Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2020, 11:17   #90
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
The Auger World


Załoga zadokowała okręt nad planetą Auger Industries i wybrała się na powierzchnię w jednym z większych statków, mogącym również służyć im za hotel. Silver postanowił spędzić swój pierwszy dzień na wspinaczce. Niewiele osób dzieliło jego entuzjazm. Po odmrażaniu zadka, Jack wolał odpocząć w jakiś leniwy sposób i zdołał już namówić Meredith na park wodny. Za to Christina i z jakiegoś powodu Francis chcieli wprawić swoje mięśnie w nieco ruchu.

Planeta była piękna, ciepła i spokojna. Nie licząc okazjonalnego myśliwca pędzącego wysoko nad głowami, poza miastami nie było oznak społeczeństwa. Był to celowy zabieg, zdecydowane ograniczenia prawne nałożone przez Auger Industries miały bronić naturalistycznego charakteru planety. Z drugiej dało się odczuć pewne poczucie sztuczności, gdy człowiek zdał sobie sprawę, że wszystkie latające insekty na planecie zostały poddane eksterminacji dla komfortu gości.

Wspinaczka okazała się prawdziwym wyzwaniem dla towarzyszy Silvera. Sam recollector miał wprawę i nadludzkie zdolności, więc z łatwością przechodził od półki skalnej do półki skalnej, siadając, gdzie się da, aby pozwolić reszcie podłapać i pomóc im się podciągnąć w razie potrzeby. Christina dużo ćwiczyła we własnym zakresie, więc była w stanie sprostać wyzwaniu, jakie stanowiła największa góra na planecie. Z Francisem było gorzej. W połowie wspinaczki przyznał się, że podjął zakład z Meredith. Jeżeli nie uda mu się wejść na szczyt, ma przejść na dietę. Sama próba wyraźnie mu uświadomiła, że jeżeli nie umrze w drodze, to tylko dlatego, że ktoś inny go wniósł.

Sielanka skończyła się, gdy Silver położył pierwszą dłoń na szczycie planety. Krótkowłosa kobieta w garniturze pochyliła się nad demonem i podała mu rękę, aby pomóc wejść na szczyt.
- Dziękujemy, że odpowiedział Pan na nasze wezwanie. Pan Maximilian już czeka. - powiedziała, gdy Silver wspiął się na szczyt "Tronu Dżungli". Zobaczył wtedy uśmiechającego się mężczyznę o fioletowej skórze, siedzącego przy nakrytym, drewnianym stole. Za nim stał myśliwiec, z którego pięcioosobowa załoga zdążyła wynieść i rozłożyć całą kuchnię, na której przygotowywali posiłek. Na szczycie rozstawiono nawet generator, który zdążył stopić i wyparować cały śnieg. Demona czekał ciepły obiad z widokiem na całe bogactwo Auger.
Pierwsze małe zwycięstwo, przyszli do niego. Wprawdzie sytuacja wyglądała jakby to on przybył do nich, ale nie umawiali się na górskim szczycie. Punkt dla nich, że nie dali się wziąć na przetrzymanie, czyli w sumie mieli remis. Gold miał całkiem ładnego ochroniarza, ale dziewczyna powinna jego zdaniem rzucić palenie, w rozrzedzonym, górskim powietrzu to groziło naprawdę paskudnym kaszlem.
-Proszę mi wybaczyć niestosowny strój, ale wspinaczka w garniturze to sport zbyt ekstremalny. - Przywitał się.
- Nie ma problemu. - odpowiedział Maximilian i wskazał otwartą dłonią na wolne krzesło przed sobą. - Proszę usiąść. - jego ochroniarz podeszła do stołu i odsunęła krzesło dla Silvera.
W międzyczasie Christina i Dragon wdrapali się na górę za Silverem, skonfundowani tym, co tam znaleźli.
Demon podszedł i usiadł. Trochę dziwnie wyglądał fakt, że krzesło odsuwała mu kobieta, ale nic nie mógł na to poradzić.
-Zatem panie Gold, cóż jest tak naglące że postanowił pan przerwać mi wakacje? - Zapytał prosto z mostu. Jako że całe to oskarżenie o molestowanie wciąż uważał za zasłonę dymną, chciał poznać prawdziwe motywy tego człowieka.
- Oh? To pan nawet nie wie, co pan zrobił?! Co o tym powiedzą w sądzie? - spytał z udawaną dramaturgią Maximilian. Uniósł swój pusty kieliszek, a jego ochroniarz nalała do niego wina, po czym zaproponowała to samo Silverowi.
- Może być pan nieco skonfundowany, ale proszę się nie martwić. Ja się tylko tak witam. Chcę, aby ludzie wiedzieli, z kim będą rozmawiać. - wyjaśnił Maximilian. - Jak pan wie, przeprowadzam właśnie pewne układy biznesowe z pana ojcem i jego firmą. Niestety, nie podoba mi się jego charakter. Dlatego postanowiłem wytestować pana.
Demon również podsunął kieliszek. Po raz pierwszy żałował, że ze swoim metabolizmem nie jest w stanie się upić. Zniesienie tego typa na trzeźwo zapowiadało się na prawdziwe wyzwanie.
-Bardzo niekonwencjonalna metoda, by zaprosić kogoś na spotkanie biznesowe. - Powiedział, po czym ocenił wino i pociągnął mały łyk. Gold był typem, z którym Silver wolałby w ogóle nie rozmawiać, ale obecnie nie miał wielkiego wyboru. - Pański sposób postępowania wzbudza we mnie wątpliwość, czy dogadałby się pan ze mną lepiej niż z moim ojcem. Niemniej, skoro już tu jestem, wysłucham co ma pan do powiedzenia.
- Mogę się panu wydawać szalony, ale proszę mi uwierzyć, nie jest pan lepszy ode mnie. - uśmiechnął się Maximilian. - Urodził się pan jako dziedzic gigantycznej korporacji. Mógł pan nic nie robić całe życie i spędzić je w komforcie. Zamiast tego wędruje pan po galaktyce, trenuje sztuki walki, zbiera artefakty, rekrutuje silnych ludzi. Nic z tego nie jest panu potrzebne, woli pan jednak mieć wszystko, co się da i jeszcze więcej, wiecznie niezadowolony z siły, którą pan obecnie posiada, bo przecież zawsze można stać się silniejszym. Przyglądałem się panu od dłuższego czasu. - wyznał, po czym napił się wina. Silver nie był w stanie rozpoznać jego marki. Było smaczne, słodkie i zdecydowanie inne od tego, czego do tej pory próbował. - To szaleństwo jest typowe w naszej rodzinie. W pana ojcu jest go jednak zdecydowanie mniej, więc mam pewność, że będę z pana bardziej zadowolony. - pani ochroniarz przerwała mu, aby położyć przed rozmówcami dwa pięknie wykonane steki. - Powiedz mi, wiesz, skąd bierze się magia?
-Nie nazwałbym tego szaleństwem, to kwestia wychowania. W klanie Armstrongów wpaja się szacunek dla ciężkiej pracy i dążenie do perfekcji. Dlatego nie siedzimy gnuśnie na tyłkach, a rozwijamy się, nie pozwalamy by bogactwo było naszą jedyną zaletą. - Odparł spokojnie, odcinając kawałek steku. Maximilian mógł być pałą, ale przynajmniej umiał dobrze zjeść. - Zanim jednak odpowiem na twoje pytanie - również przeszedł na “Ty” - sam muszę o coś zapytać. Dlaczego mówisz, “naszej rodzinie”?
- Ponieważ to szaleństwo jest dziedziczne. W swojej gonitwie za "perfekcją" wasz klan w rzeczywistości dąży do kontroli. - Skomentował Maximilian. - Zignorowałeś moje pytanie, więc pozwól, że wyjaśnię. Magia jest dziedziczna, a tym, kto ją w nas zapoczątkował, był mężczyzna o imieniu October. Jego szaleństwem była obsesja nad kontrolowaniem innych. - Gold pstryknął palcami w obrzeżenie kieliszka, które wydało melodyjny dźwięk. - Jeżeli coś potrzebuję, mógłbym cię o to poprosić, ale wtedy zdałbym się na twoją łaskę. Fizycznie nie mógłbym czegoś takiego znieść. Zamiast tego nająłem twoich rywali, zmusiłem Dereka do adopcji siedemnastoletniej San, wysłałem ich na planetę z artefaktem i zacząłem roznosić plotki. Przyleciałeś i zrobiłeś swoje, niszcząc moją maszynę, atakując San, szprycując ją tym, co dla niej jest narkotykiem. Kazałeś ludziom ją rozebrać i okraść, zabierając artefakt, który był jej jedyną pamiątką po matce. Potem groziłeś jej i zabiłeś jej ojca, co ta mogła oglądać z łóżka szpitalnego. Nagle musiałeś się tutaj postawić. - Maximilian był wyraźnie zadowolony z siebie, wyglądał, jakby wyśmiewał Silvera. - Mógłbyś z tym walczyć po sądach, nawet gdybyś wygrał, twoja renoma byłaby zrównana z błotem. Dla Cesarskich patriotów byłbyś sadystycznym zoofilem, dla reszty nieobliczalnym pedofilem. Mnie by to nie zaszkodziło, to San będzie składać na ciebie pozew, ja jestem tylko jej przyjacielem. Tymczasem, ty musiałbyś skończyć z życiem prywatnym, zaszyć się w firmie, przejąć robotę papierkową. - z impetem Maximilian wbił widelec w stek. - Prędzej spróbowałbyś mnie zabić, niż na to pozwolił. Rodzice by się ucieszyli, ale ty straciłbyś kontrolę nad swoim życiem, kontrolę, którą wyrażasz, szukając potęgi. Więc zamiast tego doczołgałeś się do mnie, wspinając się ku moim stopom przez ponad osiem tysięcy metrów, tylko po to, aby mnie słuchać, jedząc to, co ci podam, patrząc na krajobraz przedstawiający moje osiągi i pewnie nie przyznałbyś tego jako swojej porażki, bo hej, chociaż ruszyłem dupę z domu w twoim kierunku! - Gold zakosztował mięsa, wskazując dłonią, że nie skończył mówić. Gdy przełknął, dokończył. - Oryginalnie było dwunastu magów. Do tej pory umarło tylko dwóch, z czego October zabił sam siebie, bo nikt się tego po nim nie spodziewał, więc pokazał, że mógł. Wszyscy wybitni magowie kontroli tak kończą. Myślę, że zostało mi co najwyżej sto lat, za nim to szaleństwo wygra też ze mną, więc szukam następcy. Powinien pan teraz rozumieć, dlaczego się pan do tego nadaje, zwłaszcza w porównaniu z pańskim ojcem.
-Przyleciałem tu zagrać ci na nosie. Miałem zamiar po prostu spędzić miło kilka dni wakacji i patrzeć jak dostajesz białej gorączki że nie zjawiam się w twoim biurze, ale nie sądziłem że sprezentujesz mi swoje przyznanie do tego że wszystko ukartowałeś. - Odparł Silver. - Mam też dość innych materiałów, by zbić przynajmniej połowę zarzutów, którymi mi grozisz. Zakładając oczywiście, że w ogóle doszłoby do procesu. Sama San powiedziała, że hybrydy nie mają żadnych praw, czyż nie byłoby dziwne, gdyby próbowała dochodzić tego, w co nie wierzy? - Zwrócił uwagę, nie przerywając posiłku. Ciągnął też powoli z generatora, którego użyto do stopienia śniegu, a teraz stał nieużywany. Czuł że oprócz siły argumentu, może być też potrzebny argument siły. - Sądziłem że powiesz mi o magii coś, czego nie wiem. Dziedziczenie i szaleństwo, to wszystko co wiesz? Tyle powie Ci połowa laików. Co wiesz o Kodzie Rzeczywistości, Kontraktach, Przełomach? Wiem to wszystko i jeszcze więcej. Czym Ty mógłbyś mnie zaskoczyć? - Zadrwił. Maximilian prawdopodobnie był Magiem Drugiej Generacji, wydawał się jednak ślepy. I faktycznie miał obsesję absolutnej kontroli. Demon jednak był inny, rozumiał że życie to rwąca rzeka, która niesie wszystkich. Tego nie dało się zmienić, można było jedynie pilnować by nie zniosło Cię na skały lub nie zniknąć w nurcie na zbyt długo, czasami też należało po prostu pozwolić się ponieść. Miałeś nad swoim życiem tylko tyle kontroli, ile udawało Ci się wywalczyć, ale nigdy nie była ona pełna. - Jeśli nie potrafisz sprawić bym wypełnił swój kontrakt i został pełnym magiem, to nawet gdybym zgodził się przejąć twoją tajemniczą schedę, nic z tego nie będzie.
- A więc znasz już podstawy, dobrze, dobrze. Oszczędzisz nam sporo czasu. - Maximilian wydawał się nieprzejęty atakiem Silvera, a jeżeli był, to wyjątkowo dobrze to skrywał. - Jak myślisz, jakie mogą być warunki kontraktu ustalonego przez maga kontroli? - spytał Maximilian, wstając z miejsca. Kierował swoją dłoń w stronę Silvera, a ten poczuł, jak jakaś moc ciągnie go na ziemię. Nim się obejrzał, Demon klęczał przed Maximilianem z czołem do ziemi, nie mogąc nawet drgnąć. - "Służ mi, aż zwolnię cię ze służby." - zacytował Maximilian. - To wszystko, co tkwi w naszym kontrakcie. Jest też jednak pewna tradycja. Jeden mistrz — jeden student. Jedna osoba uwolniona z kontraktu, jedna osoba ucząca się, aby po niej przejąć. Jestem już dziewiątą osobą, którą wywiązano z tej umowy, a ty ewentualnie będziesz następną. To nie jest propozycja, to mój wybór. Choć raczej nie chcesz, żebym zmienił zdanie. - Silver usłyszał jakieś dźwięki za sobą, chyba Christina i Francis spróbowali pobiec mu na rachunek, ruchy jednak szybko zamilkły. - Nie przejmuj się tak tym pozwem, to było tylko moje powitanie. Nie będę się go domagał, a San wstydzi się walczyć o swoje prawa, bez mojej pomocy nie odważy się wyjść ci naprzeciw. Jak sam wspomniałeś, rasizm przeciw hybrydom solidnie zrujnował jej szacunek do siebie. Nawet Lazarus nie był w stanie wygrać z rasizmem w Cesarstwie. Dobrze jednak wiesz, że nie miałbyś z tego wyjścia. Na pewno nie pójdziesz do więzienia, nikt nie wsadzi cię za to, że skrzywdziłeś hybrydę. Nawet jeśli nie umyślnie i mniej drastycznie niż to brzmi na papierze. Pochodziłbyś po rozprawach przez jakieś trzy lata i byłoby po wszystkim. Co nie zmienia faktu, że ludzie mieliby o tobie różne zdania, twoja kariera w recollectorstwie skończyłaby się, a przynajmniej zmalała w skali. Jeżeli chcesz być niesławnym antybohaterem ku klux klanu, to już twoja sprawa. Ja nie będę tego drążył, mam dla ciebie lepsze zastosowania. - Maximilian usiadł i pstryknął palcami, Silver mógł znów się ruszać. - Trwa teraz pewna wewnętrzna wojna pomiędzy magami, będę potrzebował swojego reprezentanta, bóg wie, że osobiście w niczym nie biorę udziału. Jeżeli będziesz chciał nauczyć się magii, będziesz musiał wykonywać moje zlecenia. Ewentualnie mnie zastąpisz, przejmiesz Auger razem z Armstrong i zrobisz, co się żywnie podoba, ale to dopiero po tym, jak mi się znudzi. Jeżeli masz ze mną jakiś problem, to możesz śmiało spróbować mnie zabić. Twoje szanse na spełnienie kontraktu będą zerowe. Będę pod wrażeniem, jeżeli jesteś w stanie odrzucić całą tę potencjalną magię.
-Mógłbym też wyrwać Ci duszę i po prostu przejąć Kontrakt. - “Zaproponował” Silver. Podczas walki z Suką czuł jak szarpie fragmenty jej duszy, a wtedy miał mniej mocy niż obecnie. Wymagałoby to na pewno wiele wysiłku, może gdyby użył Krwawej Ręki jako katalizatora... - Albo zabić Cię dla czystej satysfakcji, a potem znaleźć jednego z pozostałych Magów Pierwszej Generacji, który byłby bardziej skory do współpracy i zawrzeć nowy Kontrakt. Kto wie, może któryś naprawdę Cię nie znosi. A namierzenie ich wcale nie jest takie trudne jakby się mogło wydawać. - Wyliczał dalej, chodziło tu głównie o to, by nie pozostawać dłużnym wobec tekstów Golda. - Umówmy się, z całego klanu jestem twoją jedyną szansą, bo ojciec nie pozwoli by ktokolwiek inny wpadł w twoje brudne łapska. Ja poniekąd sam się o to prosiłem, bywa. To po pierwsze. Po drugie, nie ufam Ci za ćwierć podrabianego grosza. Po trzecie, w tym wszystkim jest za dużo zmiennych. Zatem podsumowując... Jeśli chcesz, żebym reprezentował twoją stronę w trakcie tej, jak to określiłeś wojny domowej, to o zapłacie porozmawiamy teraz, a nie kiedy będzie po wszystkim i zdążysz zmienić zdanie.
- Za stary jesteś, żeby tak wymyślać. "Wyrwać duszę"? Gdyby to było takie proste, Magowie nie byliby nawet w połowie takim problemem, jakim są teraz. Musiałeś coś pomylić. - Maximilian wyciągnął dłoń do swojej ochroniarz, a ta podała mu papierosa. - Na ten moment twoja magia nie będzie miała na mnie żadnych efektów. Możesz spróbować, ale postaraj się zachować przytomność. - zaproponował. - Znalezienie pozostałych magów zajmie ci dekady, chyba że zwyczajnie miałeś szczęście, albo mówisz o June. Przyjmując, że Magica Icaria jeszcze się nią nie zajęła i tak szykujesz się tylko na rozczarowanie. - wypuścił kłębek dymu, absolutnie niewzruszony. - Nie mam zamiaru rozwiązywać twój kontrakt w najbliższym czasie. To moja główna karta przetargowa, plus, nie jesteś na to gotowy. Oszalałbyś niezwykle szybko. Będę cię uczył magii krok po kroku, ale w zamian za każdą lekcję będziesz musiał coś dla mnie zrobić.
-Nie mówię że to proste, ale nie jest niemożliwe. Z Magami Pierwszej Generacji jest ten problem, że bez znajomości imienia nie można ich zabić, a nie znam przypadku by ciało bez duszy żyło. - Silver kontynuował niezrażony. Pstryknął palcami parodiując Maximiliana, a jego papieros zgasł. - Nie wypada palić przy stole, ale nie zbaczajmy z tematu. Mówiłeś że chcesz, by ludzie wiedzieli z kim rozmawiają, gdy się z tobą stykają. Ja wiem aż za dobrze jakim typem człowieka jesteś, dlatego o ile nie zaoferujesz mi przynajmniej solidnej zaliczki, to palcem w bucie dla ciebie nie kiwnę i tu się pożegnamy. - Mógł też potem znaleźć sposób na obejście Kontraktu, Opus mówił że da się i bez jego wypełnienia rozwijać zdolności magiczne.
Maximilian w pierwszej kolejności zapalił ponownie swój papieros, a dopiero po schowaniu zapalniczki, zaczął słuchać Silvera. - Czy już ci nie dałem prezentów? Myślisz, że to Derek znalazł tę rękawicę? - zadrwił z martwego recollectora. - Niby czego byś potrzebował, aby zrozumieć rzeczywistość tej oferty? Poproś mnie o konkrety, to się zastanowię.
-To jak już prezent od Bastiona, wbrew oficjalnej wersji nie chciałem przyjmować tego wyzwania. Niestety admirałowi nie chciało się robić za pośrednika w “rozmowach” i po prostu przyjął je w moim imieniu. Poza tym, jaką miałeś pewność że nie zrobi ze mną tego co z Derekiem? - Odparł Armstrong i pokręcił głową, widząc że Gold nic nie zrobił sobie z jego “prośby” o niepalenie. - W każdym razie, nie wątpię że twoja oferta jest rzeczywista. Wątpię w to, że nie zmienisz zdania i nie spróbujesz mnie wydymać gdy już przyjdzie do prawdziwej zapłaty. Stąd będę musiał postawić choć kilka warunków, żeby taki ruch ci się nie opłacił, a przynajmniej był jak najmniej opłacalny. Rozumiemy się? - Zapytał retorycznie i nie czekając na odpowiedź przeszedł dalej. - Po pierwsze i najważniejsze, przestaniesz działać na szkodę mojego klanu i naszych interesów. Spróbuj mi na tym wykręcić wała, a wrócę tu i skręcę ci kark, pierdolić Kontrakt. - Mówił śmiertelnie poważnie.
- Nie ma takiej opcji. - stwierdził od razu Maximilian. - Jeżeli was nie przejmę, to Cesarstwo odda mi tylko wasze fabryki broni, bez patentów i technologii, to strasznie słaby biznes. - Max zaklaskał, patrząc na swoją ochroniarz, ta pobiegał do statku i wróciła z walizką. Podeszła do Silvera i otworzyła ją przed nim. Wewnątrz była płyta CD i dokument: umowa o pracę. Zgodnie z jej tekstem, Silver zostałby zatrudniony przez Auger Industries na czas nieokreślony na stanowisko spadkobiercy, nie otrzymując żadnych obowiązków lub przywilejów poza jednym, na wypadek śmierci lub zaginięcia właściciela firmy na okres trzech lat lub więcej, Silver przejąłby ją.
- Skoro i tak masz odziedziczyć firmę, nie powinno stanowić ci to żadnej różnicy, w czyich rękach będzie przedtem. Jak mówiłem, chcę, żebyś przejął moje imperium, gdy będę miał go dość. Na płycie jest instruktaż jak przedłużyć swoje życie nasz magią. Żebyś się za bardzo nie zestarzał do tego czasu. A co do rękawicy... - Max zrzucił wypalonego peta na ziemię. - Gdybyś nie był w stanie jej kontrolować, to byś się do tego nie nadawał. Poczekałbym, aż twoje rodzeństwo podrośnie. To samo zrobię, jeżeli nie docenisz mojej łaski.
-Czego w sformułowaniu “Moja rodzina jest ważniejsza niż Kontrakt“ nie rozumiesz? - Zapytał znów retorycznie Silver, czując narastającą złość. Dosłownie robiło mu się gorąco, choć oddech powoli zaczynał zamieniać się w parę. - Jeśli mam zostać twoim spadkobiercą, nie ma mowy o żadnym przejęciu. I tak za daleko posunąłeś się z całą tą farsą. Tak bardzo chcesz naszych technologii? To zaproponuj mojemu ojcu uczciwą spółkę. Na inne połączenie firm się nie zgodzę i basta. - Jakby dla podkreślenia jego słów... zaczął padać śnieg.
Ochroniarz Maximiliana zaczęła delikatnie kręcić głową, jak gdyby odradzała Silverowi dokończenie zdania.
- I tak trzymać, to dobry zapał, tego szukałem. - ucieszył się Max. - Oczywiście nic z tego nie będzie. Mam zamiar dać twojej rodzinie pracować nad ich częścią firmy, bo będą się do tego najlepiej nadawać, ale nie będę stawiał na równi ze sobą faceta, którego potencjał magiczny ledwo raczkuje po pięćdziesięciu latach życia. Jedyne co może na tym ucierpieć to ich ego, chociaż jak obaj wiemy, to potrafi być najważniejsze. - Maximilian pochylił się w stronę Silvera, chcąc zaznaczyć, że są do siebie podobni. - Jeżeli to dla ciebie za dużo, to możesz sobie pójść. Jak nie ty, to twoje rodzeństwo, jak nie oni, to wasze dzieci. Przez jedną czy dwie generacje mogę jeszcze przebierać nad dziedzicem. Pytanie, czy odrzucenie mojej oferty cokolwiek zmieni w sytuacji twojej rodziny i ich firmy? No poza tym, że nie będziecie mieli gwarancji na jej odzyskanie po moim odejściu. - zauważył Maximilian.
Zapał? O co mogło chodzić Goldowi… przecież Silver nie miał dość mocy by kształtować pogodę, prawda? Niestety miał sporo racji, jeśli Armstrong nie przyjmie jego oferty, pewnie i tak w końcu firma wpadnie w jego szpony, miał za duże wpływy. A czy mógł pozwolić, by Ainsley albo Nessie byli zdani na jego pastwę? To poczucie bezsilności tylko podjudzało jego wściekłość. Mógł oczywiście go zabić tu i teraz, ale co by powiedział ojcu?
-A gdzie ty byś był, gdyby nie znalazł cię twój poprzednik? Jakim cudem udało ci się osiągnąć cokolwiek z takim ego? To przechodzi moje pojmowanie… - Robiło się coraz zimniej, a burza w jego wnętrzu narastała. Zrozumiał, że to jednak jego sprawka choć nie robił tego świadomie, nie panował nad tym. Zgrzytnął zębami. - W tym momencie powinienem skręcić ci kark, by ochronić rodzinę. Nawet nie wiesz jak wielką mam na to ochotę. - Zacisnął dłoń na kieliszku, a ten pękł z krystalicznym trzaskiem. - Wiesz co mnie powstrzymuje? Nie mógłbym spojrzeć ojcu w oczy i powiedzieć mu, że wychował mordercę. To człowiek, którym tak gardzisz ratuje ci życie. I to jego będziesz musiał pokonać nie mnie, jeśli chcesz przejąć Futuristics. Ja ci w tym nie pomogę. - Sięgnął po umowę i ją podpisał, mało nie rozdarłszy przy tym papieru. Przegrał tę bitwę, zawiódł ich… - Zadowolony? - Zapytał przez zaciśnięte zęby.
- Bardzo. Nie zapomnij płyty na odchodnym. - Maximilian powoli wstał i poprawił koszulę. - Nigdzie bym nie zaszedł. Byłem tam, gdzie ty i nienawidziłem mojego poprzednika. To po prostu tak działa. - mężczyzna wyciągnął dłoń w stronę Silvera. - Witam w rodzinie.
Demon wstał i przyjął wyciągniętą rękę. Nie wyglądało jednak by zamierzał puścić, a chwyt miał naprawdę mocny.
-Nie skończyłem, więc usiądź z powrotem z łaski swojej. - Nie zamierzał pozwolić Goldowi odejść tylko dlatego, że przy pierwszym warunku musiał pójść na ustępstwo.
Mężczyzna westchnął i usiadł. - Znaj moją łaskę.
-Nie dąsaj się, to ja musiałem odpuścić. - Odparł Silver. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, Maximilian dawno padłby trupem. - Drugi warunek powinien być dla ciebie łatwiejszy do przełknięcia. Naucz mnie na wstępie czegoś więcej o Naturze mojej mocy.
- Wiesz co to uniwersalny kod? Wyobraź sobie, że świat to program. Magia zmienia jego kod. Kontrola pozwala ci na zmianę definicji tego, co robią rzeczy już istniejące w kodzie. Nie możesz nic stworzyć i nie możesz sprawić, aby coś, co istnieje, stworzyło coś nowego. Tak wyglądają podstawy. - Maximilian klasnął. - To, w jakim zakresie możesz władać tą magią, jest kwestią przypadku. Kontrakt jest jak otrzymanie dostępu do komponentów innego skryptu, musisz po prostu znaleźć które komponenty ci się trafiły. Łatwa część to czarować na samym sobie, trudna to czarować na kimś innym, niemożliwa to czarować na znacznie silniejszym magu. Na płycie masz pierwszą poważną lekcję. Za kolejne będziesz się musiał odpłacić.
-To dla mnie nic nowego. - Odparł Silver. Zdjął zegarek i zaczął nim lewitować nad dłonią. - O taką Naturę mi chodzi, co oprócz magnetyzmu może się tu kryć. - Sprecyzował.
- To miałem na myśli przez komponent skryptu. Wszystko, co można kontrolować, może potencjalnie być pod twoją władzą, nawet rzeczy abstrakcyjne. Sam będziesz jednak musiał znaleźć które. Zwykle ludzie znajdują dwie albo trzy, może drugie tyle jak zostaną magiem. Teoretycznie po zakończeniu kontraktu nie masz ograniczeń, ale w praktyce nie będziesz też miał czasu, aby ćwiczyć nad wszystkim, co się da. Miej też na uwadze, że kod lubi się bronić. Im bardziej drastyczną magię próbujesz opanować, tym mniejsza szansa, że się uda.
-To skąd w ogóle pewność, że akurat moja Iskra pochodzi od Octobera? Masz jakieś “wyczucie” w tej kwestii? U swojej podstawy, ta moc nie ma nic wspólnego z kontrolą nad kimś. - Demon wydawał się zbity z tropu. Myślał, że Natura Iskry jest jakoś powiązana z jej pochodzeniem.
- To, co teraz robisz, to jakiś ograniczony rodzaj kontroli grawitacji albo magnetyzmu, żaden inny mag nie może tego zrobić. Przyznam, że nie wiem o magach wszystkiego, mój poprzednik nie zostawił mi żadnych gotowców, ale to jakiej magii używasz, zależy od tego, z kim twoi przodkowie zawarli kontrakt. Powinno być dwanaście rodzajów magii, każdy działa na swój sposób, niektóre natury są wyjątkowe, inne mogą się powtarzać, ale to, co mag może z nimi zrobić, będzie się różnić. Możesz próbować używać magii innego rodzaju, ale im dalej jest od twojego, tym ciężej to zrobić. Stąd nazwy miesięcy i ich cyfry. Im dalej jest miesiąc od twojego i im większa jego cyfra, tym ciężej zrobić coś, co jest z nim związane. - Maximilian podrapał się po policzku. - Poza tym po prostu widzę twoją aurę i ma tę samą barwę co moja.
Dwanaście… a nie powinno być trzynaście? W końcu była jeszcze Louise… Trzeba było to uściślić.
-A gdzie w tym wszystkim znajduje się Louise Cypher? Wedle podań miała dwunastu uczniów nazwanych od miesięcy, czyli w sumie rodzajów magii powinno być trzynaście. Chyba że gdzieś wkradł się błąd. - Wypowiedział swoje wątpliwości na głos. Ta kobieta była osią, wokół której obracała się cała magia ludzkości, Gold musiał coś wiedzieć.
- Z tego, co pamiętam, wszystkich magów było dwunastu. Louise to April. Magia miłości. Jeszcze będziemy o niej rozmawiać, ale będziesz musiał porządnie poćwiczyć. - Maximilian machnął na swoją ochroniarz, a ta ponownie napełniła jego kieliszek winem. - Ewentualnie będę potrzebował, abyś rozprawił się z jednym Victor Corvus. Podobno już go spotkałeś. Pracuje dla Louise, będzie potrzebny ktoś, kto potrafi się z nim rozprawić. Obawiam się, że następnym razem, jak go zobaczysz, będzie w pełni szalony i nieobliczalny. Bądź na to gotowy.
-Mam z nim kosę, owszem. Obciąłem mu rękę, więc pewnie będzie szukał zemsty. - Odparł Silver. - Wiem że pracuje dla tej April, czy Louise, czy jakkolwiek ma naprawdę na imię. Nawiasem mówiąc, czy możliwe że był ktoś trzynasty kto ukrył się przed zapisaniem na kartach historii? Tak jak miesięcy lunarnych i znaków zodiaku w rzeczywistości jest trzynaście? - Rozmyślania sprawiły, że Silver nieco się uspokoił.
Maximilian pokręcił przecząco głową. - Z tego, co pamiętam, było dwunastu, ale wiem tylko to, co sam odkryłem. Możesz chcieć zapytać o to oryginalnego maga. April rozpoczęła magię na ziemi, tyle mi powiedział poprzednik. Ma czwarty miesiąc, ponieważ jej magia jest cztery razy trudniejsza i silniejsza, niż January, choć na numerach też bym się nie wieszał. W magii rzadko chodzi o czystą siłę.
-To by hipotetycznie oznaczało, że magia kontroli należy do najtrudniejszych i najpotężniejszych. Ale czy wywoływanie miłości też nie jest jakimś rodzajem magii kontrolującej? - Armstrong zaczynał się wkręcać w dysputę naukową, niemal zapominając jak wkurwiał go ten człowiek. Zapewne przypomni sobie gdy już skończą…
- W pewnym sensie tak, magie potrafią się zazębiać. Gdybyś był w stanie kontrolować emocje, mógłbyś wzmocnić czyjąś miłość względem siebie. W tym jednak różnica, April może wywołać miłość, której nie ma, nawet w istotach, które nie są w stanie jej czuć, jak maszyny. Jej ranga może być niska, bo efekt jest bardzo wąski i ograniczony, w praktyce jest mimo tego potężny.
-Pewnie tak zwerbowała Corvusa, to był przecież największy xenofob Cesarstwa. - To było wręcz chore, wywołać miłość u kogoś, kto nienawidził takich jak Ty z całego serca. Czy dlatego uciekła ze swojego imperium? Wywołała tę patologiczną mieszankę u zbyt wielu obywateli i oni ją wygnali? Poczuł, że więcej się nie dowie i czar prysł, znowu spoważniał.
-Dużo obiecujesz, ale wciąż dajesz mi tylko słowa, wątki do zbadania, za to nic mającego wymierną wartość. - Wziął płytę i podniósł ją w dwóch palcach. - I bez tego mógłbym przeżyć przynajmniej kilka stuleci w szczytowej formie, obaj to wiemy. Może przyda się jako ćwiczenie. Chcesz mnie kontrolować jak najmniejszym nakładem pracy, co?
- Chyba nie myślisz, że rozmawiasz ze świętym mikołajem? Potężny mag oferuje ci naukę i swoje imperium, robi z ciebie swojego następcę, a ty narzekasz, że nic fajnego do ręki nie dostałeś. - zauważył Maximilian. - Nie będę cię rozpieszczał.
Armstrong odłożył dysk i wrócił do posiłku. Po kilku kęsach zaczął obracać nóż w palcach prawej dłoni.
-Nie bawmy się w gierki. - Silver nie odrywał wzroku od swojego rozmówcy, a sztuciec wirował coraz szybciej. - Nawet porządny człowiek potrafi wycofać się z umowy lub tego co powiedział. A ty nie jesteś porządnym człowiekiem, tylko perfidnym manipulatorem, więc twoim słowom nie można ufać tym bardziej. Zatem jeśli mam uwierzyć, że traktujesz ten interes poważnie, a nie jako sposób na pozyskanie taniej siły roboczej, powinieneś dokonać jakiegoś namacalnego wkładu. To nie jest liczenie na rozpieszczanie, a logiczne postępowanie z mojej strony.
- Już włożyłem. Przejrzyj umowę, którą podpisałeś, tylna strona. Może być unieważniona tylko twoją śmiercią. Chyba z tym sobie poradzisz?
Demon szybko przewertował dokument. Faktycznie, taka klauzula była zawarta.
-No dobra, złapałeś mnie. - Złożył swój egzemplarz i schował do wewnętrznej kieszeni stroju do wspinaczki. Na wypadek gdyby Maximilian postanowił pozbyć się swojego. - Wiąże nas umowa, ale nie myśl sobie że to coś zmienia. Nadal cię nie znoszę i ten stan raczej nie ulegnie poprawie. Chyba pora najwyższa, by każdy z nas wrócił do swoich spraw. - Tym razem to on wstał.
Maximilian również się podniósł.
- Informuj mnie o swoich wyprawach, będę ci mówił, jeżeli mam jakieś oferty w okolicy. - ponownie wyciągnął dłoń do Silvera.
-Póki co planuję wykorzystać resztę zaplanowanych wakacji. Potem wracam na to zamarznięte wygwizdowo, mam tam umowę do sfinalizowania. - Odparł i raz jeszcze uścisnął dłoń Golda. To było lepsze wyjście niż walnięcie go w zęby, na co miał ochotę. Rozeszli się.
-Widzimy się w hotelu. Nie myśl Francis, że wywiniesz się z tego zakładu z Meredith. - Powiedział podchodząc do urwiska. Ostatnich parę metrów wykorzystał jako rozbieg i skoczył. Pas zmienił upadek w szybowanie, a dzięki butom mógł sterować. Ślizgał się więc w powietrzu, wykonując różne szalone akrobacje. Liczył że taka zabawa pozwoli mu spuścić parę zza kołnierza, ale to było za mało. Musiał się wyżyć i to porządnie. Przejrzał w głowie przewodnik i znalazł to czego szukał. Arena MMA “Wściekłe Pięści”, nazwa niczym tytuł filmu, albo gry komputerowej. Szybko udał się pod wskazany adres i wypełnił zgłoszenie. Zasady były proste, zostajesz w oktagonie tak długo, jak wygrywasz. Kilka minut później stał na ringu, a pierwszy przeciwnik leżał znokautowany. Jeden po drugim kolejni padali, nie zapewniali zbyt godziwego wyzwania, ale przynajmniej pozwolili wyładować nadmiar agresji. Minęła godzina, potem dwie i chętnych zabrakło. Odprężony, Silver wrócił na statek. Był ciekaw czy inni już wiedzą co się wydarzyło na szczycie.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline