Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2020, 14:34   #41
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Rozmowy w drodze



Cassira nie zdawała się zauważać spojrzenia Sejanusa na sobie. Może dlatego, że obdarzał nim każdą przedstawicielkę płci pięknej mniej więcej po równi. Jechała na wybranym na siebie wierzchowcu… i wydawała się zamyślona. Choć po prawdzie była czujna. Jeszcze zanim wyruszyli rozpięła pasy krępujące jej miecz. Sięgnęła po rękojeść i wysunęła odrobinę sprawdzając czy broń gładko się porusza w pochwie. I czy łatwo ją będzie wydobyć. Wysunęła odrobinkę jeno, niemniej to wystarczyło by z rękojeści miecza wydobywać się poczęły smugi dymu. Broń jednak szybko została wsunięta i pozostała w pochwie.
Teraz zaś castanka czuwała rozglądając się bacznie, bo na tym polegała jej robota. Od czasu do czasu zerkała na Rybkę, czy aby za bardzo się nie oddaliła.
Długo sama nie jechała. Kupiec, najwyraźniej nudząc się w siodle, podjechał bliżej.
- I jak ci się wyspa podoba, moja droga? - zapytał, ustawiając wierzchowca tak by Cass znalazła się między nim, a wozem. Towarzyszka Sejanusa także podjechała bliżej, aczkolwiek nie odezwała się nawet słowem.
- Jest… ładna.- odparła castanka rozglądając się dookoła. - Acz nic wyjątkowego. Choć z drugiej strony nie widziałem jej zbyt wiele, a obozy wojskowe są wszędzie takie same.
Po czym spojrzała na Sejanusa i na jego towarzyszkę.
- A jak wam się podoba?
- Póki co jest tu zaskakująco spokojnie - odpowiedział castanic, wzrok swój skupiając bardziej na rozmówczyni niż na urokach otaczającej go natury. - Pomyśleć wręcz można, że znajdujemy się gdzieś na kontynencie, w jakiejś cichej okolicy. Nie żebym narzekał - dodał, szczerząc zęby. - Towarzystwo jest przednie więc i powodu do narzekania nie ma.
- Ale lasy to chyba nie jest miejsce wymarzone dla kupca? - odparła nieświadoma jego spojrzenia, lub całkowicie je ignorująca, Cass.
- Faktycznie, wolę miasta - potwierdził, a jego milcząca towarzyszka prychnęła. - Miasta jednak czasami są w stanie zbrzydnąć, a wtedy nie ma nic lepszego jak powiew świeżego powietrza na twarzy i towarzystwo pięknej kobiety u boku - wyjaśnił.
Castanka spojrzała na pilnującą kupca kobietę mówiąc.
- Masz rzeczywiście piękną kobietę u boku.
- Nie jego progi - odpowiedziała czarnowłosa, zdradzając że w najlepsze przysłuchuje się rozmowie. - Musiałabym chyba całkiem na głowę upaść.
- Ranisz me serce, Zilf. - Sejanus teatralnym gestem przyłożył sobie dłoń do piersi. - Okrutna.
- Najpierw byś je musiał mieć - padła natychmiastowa odpowiedź castaniczki.
- Widzisz z czym przyszło mi żyć? - Kupiec zwrócił się do Cassiry, robiąc przy tym minę cierpiętnika.
- Odrobina serca przyda się w stosunkach... z innym osobami - wtrącił się Gravaren, który podjechał przed chwilą i usłyszał ostatnie zdania. - A towarzystwo pięknej kobiety, i mądrej zarazem, to podwójna przyjemność. - Lekko się uśmiechnął.
- Wydaje się być profesjonalna. Pewnie jest miła prywatnie, ale pracodawca i pracownica powinny jednak trzymać dystans. To lepsze dla interesów - oceniła castanka zerkając na Zilf.
- Pracownica? - Zilf uniosła brew.
- Widzisz, droga Zilf, nawet nasi towarzysze uważają, że powinnaś wykonywać moje polecenia. - Sejanus uśmiechnął się do czarnowłosej w sposób wyraźnie złośliwy. - Opcja zwolnienia cię…
- Zamknij się
- wtrąciła się mu w słowo, mierząc go wzrokiem wskazującym na to, że mężczyzna działa jej na nerwy.
- Musicie jej wybaczyć, obawiam się że zaniedbano jej edukację w kwestii odpowiedniego zachowania w towarzystwie - skomentował kupiec, w najlepsze bawiąc się denerwowaniem Zilf, która w odpowiedzi tylko pokręciła głową.
- Przyganiał kocioł garnkowi - powiedział Gravaren, lekko się uśmiechając. - A ty, zamiast marudzić, bogom powinieneś dziękować, że ona nie znalazła sobie lepszego towarzystwa.
- Więc jeśli nie pracownica, to… wspólniczką jesteś? - zaciekawiła się Cass przyglądając Zilf.
- I ty przeciwko mnie. - Sejanus nie sprawiał wrażenia szczególnie zachwyconego pozycją, w której się znalazł. Wychodziło bowiem na to, że wszyscy się na niego zawzięli.
- Łączą nas więzy krwi - odpowiedziała Zilf na pytanie Cassiry. - I jest to jedyny powód dla którego znoszę jego towarzystwo - dodała.
- No tak, w końcu taki ze mnie potwór… - Kupiec rozłożył ręce w geście bezradności. - Żadna mnie nie chce, nawet rodzona siostra - poskarżył się żałośnie, spojrzenie kierując w stronę białowłosej pogromczyni, najwyraźniej nie spodziewając się współczucia od elfa.
- Jestem pewna że kiedyś znajdziesz dobrą partię na żonę. Tyle że ta wyspa to nie jest chyba dobrym miejscem na takie poszukiwania.- odparła pocieszająco Cassira, choć pewnie zdawała sobie sprawę że nie takiego pocieszenia oczekiwał. Albo i nie. Trudno było ocenić po jej minie.
- Interesy skarbie, cóż poradzić - odpowiedział jej, ponownie przybierając beztroski wyraz twarzy i podobną barwę nadając głosowi.
- Jego największa miłość - dodała czarnowłosa siostrzyczka.
- Czyli żona mu niepotrzebna - uśmiechnął się Gravaren. - No i jego miłość zawsze mu towarzyszy - dodał. - Prawdziwy szczęściarz. - W tych słowach zabrzmiała odrobina ironii.
- Może i nie jest to związek doskonały za to niezwykle tolerancyjny. - Sejanus podjął się obrony swego stylu życia. - Żona wszak chciałaby bym siedział w domu, był wierny, płodził wrzeszczące maluchy. - Skrzywił się na samą myśl, chociaż zaraz rozpogodził. - Nie żebym miał coś przeciwko towarzyszącym temu przyjemnościom. - Tu spojrzał wymownie na Cassirę.
- Wiemy - sarknęła Zilf.
- Był wierny... to brzmi szczególnie niemiło. - Elf roześmiał się. - Biedaczek...
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline