Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2020, 12:11   #35
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Secomber, Karczma “Śpiewający duszek”

później Wysokie Wrzosowiska


Carys, Villem, skacowany(i przywiązany do kuca) Olgrim, oraz nowo poznana Lauga, pod przewodnictwem Caistyny opuścili przybytek, a i wkrótce same miasto, wyruszając w końcu ku Wiecznym Wrzosowiskom, by zmierzyć się ze smokiem.

Co zaś z Amaranthe i Davethem? No cóż, ta dwójka wolała jeszcze nieco dłużej zabawić na pięterku, więc… kij im w oko, dogonią pozostałych, albo i nie.

….

Droga do celu nie była długa. Ledwie dwa kwadranse spokojnej jazdy konnej, i wkrótce towarzystwo ujrzało ogromne bagniska, zdające się wprost nie mieć końca, jak daleko wzrok sięgał w każdą stronę, chyba aż po sam horyzont. Dopiero teraz, do niektórych również chyba dotarło, na co oni wszyscy się porywają.

- To zbierać tobołki, i ruszamy, gotowi? - Tropicielka ześlizgnęła się ze swojego konia, po czym zaczęła odczepiać swój sprzęt przeznaczony na tą wyprawę. Wszelkie rumaki na bagniskach to był zły pomysł, bowiem jeśli jakiś utknie w błocie, lub innym zdradliwym gruncie, będą małe szanse, by go wyciągnąć. A wtedy albo się utopi, powoli wymęczy na śmierć, albo trzeba będzie go dobić, lepiej więc oszczędzić sobie takich spraw. Caistyna oczywiście nikomu nie zabraniała, jednak już ze dwa razy wspominała o tej sprawie, więc…

- Konie odstawi do miasta mój brat - Kiwnęła głową na towarzyszącego jej młodziana - Jeśli zaś zajdzie taka potrzeba, zjawi się tu z nimi, gdy będziemy gotowi. Co do waszych spóźnialskich… on na nich poczeka, jeśli w ogóle się zjawią - Półelfka wzruszyła ramionami.

***

Pogoda dopisywała.

Było dosyć ciepło, świeciło słońce, a błotko chlupotało pod butami, i byłaby to wprost istna sielanka, gdyby nie miejsce w jakim się znajdowali. Wszędobylskie, natrętne muchy, do tego i liczne komary, potrafiły naprawdę dokuczyć… póki Caistyna nie wskazała rosnących w wielu miejscach, odpowiednich kwiatów, i wystarczyło sobie kilka z nich przyczepić na ubiorze w okolicy szyi, by problem był rozwiązany. Gorzej jednak z całą resztą… skrzeczące żabki, od czasu do czasu przepływająca (i zapewne jadowita!) żmijka, liczne owady, latające ptaki. Do tego coraz więcej wody, a mniej stałego gruntu, błoto, które chwilowo było jedynie do kostki u nogi, ciepłota, dziwaczne bulgotanie, bzyczenie owadów.


Bagniska żyły, żyły pełnią życia, nawet w najmniejszym jego wydaniu, a przemierzanie go wymagało sporego wysiłku. Metr po metrze, setka kroków, tysiąc kroków, tam za dużo wody, lepiej iść bokiem, tam brak twardego gruntu, więc idziemy przez błotko, chlup chlup... wysokie buty, może i chroniły przed wodą i zalaniem ich nią wewnątrz, jednak po pewnym czasie dało się już powoli odczuwać zimno mokrego podłoża, czy i samej płycizny, przez którą kilka razy wypadało przejść.

- Czas na krótki odpoczynek? - Zaproponowała Tropicielka po niemal już dwóch godzinach spędzonych na Wysokich Wrzosowiskach, wskazując zieloną “wysepkę”, na której można było nawet i usiąść, bez kontaktu z czymkolwiek mokrym…

- Jesteśmy na dobrej drodze, widzicie tamte przewrócone, zwęglone drzewko? To najpewniej robota smoka, i efekty kwasu. Tak, na to mi to wygląda... - Caistyna wskazała dłonią o czym mówiła.

~

- Nie strzelać! - Rozległ się wesoły głos Amaranthe, i towarzystwo zauważyło i ją, siedzącą na dużym...Gryfie, machającą dłonią do reszty, który właśnie wylądował obok nich. Bestyjka była dosyć majestatyczna, i nie ma co, wejście mieli całkiem efektowne.

Czyli spóźnialscy w końcu dotarli do reszty, po chwili również z druidzią tygrysicą, która nadbiegła nieźle już umorusana bagniskami. Skoro zaś wszyscy byli w komplecie, można było dalej szukać zaginionych towarzyszy Laugi, jak i samego Czarnego Smoka.

….

Dwa kwadranse później, znaleźli jednak co innego.

Jako jedyny ze wszystkich, Daveth wypatrzył nagle na prawym boku od grupy, oddaloną o jakieś 50-60 kroków, małą bandę Gnolli. Humanoidalne stwory w liczbie pięciu, stały blisko siebie chyba o czymś dyskutując w swoim dziwacznym narzeczu, składającym się z powarkiwań, chwilowo jeszcze nikogo nie zauważając…


Usłyszał owe Gnolle również nadal mocno skacowany Olgrim, krzywiąc się na wszelkie głośne dźwięki, jakie docierały do jego umęczonej łepetyny. Gnolle jednak nie były same, miały przy sobie i dwie Hieny, które węszyły wokół nich, a jeden ze zwierzaków już kilka razy spojrzał niby w stronę awanturników, strzygąc uszami. Lada moment zostaną odkryci?






.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 23-02-2020 o 12:28.
Buka jest offline