Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2020, 23:55   #14
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
Gdy wszedł na wielką salę, gdzie znajdowała się wystawa egipska, rozejrzał się za Noctrum. Ku swemu zdziwieniu zauważył, że nawet o tej godzinie można było tu spotkać kilku zwiedzających. A ku jeszcze większemu zdziwieniu spostrzegł, że Noctrum nie jest sama. Stała przy posągu bogini z głową kota w towarzystwie zachwycająco pięknej, ciemnoskórej, młodej kobiety w wieczorowej, niebieskiej sukni. Pomiędzy falami spływających na ramiona włosów wypatrzył blaski złotej biżuterii. Kimkolwiek była nieznajoma, mogła się pochwalić nie tylko urodą ale i bogactwem.

Marlo uśmiechnął się szeroko. Szybko zwęszył, że ma okazję zrobić wrażenie na kolejnej śliczności a spożyty grass tylko spotęgował to uczucie... Wypiął pierś prostując się na całą niemałą wysokość.
- Witam śliczne panie. Jak tam wystawa się podoba? - zapytał obcinając wzrokiem nieznajomą. Samej wystawie nie poświęcił w zasadzie żadnej uwagi.

Kobiety obróciły się w stronę nadchodzącego Ethana. Bursztynowe oczy nieznajomej rozbłysły i posłała ona mężczyźnie ciepły uśmiech.
- Jest znakomita. Właśnie tłumaczyłam tej starszej pani pewne szczegóły dotyczące kultu Bastet - wskazała posąg. - Koty w ogóle były uważane w Egipcie za zwierzęta święte i za skrzywdzenie jednego z nich przewidywano surowe kary. Czytałam nawet o przypadku, gdzie jeden z członków oficjalnej delegacji dyplomatycznej z samego Rzymu przypadkowo zabił kota i został zlinczowany przez wściekły tłum. Tam dalej może pan zobaczyć przykłady zmumifikowanych kotów - wykonała szeroki gest ręką. - Istaniały nawet całe kocie nekropolie w miastach takich Speos Artemidos, Memfis czy Bubastis, które zresztą zostało nazwane na cześć bogini - znów wskazała posąg. - Istniały też legendy, że najbardziej oddani czciciele bogini zyskiwali jej łaskę i mogli przyjmować czcigodną postać wielkich kotów. Owych wybrańców również nazywano "Bubasti".
- Doprawdy fascynujące - stwierdziła chłodno Noctrum, której najwyraźniej nie w smak było być "starszą panią". - Czy jest panna może studentką egiptologii?
- Ależ skąd - zaśmiała się perliście ciemnoskóra. - Aczkolwiek starożytny Egipt zawsze mnie fascynował. Nawet dzisiaj można tam poczuć magię wieków. Bogów, ludzi i tajemniczych istot, które przetrwały jedynie w legendach.
- Więc odwiedziła panna Egipt?
- Owszem! Ale nie tylko! Jak tylko mogę podróżuję po świecie, chociaż większość czasu spędziłam na wyprawach obejmujących teren otaczający basen Morza Śródziemnego jak również Bliski Wschód i Indie. Niejedna z podróży była niebezpieczna, ale każda z nich warta ryzyka. A teraz jestem tu, rozpoczynając wielką wędrówkę po Ameryce! Przechodzą mnie dreszcze na myśl o wszystkich tych przygodach, które na mnie czekają! Na pewno…
Rozmowę przerwał przenikliwy krzyk. Ethanowi wydawało się, że rozpoznał głos strażnika, któremu powierzył swoją funkę.
- Cóż to znowu? - mruknęła do siebie Czarna Dama, marszcząc brwi. Grim znał ten grymas. Wiedział, że wyznacza on granicę, za którą irytacja zmienia się w gniew. A gniew Noctrum był wystarczająco zimny i morderczy by zamrozić samo piekło.

Marlo przyglądał się bardziej ciemnoskórej kobiecie niż wystawie. Słuchał tylko jednym uchem podziwiając barwę jej oczu. Piękny bursztyn… Nieznajoma była bardziej ciekawa niż same koty których w zasadzie nie trawił. Ot drapiące wkurzające futrzaki. Kiedy kobieta zwrócił się do Noctrum - per starsza pani zasłonił usta próbując stłumić nagły śmiech ale nie był pewien czy mu się to tak do końca udało. Czuł się tak przyjemnie rozluźniony i wiedział, że refleks mógł mu szwankować. No cóż… Coś za coś.
Kiedy powietrze przeszył nagły krzyk. Chwilę zajęło nim połączył go z osobą. I przez przytępienie wdarł się strach. Czyżby przegiął i… dziewczyna. Przełknął ślinę. W pierwszym odruchu chciał uciec i udawać, że sprawy nie było. No ale musiał zachować twarz przed tym kobietami. Zresztą czy to była na pewno jego wina? Przecież zawsze mogła mu odmówić… Do niczego jej nie zmuszał.
- Sprawdzę co się stało. - powiedział uciekając wzrokiem przed Noctrum i pospiesznie oddalając się od kobiet. Naprawdę miał teraz tylko szczerą nadzieję że to nie on jest sprawcą tego zamieszania.

Ethan ruszył pośpiesznie w stronę, z której dobiegł go krzyk. Kiedy znalazł się w pobliżu wejścia do pokoju ochrony, gdzie wcześniej przekazał funkę strażnikowi, zauważył stopy wystające zza jednej z przeszklonych gablot. Stopy duże, zapewne męskie. Buty skórzane, ale tanie. Czyżby ochroniarz? Wtem poczuł zapach rozlanej krwi. Pewnie wyczułby ją wcześniej, gdyby nie był dopiero co po posiłku. Zastanowiło go też dlaczego nikt inny nie przybiegł w odpowiedzi na krzyk. Wszystko to było niezwykle podejrzane. Musiał działać.

Marlo zatrzymał się niepewny. Chyba miał do czynienia z mordercą. Nie było to coś do czego przywykł. Patrzył chwilę na ciało czy może się ruszy. Zastanawiał się również jaka jest szansa że człowiek ten jednak żyje. No i na Boga kto żeruje tak że wszędzie chlapie? A potem jeszcze wsadza trupa do gabloty? Siebie miał za niespecjalnie wystrego no ale nawet on nie robił takich rzeczy. Niewiele myśląc wyciągnął broń i strzelił w powietrze. Budynek wyglądał na opustoszały. Ale nie chowa się trupa „do szafy” bez powodu. Ktokolwiek to zrobił chciał być jeszcze przez chwile niezauważony. Dlatego miał nadzieję że tym gestem zaalarmuje innych ludzi o niebezpieczeństwie. Rozejrzał się w poszukiwaniu krwi która wyczuł. Powinna być też na mordercy. Spojrzał na podłogę w oczekiwaniu że znajdzie krwawe ślady. Zastanawiając się też co się stało z jego funką? Jeśli ją skrzywdził… to sprawa jest już osobista…

Ethan zdążył uczynić ledwie dwa kroki, nim został zaatakowany. Zamaskowana postać pojawiła się tuż przy nim, jednym uderzeniem stalowych szponów wytrąciła mu broń z ręki, a drugim zostawiła mu na twarzy trzy równoległe ślady.
- Ty, duży… - głos napastnika był chrapliwy i nieco przytłumiony przez maskę. - Popełniłeś właśnie wielki błąd… Trzeba było siedzieć cicho w jakimś kącie, to byś przeżył…

- W twarz! Zabiję! - warknął na cały głos sprężając się by użyć przyspieszenia i chwycić przeciwnika w bezlitosny uścisk i go unieruchomić. No przynajmniej dopóki Noctrum nie zadecyduje co z nim zrobić.

- Szybki jesteś… jak na… twój rozmiar… - dyszał napastnik, złapany w uścisk. Marlo sądził, że ma go pod kontrolą, gdy nagle wstąpiły w niego nowe siły. Moc tak wielka, że nie tylko wyrwał się z bezlitosnych objęć Toreadora, ale też był w stanie podnieść go i rzucić nim o ścianę.

- Co ty wyprawiasz? - rzucił pytanie mężczyzna w kominiarce, skórzanej kurtce i ciemnych spodniach. - Mieliśmy działać cicho, a ty pozwalasz strażnikowi strzelać?

- Strażnika załatwiłem mimo, że nie było go tam, gdzie być powinien - odparł zamaskowany. - To ten tu, duży, strzelił, zresztą Kain jeden wie po co. Ale powiem ci coś ciekawego: przed chwilą użył Akceleracji…

Marlo, ogłuszony przez zderzenie z ścianą, zdążył odzyskać siły, podczas gdy napastnicy ze sobą rozmawiali. Teraz nie było już wątpliwości. Byli Spokrewnionymi i to nie byle jakimi. Zamaskowany musiał umieć stawać się niewidzialny i supersilny. Ciekawe jakimi zdolnościami dysponował ten drugi…

Teraz dopiero Marlo poczuł strach. O siebie. Nie miał szans. Po prostu ich nie miał. Ci goście, kimkolwiek byli, byli od niego po prostu lepsi. Na szczęście chwilowo zajęli się rozmową i nie zwracali na niego uwagi. A chwila… W jego przypadku to bardzo dużo. Namierzył najbliższe wyjście spiął się w sobie używając przyspieszenia i ruszył by oddalić się od niebezpieczeństwa tak szybko jak to będzie możliwe planując nie przestać biec dopóki nie znajdzie się bezpieczny w swoim wozie.

- Ucieka! - krzyknął zamaskowany, gdy Marlo z nadnaturalną prędkością popędził w stronę głównego wyjścia. Jednakże napastnik w kominiarce był równie szybki, jeśli nie szybszy. Dogonił Ethana, ale kiedy próbował go zatrzymać, okazało się, że to nie takie łatwe zadanie. Toreador, mimo swoich rozmarów, był niezwykle zwinny i wiedział, jak uniknąć ataków. Zdołał wytrącić przeciwnika z równowagi i korzystając z okazji, wybiegł przez drzwi frontowe i pomknął na parking, w stronę swojego samochodu. Napastnik nie zamierzał jednak dawać za wygraną. Znów dogonił Ethana, gdy ten otwierał drzwi kierowcy.
- Nie tak prędko! - krzyknął i rzucił się na uciekającego niczym tygrys.
Grin znów usunął się z linii ciosu, tak że pięść nieznanego wampira uderzyła nie w niego, a w samochód, wgniatając karoserię.

Marlo korzystając z okazji wskoczył do wozu i szybko zatrzasnął drzwi dodatkowo zamykając auto. Wiedział, że to chwilowe zabezpieczenie wiele mu nie da, ale potrzebował tylko kilku sekund żeby wóz mu odpalił i mógł stąd odjechać. Przekręcił kluczyki i spróbował odpalić brykę modląc się w duchu, żeby mu się udało.

Napastnik złapał za drzwi, nieuskutecznie próbując je otworzyć. Grim odpalił silnik i docisnął gaz do dechy. Samochód ruszył. Rozległ się potworny dźwięk rozdzieranego metalu i Ethan mknął przed siebie, niespodziewanie ciesząc się powiewem, który dostawał się do wnętrza przez wyrwane drzwi. Zostawił wrogiego wampira w tyle. Był bezpieczny. Przynajmniej chwilowo. Jednak jakiś głos kazał mu się zastanowić co z Noctrum i innymi osobami, które mogły się znajdować w muzeum. Czy mógł im jakoś pomóc?

Marlo dyszał z nerwów. Wiedział że to z nerwów ponieważ tak się składa że oddychać nie potrzebował. No jak to się mogło stać. Ten gość wyrwał mu drzwi z auta! Jak?! Spojrzał na wsteczne lusterko sprawdzając czy na pewno zgubił oprawcę.

Wyciągnął komórkę i wysłał wiadomość do Noctrum.
„Uciekaj!”
Po czym napisał do poznanych Toreadorów.
„W muzeum włamanie teraz. Strażnik nie żyje. To chyba sabat. Wyrwali mi drzwi z auta.”
Wysłał wiadomość nerwowo oglądając wsteczne lusterko czy na pewno nikt za nim nie ruszył. Miał nadzieję że jego strzał ostrzeg zarówno ludzi jak i jego patronkę. No bo teraz na serio co mógł zrobić jeszcze?
W końcu z szybkiego wybierania wybrał numer policji postanawiają zgłosić włamanie i chyba morderstwo.
 
Rot jest offline