Marcus zaklął widząc całe zdarzenie i zmieniając broń. Nóż powędrował do pochwy a z pleców ściągnął karabin. Tamci próbowali ubić bestię, która była sporych rozmiarów i uratować przy okazji jej ofiarę. Ale "Buźka" wiedział że to na próżno. Złożył się do strzału dłużej celując po czym strzelił raz, ewentualnie drugi ale nie w aligatora, ale w Hoffmana. Chyba jako jedyny podchodził do całej sytuacji z zimną, bez emocjonalną logiką. Skrócić męki szarpanego na strzępy człowieka, by się nie męczył...
Wiedział dobrze jak to jest przeżyć taką torturę, pamiętał jak wyciągnęli Malcolma z łap niedźwiedzia, który go dorwał. Rozerwane mięśnie, pogruchotane kości nóg i żeber, bebechy na wierzchu. Ojciec wtedy sklął od ostatnich tych, którzy go wtedy uratowali. Malcom zmarł po dwóch dniach cierpienia, a mogli go dobić gdy mieli okazję.
Dlatego teraz Marcus wybrał właśnie tą opcję - skrócenie cierpienia, niż późniejsze powolne i bolesne konanie. Tak to załatwiano w jego stronach i tak to też funkcjonowało w wielu miejscach. Przetrwanie najsilniejszych.
__________________ "Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć." |