Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2020, 10:57   #86
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Oczy chłopaka zrobiły się wielkie jak spodki. Pospiesznie zacisnął usta, aby zachować w nich powietrze, jakie wchłonął wraz z ostatnim oddechem. Odruchowo próbował się szamotac, jednak raniąc skórę o szpony Leitha, szybko tego zaprzestał. Zmrużył oczy, patrząc na mieszańca z irytacją.
Ale nie ze strachem - nie uszło uwadze Leitha. Mieszaniec trzymał „Kaia” na wyciągniętym ramieniu i obserwował. Miał czas.
Wzrok jego i chłopaka krzyżowały się i... nagle bękart został wciągnięty do znajomego pomieszczenia. Tego, które widział w swoich snach - sali luster. Z tym że nie był tym razem sam. Jakieś 5 metrów od niego na lustrzanym leżaku siedział mężczyzna odziany w czarny garnitur bez ozdób. To nie był jednak Kai. Czarne włosy barwą przypominały te, które miał na swojej głowie Leith - z tą różnicą, że włosy mężczyzny wydawały się starannie ufryzowane. Ulv uśmiechnął się szeroko na widok syna.
- Chyba nie zabijesz mnie po raz drugi, co chłopcze?
- Nie, jeśli miałbyś od tego nie umrzeć… - zauważył Leith - jakie jest znaczenie tego spotkania?
Ulv westchnął.
- Nie liczyłem na okrzyk radości, ale mógłbyś się chociaż zdziwić. No nic. W każdym razie zaprosiłem cię tutaj, bo mam małą prośbę. Nie zabijaj mojego nowego ciała, co? Naprawdę je polubiłem, fajnie jest znów być młodym. No i tego. My też szukamy Aurory. Dlatego Tula zgodziła się wypuścić cię, choć miała ogromną ochotę poszatkować twoje nowe pokrycie, sprawdzając jego twardość. Swoją drogą, świetna sprawa, wiedziałem, że zajdziesz daleko, synu. - Ulv uśmiechnął się ponownie, po czym wstał i wyciągnął przed siebie rękę. - To co? Zawieszenie broni dla większego celu?
Leith przewrócił oczami.
- Skoro postanowiłeś zmarnować swoją szansę na nieżycie… Jedna śmierć wydaje się adekwatna, nie mam powodu by zabijać cię znów. Jak na razie… - zgodził się mieszaniec.
Ulv cofnął rękę i wzruszył ramionami.
- To miło. Nie chciałbym znów przenosić się do innego ciała i zabijać świadomość jakiegoś biedaczka, dla którego zabrakło w tym ciele miejsca. A teraz może pokażesz mi sytuację, w której zaginęła księżniczka? Jestem pewien, że coś przegapiłeś. Bez obraz, ale wiesz, bywasz niechlujny. To jednak przychodzi z wiekiem.
- Mmm… - mruknął Leith - jeśli chcesz zacząć opowiadać o tym jak to nabrałeś wprawy w robieniu dzieci przez ostatnie pięćdziesiąt lat myślę, że moje uszy jakoś wytrzymają bez tej wiedzy. A tak w ogóle... jeśli to prawda, powinieneś chyba zastanowić się czy faktycznie jest to powód do świętowania, mniej niechlujny potomek może nie być taki “niezdarny” w zabijaniu cię.
- Niestety, wiem tylko o tobie. - Powiedział Ulv, a potem zamknął się, gdy Leith zaczął odtwarzać swoje wspomnienie.
O dziwo, skrzydlaty oszczędził sobie komentarzy na temat sporu Leitha i Aurory, za to powiedział:
- Pokaż mi jeszcze te ataki, o których wspominałeś. - nie tyle poprosił, co rozkazał.
Leith mruknął coś po czym pokazał napadaczy-usypiaczy o bardzo “wybuchowej” naturze i “ognistym” temperamencie.
- Dwór ognia to mocny sojusznik księżnej. To nie ma sensu i wygląda na prowokację. Trzeba to przemyśleć, niemniej... może w jakichś bardziej cywilizowanych warunkach?
I nie czekając na odpowiedź on i Leith znów wrócili do swoich ciał. Duszący się Kai mrugnął spoufale do mieszańca.
Leith mruknął coś w odpowiedzi wypuszczając zamiast słów nieco bąbelków i przeniósł ich w miejsce bardzo dalekie morskim głębinom. W zasadzie najbardziej odległe od możliwości utopienia się jak tylko mieszaniec mógł pomyśleć: Na ośnieżonych szczytach u podnóży świątyni Matki Nocy Leith zdmuchnął z łusek na ramieniu płatek śniegu. Mieszaniec zwolnił teraz też uchwyt na szyi swojego towarzysza.
Kai, czy raczej Ulv, zaczął trząść się od wiatru, który smagał jego mokre ubranie.
- Czy... ty... nie znasz... żadnej... gospody? - wyszczękał zębami.
Leith strzepał tylko sopelki lodu zrastające się na jego łuskach, które jednak nie przepuszczały temperatury do środka.
- Chyba nie. - wyznał - raczej mnie do nich nie wpuszczano, z uwagi na pochodzenie… - uśmiechnął się - korzystaj tato… twojemu nowemu młodemu ciału przyda się nieco hartu, nieprawdaż? Chodź w środku nie wieje... aż tak bardzo.
Nie musiał Ulvowi tego powtarzać. Skulony, otulony skrzydłami młodzieniec pomknął pod dach świątyni na tyle szybko, na ile pozwalały mu na to zesztywniałe członki.
- Chyba nie chcesz... wchodzić do środka? - zapytał cicho. - Matka Noc... nie jest typem opiekuńczej mamuśki. I bez prezentu czy ofiary lepiej jej nie odwiedzać.
Leith opierając się o drzwi i zakładając ramiona uśmiechnął się do młodzieńca tak paskudnie jak tylko pozwalała mu na to jego potworna fizjonomia.
- Kto powiedział, że ja wszedłbym bez jednego czy drugiego… nie wchodziłbym przecież sam. Co się stało tato? obawiasz się, że tym razem mógłbyś nie dać rady opętać nowego ciała? - uniósł brew i pobawił się tak jeszcze moment po czym jedną łapę położył na klamce, drugą zacisnął na ramieniu Kai-Ulva i… znaleźli się w ciepłym basenie tego ostatniego.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline