Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2020, 21:22   #265
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Brytyjczyk znalazł bezpieczny punkt obserwacyjny i czekał... Chociaż słowo "bezpieczny" w Strefie dalece zmieniło swe znaczenie. Zostało maksymalnie wyzute z pewności ochrony. Oznaczało w zasadzie jedynie chwilę spokoju, w bacznej uwadze, bez możliwości odprężenia. Stacja i jej okolice, wycinek apokalipsy, wydarzeń, które nie były nawet znane stalkerom. Prawdopodobnie, bo może któryś z nich zawędrował kiedyś tutaj? Strefowe ścieżki były tajemnicze i niezwykle poplątane, jednak po kilkunastu wyprawach niektórzy przepatrywacze przesiąkali zoną i nawet dosyć wprawnie odczytywali sygnały, które słała, a topografia zdawała się nie być dla nich całkowitym szyfrem. W przeciwieństwie do Mervina i Mariana. Dwóch hibernatusów, którzy odważyli się samodzielnie rzucić wyzwanie Strefie, nie godząc się na dyktat Nicka i spółki. Odruchowo pomyślał o reszcie wybudzonych, którzy udali się do Instytutu. Trwało to tylko chwilę, wiedział, że nie ma co zatruwać się rozpamiętywaniem dokonanego wcześniej wyboru. Tutaj każda decyzja była jednakowo ryzykowna. Gwarancji przeżycia nie dawała nawet bliska obecność Nicka, Abi, czy "Pszczółki".

Kiedy tak chwilę dumał, nagle jego uszy zaatakował hałaśliwy warkot i tąpniecie. Furgonetka wystrzeliła z podziemi, jak jakiś nieznany dotąd okaz strefowca, kąsający zmysły biologa. Doktor spostrzegł auto na przeciwnym peronie. Wydawało mu się , że tylko jedna osoba siedzi w szoferce, lecz z tej odległości wziął to za jakiś strefowe oszustwo lub trik. Miał już radośnie pomachać do Mariana, kiedy skonstatował, że ten leżał oparty na kierownicy. Silnik zamarł, podobnie jak Anglik, który ujrzał coś, co żadną miarą nie mogło być przywidzeniem.

Powoli i z rozwagą osuwał się na tory, nie wykonując gwałtownych ruchów. Równocześnie nie spuszczał z oka istoty, która pojawiła się wśród rumowiska. Wiedział , że stwór jest niezwykle szybki, zwinny i polega na krwiożerczym instynkcie. Był przekonany, że będzie węszył za markerem, a tym był Polak, który sądząc po poruszeniu w aucie, dochodził do siebie. Mervin pokonywał szyny i przestrzeń między peronami, kierując się w stronę zaparkowanej furgonetki. Krok po kroku, nie nachalnie, z rozmysłem tak, by nie powodować zbytniego hałasu. Gdyby hellhound zaczął polowanie i rzucił się w jego stronę, Mervin zamierzał przyspieszyć tempo, aby dopaść do zbawczego wnętrza samochodu i nie być zmuszonym do stoczenia nierównej walki. Pamiętał jakimi obrażeniami wcześniejsze starcie skończyło się dla Polaka. Absolutnie nie chciał odnieść rany, która mogła przeszkodzić w ucieczce z zagrożonego terenu. Powoli i miarowo przesuwał się do swego celu. Auto rosło w oczach, stopniowo dostrzegał więcej szczegółów, również tych niepokojących... Nie widział śladu dziewczyny. Był tylko mężczyzna siedzący za kierownicą, który z każdym kolejnym krokiem wydawał się Wilgrainesowi jakiś bardziej... obcy?! Trudno było skupić się na wnikliwej obserwacji, kiedy okolicę omiatał dziki hellhound, lecz mimo tego oczywistego dyskomfortu Mervin odczuł kolejny niewysłowiony niepokój...
 
Deszatie jest offline