Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2020, 13:54   #28
Shinju
 
Shinju's Avatar
 
Reputacja: 1 Shinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumny
Marlo po przyjeździe do Sześcianu zaprosił gości do środka. Weszli do zamkniętej jeszcze sali klubowej.
-Napijecie się czegoś? - zapytał wchodząc za bar.

- Szklaneczki whisky nie odmówię - ucieszył się Black, siadając przy barze.
- Ja zostałbym przy czymś lżejszym. Jakieś wino może? - odpowiedział Red, ciekawie rozglądając się po pomieszczeniu. - Ciekawe miejsce. Czy będę mógł później otrzymać schematy budynku, dostęp do monitoringu i rozkład patroli ochrony? Przydadzą się, jeśli mamy zapewnić panu bezpieczeństwo w razie nieprzewidzianego zajścia.

Marlo wyciągn Jacka Danielsa I nalał do odpowiedniej szklanki z grubego szkła wypełniając jedna trzecia jak należało. Jak każdy alkohol w tym lokalu miał on niewielka domieszkę jego krwi ale nigdy nie zaobserwował by było to szkodliwe. Ot prezencja działała łatwiej i mocniej. Po chwili znalazł też wino. Wybrał droższe i wlał do kieliszka.
-Oczywiście zaraz skontaktuje się z moja prawa ręka i by dopięła wszystkie szczegóły. Znacie ją to Elizabeth. - Podał gościom zamówione napoje.
-W środku powinny znajdować się moje funki. 15 młodych dziewczyn. One swobodnie wchodzą i wychodzą ale trzeba będzie to zmienić. Pójdę po nie. A wy się rozgościł. - powiedział wyjmując telefon i zadzwonił do Elizabeth z pytaniem na kiedy mogłaby umówić spotkanie z szefem jego ochrony… i… czy załatwiła mu szczeniaka? Bo... Marlo o rzeczach naprawdę ważnych nigdy nie zapominał. Tak jak o… Trzymanej w ręce dyskietce… W swojej sypialni powinien mieć trochę więcej prywatności.

- Pie… piętnaście?! - zdumiał się Red, a Black tylko się roześmiał, widząc jego reakcję.
Ethan już tymczasem dzwonił do Elizabeth. Odebrała po dłuższej chwili.
- Z szefem ochrony? Obecnym? Uhm, teoretycznie w każdej chwili, proszę pana. Chociaż jeśli nie zależy panu na czasie, mogę to załatwić w ciągu dnia i umówić spotkanie na jutrzejszy wieczór, na spokojnie - zasugerowała. - Szczeniak to natomiast rzecz wymagająca trochę więcej czasu. Trzeba znaleźć odpowiedniego. I najlepiej by było, gdyby takiego zobaczyć osobiście jeszcze przed sfinalizowaniem transakcji, nie uważa pan? Zwłaszcza biorąc pod uwagę reakcje, których świadkami byliśmy w zwierzęcym hotelu.

-Elizabeth ci najemnicy których wynajęłaś dobrze się dzisiaj spisali i zostają ze mną na noc. Umów ich z szefem ochrony jak najszybciej. Nie muszę być przy tym obecny. Chcę być najlepiej chroniony najszybciej jak się da i tak… To była ciężka noc i muszę to odreagować. Możesz wystąpić w moim imieniu sprawdzając czy robią to co do nich należy. A co do szczeniaka to nie przejmuj się tak bardzo. Byle pies nie był agresywny i póki co zbyt wyrośnięty i tak pewnie więcej czasu będzie spędzał z moimi przyjaciółkami niż ze mną.- w końcu Marlo wszedł do swojego pokoju wyganiając zalegające w nim dziewczyny by zajęły się gośćmi. W końcu kiedy został sam mógł się zabrać za to co powinien.

Grin odpalił komputer i nieco nerwowo włożył dyskietkę do napędu. Kilka kliknięć i mógł przyjrzeć się jej zawartości. Pierwszym plikiem było zdjęcie urodziwej, na oko trzydziestoletniej kobiety o włoskiej urodzie. Nosiła suknię od jednego ze sławnych projektantów, nie pamiętał którego. Jej twarz szpeciły cztery wąskie, równoległe blizny ciągnące się od kącika ust aż do skroni, które próbowała częściowo zakryć falami długich włosów. Nazwa pliku brzmiała "Candice Giovanni". Drugi plik, opisany po prostu jako "wiadomość", zawierał krótki tekst: "Masz cztery noce do kolejnego kontaktu. Jeśli do tego czasu nie zrobisz niczego głupiego i zdobędziesz towar, otrzymasz szczegóły wymiany."

Marlo gapił się w ekran komputerami przyzwyczajenia zaczął mówić do siebie.
-Ale że co? Mam znaleźć tą kobietę? Ona ma ten towar czy co? Taa… - Mruknął wyciągając dyskietkę i chowając do koperty.
-Tiaa... - powtórzył i dodał w myślach „a jak odkryjecie że forsa jest lewa oderwiecie mi głowę i to dosłownie”. Pomyślał ale nie odważył się tego powiedzieć na głos. Na pewno miał już jakąś paranoje. W końcu postanowił zejść na dół i sprawdzić czy może Roksi już przyjechała.

Roxi była nieco zawiedziona gdy zatrzymali się pod Sześcianem. Nie przepadała za klubami nocnymi, było w nich za głośno. Ale najwyraźniej Marlo czył się tu bezpiecznie. Lepsze to niż by zaczął panikować, ale jego dług rósł. Wampirzyca wyciągnęła futerał na gitarę, torby zostawiając najemnikowi torby ze sprzętem i ruszyła do tylnego wejścia.
Widząc w środku piętnaście fanek Marlo i grupkę mężczyzn westchnęła głęboko. Jeśli ich stąd nie wygoni, to na pewno nie będzie mogła pracować. Nie mówiąc o tym że dziewczyny mogą zacząć paplać, w końcu są tylko ludźmi, tak jak najemnicy.

Kiedy na sali pojawił się Gold, pozostali najemnicy skupili na nim swoją uwagę. On zaś uprzejmie, ale stanowczo odesłał wszystkie funki do domów. Upewniwszy się, że wszystkie odeszły i że nie ma nikogo innego w pobliżu, wrócił do Ethana i Roksany i powiedział:
- Czas omówić plany. Chyba że jeszcze na kogoś czekamy?

Kiedy dziewczyny przyzwyczajone do słuchania rozkazów ruszyły w stronę wyjścia Marlo chwycił najbliższą.
-Ty zostajesz. - powiedział patrząc na dziewczynę. Leć do mojej sypialni i nie przeszkadzaj. - Przeniósł wzrok na Golda.
-Nie lubię sypiać sam. - postanowił się jako wytłumaczyć i powiedział to co w sumie po części było prawda. Spojrzał na Roksi.
-Czego udało Ci się dowiedzieć?

- Same poszlaki. Kilku podejrzanych. Numery rejestracyjne do sprawdzenia i nieoznakowaną motorówkę - zaczęła po czym zdała relację ze swojego śledztwa, ze wszystkimi szczegółami jakie zapamiętała. - Będę musiała tu zostać, nie lubię nocować poza domem - powiedział krzywiąc się lekko. - Przygotowałbyś też jakieś centrum dowodzenia, musze gdzie sprzęt rozłożyć. Nie mówiąc o tym, że prawie nie spałam ostatniego dnia. W ogóle co z tą knajpą, sprawdziłeś ją, no i samochód, co ci zostawili? I co to ma być że nie mówisz mi wcześniej, że masz jakąś ekipę do pomocy- zapytała z pretensją w głosie. - wszystko można było zorganizować inaczej - dodała krzyżując ręce na piersi i robią minę obrażonej nastolatki.

-Mogłem dać Ci wóz. - Marlo potarł skroń.
Ale pewnie ta walizka będzie przechodzić z rąk do rąk przez całą dzisiejszą noc. I serio noclegiem się nie przejmuj jesteś tu bezpieczna i tak… wiem że jesteś zmęczona. Możesz spać u mnie mam twardy sen. No chyba że chcesz trochę prywatności to jest jeszcze zaplecze i schowek na graty. Uprzątnę je dla ciebie. A to centrum dowodzenia. To… Cóż...- Rozejrzał się dookoła.
-Klubu nie otworzę nie mam teraz do tego głowy możesz rozłożyć się tu w sali tanecznej odepnę konsole i mikser. Powinnaś mieć dość gniazdek. A knajpom się zająłem tak jak i wozem. Pomogli mi Ci ludzie i… Nie mogliśmy ich jeszcze wtedy zabrać ze sobą Roksi, bo mimo mojej niewątpliwej sławy i wpływów nie pracują oni dla mnie za darmo i Elizabeth musiała dopiąć z nimi kwestie umowy. Ja nie mogłem być w dwóch miejscach na raz, a musiałem być pod stadionem.

- Też nie pracuję dla ciebie za darmo. Vincent cię ze wszystkiego rozliczy - stwierdziła jakby dalej urażona. Nadal nie podobała jej się praca w klubie. - Poza tym, że ładnie wyglądają a Gold jest uroczy, do czego przydadzą mi się ci ludzie? I w ogóle zamierzasz mi powiedzieć po cię pod tą knajpę wysyłali i co było pod samochodem, czy tego też mam się sama dowiadywać? - fuknęła.

-Roksi słońce nie denerwuj się. Wiem że jesteś zmęczona i pewnie głodna. Generalnie jak chcesz wiedzieć to dostałem kolejna wiadomość od porywaczy i jak skończymy rozmawiać z wynajem ekipą obejrzysz ją na spokojnie u mnie w pokoju. - podrapał się po głowie.
-A co było pod moim samochodem to nie wiem wysłałem jednego z ludzi Golda żeby to sprawdził i zaparkował wóz w centrum handlowym dopóki nie wymyślę co z tym zrobić. - uśmiechnął się lekko.
-A od czego są to może lepiej panowie opowiedzą. Na razie chronią mnie i cały klub.

- Klub tylko przy okazji - stwierdził żartobliwie Gold. - Zostaliśmy zakontraktowani aby ochronić Ethana Grina przed tajemniczymi napastnikami, którzy czyhają na jego życie. Obawiam się jednak, proszę pana, że aby wykonać to zadanie należycie, będziemy potrzebować informacji. Wszelkich informacji. A póki co dostajemy jedynie tajemnicę za tajemnicą. Rozumiem, że to ci porywacze zaatakowali pana wcześniej, a porwaną jest "przyjaciółka", o której wspominała pani Maxwell? Czy zamierza pan podjąć działania ofensywne czy jedynie spełniać zachcianki porywaczy? Co znajduje się we wiadomości od porywaczy? To jest ważne, więc nie damy się zbyć. Rozumiem, że sprawa jest delikatna, ale znani jesteśmy z tego, że tajemnice klientów zatrzymujemy dla siebie.
Zamilkł na moment, zbierając myśli i oddech po tej przemowie, po czym zwrócił się do Malkavianki:
- A ty, Roxi, obiecałaś opowiedzieć więcej o sobie, gdy dotrzemy na miejsce. Bo to, że nie jesteś zwykłą dziewczyną jest więcej niż oczywiste…

Ethan westchnął.
-Gold nie zrozum mnie źle. Ale ja też chronię Was. Są ludzie którzy zabili by Was i mnie gdyby wiedzieli że powiedziałem wam za dużo. I… To nie są porywacze. To moim „przyjacielem” którym jestem winny lojalności… I tak nie wiem czy nie powiedziałem Wam za dużo. W każdym razie pilnujcie na monitoringu czy nikt obcy nie przedostał się do budynku. Obserwujcie zwłaszcza czujniki ruchu. Rano rozmówicie się z Elizabeth i ona skontaktuje was z szefem mojej ochrony. Wolałbym żebyście uzgodnili szczegół między sobą i dali mi odpocząć zanim ze skrajnego wyczerpania w ogóle przestaje kontaktować. - potarł skroń.
-I tak… Chodzi o porwana przyjaciółkę. Razem z Roksi próbuje ustalić gdzie ją trzymają. Są „przyjaciele” którzy jeśli tylko podam lokalizacje odbija ją jeśli jeszcze żyje lub zniszczą porywaczy nawet jakby mieli spalić to miejsce do gołej ziemi. I cóż Gold… Jeśli chcesz wiedzieć to wolałabym nie musieć spełniać ich „następnej zachcianki” bo nie wiem czy po ostatnich wydarzeniach wyjdę z tego”żywy”. Ale… Gdy masz takich „przyjaciół” jak ja nie bardzo masz wybór. - Ethan odkrył że teraz naprawdę chciałby się napić. A nie mógł. Sfrustrowany zaczął nerwowo krążyć po pomieszczeniu mając nadzieje że „jakoś to puści”.

Roxi westchnęła. Marlo jak zawsze krążył słownie, a teraz zaczął jeszcze przestrzennie.
- To co powinniście wiedzieć o Ethanie, to że poza tożsamością bogatego DJa z misją, ma on także drugą twarz. Wielu ludzi w tym mieście ma taką drugą twarz. To coś jak tajne bractwo masońskie, albo illuminati, tylko dużo bardziej bezwzględne. I faktycznie lepiej dla was, żebyście o tym bractwie wiedzieli jak najmniej. Ale to są tak zwani przez Ethana przyjaciele. Ja też do nich należę i zostałam przez nich wyszkolona do różnych zadań. Do tej pory zbierałam głownie informacje. Mam też kilka innych użytecznych umiejętności. - powiedziała pokazując broń w futerale. - Podejrzewam, że mamy do czynienia z podobną do naszej grupą. Są bardzo niebezpieczni, jak bardzo to się przekonamy. Wszystko zależy czy to mała grupa wolnych strzelców, czy jednak coś grubszego. Zdobyłam kilka informacji, które mogą pomóc nam w ustaleniu ich tożsamości, albo chociaż tożsamości tych którzy im pomagają. Wszystko co udało mi się ustalić wrzuciłam na swój serwer - sięgnęła po serwetkę i nakreśliła na niej długi ciąg znaków. - To dostęp do niego. Poza tym lokalizator powinien wciąż działać, można sprawdzić gdzie jest nasza walizka i być może kryjówka porywaczy, albo jakaś część siły decyzyjnej. No chyba, że wleźli gdzieś gdzie nie ma zasięgu, wtedy będzie tylko ostatnie lokalizacje - wyjaśniła. - Teraz twoja kolej Ethan, ja też chcę wiedzieć czym masz zapłacić za Czarną Damę, może z wiadomości uda się wyciągnąć dodatkowe informacje. Zanim będzie światło - stwierdziła.

Etan zatrzymał się wpół kroku. Im szybciej to załatwią tym szybciej będzie mógł się na napic a na tym teraz mu szalenie zależało.
-Dobrze. - Przeniósł wzrok na grupę.
-Spróbujcie ustalić gdzie jest lokalizator który śledziła Roksi na swoim komputerze. - przeniósł wzrok na Roksi.
-Chodź obejrzysz tą dyskietkę i pomożesz mi zadecydować co dalej. - powiedział ruszając do swojego sypialni.

Roxi zostawiła serwetką na barze i poszła za Marlo.

Marlo szedł tak szybko, że praktycznie musiała biec jednak… Otworzył przed nią drzwi by mogła wejść pierwsza do jego sypialni. W której teraz dominowało neonowe różowe oświetlenie padające od podłogi. Na łóżku w czarnej pościeli siedziała funka Marlo ubrana w gustowną białą, koronkową bieliznę. Dziewczyna była trochę zaskoczona widząc Roksi jednak nic nie powiedziała. Pewnie jakby Marlo zażyczył sobie ‘trójkącika’ z nastolatką przyjęłaby to bez słowa skargi.
Marlo rzucił funce trzymany w kieszeni trawę.
-Wejdź w nastrój śliczna. - powiedział i na powrót skupił się na pracy. Podszedł do włączonego komputera i ponownie włożył dyskietkę pokazując Roksi nagranie na które już patrzył.
- Co o tym myślisz. - zapytał gdy w pokoju już zaczęła unosić się woń palonej trawy.

- Myślę, że warto nawiązać kontakt z panią Giovani, może się okazać sojusznikiem, albo źródłem informacji, a póki co można poszukać czy dyskietka zapisała numer IP na którym ją nagrała, może da się później go namierzyć… mamy cztery dni, więc nie jest tak źle, chyba że będzie ją trzeba sprowadzić z włoch - stwierdziła. - Dałabym to szwadronowi tęczy, niech się chłopaki wykażą, ja i tak muszę się przespać. Masz tu piwnice, jakoś mnie TO miejsce nie przekonuje.

Marlo śledził jak zahipnotyzowany palącą funkę. Jednak zmusił się do tego by zająć się Roksi.
-Dobra. Spróbuj sobie przypomnieć przez noc co wiesz o tych Giovanich. - powiedział podając jej dyskietkę.- i uśmiechnął się lekko.
-Roksi nie wiem czy zauwazyles ale całe to miejsce jest pod ziemią. A jednym z najniżej położonych pomieszczeń jest moja sypialnia i zaplecze gdzie trzymam alkohole na bar. Jest tam też składzik na materiały czyszczące zamknięte w metalowej szafie. No i jest kilka pokoi dla gości i vipów, ale one są nieco powyżej sali klubowej. No i… - Zastanowił sie chwile. - Chyba są też tam jakieś szafy, a na pewno lodówki. Chociaż musiałbym je podłączyć. Nie wiem co ci pasuje. Powiedz a dam ci klucze.

- Wystarczy mi szafa w składziku, o ile jest tam tyle miejsca żeby ją położyć. Wolę stare zatęchłe miejsca, gdzie pachnie lekko wilgotnym papierem i starym drukiem, ale zadowolę się schowkiem na miotły. Klucze do pokoju Vip możesz dać dla chłopaków, niech się rozlokują, nie dobrze, jeśli cała twoja ochrona siedzi w jednym miejscu. Nie mówiąc już o pracy intelektualnej w takiej kupie. Dobrze by było żeby zadbać też o jakieś normalne posiłki dla nich i miejsce na sen, oni tego potrzebują bardziej niż my, choć jako najemcy pewnie zaprzeczają. Przekaże im instrukcje i spróbuję przypomnieć sobie coś o Giovanich, jak nic nie znajdę w pamięci puści się wici… - Roxi chwile się zastanawiała i ściszyła głos - Te blizny wyglądają jak po spotkaniu z czyjąś ręką, albo łapą, choć jeśli to byłby lykan to raczej nic by z niej nie zostało… sam zdecyduj czy chcesz ich jeszcze bardziej wpuszczać do naszego świata. Póki pracują dla ciebie i trzymają gęby na kłódkę nie ma się co martwić… -stwierdziła.

Marlo nie spuszczał oczu z funki. Coraz trudniej było mu się kontrolować. Podał Roksi kluczę. Ręka mu trochę przy tym drżała. Ale cierpliwie wytłumaczył który jest od składziki, a które są pokojami vip.
-Jasne zadbam o wszystko. - odpowiedział Roksi która była niemal pewna, że w tej chwili obiecał by jej wszystko.
-Idź do chłopaków. Ja zaraz do was przyjdę. - powiedział siadając na łóżku za dziewczyną i odgarniając włosy z jej szyi.

- Każde miasto w którym byliśmy miało jakąś kabałę iluminati, masonów, kosmitów w przebraniu albo szczuroludzi w kanałach. Teraz też damy radę - odpowiedział pewny siebie najemnik.
Póżniej grupa zebrała się. Odpoczywali turami. Ci, którzy trzymali wartę, zapoznawali się z Sześcianem, układem budynku i jego systemami. Oraz z informacjami zebranymi przez Mrozow.
 
Shinju jest offline