Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2020, 12:42   #259
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Korzystając z chwili, kiedy liczmistrz zatrzymał swoją hordę, odskoczyli na całkiem sporą odległość, zagłębiając się w las. Daleko za nimi, w prześwitach między drzewami, między którymi wił się leśny dukt widzieli ostatnie z wozów, na których mieszkańcy Farigoule uciekali przed gniewem ożywieńców. Teraz mieli chwilę, by przeanalizować drogę jaką przebyli kilka dni wcześniej idąc w przeciwną stronę, z klasztoru. Znajdowali się w lesie, porastającym dolinę na całej szerokości i wspinającym się wysoko na zbocza; za lasem dolina rozszerzała się, a trakt rozdzielał. Karawana miała ruszyć trawersem wzdłuż zachodniego zbocza doliny, pokonać niewielki odsłonięty fragment stoku i znów skryć się w lesie, którym miała podążać aż do ponownego zejścia się szlaków, już na południe od wodospadu. Krótsza droga wiodła nadal prosto w dół, mniej więcej wzdłuż Vasseau, aż do wodospadu. Z tego co Grimm pamiętał, a bracia Lierre potwierdzili, w pewnym momencie ścieżka przebiegała przez wysokie skały i leżące nieopodal osuwisko. Takie miejsce mogło sprzyjać zorganizowaniu zasadzki.

Najważniejsze w tym momencie było to, aby uciekinierzy zdążyli pokonać odsłonięty fragment szlaku zanim szkielety i liczmistrz wyjdą z lasu. Było jednak jedno ale… Nikt nie miał pewności, że nekromanta posługuje się zwyczajnymi zmysłami. Istniało prawdopodobieństwo, że wyczuje uciekinierów, mimo że nie będzie ich widział i podąży ze swoją armią za nimi.

*

Poganiana przez Hectora i krasnoludy grupa wieśniaków dawała z siebie wszystko, ale i tak wozy posuwały się ślimaczym tempem. Z tyłu nie słychać było odgłosów walki ani pościgu, co sugerowało, że tylna straż nie została jeszcze ogarnięta przez szkielety.

- No nieźle daliśmy sobie radę we wsi – Cecil podszedł do siedzącej na skraju wozu Gwen i zagaił rozmowę. Na jego twarzy gościł wyraz pewności siebie. Bawił się ozdobnym sztyletem, o długim i szerokim ostrzu. – Oby tak dalej. Wycofujemy się w porządku i bez paniki… No dalej, ludzie! – zakrzyknął machając bronią. – Naprzód! Damy radę!
- Może sobie panienka odpoczywać. Ja czuwam – mruknął, mrużąc oczy i wpatrując się w las po bokach duktu. Coś zaszurało między pniami. Albiończyk wzdrygnął się i skierował broń w tamtą stronę. – Czy panienka słyszała? Cóż to było?
 
xeper jest offline