Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2020, 19:40   #267
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Uważaj na jebany kokon, bo z tego coś wyskoczy i odgryzie ci mordę – rzekła Sigrun do Koichiego.

Pobieżne przeszukanie okolicy nie dało zbyt wiele. Sigrun nie spodziewała się dużo, choć zamierzała w jakiś sposób zhakować ten system. Szkoda by było, jeśli po wpakowaniu się w kłopoty nie znaleźliby czegoś więcej.

Skąd w Instytucie płynął prąd - tego się tylko można było domyślać. Sigrun stawiała na jakieś anomalie Strefy lub wewnętrzny system zasilania, który przetrwał pomimo paru setek lat. Nie było to znowu aż tak nieprawdopodobne i w gruncie rzeczy wolałaby zwyczajny, podlegający logice system, który oparł się czasowi. Niż coś żywego w piwnicach, co generowało elektryczność. Po zapoznaniu z latającymi meduzami, zmutowanymi psami, wszystko było możliwe.

Sigrun metodycznie odpalała kolejne maszyny i włączyła smartfona. Koichi szukał info w archiwach, ona zamierzała znaleźć je w maszynach i, być może, doprowadzi ją to do haseł lub konta w sieci, które było autoryzowane, aby podejrzeć nieco więcej.

Następnie, Sigrun wyszła w stronę okna i zawołała do Greer:

- Joł, miszczu, masz coś tam przy tych trupach? Tutaj te fanty tak słabe, jak dziecko z białaczką!

- Być może - odparł. - Jak tylko wejdę, to się podzielę łupem - obiecał i podjął próbę dostania się do pokoju.

Gdy Koichi zajmował się regalami archiwum Szwedka siadla przy pierwszym biurku. Tutaj jednak powtórzył się schemat z sąsiedniego pokoju. Czyli wbrew opłakanemu stanowi pomieszczenia które wyglądało jak po wojnie i wielkim szabrze komputer mimo to zadziałał. Klasyczny ekran czy holo klawiatura ozyly bez wahania. No ale użytkownika witalo startowa plansza z “podaj hasło”. Gdy się znało to hasło to przejść do systemu byli tylko formalnościa na sekundę czy dwie. Ale gdy się nie znało było to jak ściana przez którą trudno przejść dalej.

Trochę lepiej było ze znalezionym smartfonem. Co prawda był czarny i nic nie kontaktował jak go Sigrun wzięła do ręki ale gdy sprawdziła ładowarkę okazała się pasować. I po jakimś czasie smartfon rozjazyl się ikonka ładowania.

W tym czasie Australijczykowi udało się wspiąć po improwizowanych schodach z powrotem do sali informatyków.

- Mam parę rzeczy - powiedział David, wysypując na stół całą zdobycz. - To chyba powinno cię zainteresować - dodał, podając Sigrun plastikową kartę.

- Takie gówienka to wiadrami - rzekła Sigrun entuzjastycznie, odbierając kartę.

Zamierzała przetestować kartę na niektórych z laptopów i dowiedzieć się, co krył wygaszony telefon. Wystarczyło poczekać parę chwil i może dowiedzą się hasła lub czegoś, co mogło na nie naprowadzić. Sigrun zamierzała przeszukać telefon w poszukiwaniu haseł do sieci, które mogły się okazać takie same, jak dostępowe.

Sigrun, podobnie jak David, pierwszy raz miała w ręku taki dziwny kawałek przezroczystego plastiku. Ale w przeciwieństwie do speca od surwiwalu miała pewne przypuszczenia co to mogli być. Zapewne był to optyczny nośnik danych. Mieli takie wprowadzić a jak pamiętała ostatnie wieści to różne czołowe koncerny informatyczne miały etap opracowywania prototypu. Wszyscy oczekiwali, że w ciągu kilku lat stanął się równie powszechne jak wówczas smartfony. No i właśnie w ręku trzymała tego typu gadżet.

Natomiast przy biurku nie znalazła dla niego zastosowania. Nie dało się go wspiąć w żaden czytnik ani kontakt. Więc musiał pasować gdzie indziej.

Smartfon miał ledwo żywą baterię ale już pozwolił się uruchomić. Na szczęście nie był zabezpieczony hasłem. Wewnątrz więc ukazał się cały dawny świat jaki znali hibernatusi. Aplikacje, kalendarz, zdjęcia, gry a nawet sygnał działającego wi fi. Jedną z najbardziej rzucających się w oczy dodatków była aplikacja jaką można było zeskanować czyjąś dłoń albo próbować zrobić to z jakichś przedmiotów na jakich mogły się takie odciski zachować. Czyli najlepiej czyste i gładkie do jakich dłoń mogła swobodnie przylgnąć. *

- Okej, misiaczki, mam tutaj gówno, które pozwoli zedrzeć odciski palców z trupów i czegokolwiek innego. - rzekła Sigrun, uważając, że całkiem zabawne jest, że w dobie odcisków palców i hiper-zaawansowanej technologii, zawsze były aplikacje na telefon, które te rzeczy podrabiały.

Postanowiła użyć aplikacji do sprawdzenia, czy nie zachowały się przyciski palców na konsolecie holograficznej i przyciskach. Jeśli tylko dało się je zdjąć z jakichś zwłok, to byłoby idealne. Inaczej pozostało dosyć mozolne szukanie odcisków na przyciskach.

Pociągnąwszy solidnie z gwinta, zabrała się do roboty.

Po dłuższym czasie, czyli po przeszukaniu regałów, zniszczonych czasem i kurzem zakamarków, Sigrun w końcu udało się odnaleźć jakiś telefon, który zapaćkany czymś, co wyglądało na smar lub zaschniętą krew. Była tutaj masa odcisków palców, które były całkiem wyraźne. Sigrun zeskanowała parę z nich.

- Cymesik, kurwa, cymesik - Sigrun pokiwała głową z zadowoleniem. - Pora sprawdzić, ile ten nowoczesny szajs jest warty.

Alkohol niestety kończył się, SIgrun pozostawiła w drogocennej flaszy tyle, by mieć jeszcze na trzy, cztery łyki. Zamierzała znaleźć więcej życiodajnego soku później.

Zamierzała zeskanować odciski palców z telefonu na wielkim, holograficznym komputerze.

Ani Sigrun ani Dave nie mieli pojęcia czyje odciski palców udało im się odnaleźć i zeskanować. Ale gdy wrócili do pokoju informatyków system chyba rozpoznał przynajmniej jeden z nich. Bo po wykryciu odpowiedniego odcisku pojawił się komunikat z uprzejmym powitaniem jakiegoś Malcolma. No ale dalej ów Malcolm musiał wpisać swoje hasło by wyjść dalej. A hibernatusi nie mieli czipa Malcolma który pozwoliłby systemowi na weryfikację tożsamości operatora.

Sigrun przez pewien czas próbowała różnych kombinacji odcisków palca. Jeśli człowiek, który nazywał się Malcom, zostawił tutaj swój telefon, to istniała całkiem spora możliwość, że było tutaj hasło i jego czip.

Sprawdziła jeszcze, do kogo należą pozostałe odciski palców. W komórce, oprócz aplikacji, znalazła także parę zdjęć. Choć nie wiadomo było, do kogo należały, fotografie przedstawiały jakieś dzieciaki i jakąś imprezę. Może hasłem była data urodzin synka lub rodzinne party, które zorganizował ojciec? Takie coś zdarzało się często. Sprawdziła także hasła do sieci, ponieważ często były takie same, jak te do uwierzytelniania.

Sigrun także przeglądała notatki zostawione na telefonie. Cokolwiek, co sugerowałoby pracę albo tożsamość człowieka, po którym został tylko telefon. Wolała ustalić te rzeczy najpierw sama, zanim próbować robić haksy na systemie.

Po pewnym czasie, okazało się, że hasło rzeczywiście było zachowane w telefonie komórkowym, choć trzeba było je wykombinować. Hasłem było imię synka Malcolma i data jego urodzin.

Sigrun, po odnalezieniu tego wszystkiego, zapaliła kolejnego i zastanowiła się głośno.

- Został tylko czip. Może, ten teges, rozumicie, towarzysze. Może go spróbuję wykryć komórką? Może będzie, kurwa, przyspawany do prawego jaja tego tam? - Sigrun wskazała kciukiem na rozkładające się zwłoki.

Po pewnym czasie jednak, doszła do wniosku, że skoro istniały czipy i skoro mogły być oddzielone od właścicieli, to oznaczało także, że mogły być zagubione. Sigrun zaczęła przeszukiwać telefon i okolicę w poszukiwaniu informacji o tym, jak znaleźć zagubiony czip.

Jej uwagę także zwrócił samochód znajdujący się na zewnątrz. Nie chciała wychodzić z budynku, zanim nie zakończą sprawy z serwerownią, ale warto było sprawdzić, czy wóz był sprawny. Poświęciła parę chwil na zlustrowanie samochodu, po czym powróciła do szukania.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!

Ostatnio edytowane przez Santorine : 07-03-2020 o 10:00.
Santorine jest teraz online