Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2020, 07:50   #37
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Chłopak odebrał wiadomość od Hiry i włożył ją do kieszonki w kamizelce, patrząc w zaniepokojone twarze przybyszy.
- Tak jest, proszę pana! – powiedział i popędził w stronę ratusza. Widać było, że parę razy zdarzało już mu się robić za posłańca. Samuraj i mnich mieli też pewność, że podobieństwo między nim a karczmarzem nie było przypadkowe.
Bohaterowie potrzebowali tylko kilku chwil, by osiodłać swoje wierzchowce i opuścić stajnię. Lao zebrała też kilka worków z obrokiem dla koni, podczas gdy Yutu wciąż była zaczepiana przez kruka, któremu zdecydowanie się śpieszyło. Kiedy tylko drużyna wyjechała, ptak zaskrzeczał i wzbił się w powietrze, kierując się na południe.

Gnanie rzadko używanym trakcie przez potężną, prastarą puszczę, bez mapy, a do tego w zapadającym szybko mroku – to zdecydowanie nie brzmi jak coś rozsądnego. Nie wspominając nawet o tym, że za przewodnika ma się ptaka… Jednak sytuacja nie pozwalała na to, by dać sobie czas na zwłokę. Niewinne osoby zginęło, a życie kilku było wciąż zagrożone, więc trzeba było działać. Szczęśliwie warunki wydawały się sprzyjać bohaterom. Tsukiyo świecił jasno na ciemnym niebie, nie kryjąc się za chmurami, co było dobrym omenem dla jego wyznawców – bóstwo zdecydowanie pochwalało ich działania. Sam kruk także był dobrym przewodnikiem, choć z pewnością niecierpliwym. Co jakiś czas przyspieszał, na moment znikając w mroku, ale zaraz potem wracał, kracząc jakby chciał krzyknąć „Pośpieszcie się!”. Obserwując go, Hira upewniał się, że nie jest jeszcze za późno – według jego wiedzy śmierć mistrza zawsze miała potężny wpływ na chowańca, po kruku zaś nic takiego nie było widać. Znaczyło to, że przynajmniej jedna osoba wciąż jeszcze żyła.

Rok 7215 kalendarza imperialnego (4715 AR), XXVII Pharast, wiosna

Podróż, a raczej pogoń, trwała wiele godzin, i w końcu mroki nocy powoli zaczęły ustępować miejsca porankowi. Bez wierzchowców trasa zajęłaby przynajmniej dwa, jeśli nie trzy razy tyle, ale odcisnęła ona na nich swoje piętno. Cała czwórka sapała ciężko, a boki miała pokryte pianą, nawet osiołek Qary, dzielnie dotrzymujący tempa koniom. Dalsze męczenie ich graniczyłoby już z okrucieństwem, tym bardziej że ostatni fragment drogi byłby dla nich znacznie trudniejszy - prowadziła na skraj zbocza, w końcu pozwalając na dostrzeżenie większej połaci terenu. Przed bohaterami w dole rozciągała się szeroka i głęboka, gęsto zalesiona dolinka, kończąca się niewielkim wzniesieniem, może około kilkuset metrów dalej. Trakt prowadził w jego stronę, wijąc się na dno po stromym zboczu niczym wąż. Kruk przez moment krążył nad pagórkiem, po czym wrócił i usiadł na ramieniu Yutu, poganiając ich krakaniem – zapewne właśnie tam znajdowała się krypta.

Zacząl padać nieprzyjemny, chłodny deszcz, sprawiając, że pokryta ściółką ziemia zrobiła się śliska i zdradliwa. Schodzenie po stromiźnie zapowiadało się na mało przyjemne doświadczenie.
 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 05-03-2020 o 16:23.
Sindarin jest offline