizabeth, kuszona przez nią.
- Och.. no tak… pewnie byłby to dla Pani kłopot. Prosze mi wybaczyć. - El uśmiechnęła się niewinnie udając zakłopotanie
- Nie bardzo kłopot.- westchnęła bibliotekarka i ruszyła przodem.- Chodź.. szkoda by ta herbata się zmarnowała.
- Oczywiście. - El ucieszyła się szczerze. - Dla mnie niesamowite jest to, że są zawody, w których można na co dzień przebywać z księgami. - Szła o krok za czarodziejką, rozglądając się badawczo po korytarzu i zapamiętując drogę.
- Tylko jeśli się lubi księgi. I czytanie.- odparła ironicznie bibliotekarka prowadząc El krętymi korytarzami. Jak się okazało po wejściu do jej mieszkanka, było ono znacznie mniejsze i znacznie bardziej ciasne. Tylko dwa pokoje plus łazienka… gabinet/sypialnia, którą El dojrzała przez otwarte. I urządzony niewinnie pokój gościnny. Z niedużym stolikiem i wiklinowymi krzesłami z poduszkami w różyczki. Clarice usiadła na jednej z nich, drugie miejsce wskazując El.
El ustawiła na stoliku tacę.
- Czy życzy Pani sobie herbaty miętowej czy herbaty z koniakiem? - Zaproponowała pokazując na imbryki.
- Miętowej. Mam słabą głowę i wolę unikać alkoholu.- odparła z uśmiechem bibliotekarka.
- Rozumiem. - Elizabeth nalała miętowej herbaty swojej gospodyni i niepewnie przystanęła obok fotela.
- Usiądź… to trochę krępujące jak stoisz.- mruknęła speszona Clarice.
- Dobrze. - El zajęła grzecznie miejsce i nalała sobie nieco herbaty z koniakiem.
- To co chcesz wiedzieć o pracy w bibliotece?- spytała Clarice po chwili milczenia powiązanego z piciem herbaty.
- Nawet nie wiem o co pytać. Nie wyobrażam sobie jak to może wyglądać… - El odchyliła się w zamyśleniu, eksponując przed bibliotekarką swoją figurę. - Czy wiele jest tam ksiąg? Czy studenci przychodzą i proszą cię o… jakiś konkretny tom? - Spojrzała na Clarice z zainteresowaniem. - Czy może mogą powiedzieć, że szukają czegoś na wybrany temat? Ja nie znam wielu ksiąg.. pewnie ciężko by mi było powiedzieć, że szukam czegoś konkretnego… Ach…są tu jedynie księgi magiczne? - Pozwoliła sobie na to by wpaść w radosny słowotok. - Lubisz swoją pracę? Masz ulubioną księgę?
Bibliotekarka zamarła przez chwilę i wpatrywała się w Elizabeth z wpółotwartymi ustami.
- Cóż… lubię moją pracę. I mam ulubione książki.- zaczęła odpowiadać od tyłu. - Są oczywiście księgi magiczne. Nawet takie z czarami. Ich dostępność jest jednak ograniczona. Studenci i nawet nauczyciele mają do nich ograniczony dostęp. O wiele powszechniejszy jest do rozpraw teoretycznych na temat naturze magii i historii sztuki magicznej. I na temat natury i struktury wszechświatów, meta-zoologii i para-zoologii i dotyczących wielu różnych kwestii. I uczniowie mogą szukać według nazwisk autorów, tytułów ksiąg oraz na różne tematy.
- Brzmi jak bardzo wiele ksiąg. - Przyznała El i udała niepewność. - Czy urażę Panią luzując kołnierzyk, zrobiło mi się… nieco ciepło.
- No dobrze…- zgodziła się na to Clarice i potwierdziła.- Księgi zajmują kilka olbrzymich sal biblioteki i wypełniają dwanaście magazynów o różnych poziomach zabezpieczenia. Dysponujemy największym księgozbiorem dotyczących spraw tajemnych na tym kontynencie. I jednym z największych na świecie.
El poluzowała kołnierzyk, uchylając go na tyle by widać było zarys jej dekoltu.
- I zajmujesz się tym wszystkim sama, Pani?
- Cóż nie. Jestem tylko jedną z pracownic. - stwierdziła Clarice mimowolnie zerkając na “przynętę” Elizabeth.
- To dobrze...to musiałoby być przytłaczające być w takim miejscu samym. - El nachyliła się nieco dolewając sobie naparu. - Czy życzysz sobie Pani jeszcze mięty?
- Tak. Z chęcią.- odparła bibliotekarka lekko się rumieniąc.
El nachyliła się mocniej by nalać bibliotekarce herbaty.
- Słyszałam Pani, że masz przełożoną… to miła osoba? - Spytała troskliwie.
- Raczej… stanowcza. - bibliotekarka nie obroniła się przed pokusą i zerknęła w głąb dekoltu poprawiając przy okazji okulary na nosie.
- Mam nadzieję, że nie sprawia Pani przykrości… jest Pani bardzo miła. - El uśmiechnęła się ciepło mając swoją twarz tuż przy twarzy bibliotekarki, po czym odstawiła na bok imbryk i wróciła na swoje miejsce.
- Jakoś wytrzymuję.- wymruczała nieco speszona sytuacją Clarice. Nic dziwnego że miss Leatheres zdecydowała się na takie kuszenie. Bibliotekarka była bardzo podatna na takie bodźce wzrokowe.
- A czy jest coś co mogłabym zrobić by uprzyjemnić Pani choćby to popołudnie? - El niestety nie miała tyle wprawy co Laventa, a nie chciała też speszyć bibliotekarki, bo w sumie i jej to popołudnie upływało raczej miło.
- Nie wiem. Myślę że już jest miło.- mruknęła ciepłym tonem głosu Clarice, niestety najwyraźniej mając tyle samo doświadczenia co El.
- A czy są tam księgi które mogłaby przeczytać służba? - Spytała, opierając się łokciami o stół i prezentując swoje krągłości.
- Nie. Nie ma tam ksiąg dla służby, ani dla nikogo kto nie jest magiem lub aspiruje na pozycję maga. Ale ja mam trochę takich książek prywatnie.- odparła cicho Clarice.
- Och.. gdybyś mogła mi Pani… pożyczyć. - El ucieszyła się i z podekscytowania jej piersi się uniosły.
- No dobrze.- mruknęła Clarice. Wstała i podeszła do niewielkiej szafki. Otworzyła ją i wyciągnęła niedużą książkę. Ruszyła z nią ku czarodziejce i podała “Elsę i zakazany las”. Wedle opisu na tylnej stronie okładki: “Szokujący romans z motywami nadnaturalnymi”.
Centową powieść dla gospodyń domowych. El uśmiechnęła się ciepło.
- Dziękuję. - Szepnęła.
- Nie ma za co. Przeczytałam ją od deski do deski. Ze dwa razy już.- odparła z uśmiechem Clarice.
El przytuliła tomik do piersi, sprawiając, że te nieco mocniej wychyliły się z rozpiętej koszuli.
- Będę o nią dbała i postaram się zwrócić jak najszybciej. - Powiedziała z pewnością w głosie. Może ta książeczka zdradzi jej co nieco o upodobaniach Clarice.
- Cieszy mnie to. - odparła z uśmiechem bibliotekarka.- Książki wymagają szacunku, bez względu na zawartość.
- To prawda… to niesamowite, że w tym miejscu jest ich tak wiele. - Wyszeptała nadal przyciskając książeczkę.
- To w końcu jest uczelnia. Księgi zawierają wszystko co odkryto, wszystko co opisano. Każdą myśl.- odparła z uśmiechem Clarice zerkając na piersi pokojówki. Chrząknęła nerwowo. - Z pewnością masz jakieś ambicja poza byciem pokojówką? W końcu większość traktuje tą robotę jako etap. Dorobić się małej sumki na posag, ślub albo własny interes.
- Chciałabym szyć bieliznę jak moja mama. - El uśmiechnęła się do bibliotekarki. - Ale wolałabym mieć własny salon.
- To bardzo godny szacunku pomysł.- odparła Clarice i dodała.- Chętnie zainteresuje się twoimi dziełkami, choć bielizna nie jest dla mnie szczególnie ważna.
- Wobec tego przyniosę coś gdy przyjdę oddać książkę. - El przytaknęła entuzjastycznie. - Mam na sobie gorset własnej roboty… ale to chyba nie wypada.
- Tak… chyba nie wypada.- potwierdziła niezbyt szybko Clarice, splatające palce dłoni razem.
- Czy pozwolisz Pani, że posprzątam, nie chciałabym zajmować zbyt wiele twojego cennego czasu. - Powiedziała cicho chowając do kieszeni spódnicy książkę.
- Och… oczywiście…- odparła Clarice mieszając w tonie głosu ulgę i zawód.
El powoli zapięła kołnierzyk i zabrała się za zbieranie naczyń na tacy. Wypinała się przy tym by bibliotekarka mogła się jeszcze pocieszyć uwięzionym w koszuli biustem i rysującymi się pod sukienką pośladkami.
Clarice przyglądała się temu nie bardzo wiedząc co zrobić z dłońmi i uśmiechając się nieśmiało. Była wyraźnie zakłopotana… i niedoświadczona.
El uznała, że pozwoli czarodziejce na poczytanie więcej o romansach. Wiedziała co z nią zrobiła wywołując ciekawość i głód. Uniosła tacę i dygnęła.
- Dziękuję ci Pani za twój czas.
- Nie ma za co.- odparła bibliotekarka uśmiechając się ciepło do pokojówki i nie odrywając od niej oczu.
Morgan dygnęła ponownie i opuściła pokój Clarice. Miała ochotę zapoznać się jeszcze z pracownicami kuchni, kto wie… może uda się jej uzyskać jakieś lżejsze posiłki.


Kuchnia okazała się królestwem Ulfagi, głośnej i pulchnej półroczycy, która zajmowała się zarówno gotowaniem jak i rozstawianiem kuchennych i podkuchennych po kątach. Puchna kobieta kryła siwiejące oczy pod szarym czepkiem i ozdabiała swoje kły. Wysoka i masywna zajmowała się gotowaniem jedzenia niemalże osobiście i wszędzie jej było pełno. Niemal od razu zauważyła się kręcący po kuchni “element obcy”. Podeszła do El i zasyczała przyglądając się czarodziejce.- A co ty tu robisz? Twoje miejsce jest w jadalni, do kuchni ma wstęp tylko wyznaczony personel.
- Przepraszam… jestem nowa. Nie wiedział, że nie mogę się rozejrzeć - El skłoniła się przepraszająco. - Przyniosłam zastawę po posiłku u jednego z magów.
Ulfaga przywołała jednego z kuchcików i wskazała mu palcem to co przyniosła czarodziejka.
- Umyć i wstawić do suszarki.- wydała polecenie i mężczyzna wziął zastawę z rąk El.
- Dziękuję. - El uśmiechnęła się z wdzięcznością do mężczyzny i nie chcąc podpaść kucharce dygnęła przed nią. - Wybacz… pierwszy raz widzę tak wielką kuchnię. Nie pomyślałam, że mogę przeszkadzać.
- Tu się pracuje ciężko. Wiele gąb do wykarmienia jest. Cała uczelnia i jeszcze uczniowie.- odparła dumnie półorczyca.
- Widzę.. i jeszcze magowie i ich wymysły. Zapanowanie nad tym musi być niesamowicie złożone. - Przytaknęła El obserwując kuchnię.
- Tak. - zgodziła się z nią kucharka, podczas gdy jej sługi niczym stado mrówek. Każde z nich wiedziało co ma robić i gdzie ma być. Ulfaga trzymała ich w ryzach niczym generał karne wojsko.- Trzeba doświadczenia, no i charyzmy.
Lub talentu do zastraszania. Ulfaga mimo cywilizowanego wyglądu, mogła uchodzić za “kanibalkę”. El nie zdziwiłaby się, gdyby straszono tym że: “podobno zjada leniwych kuchcików”.
- Ale też olbrzymiej wiedzy. - Powiedziała z podziwem El i uśmiechnęła się do półorczycy. Po rozmowach z Karlem nie miała kłopotów z aparycją jego pobratyńców.
- Noo to też…- odparła kucharka kiwając głową, po czy ryknęła glośno.- Co ty robisz z cebulą idioto! Nie przypalaj jej tak mocno… kto ją potem zje, ty?!
Jej uwagę przyciągnął bowiem jeden z kuchcików. Ruszyła gniewnie pokrzykując i zapominając o obecności El. Choć czarodziejka była pewna, że jak będzie tu długo się kręciła, to znów przyciągnie spojrzenie półorczycy.
Posłusznie wycofała się i ruszyła w kierunku swojego pokoju. Miała lekturę na ten wieczór a i była ciekawa co tam u diablicy.
Ta akurat była w trakcie przebierania się w cywilne ciuchy, więc El przywitał widok jej wypiętej pupy i ogonka w bieliźnie.
- I jak było?- zapytała wybierając spośród leżących na łóżku bluzek, tę w seledynowym kolorze.
- Dobrze. Poznałam pewną sumpatyczną bibliotekarkę, a u ciebie. - El chwilę obserwowała ruchy ogona, po czym sama zaczęła się rozbierać.
- Poznałam fochy parowej pralki.- odparła ze śmiechem diabliczka wybierając sukienkę dla siebie. - Jak się okazało uczelnia magiczna nie ma magicznych sposobów na pranie ubrań.
- Inaczej by nas chyba do tego nie potrzebowali. - El rozebrała się do naga. I zabrała się za wybieranie bielizny. - Planuję się wybrać do miasta, kupiłabym nam coś na śniadania.
- Ja w sumie też zamierzam. Trzeba by też kupić jakieś zasłony.- zaproponowała diabliczka wciągając na biodra krótką obcisłą spódniczkę sięgającą do kolan.
El założyła typowy dla siebie strój. Może nie tak skromny bo spódnicę miała nad kolano i dekolt zdradzał jej krągłości, jednak nadal daleko jej było do strojów pożyczanych od Mel. Na wszystko narzuciła magiczny płaszcz na wypadek gdyby przyszło jej wracać późno.
- Ja wybieram się do Downtown.
- Ja też. Możemy pojechać konnym tramwajem do pierwszego przystanku w Downtown.- zaproponowała narzucając na siebie mały żakiecik i zakładając kapelusik z piórkiem wciśnięty między rogami.
Podciągnęła spódniczkę, wsuwając kilka długich sztyletów za podwiązkę.
- Dziewczyna musi mieć się czym bronić.- rzekła z uśmiechem.
- Ja wolę to. - El pokazała demonicy broń, którą podwinąwszy spódnicę, przypasała do podwiązki.
- Też ładne…- trudno było zgadnąć czy mówiła o pistoleciku, czy o udzie El.
 
Aiko jest offline