Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2020, 10:18   #88
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

- Chyba szukanie klucza można już sobie odpuścić… - zauważył Leith strzygąc uszami - jakie jest prawdopodobieństwo, że to nie płonie właśnie z tego powodu…. - mieszaniec dodał retorycznie. - ten cały… Sean… gdzie go znajdę? - Leith wskazał na kształty skąpanych w płomieniach budowli.
- Tam gdzie klucz. Leć za mną! - powiedział Ulv, a na jego ciele pojawiła się czarna zbroja. Rozwinął czarne, błoniaste skrzydła.
Podlecieli do budowli, wydawało się, że większość mieszkańców zebrała się przy strumieniu, jednak nie było widać tam Seana. Ktoś prowadził też akcje ugaszania pożaru za pomocą magii. Ulv podleciał do tej osoby - jak się okazało smukłej, białowłosej kobiety.
- Greta! Gdzie jest Sean?
- Kai? A co ty tu chłopcze... - kobieta chyba chciała coś jeszcze powiedzieć, lecz nagle zmieniła ton na rzeczowy - Nie wiemy. Mówił, że postara się ocalić z komnaty myślenia co się da.
- A kto was napadł?
- Nie wiemy, byli zamaskowani, ale... wiedzieli czego szukają.
- Klucza do więzienia?
- Nie - kobieta wydawała się zdziwiona tym przypuszczeniem - chodziło o część kotła.
- Komnata… - Leith zatrzymał się w powietrzu nad dyskutantami trzepocząc skrzydłami - gdzie ona? - spytał po prostu skupiony na zadaniu.
Ulv podłapał wątek.
- Byliśmy w bocznej komnacie, gdy rozmawialiśmy z nim raz. Tam, gdzie w cieniu biblioteczki była namalowana naga baba, kojarzysz?
O dziwo, Leith kojarzył, choć opis był bardzo skąpy, ale też zwrócił uwagę na tą “ukrytą” atrakcję.
Leith zaoferował szponiastą dłoń Ulvowi po czym pojawił się przed “atrakcją”. Płomienie strzeliły w ich kierunku.
- Spalimy się zaraz, zabierz nas stąd! - krzyknął jego ojciec, osłaniając się skrzydłami. Faktycznie wszystko wokół trawiła wściekła pożoga. Nie było możliwości, aby ktoś tu przeżył…
Leith zdążył coś mruknąć w niezadowoleniu nim pojawił się wraz z trzymanym za rękę Ulvem z powrotem kilka metrów nad fontanną.
- Inne pomysły?
Nastolatek namyślił się chwilę, po czym spojrzał na stojącą niedaleko skrzydlatą.
- Greto, kochanie, możesz zrobić wokół nas barierę z wody?
- Nie na odległość.
- W takim razie chodź, kochana, pomożesz nam.
- Ale przecież ja tu gaszę pożar!
- To potrwa tylko chwilę.
Białowłosa patrzyła przez moment n Ulva, jakby toczyła jakąś wewnętrzną walkę, jednak po chwili podeszła do mężczyzn i otoczyła ich bańką wodną.
- Teraz nas przenieś - powiedział z satysfakcją Ulv.
Leith zapuścił łuski nawet na twarzy.
- Mam nadzieję, że lubicie pęcherze… - to powiedziawszy chwycił skrzydlatych i znów pojawił się w płomieniach.
Woda naokoło nich syczała wściekle, ale bariera faktycznie chroniła przed ogniem. I dymem.
- Tylko szybko - syknęła Greta, skupiona na swoim dziele.
- Tam są drzwi do komnaty - Ulv wskazał otwarte przejście.
Kiedy trzymając się razem przeszli do następnego pomieszczenia, Greta jęknęła ze zgrozy. Na ziemi wciąż palił się trup czegoś, co wyglądało na skrzyżowanie człowieka i jaszczurki - obecnie pieczonej jaszczurki.
Ulv butem odtrącił truchło, by odsłonić trzymaną przezeń szkatułkę.
- No i znaleźliśmy klucz...
- Jak śmiesz?! - oburzyła się Greta, lecz wystarczył jeden gest dłoni młodzieńca, by zobojętniała.
Ulv, który miał teraz na dłoniach grube, skórzane rękawice, podniósł szkatułę, przyjrzał się jej.
- Dobra, jeszcze pieczęć Dwory Wiatru. Sean miał ją na szyi. Do roboty, synku - wskazał leżącego na brzuchu trupa.
Leith wybadał szponami szyję umarłego. Srebrny łańcuch wtopił się w spaloną skórę, jednak wciąż dało się go oderwać, zaś tkwiący na jego końcu kryształ wydawał się zupełnie nienaruszony.
Mieszaniec wyszarpał wisior za łańcuch.
- Mam wszystko. - powiedział doń Ulv. Leith bezceremonialnie chwycił ojca a w przelocie nim zniknęli również Grete. Pojawili się znów nad fontanną.
- Teraz?
Ulv nie odpowiedział. Odesłał Gretę do gaszenia pożaru, po czym odciągnął syna na bok. Dziwnie to musiało wyglądać, biorąc pod uwagę, że sięgał mu teraz zaledwie do połowy piersi i wyglądał tak, jakby to on był dzieckiem swego potomka.
Skrzydlaty podniósł skrzynię z kluczem i pokazał ją Leithowi. W zdobionym pojemniku nie trudno było dojrzeć trzy otwory.
- Potrzebne nam trzy pieczęci Dworów, żeby to otworzyć. Jedną pożyczyliśmy już od Seana, Matko Noc prowadź go ku gwiazdom, drugą załóżmy, że zdobędę od Tuli... zostaje trzecia. Masz pomysł od kogo można by ją wziąć/pożyczyć, nie wywołując przy tym konfliktu krain?
- Wolałbym już nie prosić o nic królowej. Można ewentualnie spróbować na dworze wody albo… Skoro dwór ognia uważa, że to wszystko prowokacja… to niech pożyczają. - zauważył zgryźliwie. - Co się zaś tyczy Dworu Ziemi, wiesz kto go trzyma?
- Raczej Byron. No ale Dwór Ognia to faktycznie ciekawy, choć ryzykowny typ. Jeśli mają czyste łapy, powinni nam pomóc, żeby zmyć hańbę jaką były działania Vasco.
Leith kiwnął głową po czym wyciągnął przed siebie łapę:
- No to prowadź do tych “sojuszników”.
Ulv westchnął.
- No tak. Jeszcze tam nie byłeś. Zatem przenieś nas na Dwór Wiatru. Zaniosę nowiny Tuli i spróbuję ją przekonać, żeby użyczyła nam klucza. Potem poproszę ją o stworzenie portalu. Choć uprzedzam... pewnie będzie chciała czegoś za to. - Nastolatek dodał ciszej. - pytanie tylko który z nas zapłaci jej cenę.
Leith przewrócił oczami.
- Jeśli ktokolwiek poza samą Tulą porwał Aurorę, to na pewno jest to z winy właśnie samej Tuli. Jeśli księżna nie potrafi być zadowolona, że kto inny wykonuje całą brudną robotę za nią, mogłaby przynajmniej zauważyć, że ten ktoś nie zabił jej zabawki po raz drugi. Odstawię cię na dwór, ale jeśli jaśnie pani będzie próbowała kupczyć to niech wyczaruje sobie portal we własnej dupie. - obwieścił po czym pojawił się wraz z ojcem w komnacie Kaia.
- Nie wiesz do czego jest zdolna - odparł Ulv, odsuwając się - Ale to dobry punkt wyjścia w negocjacjach z nią. Choć przypuszczam, że to o portalu uzna jako zaproszenie do analnego seksu. No nic, spróbuję to załatwić...
Nastolatek rozprostował skrzydła po czym ruszył ku wyjściu z komnaty.
- Poczekaj tu na mnie. Lepiej żebyś nie rzucał się w oczy mieszkańcom dworu. - Powiedział, oddalając się.
Leith pokiwał głową po czym usiadł w rogu na podłodze. Po kilku godzinach, wnikliwej obserwacji wnętrza, mieszaniec uznał iż pozostawanie w pałacu nie jest już chyba bezpieczne. Przynajmniej ciągłe w nim przebywanie. Leith pojawił się więc w okolicach skał, tam gdzie ćwiczył kiedyś z Aurorą. Mężczyzna przysiadł na kamieniu i obserwował leżący na tle wieczornego nieba dwór.
Gdy nastała noc, Leith zdecydował się “wskoczyć” ponownie do komnat Kaia, a potem Ulva. Bękart ponawiał te wizyty mniej więcej co godzinę aż do nastania świtu. Wraz z nadejściem jutrzenki znalazł wreszcie swojego ojca na ogromnym łożu. Szczupłe ciało nastolatka było od pasa w górę nagie i poranione - w większości paznokciami, ale nie tylko. Kilka ran wyglądało jak zadanych ostrzem - płytkich na szczęście. Ulv wydawał się spać, nawet gdy obok zjawił się mieszaniec. Zdradzał to jego głęboki oddech.
Leith, który sam skradł w międzyczasie kilkadziesiąt minut drzemki tu i tam, pojawił się na balustradzie nad łożem ojca i czekał, wisząc tak jak miecz nad głową rodzica. Po jakiejś godzinie obserwacji, Leith trzymając się nogami balustrady opuścił się do dołu jak jakiś ogromny nietoperz tak, że jego twarz niemal stykała się z twarzą ojca.
- Pospałeś?
Nagle poczuł jak wielka fala złości, jakby zmasowany atak potworów naciera na jego umysł, chcąc rozszarpać go na strzępy.
- Mrrr - warknął druchowo mieszaniec gdy łuski zjeżyły mu się na karku. Mężczyzna zniknął by pojawić się na wysokiej sosnie - miejscu znacznie bardziej komfortowym niż „leże zła” jakim było leże jego ojca. Tutaj też mężczyzna czuł się lepiej przygotowany na mentalną agresję, gdy jego ciału groziło jedynie obsranie przez wystraszone ptaki.
O dziwo, atak czy co to to było, okazało się działaniem terytorialnym. Umysł Leitha był teraz wolny.
Leith potrząsnął kilka razy głową, po czym wrósł trochę swoje szpony w korę drzewa i postanowił sam przespać się z tym wszystkim kilkadziesiąt minut. Kiedy się wybudził, skoczył ostrożnie do pokoju Ulva gotowy w każdym momencie stamtąd czmychnąć.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline