Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2020, 16:40   #37
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

Daveth z mieszanymi uczuciami spojrzał na pobojowisko, do powstania którego przyczynił się w niewielkim stopniu. Nie da się też ukryć, że większą uwagę skupił na bardce, która - w połączeniu z krasnoludem - stanowiła malownicze zjawisko.
- Idę się odświeżyć - powiedział, przyodziewając się nieco. - Wybierzesz się ze mną? - zwrócił się do Amaranthe. Olgrim nie wyglądał na osobę zdolną zwlec się z łóżka.
Amaranthe, która już zdążyła wziąć poranną kąpiel, chociaż wbrew swej woli, nadal sprawiała wrażenie jakby chciała kogoś zamordować. I być może właśnie do takowych czynów by doszło gdyby miała na nie siłę. Nie miała jej jednak więc tylko skinęła powoli głową na zgodę. Olgrim musiał sam się sobą zająć, ona nie miała nawet dość energii by mu współczuć. Czy też by czuć się winną z powodu jego stanu. Zgarnęła jedynie ubranie i ruszyła za druidem, działając raczej automatycznie niż świadomie.
Najprostszym rozwiązaniem byłoby wybranie się do studni i wylanie na siebie paru wiader wody, jednak Daveth nie zawsze wybierał rozwiązania najprostsze. Nie mówiąc już o tym, że Amaranthe nie wyglądała na osobę, której zimne prysznice sprawiały przyjemność.
- Łaźnia? - upewnił się.
- Mhmm - usłyszał nader elokwentną wypowiedź, która najwyraźniej została siłą wymuszona, biorąc pod uwagę ilość energii jaka za tym potwierdzeniem podążała. Ewidentnie bardka nie była w nastroju na dłuższe rozmowy. Możliwe nawet, że pomimo zimnej pobudki, spora jej część nadal sobie w najlepsze spała.
Dla chcącego nie ma nic trudnego... szczególnie jeśli ów chcący dysponuje odrobiną złota. Co prawda gospodarz patrzył na nich krzywym okiem, ale to nie znaczyło, że służba nie spełni malutkiego życzenia płacących gości.
Po chwili balia była pełna może nie gorącej, ale wystarczająco ciepłej wody.
- Wskakuj - zaproponował druid, zabierając się za pomaganie dziewczynie w pozbyciu się tych paru szmatek, jakie miała na sobie.
- Wiesz, wolałabym żeby to jednak było łóżko ale dzięki - wyraziła swoją, nieco pokręconą wdzięczność, chociaż zapewne szczerą. Zapewne też, gdyby była w pełni władz umysłowych i fizycznych to by sama się sobą zajęła, a tak… Wzruszyła ramionami, chociaż tylko w duchu, i pozwoliła sobie na tą drobną przyjemność. W końcu jak już wyruszą to pewnie nawet na balię nie będzie mogła liczyć, a co dopiero na taki poziom dbania.
- Nigdy już nie tknę wina - zajęczała gdy już znalazła się w wodzie.
- Też uważam, że łóżko byłoby lepsze - stwierdził Daveth, nawiązując do wcześniejszej wypowiedzi dziewczyny. - A o winie porozmawiamy po powrocie z wyprawy - dodał. Ściągnął koszulę i zabrał się za mycie pleców bardki.
- Ale przynajmniej wygrałam - przypomniała, wzdychając z zadowolenia. Ciepło wody powoli przenikało przez skórę i odganiało nieprzyjemny chłód. Niestety, przy okazji także usypiało.
- Może moglibyśmy jednak zostać tu dzień dłużej? Najlepiej dokładnie tu - zaproponowała, nie chcąc nawet myśleć o konieczności nie tylko wychodzenia z balii ale także udania się na wrzosowiska.
- Bez wątpienia masz rację... chociaż pewnie jest ci wygodniej, niż mi. - Uśmiechnął się lekko.
- No to wchodź do balii - zaproponowała, przesuwając się nieco. Miejsca może wiele nie było ale też nie było go tak mało żeby się na upartego we dwoje nie zmieścić. Amaranthe na dodatek ewidentnie nie była osóbką nieśmiałą czy wstydliwą.
Davethowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zrzucił resztę odzienia, po czym wpakował się do balii. Dało się zauważyć, że bliskość Amaranthe robiła na nim wrażenie. I że nie do końca przespana noc nie nadszarpnęła jego sił.
Jeżeli nawet zauważyła, co było właściwie pewne, nie reagowała. Była zbyt zmęczona na takie zabawy, przynajmniej w danej chwili. Westchnęła jednak z przyjemności bo dzięki temu, że nie była już w balii sama, woda podniosła się ogrzewając kolejne fragmenty jej ciała. Było jej zwyczajnie dobrze.
- Nie wiem co wstąpiło w tą kobietę żeby tak wyrywać innych z łóżka o absolutnie niestosownej porze - poskarżyła się, opierając ramiona na brzegu balii. - I po co w ogóle zakładać zamki w drzwiach skoro w ogóle nie bronią one wstępu szalonym osobom?
- Może to zwykła zawiść? - zasugerował druid, zabierając się za mycie biustu swej sąsiadki. - Ona nie śpi, to i innym zazdrości - dodał. Widać jednak było, że bardziej się skupia na myciu, niż rozmowie.
- Ewidentnie czegoś jej w życiu brakuje - zgodziła się, odchylając nieco by druid miał lepszy dostęp do jej ciała. No w końcu wypadało chociaż wspomóc jego działania co by nie wyjść na niewdzięczną i wykorzystującą, czy coś takiego…
- Jakoś mi się nie pali by z nią ruszać w drogę. Może jeszcze zmienimy zdanie i zatrudnimy kogoś innego? - zaproponowała.
- Mam wrażenie, że Villemowi bardzo przypadła do gustu - powiedział niechętnie Daveth, kontynuując swe zajęcie. - A w ogóle nie rozumiem, czemu on ma taki kiepski humor. Całkiem jakby musiał noc spędzić na podłodze, a nie w pościeli - podzielił się swymi podejrzeniami.
- Bo on jest przewrażliwiony na punkcie honoru i swojej damy serca - wyraziła swoją opinię, czując przyjemne ciepło nie tylko na skórze. - I, przynajmniej w moim odczuciu, od dawna już nie skorzystał z wdzięków jakiejkolwiek damy.
- Ta dama jego serca jest dziwnie wrażliwa - powiedział Daveth. - Zachowała się tak, jakby nigdy nie widziała nagiego mężczyzny... czy kobiety - dodał. - Ciekawe, jak się taka uchowała... I czy to prawda, że smoki lubią dziewice - zażartował.
- Jeżeli tak to oboje mają przechlapane - Amaranthe roześmiała się. - Chociaż nie zrozum mnie źle, są niezwykle słodziutcy z tym swoim oddaniem i nadskakiwaniem jedno drugiemu.
- Masz częściowo rację, ale nadmiar słodyczy szkodzi zdrowiu. - Druid się uśmiechnął. - Jaki jeszcze kawałek ciebie doprasza się o zainteresowanie? - zmienił temat.
- Żołądek - powiedziała, wbrew temu czego zapewne druid się spodziewał. - Aczkolwiek w tej kwestii raczej niewiele da się zrobić w tej chwili. Co zatem powiesz na to bym się odwdzięczyła i w nagrodę umyła plecy tobie? - zapytała, odchylając głowę do tyłu i uśmiechając się do niego psotnie.
Druid zamiast odpowiedzi obrócił się, nie rozlewając (prawie) wody, by ułatwić dziewczynie pracę. Żołądek bardki mógł poczekać.
Najwyraźniej jednak duma druida miała z owym czekaniem większe problemy, szczególnie że to właśnie od tego miejsca Amaranthe zaczęła owe mycie, niekoniecznie, pleców. Biorąc zaś pod uwagę jej nader chochlikowaty chichot, jej dłonie nie trafiły tam przypadkiem.
- Ciekawe co by nasz drogi Villem powiedział gdyby nas zastał w tej chwili. Albo jak zareagowałaby Carys. Względnie cóż takiego uczyniła by nasz droga przewodniczka. Ach te niewiadome…
- Wygłosiłby mowę umoralniającą, zamknęłaby oczy i uciekła z krzykiem, nawrzeszczałaby, że się grzebiemy... Daveth udzielił zbiorowej odpowiedzi, równocześnie przysuwając się odrobinę do dziewczyny.
- Zapewne masz rację - zgodziła się, chwytając delikatnie ząbkami za skórę na jego barku. - Coś mi się zdaje, że ta wyprawa będzie niosła ze sobą więcej wyzwań niż sam smok.
- Niektóre wyzwania mogą być całkiem przyjemne... - odpowiedział, sięgając dłonią do tyłu, by znaleźć jakiś ciekawy fragment ciała swej towarzyszki.
- Oj nie, nie - wyślizgnęła się poza zasięg jego dłoni. - Widzę, że wieczorne szaleństwa zostawiły nieco mylny obraz - roześmiała się, nie przerywając jednak “mycia”. - Bo widzisz, mój drogi, owe wyzwania o których zapewne myślisz, nie znajdują się w zakresie moich zainteresowań - wyznała z westchnieniem, po czym przylgnęła swym nagim ciałem do jego pleców. - Co jednak nie oznacza, że od czasu do czasu nie sprawia mi przyjemności drobna zabawa. Na moich jednak warunkach, jeżeli rozumiesz o co mi chodzi - co mówiąc przygryzła lekko płatek jego ucha.
- Ależ oczywiście rozumiem - odparł druid. - Ale ewentualnych przyjemnych chwil z tobą - poklepał ją lekko po kolanie - nie zaliczam do kategorii "wyzwanie".
- Ohh… - Sądząc po nieco szybszych ruchach jej dłoni, bardka uznała owe słowa właśnie za wyzwanie. - Cóż, muszę przyznać, że lubię osoby z otwartym umysłem - powróciła do szeptania druidowi na ucho, nie zaprzestając swych wysiłków gdzie indziej. - Dzięki nim się nie nudzę. Zaskoczyłeś mnie jest w nocy i to bardzo - przyznała, łagodząc nieco ruchy dłoni.
Daveth obrócił się nieco i spojrzał na nią z pewnym zaskoczeniem.
- Zaskoczyłem?
- Tak, nawet bardzo - przyznała, przenosząc dłonie na plecy druida i rozpoczynając faktyczne mycie. Jej ruchy były jednak powolne, niespieszne i jak najbardziej leniwe. Bardziej to zabawa była niż faktyczne mycie.
- Nie sądziłam że masz takie luźne podejście do fizyczności. Nie wiem dlaczego, w sumie. Może dlatego, że zwykle ludzie są nieco bardziej powściągliwi - podjęła próbę wyjaśnienia swojego stanowiska.
- Nie jestem Villemem. - Daveth uśmiechnął się lekko. - On faktycznie jest dość sztywny. A ja jestem dość otwarty. No i jestem druidem. Sprawy związane z... różnymi przyjemnościami... nie są mi obce. - Poruszył łopatkami by dać znać, że dotyk bardki sprawia mu przyjemność. - Wiele rzeczy widziałem - dodał.
- Tak, w to nie wątpię. I najwyraźniej nie masz nic przeciwko by wiele rzeczy spróbować - przyznała, znowu przywierając ciałem do jego pleców i tym razem przenosząc dłonie na tors druida. - I tak, zdecydowanie nie jesteś Villemem - potwierdziła, schodząc nieco niżej, na brzuch i podbrzusze, po czym wracając na górę. - Gdybyś był to teraz stałbyś zapewne na zewnątrz pilnująć mej czci.
- To chyba dobrze, że nim nie jestem... On nie wie, co traci - stwierdził. - A jeśli chodzi o stanie...
- I to na baczność - podchwyciła Amaranthe, ponownie przesuwając dłoń niżej. - Pełna gotowość do działania w przypadku, w którym cześć i jej obrona tego wymaga. Obnażony i gotowy… miecz - podkreśliła ostatnie słowo, dłoń swoją zaciskając na orężu, które co prawda mieczem nie było ale bez dwóch zdań gotowość wykazywał.
- Mam ochotę ci się zrewanżować... - Daveth westchnął głęboko.
- Niepotrzebnie - zapewniła go, szepcząc do ucha. - Ja jestem całkiem zadowolona więc o ile swymi jękami nie ściągniesz nam na głowę tej sadystki która nam się zwaliła na głowę wcześniej, będę usatysfakcjonowana.
- Wolałbym zająć usta twoim biustem - przyznał, równocześnie przesuwając się tak, by ułatwić dziewczynie pracę.
- Cóż, jest to jakiś sposób na to by zatkać ci usta - uznałą, chichocząc przy tym. - Wtedy na pewno nikogo nam na głowy nie ściągniesz - co mówiąc prześlizgnęła się obok ciała druida tak by znaleźć się tym razem z przodu.
Druid pochylił się nad biustem dziewczyny, wargami sięgając do jednego z sutków.
Za co został nagrodzony przyspieszeniem ruchów jej dłoni. Bardka odchyliła nieco głowę do tyłu i najwyraźniej rozkoszowała się ową zabawą zapominając na chwilę o kosztach poprzedniej.
Daveth z zapałem smakował przysmak, drugą dłonią sięgając do drugiej piersi swej partnerki.
I w nagrodę otrzymał jęk, który wyrwał się z jej ust. Najwyraźniej zapomniała już o tym, że ktoś ich może usłyszeć oraz o już nadwątlonej reputacji. Nie żeby kiedykolwiek szczególnie owym faktem się przejmowała. Ruchy jej dłoni, bowiem do pierwszej dołączyła także druga, utrzymywały narzucone tempo, przywodząc druida w pobliże szczytu rozkoszy.
- Może jednak...? - wyszeptał jej do ucha, a potem wargami muskając płatek tegoż ucha. W tym czasie biustem dziewczyny zajmowały się obie jego dłonie. Może i niezbyt delikatnie, bowiem działania druidki były bardzo... sugestywne.
- Skoro sprawi ci to przyjemność - odparła i chociaż słowa te miały niekoniecznie przyjemny wydźwięk, to najwyraźniej dokładnie to miała bardka na myśli. I najwyraźniej faktycznie jej zainteresowanie skupiało się bardziej na zadowoleniu partnera niż własnej przyjemności. I, ewidentnie, było jej z tym dobrze.
Daveth nie ukrywał, że i jemu było dobrze, ale... Chociaż palce Amaranthe były palcami bardki, które potrafiły czynić cuda i dostarczać wielu przyjemności, to jednak skończenie tych igraszek w miejscu do tego celu stworzonym miało jeszcze większy urok.
- Tak... - wyszeptał, po czym chwycił dziewczynę za pośladki i uniósł nieco, by dopasować odpowiednio pewne fragmenty ich ciał.
Które to dopasowanie przebiegło przy akompaniamencie gwałtownego sapnięcia i jęku, jakie opuściły usta Amaranthe. Dziewczyna otuliła szyję druida, wspierając się na jego barkach i pozwoliła by zarówno ruchy kochanka jak i wody wznosiły ją na wyżyny przyjemności .
Druidem zaś targały sprzeczne uczucia. Chciałby, nie zważając na nic, jak najszybciej dotrzeć na szczyt, równocześnie jednak pragnął dostarczyć swej partnerce jak najwięcej przyjemności i również doprowadzić do osiągnięcia zaspokojenia. Wsunął się jeszcze głębiej, ale na moment zatrzymał się, chcąc opóźnić chwilę osiągnięcia spełnienia.
Gdyby tylko do niego ta decyzja należała to może by mu się ten plan udał, jednak do tego tańca było dwoje trzeba, a bardka do cierpliwych nie należała. Korzystając z oparcia i tego, że w wodzie jej ciało było bardziej posłuszne, sama zaczęła pogłębiać ich zbliżenie, narzucając ostre tempo i opuszczając się niżej by ich połączenie było jeszcze głębsze i gwałtowniejsze.
Przeciwko temu Daveth nic nie miał. Wyszedł naprzeciw działaniom dziewczyny, starając się dopasować do jej działań, mimo swoich - z oczywistych powodów - nieco ograniczonych możliwości. Aż wreszcie, trzymając ją za biodra, wbił się w nią, z jękiem rozkoszy uzyskując spełnienie.
Amaranthe zaś westchnęła z zadowolenia i osunęła się w dół, rozłączając ich ciała chociaż nie całkiem, nadal bowiem opierała się o Davetha, głównie w celu utrzymania pozycji pionowej.
- Następnym razem trzeba będzie poprosić o większą balię - zwróciła uwagę na oczywisty fakt.
- No ale to nie dzisiaj - odparł z wyraźnym żalem, po czym cmoknął ją w czubek nosa. - Musimy chyba wstać - zmienił temat.
- Raczej wyjść - poprawiła go. - I fakt, woda robi się zimna - dodała z żalem. Balię opuściła jako pierwsza, zgarniając przy okazji suchy ręcznik .
Daveth przez chwilę przyglądał się jej nagiemu ciału, lecz gdy w dłoniach bardki znalazł się ręcznik, również i on wyszedł z balii i zaczął się wycierać.
Ona zaś uwinęła się szybko z suszeniem, a następnie zaczęła się ubierać, przygotowując do czekającej na nich wyprawy. Tym razem nie było mowy o zwiewnych ciuszkach i większości ciała odkrytej. Nie, tym razem Amaranthe postawiła na bezpieczeństwo i nawet pofatygowała się by założyć koszulkę mithrilową. Nie oznaczało to jednak, że tam gdzie się dało, nie uwidoczniła tego i owego. Nie byłaby w końcu sobą, gdyby tego nie zrobiła.
- Gotowa, by coś zjeść? - spytał Daveth, który również się ubrał, chociaż znaczną część uwagi poświęcał dziewczynie robiącej to samo, co on.
- Wypadałoby - potwierdziła, chociaż nie sprawiała wrażenia szczególnie chętnej. - Byle coś lekkiego - zastrzegła.
- Coś się znajdzie, zanim Villem nas wygoni na trakt, nie zważając na nasze potrzeby - nie do końca żartem powiedział druid. - Dokąd on się tak spieszy? Smok nie ucieknie, a nawet jeśli, to będą inne atrakcje. Może ślubował, iż niewiasty nie tknie, nim łba smoczego nie zdobędzie? - wysunął przypuszczenie.
- To by naprawdę wiele tłumaczyło - pozwoliła sobie na małą złośliwość. - Chodźmy zatem - dodała, ruszając przodem.
Druid bez słowa podążył za nią.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”

Ostatnio edytowane przez Grave Witch : 28-02-2020 o 13:17.
Grave Witch jest offline