Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2020, 17:05   #25
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Drużyna Bravo 3

Po chwilowej pomocy ze strony Agnes, grupka sierżanta Reynoldsa pokonała pierwszą parę wrót w korytarzach bez używania siły. Następnie jednak obie cywilne kobiety skręciły w bok, odchodząc z Bravo 4 w innym kierunku. Nie pozostało więc nic innego jak…
- Sting, Ferris, rozcinacie kolejne drzwi palnikami, my was osłaniamy - Powiedział Reynolds, no i jak powiedział, tak też zabrano się za ową robotę. Jednak nie bez komentarzy.

- Sierżancie, po cholerę my to robimy? - odezwała się Sanders, a widząc minę podoficera, sprecyzowała swoje pytanie - Czemu nie otwieramy drzwi po ludzku? Kartami, albo kodami… i czemu je w ogóle otwieramy?? Takie szukanie kolonistów to nam tydzień zajmie, a jeszcze przez te drzwi to uwolnimy jakieś Xeno...
- No właśnie - przytaknął Pits.
- Nie wiem, spytaj porucznika - odpowiedział krótko sierżant.
Billy miał swoje podejrzenia, ale wolał się nimi nie dzielić z pozostałymi.
- Te Centrum Dowodzenia to dobry pomysł, stamtąd można uzyskać wiele danych, i mieć wgląd na całą kolonię i po kiego... - trajkotała dalej Sanders.
- Nie. Wiem. Spytaj. Porucznika - wycedził Reynolds.

- Kontakt!! - Wrzasnął nagle Francis, wgapiony w Motion Tracker, i wszyscy zastygli w pół ruchu, a Marine informował - Pojedynczy cel. 20 metrów. Za rozcinanymi wrotami...




- Albo kolonista, albo Xeno - powiedział spokojnie Billy. - Zarówno jeden jak i drugi może poczekać, aż w kolonii zacznie działać wewnętrzna łączność. Ale możesz zastukać i poczekać na odpowiedź...
- Może spytamy panią dyrektor, czy pozwoli nam rozpruć te drzwi? - dodał z ironią.
- Zarówno jedno, jak i drugie, nie - warknął sierżant, a Francis nadal meldował:
- 15 metrów, 10 metrów… idzie prosto na nas!

Marines odsunęli się od wrót blokujących korytarz, kierując w owe wrota lufy broni…
- 5 metrów - Operator Motion Trackera zaczął się pocić na gębie, spoglądając nerwowo na swoich kumpli, to na urządzenie jakie trzymał, to na wrota…

Bum! Coś w nie przywaliło. Bum! Bum! Ale solidna, stalowa zapora wytrzymała, nawet za bardzo się nie wybrzuszając.
- Fuck - szepnęła Sanders, mocno ściskając swój miotacz ognia w łapkach.
- No to mamy odpowiedź na pytanie, czy to swój, czy obcy - stwierdził Billy.
- Sierżancie... - zaskomlał Francis, a jego MT zaczął pipkać jak oszalały. Liczba celów, jakie były wykrywane, nagle zaczęła rosnąć i rosnąć, a cała ta zgraja zapieprzała prosto na wrota, dzielące ich od Marines.

A wtedy też...
- Bravo 3, oczyścić obszar dookoła szpitala, ale pod żadnym pozorem nie wkraczać do środka, ani nie otwierać drzwi do niego.- nagle odezwał się Hawkes informując, akurat w momencie, gdy wrota oberwały z potworną siłą dwóch tuzinów Xeno, próbujących je sforsować. Metal zaczął się wybrzuszać i wyginać, a pieprzone potwory bez ustanku w nie waliły… swoimi łbami??
- Musimy stąd spieprzać!! - wydarł się przerażony Ferris.
- Tu Bravo trzy - rzucił Billy w eter, równocześnie dając znać dłonią, by wszyscy się cofnęli. - Mamy za drzwiami całą bandę Xeno!
- Bravo trzy, wycofując się kierujcie się na pozycje początkowe. Tam was wesprze pluton Charlie - odezwał się porucznik wydając rozkazy.
- Natrafiliśmy na całe stado! Musimy się wycofać! Wybijają grodzie! - odezwał się sierżant, po czym puścił mocną wiązankę…
- Spieprzamy! - dodał do swoich ludzi.
Nie było na co czekać.
Billy sprawdził, czy do wszystkich polecenie dotarło, gotów spóźnialskiego zmotywować solidnym pchnięciem, po czym ruszył biegiem w stronę plutonu Charlie.

Bravo 3 zasuwało więc ile sił w nogach korytarzami, siarczyście przeklinając i co chwilę oglądając się za siebie. Jeszcze ich nikt nie gonił, jeszcze nie… wyraźnie jednak słyszeli, jak wrota puszczają, jak metal zostaje wygięty, czy i w końcu rozerwany. Nikt nie chciał widzieć tej sceny, nikt nie chciał tam w jej trakcie przebywać, dobrze jednak wiedzieli, co nadchodziło, i to biegnąc o wiele szybciej, niż ktokolwiek z nich.

Zdążyli jednak na czas. Wpadli z wywalonymi jęzorami na znajomy teren, na… lufy plutonu Charlie. Nikt się jednak nie pomylił, nikomu nie puściły nerwy, Bravo 3 wbiegło między innych Marines, plując, rzężąc z wysiłku, złorzecząc. Na nic więcej czasu jednak nie było. Z korytarza, w którym przed chwilą jeszcze biegli, wypadła chmara cholernych Xeno.

Biegły niczym czarna, sycząca złowrogo fala, wypełniając sobą całą przestrzeń korytarza. Poruszały się nawet po ścianach i sufitach, i to w zawrotnym tempie, godnym olimpijczyka.
- Ognia!! - krzyknęła porucznik Brooks.
- Ognia!! - ryknął sierżant Reynolds.

W takich sytuacjach Billy żałował, że jego M42A nie wypluwa tysiąca pocisków na minutę. Spróbował opanować oddech, wycelował w łeb jednego z Xeno, a potem nacisnął spust. A potem po raz kolejny. Pierwszy strzał trafił prosto w łeb jedną z bestyjek, zabijając na miejscu, drugi poszedł gdzieś po prostu w całą tą ich masę, wypadającą korytarzem. Było ich dużo, poruszały się szybko, dokładniejsze celowanie było utrudnione...

Ani jedna, pieprzona bestyjka, nie była w stanie podejść blisko jakiegoś Marine, ginąc pod setkami kul, wystrzelonych w ich kierunku… jeden czy drugi żołnierz, użył nawet podwieszanego granatnika, zwiększając efekty, wśród jakich ginęły te podłe kreatury.

Był jednak mały problem, o którym jak na razie, zdało sobie sprawę niewielu. Ginące Xeno, zalewały swoją juchą-kwasem podłogę, a przez to ta się pod nią topiła, i powstawały naprawdę sporę dziury, prosto do poziomu -01. W końcu zjawił się i porucznik wraz z Bravo 1.

Ocenił on sytuację, ale.. zdał sobie sprawę, że nic nie mogli na to poradzić. Przynajmniej do czasu, aż zneutralizuje się obecne zagrożenie.
- Krótkimi seriami, ognia! - wydał rozkaz sam celując ze swojej broni w jednego z potworów. Im szybciej się z tym uporają, tym lepiej.
Billy kontynuował ostrzał, tym razem staranniej wybierając cele, by nie marnować amunicji.
 
Kerm jest offline