Schodząc po schodach Axel po raz kolejny pomyślał, że ma tego przeklętego zamku powyżej uszu. I że przyjście tutaj było błędem. Błędem który jeszcze teraz mógł przypłacić życiem. I to nie tylko on...
Problemem było to, że kompani uparcie chcieli zostać tu do końca i dopilnować, by nie tylko zamek uleciał z dymem, ale i jego ostatnia właścicielka. Jakby nie wystarczyło posiedzieć przy wyjściu i poczekać, aż dym wypłoszy baronównę. Czy raczej już baronową.
Opuszczenie zamku było rzeczą bardzo kuszącą, ale na zewnątrz padało. No a poza tym... zapewne mu się zdawało, ale miał wrażenie, że w deszczu coś się włóczy.
Dlatego też wolał posiedzieć na schodach i poczekać, aż wrócą kompani, równocześnie dzieląc uwagę między schody a wyjście na dwór.