Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2020, 12:17   #1
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Tajemnice Mulmaster [D&D5ed]

- Mulmaster, miasto występku, korupcji i zła. Przynajmniej taką ma opinię w oczach nieprzychylnych. Niech ci wszyscy sobie tę opinię wsadzą w rzyć. Głęboko, aby wyszła im gardłem i mogli powąchać jak gówniane mają zdanie. To miasto trzyma w garści całe Księżycowe Morze. Z tego żyjemy, handel i kontrola. Nie dla nas uprawianie pól na tych skalistych zboczach i bagiennych ziemiach. Naszym zadaniem jest zbierać myto od tych pragnących spłynąć do Morza Spadających Gwiazd. Tyle i aż tyle. Utrzymanie tej pozycji wymaga wymuszenia porządku. Trzymania w garści niepokornych i codzienne wtłaczanie im do głowy, że łamią prawo... Prawo ustanowione przez Ostrza. I wtedy jakoś się to życie toczy, jak jest porządek, póki nikt nie wtyka nosa w nie swoje sprawy. Właśnie, dopóki. - Wysoki, starszy, czarnowłosy, ale siwiejący mężczyzna skończył monolog i odwrócił się od okna, przez które wpadało popołudniowe słońce. Zmierzył cztery osoby, postawione teraz pod ścianą, swoim jedynym, fiołkowym, okiem. Widać w nim było zniesmaczenie i zawód. Głowa organizacji Jastrzębi - skrytej zbrojnej ręki miasta Mulmaster, Groshin Lor, miał zadecydować co zrobić z tą parszywą czwórką. Tak jakby naprawdę nie miał lepszych rzeczy do roboty. Czerwoni czarodzieje ciągle się panoszyli w jego mieście. Od poderżnięcia ich chudych gardeł powstrzymywała go tylko układ jaki mieli z miastem. Musiał pilnować, aby inni potencjalni wrogowie nie pokrzyżowali planów Ostrzy, a teraz zrzucili na niego zajęcie się jakąś bandą pomniejszych przestępców. Tak jakby naprawdę miał na to czas... Czwórka oskarżonych pewnie i by mogła spokojnie powalić jednego człowieka, ale niestety za drzwiami czekali na nich żołnierze i magowie i przedstawiciele Ostrzy i... któż wie jeszcze kto. Widać młodzian nie zamierzał milczeć o tym co mu się przytrafiło. Łatwo było się domyślić, że musiał się pożalić wysoko postawionym rodzicom, którzy takiej potwarzy nie mogli zostawić bez odzewu. Nawet jak skradzione przedmioty były ledwie magicznymi zabawkami.
- Macie szczęście. Najchętniej bym was powiesił, ale wychodzi na to, że możecie być jeszcze do czegoś przydatni. Nazwijcie to zbytkiem łaski, ale w zamian za wasze życia wykonacie zadanie. Nie dla mnie, ale dla bractwa. Za mną.

***

Cokolwiek Groshin nie sądził Mulmaster naprawdę było okolicznym przyczółkiem występu i tyranii. Zdecydowanie każdy kto pożył dłużej w mieście był tego świadom. Jeśli okazywało się wśród pospólstwa choć krztynę słabości często kończyło się to w najlepszym przypadku napaścią. Do tego jeszcze po ulicach krążyła straż miejska, która była zwykłymi zbirami. Pilnowała jednak prawa nawet jeśli nierzadko na siłę doszukując się problemów, lub ich nie widząc za odpowiednią ilość pieniędzy. A to prawo też nie ułatwiało życia...
  1. Nie wolno walczyć na ulicach miasta. Bijatyka na ulicy to przestępstwo niezależnie od tego z jakiego powodu została wszczęta i po której stronie się było.
  2. Strzelanie z broni zasięgowej również uważa się za walkę.
  3. Handel na ulicach miasta jest nielegalny jeśli nie posiada się licencji.
  4. Rzucanie czarów na ulicach miasta jest nielegalne jeśli nie posiada się licencji.
  5. Grabież jest nielegalna.
  6. Kradzież jest nielegalna.
  7. Nie posiadanie pieniędzy jest nielegalne.

Oczywiście wszystko można było załatwić siłą albo pieniędzmi... ale lepiej nie na oczach żołnierstwa lub innego faktycznego przedstawiciela prawa.

Iton Vojta


Przysłali siostrzenicę. Była blada i niezadowolona kiedy tylko Iton otworzył jej drzwi. Za nią stało dwóch mężczyzn o oczach tak wypranych z emocji, że przechodziły ciarki.
- Coś zrobił? - dziewczyna szepnęła świdrując go wzrokiem, a ciężka dłoń opadła na jej ramię.
- Z imienia Ostrzy zostajesz aresztowany Itonie Vojta. Pójdziesz z nami po dobroci albo cała sytuacja wymknie się spod kontroli. - odezwał się jeden z mężczyzn a na jego twarzy zatańczył słaby uśmiech. Propozycja nie do odrzucenia. - Wygląda na to, że ukradłeś coś czego nie powinieneś, komuś komu nie powinieneś. Nieładnie.

Hassan al-Saif


Wieczór u Rialdy okazał się jeszcze bardziej nieprzyjemny niż zazwyczaj. Kiedy tylko Hassan przekroczył próg jej pokoju zobaczył ją opierającą się o stół i łysego mężczyznę siedzącego na fotelu. Na jego kolanach siedziała przestraszona i zapłakana Kyra.
- Aaach... nareszcie. Nie mogliśmy się już ciebie doczekać Hassanie. Rialda była już bliska zrobić "wszystko" bylebym sobie poszedł. Naprawdę gardzę takimi ludźmi. Żadnych wartości, naprawdę żadnych. - mężczyzna mówił spokojnie. Wojownik dostrzegł, że coś w jego ruchach sprawiało, że wydawał się niebezpieczny. Bardzo niebezpieczny.
- Pójdziemy sobie porozmawiać Hassanie. Co ty na to, hmm? Obiecuję, że małej się nic nie stanie jeśli będziesz współpracować. Mam nadzieję, że nie zawiedziesz mnie. Szkoda potencjału tak młodej osoby... naprawdę nie chciałbym się dowiedzieć, że ty również nie masz absolutnie żadnych wartości... - łysy spojrzał w końcu na wojownika dając mu propozycję nie do odrzucenia.

Sheva

Była akurat odwiedzić siostrę. Jej bliźniaczka była czymś zdenerwowana i niedługo okazało się czym. Gdy półelfka już miała zamknąć za sobą drzwi ktoś wyrwał jej klamkę z rąk otwierając je na całą szerokość. Wysoki i barczysty mężczyzna z łysą głową. Uśmiechał się nieprzyjemnie.
- Jak dobrze, że was obie zastałem. To która w końcu zabrała ten pierścień? Bo ciężko mi was rozróżnić - zakpił gdyż Sheva ciągle była wymalowana. - Niestety panicz jednak nie może odżałować jego straty. Nawet nie wiecie jak jego ojczulek się wkurza... ech. Po dobroci pójdziecie? Szkoda by było aby komuś niewłaściwemu stała się krzywda prawda? Tak ciężko was rozróżnić...
Propozycja, choć mało przyjemna wydawała się nie do odrzucenia.

Shillen


Wpadli przez okna i drzwi. Było ich dużo. Za dużo. Oba drowy choć sprawne w walce zostały zdominowane przed ilość przeciwników. Elendar dostał z głowicy. Jeden z ponurych mężczyzn złapał go za jego białe włosy i przystawił ostrze do jego szyi patrząc martwo wprost na Shillen.
- Pójdziesz z nami albo on zginie - powiedział chrypliwie. Kolejnych czterech trzymało drowkę na końcach swoich mieczy i sztyletów. Kilku z nich wyglądało nawet na zdenerwowanych jakby obecność mrocznych elfów wybijała ich z równowagi. Bali się, ale było ich więcej i złożyli ofertę nie do odrzucenia.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 02-03-2020 o 14:34.
Asderuki jest offline