Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2020, 15:29   #40
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Spotkanie z gnollami

Krasnolud zasępił się sięgając po kuszę i naciągając cięciwę mruknął.
- Jak dla mnie mamy dwie możliwości. Albo atakujemy i wybijamy bez litości, póki przewaga zaskoczenia jest po naszej stronie. Albo próbujemy wyminąć.
Nałożywszy bełt kontynuował wypowiedź.
- Dla mnie obie opcję są dobre, Niemniej jeśli chcemy wybrać tą drugą, to nasz druid chyba powinien udzielić nam jakichś… porad albo inszych informacyj, co by tu nas te paskudne hyeny nie wytropiły.
Daveth nie uważał, iż należy wybija wszystko, co żyje, z tego tylko powodu, iż mogło stanąć na drodze i wyszczerzyć zęby lub rzucić się do gardła.
- Łup niewart zachodu - powiedział.- Lepiej wyminąć.-
- Acha… a co zrobić, żeby hyeny nas nie wywęszyły? - spytał krasnolud, bo że łup mizerny to i sam widział. Problem wszak leżał gdzie indziej. Jeśli teraz zostawią gnolle w spokoju, to te mogą im później wleźć na plecy. Więc jeśli nie było pewności, iż nie pójdą ich śladem…
- Jeśli się wytarzasz w odpowiednich ziółkach, to żaden zwierz cię nie wywącha, bo będziesz waniać jak wiecheć kwiatów... albo niczym śmierdzące bagienko - odparł druid.
Olgrim pokiwał głową i cóż… rozejrzawszy się dookoła stwierdził, że nie bardzo jest jak wykonać ów plan druida. Uznał więc, że nie ma co dalej poruszać tego tematu.

Żołnierka zwróciła się do ich przewodniczki. - Uważasz, że ci tam będą problemem?
- To wredne stwory, i nam nie odpuszczą. Albo zaatakują od razu, albo będą nas śledziły, czekając na okazję, i może wezwą posiłki… - Tropicielka odezwała się cicho, nakładając strzałę na cięciwę.
- Niech i tak będzie. - Powiedziała Lauga zdejmując miecz z pleców. Spojrzała na Czarodziejkę i Rycerza. - Gotujcie się do walki. A kto nie czuje się na siłach niech nie plącze się pod nogami.- Dodała patrząc na resztę, z tego co wyłapała w luźnych rozmowach bardka, kapłan i druid mogli nie być w najlepszej formie. Skinęła na tropicielkę czekając aż ta wypuści strzałę.
- Wojacy… przodem? - spytał retorycznie kapłan z kuszą gotową do strzału.- Podkradamy, strzelamy i kto chce… z mieczem w garści wycina sobie drogę wśród wrogów? Czy mamy jakiś inny plan na bitwę? -
Mieli wszak wojowniczkę i rycerza w swoich szeregach. Któreś z nich musiało się znać na taktyce… Tak przynajmniej Olgrim przypuszczał.

- Czołem ku niebezpieczeństwie Olgrimie - rzekł poważnie Villem dobierając do sytuacji niezbędną jego zdaniem taktykę. - I ja bym ominąć je wolał. Ale przyznaję rację pani Trannyth - Villem był pomny, że na “pannę” tropicielka się skrzywiła. I nie poddawał w dyskusję jej osądu o nikczemnej naturze tych bestii - Uderzmy na nie. Jeśli pierzchną to nie będziemy ich ścigać. Ale jeśli walkę podejmą to oszczędzajmy magię wedle uznania. Czary Carys mogą nas jeszcze uratować przed smokiem. A i wiele słyszałem o mocy pieśni, która zdać się nam może na bardziej od tych kreatur wymagającego przeciwnika, któremu stal niestraszna. Baczmy też by któregoś gnolla można było po walce spytać o smoka, lub zagubionych towarzyszy panny Laugi. Daveth, czy zdołasz się porozumieć z takim stworzeniem?
Rycerz zdawał się nie żywić żadnej urazy ani do druida ani do bardki, jakby w jego mniemaniu ich rychłe i imponujące dołączenie ostatecznie zamknęło temat niefortunnego poranka.
- Niektóre gnolle mówią wspólnym - odparł druid. - Inaczej nie, bo nie znam ich języka - wyjaśnił.
- Jakoś nie sądzę, byśmy smoka znaleźli już dzisiaj. A nawet jeśli znajdziemy, to lepiej by było pojedynek z nim przełożyć na jutro.- stwierdził krasnolud, który jeszcze nie był w formie. Postanowił się trzymać blisko Amaranthe i czarodziejki i wspierać resztę drużyny z kuszy tym razem. Głowa za bardzo go bolała, by miał ochotę ruszać wprost na gnolle.
- Jo. Zostawić to pitolenie na później, konkretne działania Proszę.- Zasyczała żołnierka.
Carys pokiwała głową na znak, że zgadza się ze zdaniem Villema.
- Masz rację. Nie będę nadużywała magii. Zajmę się hienami.
- To co, Lauro, masz ochotę na trochę świeżego mięsa? - Daveth poklepał tygrysicę po łbie. Nie uważał co prawda, że już dziś spotkają smoka, ale postanowił, przynajmniej na razie, nie korzystać z zaklęć. Miał tygrysicę i nie wahał się jej użyć.
Bardka z kolei poświęciła czas by na spokojnie ocenić sytuację. Na jej oko mieli dość siły ognia, by jej bezpośredni udział w walce nie był konieczny. Z tego też powodu postanowiła ograniczyć się póki co do wspomożenia tych, którzy walkę podjąć zamierzali. W tym celu chwyciła w dłoń fletnię pana. Kantele, w takich sytuacjach, była zbyt nieporęczna i mimo tego, że był to jej ulubiony instrument, zrezygnowała z sięgnięcia po niego.
Krasnolud zaś stanął nieco z przodu, pomiędzy czarodziejką a bardką. Odłożył kuszę na bok, by sięgnąć po swój dziwaczny oręż i postawił go na egzotycznej głowni obok siebie.
Po czym znowu sięgnął po odłożoną przed chwilę kuszę. Dzięki temu mógł szybko i bezpiecznie odrzucić później bezużyteczną w walce wręcz kuszę i równie szybko chwycić za rękojeść swego nadziakomłota… nie tracąc cennych sekund. Był gotów.
 
Obca jest offline