Uniesiony w powietrze poprzez wybuch pył i kurz, jeszcze długo unosił się w Świątyni drażniąc spojówki i zmuszając do kaszlu. Na szczęście, żaden obcy się nie przedostał, a kurz powoli osiadał, tak samo jak ubywało ludzi. Bali się że hostianie i tak przedostaną się przez zawalisko. Nie było tutaj czemu się dziwić, w końcu byli zaawansowaną, pozaziemską rasą i tyle lat po wojnie z nimi, nikt za bardzo nie wiedział z czym ma do czynienia, ba, wielu ludzi nie wiedziało nawet że poza korytarzami i jaskiniami jest powierzchnia, nad nią niebo i kosmos, a w kosmosie inne ciała niebieskie. Ot, kolejny wróg. Tylko wytrzymalszy i lepiej uzbrojony.
- Upiekło nam się. - po czasie wyczekiwania, odezwał się stalker który zmontował bombę. -
Mówią mi Terr. - przedstawił się.
Coś nie pasowało w wizerunku Terra, ot, człowiek jak człowiek, ale po dłuższej obserwacji coś tu nie grało, ale nikt nie był w stanie, przynajmniej na razie, zorientować się co. Najzwyklejsze w świecie ubranie stalkera: kurtka, bojówki, wysokie buty, bandoliera i kabura, na głowie zaś pomalowany odręcznie na czarno stalowy hełm i kaptur, a pod kapturem ciemne okulary zakrywające oczy.
- Widzę że jesteście wolnymi najemnikami. Idę do wnętrza Ziemi, prosić o pomoc maszyny z tego ich miasta bez nazwy, na które ludzie wołają SI City. Nie chcecie się przyłączyć? Według mojego byłego pracodawcy, to najlepsze i chyba jedyne wyjście, zanim Hostianie wejdą głębiej do naszej planety. - zaproponował, w czasie otrzepywania się z kurzu.
Milicjanci z Hadesu, rozpierzchli się po Świątyni, teraz mieli chwilę wolnego by coś zjeść, wypić, wyspać się, doprowadzić do porządku po śmierci towarzyszy i pomyśleć o tym, co robić dalej. Kilkoma rannymi zajmowali się Bracia Świątynni.