Poparzony mężczyzna ocknął się w końcu. Czuł na plecach gorąco pożaru trawiącego pokój hrabiny, ale przynajmniej płomienie nie dotykały jego ubrania i ciała. Nie wiedział co dokładnie się stało, gdy był nieprzytomny, ale wojownik, z którym walczyli został usieczony. I skłuty. I porąbany. Skutecznie najwyraźniej, bo nie dawał żadnego znaku życia. To był dobry znak, gorzej, że cała ekipa napastników nie wyglądała wiele lepiej od niego.
Geldmann przekręcił się w bok, a gdy próbował wstać paroksyzm bólu zgiął go w pół. Zachwiał się mocno i oparł ręką o gorącą już ścianę, ledwo powstrzymując od zwrócenia zawartości żołądka. Gdy już udało mu się opanować, popatrzył na pozostałych. Twarz miał brudną od sadzy i krwi płynącej z rozciętego szponami policzka, ale oczy błyszczały mu chorobliwie. Mówił chrapliwie.
- Ogień zaraz się rozprzestrzeni i wykurzy tę drugą sukę z jej jamy.