Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2020, 07:22   #21
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Karczmarz ożywił się pytaniem Grety.
- Pani droga, jam jest Matthias Oesterhelweg i onegdaj uprawiałem katowskie rzemiosło - powiedział z dumą w głosie. - Jestem najstarszym subtortorem ze Stirlandu i w samym Wurtbadzie z polecenia księcia Haupt-Andersena łby ścinałem... Jam buntownika Christiana Langera na pal nadziewał, stąd się potem w Wurtbadzie przedmieście Langera wzięło.

Przeniósł spojrzenie na Manfreda.
- W kominku zaraz napalę, jasna sprawa. Pan się drewnem nie kłopota, sam naniosę.
Zebrał od Was zamówienia i zniknął na zapleczu. Niedługo potem wrócił do głównej sali z naręczem drewna. Nie zajęło mu długo rozpalenie kominka i po dłuższej chwili w pomieszczeniu zrobiło się przyjemnie ciepło, choć sam ponury wygląd i zalegający wszędzie kurz nie zachęcały do pozostania tu dłużej, niż było trzeba.

Gdy gospodarz po raz kolejny zniknął w kuchni, Manfred i Bastian ruszyli do stajni, by porozmawiać z Knutem. Na zewnątrz lało jak z cebra, toteż przebiegli szybko do przybudówki przylegającej do gospody, oświetlonej solidnie dwoma lampami. W środku zastali pachołka karmiącego konia zwiadowcy, który na ich widok aż dygnął i otworzył usta z wrażenia.
- Aaaa... aaaa - wymruczał.
Mężczyźni zadali swoje pytania, ale chłopak złapał za lampę i przystawił ją sobie do otwartych ust. Dopiero wtedy Bastian i Manfred zobaczyli kilka poczerniałych zębów i czerwoną, pustą jamę. Służący nie miał języka. Najpewniej wyrwano mu go kleszczami za jakieś przewinienie.

Z przesłuchania nic więc nie wyszło, choć obaj oprócz konia należącego do Manfreda ujrzeli jeszcze dwa inne wierzchowce w boksach, z czego jeden z nich - srebrny karosz o białej grzywie i ogonie wyglądał na bardzo zadbanego, nie pasującego do zastanych warunków. Poza tym gospodarz nie wspominał, by gościł tego wieczora innych podróżnych.


Obaj wrócili do głównej izby i podzielili się informacjami z pozostałymi. Kilka minut później gospodarz wraz ze swym pomocnikiem nanieśli na wasz stół pachnącego jadła i napitek. Do dziczyzny podchodziliście ostrożnie, ale okazała się bardzo smaczna i soczysta w smaku, przyprawiona odpowiednio szafranem i innymi ziołami. Gorzałka była bardzo mocna i rzeczywiście dość szybko zmieniała stan świadomości, toteż mężczyźni nie przesadzali z tym rozgrzewaniem się "od wewnątrz".

Nie wyglądało jednak na to, by gospodarz próbował was czymś struć, więc zjedliście ze smakiem i wypytaliście o pokoje.
- Mam akurat trzy wolne dwójki na parterze. Dwuosobowe, znaczy się - powiedział Matthias. - Piętnaście pensów od głowy będzie, płatne od razu. Razem z kolacją, to będzie... - Podrapał się wielkim paluchem po czole. - Sześćdziesiąt pensów na łebka. Ja i Knut piętro zajmujemy, więc nie kręćta mi się tam, bo tego nie lubię. Wychodek jest w stajni, jakby kogo pogoniło w nocy.

Zapłaciliście, a służący pokazał wam pokoje. Jak można się było domyślić, ich standard pozostawiał wiele do życzenia. W niewielkich, kwadratowych pomieszczeniach znajdowały się po dwa liche łóżka z derkami i szafka nocna między nimi, na której zostawiono świece. Greta zajęła pokój z Laurą, Manfred z Bastianem, a Hildebrand wziął ostatni dla siebie. Zamknęliście drzwi na zasuwki i położyliście się do łóżek, choć wiedzieliście, że raczej nie zaśniecie. Zwłaszcza, że mieliście już swoje plany na tę noc.


Nie wiedzieliście, ile czasu upłynęło (może nawet niektórym udało się zmrużyć oko) gdy na korytarzu za drzwiami usłyszeliście ciężkie kroki, których odgłos nagle się urwał. Zapanowała wgryzająca się w uszy cisza. I nagle gdzieś, nie wiadomo gdzie, ale na pewno w karczmie rozległ się gwałtowny jęk. Ciche, miauczące zawodzenie, jakie wydać mogła z siebie jedynie istota cierpiąca straszliwy, przerażający ból. To był skowyt kogoś cierpiącego. Przycichł, a po chwili ozwał się znowu. Ciężko było sprecyzować, do kogo należał, ale wydawało wam się, że to stłumiony, kobiecy głos...
 
Ayoze jest offline