Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2020, 07:48   #26
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Mięsny i gęsty i zawiesisty od ciężkich sosów. Po nim zaś El udała się spacerem w kierunku biblioteki. Musiała znaleźć sobie miejsce do przygotowywania zaklęć w samotności. Miała nadzieję, że na tak wielkiej uczelni znajdzie sobie miejsce.
Biblioteka jednak wydawała się nie być takim miejscem. Im bliżej była potężnego budynku tym więcej osób zauważała. Zarówno wchodzących jak i wychodzących z budynku. Parę razy poczuła że jej pośladki były podszczypywane. Zapewne magicznie, bo nikt z mijających ją osób nie był dość blisko, by ją dotknąć fizycznie. Sama biblioteka wyglądała imponująco, lewitujące księgi zapraszały do lektury. Ale uczniów, a nie ją. Pełno tu było młodych magów i magiczek… większość niewiele młodszych od samej Elizabeth.
El udając że szuka jakiegoś miejsca, które miała posprzątać rozglądała się za swoją znajomą. Kusiło by dostać się tu w nocy i przejrzeć nieco ksiąg.
Niemniej nie byłoby to łatwe zadanie dla czarodziejki. Potężne masywne wrota broniły dostępu do środka budynku, jak i okna wyglądały na wzmocnione. Wędrując tak pomiędzy półkami, zwracała na siebie ciekawskie spojrzenia uczniów i uczennic.
Aż w końcu zwróciła uwagę kogoś starszego od nich.Siwowłosy stary czarodziej w zielonej szacie podszedł do niej i spojrzał wprost na jej oblicze.
- Co panienka tu robi?- zapytał stanowczo.
El skłoniła się głęboko.
- Przyszłam wytrzeć plamę i chyba zabłądziłam w drodze powrotnej.
- Z pewnością zabłądziła panienka.- stwierdził starzec spoglądając na Elizabeth. - Za mną.
Po czym ruszył nie czekając na czarodziejkę.
El zaklęła w myślach i ruszyła za magiem. Tyle było z jej zwiedzania.
Starzec ruszył w kierunku biurka przy którym urzędowała Clarice odbierając i wydając księgi uczniom. Zamarła na widok podchodzących El i starca.
- Rektorze…- bibliotekarka wydukała na widok towarzyszącego Elizabeth starca i potem spojrzała na czarodziejkę.- Eliza..-
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo starzec przerwał jej gestem dłoni. - Ja wiem że biblioteka jest zbudowana jak labirynt, ale powinnaś zadbać o to by nikt się tu nie gubił. Zwłaszcza pokojówki. Jeszcze by tego brakło, by wlazła na którąś z magicznych pułapek.
- Ja… oczywiście… o wszystko zadbam.- zaczęła korzyć się Clarice.
El skłoniła się jeszcze raz nisko ściskając miotełkę i ścierkę tak, że jej piersi nieco się uniosły. - Pan wybaczy rektorze, to moja wina. Jestem nowa i nie wiedziałam, że mam się zgłosić do opiekuna budynku.
- Tak. To twoja wina. I jej też. Twoja że pogubiłaś i ruszyłaś w kierunku działu ksiąg dla zaawansowanych magów i omal nie wlazłaś na jeden z ochronnych glifów. I twoja…- zwrócił się do Clarice.-... że ty do tego dopuściłaś, wraz… kto obecnie ma z tobą dyżur? Henry? Catherine i Eluamar?
- Henry nie… Ulgyara.- wybąkała cicho Clarice.
- Zajmij się tą sprawą. I żeby mi się to więcej nie powtórzyło.- odparł mężczyzna.
- Tak rektorze Sevoir.- rzekła cicho bibliotekarka. Chwyciła El za dłoń i szybko zaczęła prowadzić pomiędzy półkami z książek do drzwi jakiegoś pomieszczenia.
El idąc za Clarice obejrzała się jeszcze na mężczyznę. Więc to był rektor. Czy to była jedna z osób, które warto znać? Skłoniła mu się delikatnie przesuwając spojrzeniem po ciele mężczyzny i odwróciła z powrotem do kierunku marszu.
Clarice otworzyła drzwi i El zobaczyła tam siedzącą przy kominku i pijącą kawę kolejną bibliotekarkę.

- Hej… co ty tu…- zapytała zaskoczona kobieta, a Clarice fuknęła.- A co ty tu robisz? Pijesz kawkę i flirtujesz za pomocą pergaminu rozmowy. A tymczasem uczniowie i służba wchodzą tam gdzie nie powinni. Ją stary Sevoir przyłapał na tym jak chodziła bez celu po bibliotece.-
Oczy El skupiły się na leżącym na stoliku przed nią pergaminie rozmowy. Był to kosztowny bibelocik bardzo użyteczny. Składał się z dwóch kawałków. To co się napisało na jednym błyskawicznie pojawiało się na drugim kawałku. A napisany tekst znikał od razu, gdy tylko pióro dotknęło materiału. Pozwalał na wygodną rozmowę z właścicielem sparowanego z nim drugiego pergaminu. I była to kosztowna zabawka.
- Elizabeth… poczekasz tu na mnie z dwadzieścia minut?- zapytała tymczasem Clarice, gdy czarodziejka przyglądała się temu małemu salonikowi.
- Oczywiście. Przepraszam, że narobiłam Pani kłopotów. - El skłoniła się głęboko bibliotekarce.
- Nie narobiłabyś, gdy Catherine wykonywała solidnie swoje obowiązki.- fuknęła Clarice, a Catherine wstała od stolika mrucząc.- Nie musisz mi tego wcierać w ranę.
I wyszła pospiesznie zapominając o pergaminie. A Clarice uśmiechnęła się do Elizabeth.
- Poczekaj tutaj dobrze? Możesz skorzystać z samowaru, jest magiczny więc możesz z niego ulać i kawy i herbaty.- zaproponowała. W saloniku tym było kilka wygodnych foteli, stolik pośrodku i nieduża szafka na której stał ów samowar. A obok niego taca z filiżankami.
- Oczywiście. - El skłoniła się, uznając, że o papier i tusz będzie mogła poprosić za chwilę.
Tymczasem Catherine już wyszła, a Clarice dodała z uśmiechem.- Przyjdę tu za moment, a ty się rozgość.
Po tych słowach wyszła. El nie byłaby sobą gdyby nie rozejrzała się po pomieszczeniu nim podeszła do samowaru.
Z pozoru nie było tu nic ciekawego. Ot zwykły salonik relaksacyjny dla pracowników biblioteki. Ot by zrobić sobie przerwę na kawę. Były ładne landszafciki na ścianach. Był… pozostawiony w pośpiechu pergamin rozmowy. W szafce pod samowarem były nieduże porcelanowe pojemniczki na cukier, wanilię i inne mniej lub bardziej egzotyczne przyprawy do obu napojów. Był też… zapewne zagubiony przez przypadek…. ozdobiony symbolem księżyca, skrzydła i łańcuszkiem klucz.
El podniosła klucz z ziemi i chowając go do kieszeni podeszła do pergaminu rozmowy, ciekawa z kim też komunikowała się ta druga bibliotekarka.
Więc kiedy to ujawnisz mi swój sekrecik? Kiedy obejrzę na tobie te różowe koronkowe majteczki które dla mnie założyłaś?
Sądząc po tekście na pergaminie, ów wielbiciel do śmiało sobie poczynał. Ten flirt musiał już wyjść z fazy niewinności.
El była ciekawa czy to może jej dzisiejszy gospodarz szukał kolejnej okazji. Byłoby to bardzo w jego stylu. Podeszła do samowaru i zaparzyła sobie kawę, zastanawiając się co zrobić ze swoim znaleziskiem. Do czego mógł służyć ten klucz?
Wkrótce miała w swoich rękach bardzo aromatyczny napar i właśnie wtedy do pokoiku weszła Clarice uśmiechając się nieśmiało.
- Miło cię widzieć.- zagadnęła.
- Mi cię również Pani. - El dygnęła pochylając się, tak by jej piersi naparły na materiał koszuli. - Wybacz Pani, że sprawiłam ci tyle kłopotu.
- Nie szkodzi… aż tak bardzo. W końcu to nie twoja wina, że pobłądziłaś.- speszyła się Clarice starając nie zerkać za często na krągłości pokojówki.- Więc… po co przyszłaś do biblioteki?
- Miałam wytrzeć plamę, ale przyznam, że byłam też ciekawa jak wygląda. - El uśmiechnęła się ciepło. - Nie spodziewałam się, że spotkam rektora i że będzie tak nieprzyjemny wobec Pani. Czy mogę to jakoś wynagrodzić?
- Nie musisz. - odparła wymijająco bibliotekarka poprawiając nerwowo okulary na nosie. Uśmiechnęła się ciepło dodając.- Cieszę że mnie odwiedziłaś, ale lepiej przychodzić późnym wieczorem. Tak koło dwudziestej najlepiej. Wtedy ruch jest mały.
- Naprawdę bym chciała,bo jest Pani dla mnie bardzo dobra. Kawy, herbaty? - Zaproponowała wskazując na samowar.
- Kawy. I naprawdę nie wiem jak mogłabyś mi się odwdzięczyć.- mruknęła cicho Clarice mimowolnie wodząc wzrokiem po pupie pokojówki.
- Jakkolwiek sobie Pani zażyczy. - El odstawiła swoją filiżankę i delikatnie kołysząc pupą zabrała się za robienie kawy dla bibliotekarki.
Odpowiedzią był nerwowy chichot Clarice i ciche słowa.- Kawa chyba wystarczy.
El podała kawę bibliotekarce i uśmiechnęła się ciepło.
- Mam nadzieję, że jednak będę mogła zrobić coś więcej bo… mam niewielką prośbę.
- Nie potrafię wymyślić co byś mogła…- zamruczała Clarice spoglądając wprost w kawę. Po czym dodała głośniej.- Jaką prośbę?
- Chciałam napisać list do domu a nie mam tuszu i papieru. - El udała zawstydzoną.
- To nie problem. Załatwię to.- uśmiechnęła się ciepło bibliotekarka popijając kawę.
- Jest Pani tak dobra. - El zbliżyła się do bibliotekarki szczerze się ciesząc. - Proszę mi pozwolić się jakoś odwdzięczyć.
- Może.. możesz mi posprzątać lokum.- wypiszczała przyciśnięta bibliotekarka wodząc wzrokiem po ciele pokojówki i przygryzając nerwowo dolną wargę.
- Bardzo chętnie. - El przytaknęła i przesunęła wzrokiem po ustach bibliotekarki. - Wiem, że mi nie wypada, ale jest Pani nie tylko dobrą, ale też piękną osobą.
- Doprawdy?- zachichotała nerwowo Clarice i dodał jąkając się.- Tty tteż.
- Przyznam, że kusi Pani by zrobić bardzo nieuprzejmą rzecz. - El wpatrywała się w wargi bibliotekarki zerkając czasem na jej oczy.
- Cccoo?- dukała zaskoczona Clarice wpatrując się w oczy Elizabeth.
- Jeśli zamknie Pani oczy to się z nią zdradzę i wezmę na siebie odpowiednią karę. - El odezwała się cicho także skupiając się na oczach drugiej kobiety.
- No dobrze… - szepnęła cicho Clarice zamykając oczy.
Czarodziejka delikatnie pochwyciła bibliotekarkę w talii i pocałowała ją w usta. Delikatnie i niezbyt długo, na tyle by posmakować warg Clarice. Potem posłusznie cofnęła się.

- Ooo.. co my tu mamy…- podczas tego pocałunku otworzyły się drzwi… komplikując sytuację.
Sama Clarice zaskoczona wpatrywała się w El czerwieniąc się na twarzy, a potem na osobę która była świadkiem napaści czarodziejki.
Rudowłosej kobiety , która półelfie uszy ukrywała pod miedzianymi ozdobami.
- Almais to…- wydukała wstydliwie biblioterka zerkając to na pokojówkę, to na półelfkę. Ta jednak uśmiechnęła się i gestem dłoni przerwała jej dukanie.- Nie masz się powodu tłumaczyć. Być może za to otworzysz się bardziej na moje eksperymenty.
El dygnęła przed nowoprzybyłą, wolała się nie tłumaczyć nieproszona, choć umierała z ciekawości o jakie eksperymenty chodzi.
- Proszę proszę…- miedzianowłosa Almais podeszła do pokojówki i bezczelnie przesunęła palcem po jej wargach.- … co za rozkoszna wielbicielka ci się trafiła. Jak bardzo śmiała jesteś moja droga?
- Almais.- strofowała ją Clarice, ale bez stanowczości w głosie.
Ek dała dotknąć swych warg rozchylając je nieco.
- Nie chciałam zrobić nic co byłoby niemiłe Pani Clarice, jestem jej wielce wdzięczna za okazaną dobroć.
Almais spojrzała na zarumienioną Clarice wodząc pieszczotliwie po wargach El i pomiędzy nimi. Bibliotekarka mruknęła cicho.- To nie było niemiłe. Zaskakujące co najwyżej. To ja pójdę po te kartki papieru, dobrze?
- Będę miała wobec Pani dług. - El odpowiedziała nie przejmując się dotykiem na swych ustach, a przynajmniej starając się nie przejmować.
- Jesteś śmiała.- mruczała tymczasem Almais nie przestając pieścić warg czarodziejki palcem.- I mięciutka. Ciekawe gdzie jeszcze jest…-
- Almais, ona nie jest twoją zabawką ani eksperymentem.- Clarice okazała odrobinę stanowczości, nim opuściła pokoik. A miedzianowłosa przestała dotykać warg Elizabeth i skierowała się ku samowarowi, by zrobić sobie herbatę.- Wpadła ci w oko co? Uważaj, twardy z niej orzeszek do zgryzienia.-
El sięgnęła po swoją kawę.
- Pani Clarice naprawdę okazała mi wiele dobra, nie chciałabym zrobić nic co sprawiłoby jej przykrość. - Odpowiedziała spokojnie upijając spory łyk kawy.
- Pocałowałaś ją… w usta. Ciekawi mnie gdzie jeszcze chciałabyś ją pocałować.- wymruczała półelfka odkładając księgę którą trzymała obok samowaru.- Moja dobra przyjaciółka Clarice nie ma śmiałości ni doświadczenia w sprawach damsko-męskich.
- Na szczęście ja nie jestem mężczyzną. - El odpowiedziała po czym upiła kolejny łyk. Brakowało jej takiej kawy. - A o jakich eksperymentach Panie mówiły?
- Tylko dla śmiałych osób… głównie kobiet.- przyznała Almais przyglądając się Elizabeth.- Czy ty jesteś taką śmiałą osobą? Nie boisz się zmierzyć z nieznanym, obnażyć ciało i umysł?
- Pani… jestem jedynie sprzątaczką. Może śmiałą lecz daleko mi do eksperymentów wielkich magów. - El była pewna jednego. Nie chciała by ktoś zaglądał do jej głowy.
- Nie nazwałabym tego wielkimi eksperymentami.- zachichotała półelfka wyciągając wprost z rękawiczki buteleczką z alkoholem i doprawiając herbatę dodała.- Ot okazja do posmakowania innych stanów świadomości i rzeczywistości. Acz rozumiem… twoją zabobonną obawę przed magią.-
Spojrzała na Elizabeth mrucząc dwuznacznie.- Aczkolwiek, kto wie… takie niemagiczne eksperymenty… również bywają ciekawe w większej liczbie osób.
- Obawiam się iż nie wiem co Pani ma na myśli. Proszę wybaczyć prostej dziewczynie z Downtown. - El odstawiła pustą filiżankę i skłoniła się robiąc przepraszającą minę.
- Zapewne masz rację.- zaśmiała się cicho Almais i pobłażliwie dodała. - No i rozumiem twoje zauroczenie Clarice. Jest słodziutka.
Zanim pokojówka mogła dać odpowiedź, sama Clarice wparowała do pokoiku. Z kartkami papieru. Uśmiechnęła się nieśmiało do obu dziewcząt i podeszła do El zostawiając kartki na jej stoliku.- Trzy powinny wystarczyć, prawda?
- Tak, dziękuję. - El przyjęła kartki. - Nie chciałabym Paniom dłużej przeszkadzać… - Zawahała się patrząc na obie kobiety.
- Mi nie przeszkadzasz.- mruknęła Almais, a Clarice rzekła.- A ja muszę wrócić do pracy.
- Wobec tego, czy mogłabym pożyczyć jeszcze pióro i tusz? Odniosłabym je wieczorem. - El uśmiechnęła się do Clarice. - Napiszę listy w pokoju.
- Możesz…. Catherine może popisać u siebie w lokum. A z odnoszeniem nie musisz się spieszyć. - stwierdziła z uśmiechem bibliotekarka.
- Dziękuję. - El wzięła wszystkie przedmioty zarówno te do pisania jak i sprzątania po czym podeszła do bibliotekarki. - Odniosę dziś wieczorem. - Dodała cicho pozwalając sobie na to by w jej głosie pojawił się pomruk.
- Będziemy musiały poczukać ci mniej workowatej szaty Clarice.- rzekła z tajemniczym uśmieszkiem półelfka wywołując mocny rumieniec na policzkach bibliotekarki, która pisnęła zawstydzona.- Przestań Almais!
- Będzie dla mnie wielką przyjemnością zobaczyć Pani w czymś podkreślającym figurę. - El dygnęła. - A teraz Panie wybaczą, wrócę do moich obowiązków.
- Do następnego spotkania.- rzekła z tajemniczym uśmieszkiem Almais, a Clarice tylko wydukała z trudem “do widzenia”.

El udała się do pokoju planując napisać tam listy, przekazać je do wysłania i udać się na dalsze poszukiwania “miejsca dla siebie. Po chwili stwierdziła jednak, że gdy spotka się z diablicą… może nie prędko opuścić ich wspólną sypialnię. Starannie złożyła kartki i pochowała je wraz z inkaustem i piórem do obszernych kieszeni spódnicy pokojówki.
Przeszła więc pospiesznie przez korytarz z drzwiami prowadzącymi do pokoi służby i następnie skierowała się wyżej po schodkach na poddasze… zamknięte drzwi uniemożliwiły jej kontynuowanie wędrówki blokując przejście. El rozejrzała się czy nikt jej nie obserwuje i nauczona wiedzą z biblioteki rzuciła ponownie wykrycie magii, ciekawa czy te drzwi były na tyle istotne by je zabezpieczyć inaczej niż zamkiem. Nie zauważyła takich zabezpieczeń na zamku, ani innych magicznych aur. Wyglądało na to, że nie będzie problemu z magicznymi pułapkami. Wyjęła jedna ze wsuwek z upiętych wysoko włosów i zaczęła majstrować przy zamku. Zaczynała coraz poważniej myśleć o tym, że jej pierwsza wypłata pójdzie na wytrychy chyba że… Cycione ją wyposażą.
Otworzyła drzwi i zajrzawszy do środka przekonała się że kiedyś tu musiała być suszarnia ubrań dla służby, ale obecnie była to graciarnia. Pełna głównie starych i uszkodzonych mebli. Rzadko odwiedzana sądząc po kurzu i pajęczynach. El weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. Oparła się o nie zastanawiając się jak by tu przystosować stryszek na swoje potrzeby. Może nawet zrobiłaby sobie tu miejsce do pisania i nauki? Przyda się lampa. Czarodziejka rozejrzała się czy na poddaszu są okna.
Było ich kilka małych i za wysoko, by Elizabeth mogła coś przez nie dojrzeć. Natomiast wpadało przez nie światło i świeże potwietrze… dzięki zamontowanym przy nim mechanizmom El mogła je bez problemu otwierać.
Czarodziejka nie byłaby jednak soba, gdyby nie sprawdziła na co wychodzą okna. Rozejrzała się po porzuconych tu meblach, ciekawa czy uda się jej z czegoś zbudować podest.
Teoretycznie by się dało poukładać co lżejsze meble, stawiając jedne na drugich. Przyciągając stół i stawiając na nim skrzynie i krzesła. Jedyny problem stanowiła wątpliwa solidność takiej konstrukcji. Meble które trafiły tutaj były uszkodzone i przeżarte przez korniki. Mogły złamać się w każdej chwili.
El podeszła do jednego z krzeseł ciekawa, czy uda się jej je naprawić bez użycia magii. Mimo wszystko wolałaby nie nadużywać swoich umiejętności by nie zostać wykrytą.
Niestety szybka ocena stanu mebli pozwoliła czarodziejce stwierdzić, że bez czarowania tu się jednak nie obejdzie. Tym bardziej, że ciesielstwo nie było mocną stroną panny Morgan.
Jako że niedawno rzucała już zaklęcie wykrycia, uznała że powróci do napraw następnego dnia. Teraz trzeba było wrócić do pokoju i napisać te trzy listy. Wychodząc zamknęła za sobą drzwi i udała się do sypialni, którą dzieliła z Frolicą.

O dziwo nie zastała tam swojej współlokatorki. Postanowiła jednak wykorzystać tą okazję i napisać listy. Do rodziny, do Mel i do Charlesa. Do rodziny, iż odwiedzi ją w dzień wolny i z pytaniem czy mogłaby przyjechać ze swoja współlokatorką, która jest diablicą. Do Mel, że ma jednak popołudnia wolne i że wpadłaby za dwa dni, a do Charlesa, że chętnie by się spotkała jutro i by zaproponował miejsce. Teraz pozostało dostarczyć je adresatom. Na uczelni był na szczęście pocztowy urząd, z którego korzystało wielu uczniów, gdyż nauczycieli stać na prywatnych posłańców bądź magiczne środki do przekazywania wiadomości. El przebrała się w typowy dla siebie strój i udała się w tamtym kierunku. Do przypinanej do pasa torby włożyła pożyczone przedmioty, które planowała oddać później Clarice.
O dziwo… bez stroju pokojówki Elizabeth nie była tak zaczepiania, przez młodych magów. Najwyraźniej sądzili że wobec służby mogli sobie pozwolić na więcej. Urząd pocztowy był mały i prowadzony przez malego gnoma w okularach. Niższego niż standard tej rasy przewidywały. Zapewnił jednak czarodziejkę, że listy zostaną dostarczone do jutra rana.
El podziękowała uprzejmie. Była ciekawa czy Charles wobec tego po nią przyjedzie, ale pozwoliła by to on się o to pomartwił, a sama ruszyła na spacer po otaczającym uczelnię parku. Pamiętała pierwsze spotkanie na tym terenie z Panią Waynecroft i jej ostrzeżenie.
 
Aiko jest offline