Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2020, 10:20   #24
Kesseg
 
Kesseg's Avatar
 
Reputacja: 1 Kesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputację
Mężczyzna w masce szybkim krokiem przemierzał korytarz. Wyglądało na to, że kieruje się do najbliższego wyjścia na trybuny.

Blondynka pokręciła tylko lekko głową. Nie odezwała się. Nie podniosła wzroku.

Gość od samochodu zaczął się spokojnie oddalać, aż zniknął z widoku kamery.

Kobieta wzięła walizkę i zaczęła z nią powoli iść w kierunku wyjścia.
Zadzwoniła komórka.
- Hej, psie, pozwoliłem ci z nią rozmawiać? - warknął rozmówca. - No, może ty się po prostu do każdej łasisz… ale poza tym jesteś grzecznym chłopcem, prawda? Posłusznym! Tylko czy na pewno...?

-O co ci chodzi dostaliście kasę. Co z Noctrum. - Warknął Marlo wiedział że jest obserwowany i rozejrzał się instynktownie dookoła starając się przypomnieć sobie czy słyszał ten głos w muzeum. Po użyciu prezencji trochę przetrzeźwiał i zrozumiał że jest wściekły i… się boi.

- Jeśli nic więcej od ciebie nie chcą to się zwijaj, chyba podejrzewają że tu jestem, muszę się zwijać - powiedziała chowając błyskawicznie snajperkę do futerału, przypadając miecz do paska od spodni i zarzucając futerał na plecy. W skupieniu znów weszła w niewidzialność i najciszej jak potrafiła ruszyła w stronę wyjścia, przeciwną do tej z której spodziewała się nadejścia faceta w masce. Jednocześnie starała się monitorować jego trasę i mieć Marlo na oku. Chwilę rozważała czy da radę zabrać swoją pluskwę. Ostatecznie jakby zarzucali Marlo, że nie był sam bo je znaleźli, może wrzucić coś do sieci, albo podrzucić im bezpośrednio co zasugeruje atak hakerski. Na razie jak ważniejsze było usunięcie najważniejszego dowodu w postaci jej osoby.
-Jakby cię zatrzymali i znaleźli nadajnik, powiedz że to prototyp słuchawki bezprzewodowej - dodała.

Roksi spakowała się i wzięła nogi za pas. Koleś w masce nie zmienił swojej trasy, więc ominęła go szerokim łukiem.

Marlo nie mógł być pewien, ale wydawało mu się, że za każdym razem gdy miał do czynienia z porywaczami słyszał inny głos.
- Dostaliśmy? Jeszcze jej w swoich rękach nie mam. Mam za to twoją jędzę. Wciąż całą, zgodnie z umową. Tylko czy naprawdę się o nią troszczysz, skoro ty naszą umowę złamałeś, wynajmując kogoś do zhakowania kamer, co? Miałeś być sam!

-A jak bym tu wszedł. - Marlo nie wytrzymał.
-Miałem wierzyć że pomyślicie o odcięciu kamer i wyłączeniu alarmu. W muzeum jakość nie poszło wam najlepiej. - Zarzucił kręcąc się dookoła i rozglądając.
-Macie już moje pieniądze, kiedy zobaczę Nocrum. - Naciskał.

Roxi westchnęła. Nie było sensu już iść po sprzęt, skoro nawet Marlo nie udawał, że go tam nie ma. Zerknęła na aplikacje namierzającą? Wiedziała, że dwie minuty to bujda Hollywood, ale wiedział też że swoje musi potrwać. Może chociaż to uda się ustalić. Ruszyła do najbliższego wyjścia ze stadionu, a potem martwego punktu na parkingu.

Malkavianka widziała, że kobieta z walizką opuszcza stadion frontowym wejściem. Ona sama skorzystała z jednego z bocznych. Przyczaiła się na parkingu. Blondyna szła powoli deptakiem na południe, w stronę Downtown Beach.

- Masz chyba słabą pamięć, więc przypomnę: walizeczka jest tylko prezentem powitalnym od ciebie dla nas i ceną za to, że jeszcze nie sprzątnęliśmy ci głowy z karku. Jędzę zobaczysz, jak za nią zapłacisz. Chcesz wiedzieć czym? Jedź na tyły Tacoapokalipsy i zajrzyj pod śmietnik z wgnieceniem w kształcie pięści - rozmówca zaśmiał się i rozłączył.

Marlo dłuższą chwile patrzył na „martwy” telefon. Naprawdę nie chciał wiedzieć co jest w tym cholernym śmietniku. Chciał jechać do domu do swoich funek. W końcu przeklął i ruszył w stronę wyjścia. Do własnego wozu bał się podejść i zdecydował że zadzwoni po taksówkę.
Odezwał się do słuchawki.
-Roksi ja już nie mogę. Nie wiem czego oni ode mnie chcą. Nie wiem czy zaraz mój samochód nie wybuchnie, czy ten cholerny śmietnik nie wybuchnie. Jadę do siebie po ludzi którzy się na tym znają, to oni sprawdzają mój wóz i sprawdza ten cholerny śmietnik ja już nie mam siły. - w końcu usiadł na drodze ukrył twarzą w dłoniach i czekał aż ktoś go odbierze.

- Łyknij sobie z piersiówki i się uspokój. Jak na razie świetnie ci idzie - powiedziała do komunikatora upewniając się, że nie ma w pobliżu nikogo kto mógłby ją usłyszeć. - Pojadę z tobą. Ale najpierw podejrzewasz pod boczne wejście A i weźmiesz ode mnie futerał na gitarę. Jak będziesz go chował do bagażnika, ja też się schowam. Na miejscu pomyślimy jak otworzyć twoją niespodziankę, żeby cię nie zabiła, jeśli jest niebezpieczna. - wyjaśniła sprawdzając Tacoapokalipsy najdokładniej jak się da. - Nie martw się o Nocturn, nic jej nie zrobią. Dobrze wiedzą, że jeśli stracą kartę przetargową to ich po prostu zabijesz. A teraz skup się i powiedz co o Tacoapokalipsy - powiedziała chcąc go czymś zająć i trochę licząc na jakieś informację, których sama nie wyszuka.

Marlo trochę się uspokoił słysząc głos Roksi. Na tyle że mógł pomyśleć.
-Roksi przepraszam… Ja… Ja sobie jakoś poradzę. - powiedział odkręcając piersiówkę i łapczywie pijąc. Skończył dopiero gdy była pusta. Nagle w głowie zaświtała mu pewna myśl. A jeśli w samochodzie był podsłuch nie bomba?
-Wiesz... Jeśli robisz teraz coś ważnego to nie przerywaj. - Powiedział wstając i oddalając się od samochodu jeszcze bardziej.
-Pojadę do domu taksówką. Nie czuje się na siłach teraz by prowadzić. Ręce mi się trzęsą. Jak skończysz podeśle po ciebie mojego zaufanego szofera. To człowiek, ale dobry człowiek. - chwile zastanawiał się o co jeszcze pytała Roksi.
-A Tacoapokalipsy to chyba jakaś knajpa z meksykański żarciem. Raczej nic niezwykłego.
 
__________________
Voracity - eng cover (Overlord 3 season OP)
Kesseg jest offline