Ktoś powiedział kiedyś, jeśli nie możesz wygrać ze swoim wrogiem, zaprzyjaźnij się z nim. Na co pewien elf Almanakh spytał, a czy nie lepiej i prościej po prostu wynająć dobrego zabójcę? I tu narodziła się inna kwestia, bowiem tamten ze śmiechem i zakłopotaniem odpowiedział, że nie każdy ma tyle pieniędzy. Wówczas elfowi nasunął się wniosek, że przyjaźnie ludzi biorą się z braku pieniędzy. Mówią nawet, przyjaciół poznaje się w biedzie. Skądś to powiedzenie musiało się wziąć, albowiem na pewno nie ze słynnego ludzkiego altruizmu wobec własnego gatunku. I czyż zatem to prawda? Czy ludzie bogaci nie mają przyjaciół ale mają sukcesy i spełnione cele, zaś biedni mają przyjaciół i przyjaźnie, tylko po to aby chronić się przed wrogami? Czy zatem należy się smucić brakiem przyjaciół, czy jest to powód do radości i dumy oznaczający dostatek i brak wrogów? Mówią też, aby trzymać przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej. Elf Almanakh zatem ocenił, iż często ludzkie przyjaźnie są strasznie przereklamowaną, kłopotliwą, manipulacyjną i egoistyczną próbą radzenia sobie z wrogami. Im dłużej się żyje, tym częściej i wyraźniej się to zauważa.
Czy leszy był lub chciał być waszym przyjacielem i sojusznikiem? Chwilowo zanosiło się na co innego.
Zadziwiająco dobrze poradziła obie Kiti. Jej szalone wierszyki czy inne bojowe jeżenie się i ujadanie sprawiły, że chmara wydzierających się wron i kruków uciszyła się stopniowo, a potem ptaki, jeden po drugim, wylądowały na ziemi wokół wilczycy. I przyglądając się jej, przekrzywiając te swoje łepki i gapiąc się tymi oczkami, zaczęły za nią wędrować. Podejrzanie, otaczając ją od tyłu, co prawda, ale w ciszy, spokoju i bez agresji jaką przed chwilą okazywały. Zaskakujące…
https://www.youtube.com/watch?v=NstPHbrOsos
Tygrysołak kontra leszy. Nie, serio. Na kogo byście obstawiali? Leszy nie należy do zbyt ruchliwych ani szybkich stworzeń. Generalnie liczy z reguły na to, że w momencie gdy wyjdzie z leśnej gęstwiny z tzw. znienacka, każdy grzybiarz, myśliwy czy kłusownik rzucą się natychmiast do ucieczki, dostaną zawału lub paraliżu ze strachu. A potem wystarcz go opleść korzeniami i gotowe. Z tygrysołakiem ten partyzancki numer zdecydowanie nie przeszedł. W momencie gdy element zaskoczenia i puszenia się odpadł, znaczenia nabrało kto ma więcej szybkości, brutalnej siły i ostrzejsze pazury. W impecie starcia z tygrysołakiem leszy wyglądał jak przerośnięty strach na wróble. W pewnym momencie Dirithowi udało się wręcz powalić wysokie, ale [dosłownie] patykowate monstrum na ziemię, na co babuszka obserwująca wszystko aż westchnęła głośno w szoku.
- Oż ty franco!... – syknął Ill, kiedy jeden z wilków skubnął go za nogę.
Drugi skubnął z drugiej strony. Ciężko powiedzieć, czy wierszyki Kiti, zaklinanie wron, czy zrobienie drapaka dla kota z leszego tak wybiły Illa z rytmu, czy też nie był za bardzo w formie. Kiti rzuciła zaklęcie uleczenie, które podziałało.
- Przynajmniej teraz działa… - mruknął Ill. – Przynajmniej tyle wiemy…
- Dobrze… - szepnęła babuszka poddając się. – Widzę, że się myliłam…