Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2020, 07:49   #27
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

Las otaczający był gęsty i pełen starych drzew. Wychowanej w mieście dziewczynie wydawał się prastarą puszczą. Prastare konary splatały się ze sobą nad głową El tworząc baldachim zakrywający światło słoneczne. Dziesiątki ścieżek przecinało się nawzajem… zasypanych liśćmi i mało uczęszczanych. Kusiły one by zagłębić się w nie, szukać mitycznych driad i nimf oraz wróżek. I zapomnianych tajemnic. El postanowiła się przejść jedną z nich starając się zapamiętać drogę. Co nie było łatwe, bo dróżki tutaj wydawały się plątać i kluczyć. El miała wrażenie, że park został tak zaprojektowany, by potencjalni włamywacze błądzili oddalając się od uczelni coraz dalej. Było to nieco niepokojące, gdyż świadczyło o tym, że czarodziejce ciężko będzie się wymknąć z tego miejsca tą właśnie drogą.
Obawiając się o swój powrót. El zatrzymała się i rozejrzała po okolicy, po czym zabrała się za odnalezienie drogi do pokoi służby. Chwilę później zimny pot schodził kropelkami po karku dziewczyny, bo miała problemy z dotarciem do znajomych miejsc. Nie mogła dojrzeć przez ścianę drzew i baldachim liści samej uczelni. Zupełnie jakby przeniosła się na dziki zachód, w leśne ostępy… przerażające miejsce dla mieszczucha jakim był El. No i jeszcze ten szelest… narastający tuż za nią. Jakby coś się ku niej skradało.
Dlatego ulgą dla niej był dźwięk męskiego głosu.
- Co tu pannica robi?- pytanie może nieszczególnie przyjazne, ale… nie była już sama. Nawet jeśli zadający je mężczyzna, sam wydawał się dość niebezpieczny . Czarny kapelusz i czarne ubranie, zbroja wspomagana, broń w ręku, fajka w ustach i to… dosłownie wilcze spojrzenie. W ciemnej pustej uliczce El mogłaby wziąć go za bandziora nastającego na jej majątek lub cnotę lub życie… lub wszystko na raz. I to mimo faktu, że był od niej niższy o pół głowy. Ale właśnie utknęła w dziczy, więc każdy z kim mogła rozmówić się był jej wybawieniem.
- Dzień dobry. Jestem tu nowa i chciałam po prostu obejrzeć sobie okolicę. - El dygnęła delikatnie. - Chyba.. zgubiłam się.
- Zdecydowanie… park nie jest po to, by zapuszczać się w jego ostępy. To bufor pomiędzy uczelnią a miastem.- odparł mężczyzna przyglądając się bacznie czarodziejce.
- Tak słyszałam, jednak w mojej okolicy nigdy nie było tylu drzew i chciałam się przejść tuż obok budynków uczelni. - El wskazała mniej więcej w kierunku, z którego przyszła.
- To się panienka przeszła.- odparł ironicznie mężczyzna i wskazał pistoletem kierunek.- Niemniej w moim obowiązku jest przeszukać panienkę.
El zdziwiła się szczerze. Jak nigdy cieszyła się, że nie wzięła swojej zdobyczy z biblioteki.
- Skoro to konieczne. - Mruknęła niechętnie unosząc dłonie.
- Zasoby uczelni kuszą.- odparł mężczyzna chowalając rewolwer. Podszedł ku czarodziejce. Kucnał i zaczął dłońmi wodzić wpierw po łydkach, a potem przesunął dłońmi raz po jednym raz po drugim udzie.- Złodziejaszkowie chcący wynieść skradzione skarby próbują się wymknąć tą drogą. Bo przez główną bramę nie mają szans.
Uniósł się nieco, silne dłonie ścisnęły jej pośladki pod sukienką. Potem powiódł po biodrach i rękach.
- Hmm… nic nie ma.- mruknął do siebie.
- Z tego co zauważyłam znalazłeś moje pośladki. - Ton El był żartobliwy. Opuściła dłonie i oparła je na biodrach. - Czy wobec tego pomoże mi Pan wrócić na uczelnię?
- Mogłem zażądać pełnej rewizji, a to oznaczałoby rozebranie się panienki do bielizny. - wzruszył ramionami mężczyzna odzywając się przyjaznym tonem. Następnie wskazał kierunek.- Tędy.
- Elizabeth i dziękuję, że poprzestał Pan tylko na takiej rewizji. - Dygnęła delikatnie.
Mężczyzna zaćmił fajeczkę i rzekł krótko.- Diego Velares.
Po czym ruszył przodem dodając. - Nie ma za co.
- Często ktoś stara się dostać na teren uczelni? - Spytała,starając się zabić ciszę, która między nimi nastała.
- Dosyć często… dostać albo uciec. Ktoś albo coś.- wyjaśnił enigmatycznie Diego wybierając kolejną ścieżkę, którą podążyli w następnej kolejności.
- W jakim sensie coś? - El okazała typowe dla siebie zaciekawienie, podążając za mężczyzną.
- W każdym sensie jaki sobie potrafisz sobie wyobrazić.- odparł znów enigmatycznie Diego rozglądając się bacznie. Zatrzymał nagle, zmuszając i El do zatrzymania. Spojrzał za siebie i za El. Sięgnął po rewolwer i wyjął z niego bębenkowy magazynek, schował do kieszonki. A potem wyjął inny ładując go w miejsce poprzedniego.
- Cofnij się za mnie.- rzekł cicho.
El posłusznie stanęła za mężczyzną wyczekując co też ten usłyszał.

Ów strażnik oddał dwa strzały. Ogniste pociski pomknęły tworząc czerwone smugi w powietrzu i tworząc ogniste eksplozje. Jedna zapaliła poszycie… druga… roślinnego potwora.


Wielkości niedużego psa, ale z dużą zębatą paszczą, oraz drugą mniejszą. Poruszał się na mackach i… El nie dostrzegła go, dopóki nie został trafiony ognistą kulą z rewolweru Diego.
Potwór idealnie maskował się wśród roślinności.
Zaskoczona czarodziejka skuliła się. Już rozumiała czym mogło być to “coś” i cieszyła się, że nie napotkała na to podczas spaceru.
Potwór ruszył na nich oboje poruszając się zadziwiająco szybko i zwinnie na tych mackach. Zraniony ognistą kulą, próbował unikać kolejnych trafień. Ale Diego znał się na swojej robocie i kolejne trafienia rozrywały roślinną tkankę przeciwnika. Nie dość szybko… choć główna paszcza została odstrzelona, to druga zaatakował Diego, gdy potwór znalazł się wystarczająco szybko. I mała paszcza wbiła się w jego udo wywołując syk bólu w ustach rewolwerowca. El zaklęła w myślach. Chwyciła jakiś leżącą na ziemi gałąź i zamachnęła się na potwora.
Trafiła, choć na wpół spalonemu potworowi niespecjalnie to zaszkodziło. Zamiast tego poczuła jak roślinne macki owijają się wokół jej łydki próbując powalić na ziemię. Diego zaś pokręcił pokrętłem przy rękawicy uwalniając kłęby pary ze zbroi i z impetem zadał cios we wgryzającą się w niego paszczę. Potężne uderzenie rozpryskało roślinne soki niszcząc drugą paszczę i zmuszając zielonego stwora do rejterady… próbował przy tym mackami ciągnąć samą El.
Przerażona El wydobyła pióro, które miała w sakiewce i spróbowała wbić je w mackę, która owijała się wokół jej łydki. Niewiele to dało… potwór ignorował jej ataki. Na szczęście nie był dość silny, by zaciągnąć czy nawet przewrócić czarodziejkę na ziemię. Potrafił jedynie boleśnie zacisnąć macki na łydce. Tymczasem ranny Diego przeładował rewolwer i zaczął strzelać raz po raz ognistymi pociskami… i to w końcu zakończyło żywot potwora. Roślinna masa została rozerwana i spopielona płomieniami wybuchów.
El rozwiązała mackę i podeszła szybkim krokiem do mężczyzny.
- Zrobił ci coś poważnego? - Spytała, nachylając się do jego rany.
- Zatruł. - stwierdził Diego sięgając do kieszeni płaszcza po jakąś fiolkę. Krew płynęła leniwie z licznych ranek na jego udzie.
Czarodziejka nie zastanawiając się nazbyt rozerwała swój rękaw i obwiązała materiałem udo mężczyzny.
- Na uczelni powinni się tym zająć prawda? - Spojrzała ku górze na Diego. - Pomogę.
- Poradzę sobie z tym. Nie ma co…- syknął mężczyzna i wypił miksturę z fiolki. -... przejmować. To część roboty.
- Paskudna robota. - Mruknęła cicho El wstając. Czuła się dziwnie z jednym rękawem, ale cóż.. po prostu dotrze do pokoju i się przebierze. Przyjrzała się pióru.. na szczęście wystarczy mu zaostrzenie.
- Co kto lubi.- stwierdził Diego kulejąc, gdy ruszyli dalej.
- Może jednak powinieneś to opatrzyć? A co z trucizną? - El nie dawała za wygraną.
- Musiałbym zdjąć spodnie, by zrobić porządny opatrunek. Zażyłem odtrutkę.- mruknął mężczyzna cicho, by uciąć ten temat.
- To zdejmij i go zrób. - El zatrzymała się.
- Nie mogę.- oburzył się Diego słysząc jej propozycję.
- Niby czemu? Jak ci to przeszkadza, obrócę się tyłem. - Mruknęła El równie oburzona.
- Dobrze…- burknął mężczyzna zabierając się za rozpinanie swoich spodni.
Czarodziejka grzecznie odwróciła się tyłem by nie peszyć Diego i skupiła wzrok na otaczającej ich zieleni. Słyszała szarpanie się z materiałem i dyszenie, potem ciszę… Diego zapewne opatrywał swoją ranę, gdy ona podziwiała zielone krzaczki i brązowe pnie drzew.
- Na pewno nie potrzebujesz pomocy? - Spytała rozglądając się po okolicy.
- Jeszcze umiem zdejmować i zakładać spodnie. I opatrywać się też. - mruknął w odpowiedzi Diego.
- Tak, tak.. oczywiście. - El zerknęła na swój oderwany rękaw, a potem dyskretnie ponad ramieniem na mężczyznę.
Spojrzenie musnęło jego opatrywane udo i instynktownie powędrowały wyżej po tym jak stwierdziła, że opatrunek został nałożony. Na jego bieliznę… na wybrzuszenie w niej. Na ukrytego tam… “węża”.Bo się to rzucało w oczy.
El spojrzała ponownie na las, czekając aż Diego naciągnie spodnie. Miała już kilkoro kochanków… wystarczy. Prawda? Przygryzła wargę starając się patrzeć na okalający ją las.
- Gotowe. Ruszajmy dalej. Odprowadzę cię do budynków uczelni. I liczę że następnym razem nie będziesz wchodziła w głąb parku.- usłyszała jego wypowiedź.
El obejrzała się na mężczyznę.
- Nie chciałbyś mnie już spotkać? - Pozwoliła sobie na filuterny uśmiech.
- Nie w takich sytuacjach panienko. Osobiście wolałbym oszczędzać sobie kolejnych zatrutych kolców w ciele. Ale w innych…- teraz jego spojrzenie przesunęło się po zgrabnych nogach czarodziejki, która krótka sukienka nie była w stanie ukryć.-... kto wie.
El zaśmiała się cicho.
- Tutaj przynajmniej można sobie pozwolić na nieco prywatności. - Mrugnęła do mężczyzny.
- I na wiele więcej… przynajmniej teoretycznie. Ale jeśli planuje jakieś romantyczne schadzki z kochankiem, to lepiej z dala od parku.- ocenił Diego.
- Jak narazie mam wrażenie, że tu nie ma takich miejsc. - Przyznała El i ruszyła w kierunku, w którym podążali wcześniej.
- Jesteście tu by się uczyć, a nie romansować.- zaśmiał się ironicznie mężczyzna kulejąc dalej. Plątanina gałęzi i liści nad nim wyraźnie się przerzedzała. Musieli być już na skraju parku.
- Dziękuję bardzo mi to pochlebia, ale ja jestem tu by pracować. - El obejrzała się na Diego. - Jestem nową sprzątaczką.
- To gratulacje…- odparł mężczyzna i znów jego wzrok powędrował po nogach, pośladkach i całym ciele panny Morgan, najwyraźniej coś rozważając. - … z okazji zatrudnienia w tym miejscu i… dobrze by było, gdybyś jednak trzymała się budynku służby. Magowie porozmieszczali magiczne pułapki po całym obszarze kampusu.
- Nie jestem osobą którą da się uwiązać w jednym miejscu, ale.. będę uważać. Już widziałam co mogę tu spotkać. - El uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny.
- Niczego widziałaś.- odparł sarkastycznie Diego. - Takie roślinne abominacje to żadne zagrożenie. A ty powinnaś czas wolny spędzać poza uczelnią. Całe Uptown zwiedzać, jeśli potrzebujesz swobody.
- Najpierw chcę znać miejsce, w którym pracuję. - El zatrzymała się gdy pomiędzy drzewami widać było już budynki. - jak często można obejrzeć sobie uczelnie magiczną.
- Lepiej ją oglądać z przewodnikiem.- odparł Diego i spojrzał na dziewczynę.- Tu nasze drogi się rozchodzą panienko.
- Może też i racja. - El stanęła tuż przed mężczyzną. - A chciałbyś być moim przewodnikiem?
- Nie znam całej uczelni. Wynajęto mnie do ochrony i zajmowania się parkiem.- odparł Diego wymijająco. Acz… nie powiedział: nie.
- Cóż… z tobą w parku byłabym bezpieczna, prawda? - El przysunęła się blisko. - Mogę ci podziękować za ratunek?
- Byłoby… miło…- zgodził się z nią mężczyzna.
Czarodziejka pocałowała mężczyznę, od razu sięgając językiem do jego warg.

Pod wpływem pocałunku Diego pochwycił dziewczynę w pasie, a jego dłonie zsunęły się nieco w dół po jej pośladkach. Zaborczo obejmują El docisnął mocniej swoje usta do jej, gdy ich języki muskały się w lubieżnym tańcu. Diego… nie był dżentelmenem, choć jego dłonie nie sięgały pod jej sukienkę. El zarzuciła mu ręce na ramiona nie przerywając pocałunku. Wtuliła się w mężczyznę, ocierając się ukrytymi pod koszulą piersiami o jego pancerz.
Czuła wyraźnie jak tym razem dłonie ześlizgnęły się z sukienki, chwytając wprost za okryte bielizną pośladki.Ścisnęły je drapieżnie… i wtedy Diego przerwał pocałunek mrucząc.
- Wybacz… poniosło mnie.
I puścił jej pośladki.
- Cóż.. troszkę miałam tutaj swojego wpływy, czyż nie. - El nie odsunęła się. - Poniosłoby cię, gdyby skończyła oparta o jakieś drzewo.. albo na mchu.
- Tooo.. nadal jest możliwe.- stwierdził żartobliwie mężczyzna odsuwając dłonie od jej ciała, ale nadal pozwalając się jej tulić do niego.
- Mam podejrzenie, że mogłoby być też przyjemne. - El wypuściła go ze swych objęć.
- Ja też mam takie podejrzenie.- zgodził się z nią Diego.
Czarodziejka zrobiła dwa kroki w tył i oparła się o pobliskie drzewo.
- Pytanie czy chcemy sprawdzić te podejrzenia.
Mężczyzna ściągnął rękawice i rzucił je na bok. Podszedł do El i wsunął dłoń w jej włosy, a następnie pocałował. Druga dłoń przesunęła się po brzuchu dziewczyny, pod sukienkę… poczuła jak dotyka jej intymny zakątek przez majtki nie przerywając całowania.
El jęknęła czując jak materiał bielizny dotyka jej wilgotnego kwiatu. Ujęła twarz kochanka dłońmi, pogłębiając pocałunek.
Nie przerywając pocałunków na ustach i twarzy El, Diego palcami macał po jej delikatnej koronkowej garderobie i powoli zsuwał ją w dół po udach. Czarodziejka pozwoliła mu na to, czując jak jej ciało rozpala się od męskiego dotyku.
- Wygląda… jakbyśmy oboje chcieli. - Wymruczała i rozchyliła nogi gdy jej bielizna skońzyła na ziemi.
- Tak…- odparł Diego całując El po szyi i sięgając palcami głębiej, do rozpalonego wilgotnego wnętrza. Pieszczotliwie tam wodząc szeptał.- Będę musiał na chwilę, by rozpiąć spodnie.
El sięgnęła do jego pasa i oparła na nim dłonie.
- Chyba że mi na to pozwolisz.
- Jeśli chcesz…- zgodził się z nią mężczyzna oddychając ciężko od narastającego pożądania. Jej palce muskały jej kwiat leniwie.
Czarodziejka drżącymi dłońmi rozpięła ciężki pas i sięgnęła do spodni Diego by uwolnić kryjącą się pod nimi męskość. Wodząc palcami zsunęła i uwolniła ów oręż miłości, który był z pewnością nowym wyzwaniem. Wyróżniał się na plus rozmiarem…większy niż u jej dwóch kochanków, którzy pod względem wyposażenia byli w tej samej kategorii wagowej.
El objęła go palcami i zaczęła pieścić, zastanawiając się czy taki oręż wsunie się do jej wnętrza.
Na razie jednak przekonywała się jak delikatną część ciała trzymała w garści… i jak wielką miała władzę nad kochankiem ujmując jego berło. Diego drżał, dyszał i wił się pod dotykiem jej palców, swoimi muskając jej rozpalone wnętrze.
- Onieśmiela?- zapytał żartobliwie starając się panować nad oddechem.
- Jest wielki… - Wymruczała El i zacisnęła mocniej rękę na orężu kochanka. - Nie mogę się doczekać kiedy spróbujesz go we mnie wcisnąć.
- Jeśli mam być szczery… ja też…- wydyszał Diego.
- Wobec tego oddaję się w twoje ręce. - El puściła męskość kochanka uśmiechając się do niego lubieżnie.
Diego przybliżył się do niej, jego dłonie pochwyciły za jej uda. Powoli naparł na nią ciałem dociskając do drzewa o które się opierała i uniósł jej uda odrywając trzewiki wraz ze stopami El od ziemi i …
Głośne sapnięcie wyrwało oddech z płuc El. Duży, duży, duży… czuła tego nowego intruza, który był za duży nieco dla niej. Czuła niewielki dyskomfort, ale i też doznania zalewały jej zmysły, gdy jej ciało próbowało się dostosować do nowego kochanka.
- Jesteś… jesteś tak wielki.. - El chwyciła swoje piersi starając się ukryć dyskomfort pod mnogością innych, przyjemnych doznań.
- A.. ty..miękka…- wysapał jej kochanek napierając na jej ciało silnymi, acz powolnymi i nieśpiechnymi ruchami bioder. El unosiła się na żądzy… i silnych ramionach kochanka, przyjmując jego pragnienia w całej lubieżnej okazałości.
- Yhym… chcę.. chcę cię. - Czarodziejka nawet nie zauważyła gdy jej własne ręce rozpięły koszulę i zacisnęły się na, uniesionych przez mocno wycięty gorset, piersiach.
Kapelusz spadł na ziemię, gdy jej kochanek zanurkował twarzą w dekolcie całując i liżąc skórę jej piersi. Ruchy bioder stały się coraz mocniejsze, ciało wypełnione twardym dowodem pragnienia… rozpalając zmysły i sprawiając że czarodziejka wiła się w rozkoszy. El pojękiwała coraz głośniej czując, że zbliża się do szczytu. Tak wielki… że też mężczyźni mogą tacy być. Krzyknęła czując jak jej ciało przeszywa rozkoszny impuls.
Jej ciało zwiotczało na moment, pozwalając kochankowi praktycznie na wszystko, gdy próbowała do siebie dojść po tym… nagłym szczycie rozkoszy. Niemniej po chwili poczuła, że i Diego znajduje przyjemność w tej sytuacji i daje tego spory dowód w jej kobiecości.
- To.. to…- wydukał stawiając jej stopy na podłożu.- … było intensywne.
- Bardzo. - El oparła się o drzewo próbując złapać oddech. Czuła trybut kochanka spływający po jej udach.
- I przyjemne.- mruczał Diego obejmując teraz dłońmi piersi przez gorset El i całując jej szyję.
- Brzmi jakbym mogła się zgłosić na oprowadzanie po parku. - El spróbowała zażartować ale z jej ust wyrwało się coś bardziej na wzór pomruku.
- Wieczorem.. jeśli się nie boisz przekraść, gdy nastanie pora nocna.- Diego mruczał ściskając namiętnie biust El, a gdy ten wyskoczył z gorsetu zabrał się smakowanie jej piersi w całej lubieżnej okazałości.
- Z tobą chyba nie muszę się... - Pocałunki kochanka wyrwały z ust El głośne jęknięcie. - ...bać. Diego… bo jeszcze zechcę więcej. - Czarodziejka sięgnęła dłońmi do oręża kochanka, przesuwając palcami po mokrej od ich wspólnych soków skórze.
- Ja z pewnością chcę… więcej… no i ty musiałabyś wpierw przekraść się z budynku służby tutaj.- wymruczał.- Najlepiej w okolice pomniku pierszego rektora uczelni.
El czuła drżenie bestii, ale i to że potrzebuje czułości do ponownego przebudzenia. Diego zaś był zahipnotyzowany jej biust całując go i pieszcząc namiętnie językiem.
Czarodziejka była pod wrażeniem jak delikatnie się z nią obchodził. Nie był to zwierzęcy temperament Simeona. El bawiła się jego orężem w rytm namiętnych pocałunków na swych piersiach. Czasem pozwalała sobie na to by ująć go w pięść i wykonać kilka mocniejszych ruchów.
- Yhym… spróbuję. - Szeptała coraz bardziej rozpalonym głosem.
- Będę czekał…- Diego odpowiadał szeptem całując dekolt kochanki i ocierając piersi, jedną o drugą. Wysiłki El przyniosły czarodziejce spodziewany efekt. Wąż zaczął się prężyć pod jej palcami.
- Dziś? - El przybliżyła się do kochanka i pochwyciła jego twardniejącą męskość między swoje uda. - Diego… - Poruszyła biodrami ocierając oręż kochanka o swoje ciało.
- To kiedy?- zamruczał całując raz jej usta, raz szyję. Po czym zadecydował.- Położę się, a ty na mnie… dosiądziesz.
- Po zmroku, czyż nie… wyrwę się tuż przed ciszą nocną. - El wypuściła go. - Połóż się.
Nie musiała czekać długo… Wylądował na plecach, nadal mając na sobie sporo ubrań i broni. Ona zresztą też ubrana była. Niemniej najważniejszy obszar… pal rozkoszy unosił się w górę i kusił do kolejnej próby wytrzymałości. El podeszła do niego i powoli przyklęknęła ponad kochankiem. Był tak długi, że i tak jej dotykał.
Powoli zaczęła opadać nabijając się na niego. Czuła jak rozpycha się w niej, jak jej ciało napina się naciągane na oręż nieco wbrew swej woli.
Sapnęła odruchowo czując jak jej ciało stawia opór intruzowi. Niemniej grawitacja pchała jej ciało w dół. Spoglądała na kochanka, na jego pożądliwe spojrzenie. Na jego dłonie chwytające ją za biodra zachłannie.
Oddychała z trudem, a nawet nie sięgnęła końca. Jak długi on był?
- P..pomóż. - Wyjęczała czując jak coraz trudniej idzie jej walka z własnym ciałem.
Zacisnął dłonie na jej pośladkach, zaborczo i mocno. Lekko szarpnął. Zabolało trochę, ale przyjemne doznania rozeszły się oszałamiającą falą. To były figle do jakich czarodziejka nie miała okazji zaznać. Do tego byli na skraju parku! Widziała pomiędzy drzewami budynki uczelni. Robiła to… robiła to na trawie, z bezwstydnie odsłoniętym biustem. Czuła jak kochanek wypełnia ją, jak jego męskość niemal sięga jej gardła. Przez chwilę siedziała na nim dając się swemu ciału przyzwyczaić, do jego wielkości, gorąca. Do swego i jego drżenia. Powoli zaczęła się unosić.
- T..tak… tak długi. - Wyjęczała lubieżnie po czym gdy poczęła jego czub zaczęła opadać.
- Tak.. śliczn...aaa..- odpowiadał jej leżący kochanek poddając się rozkoszy kochanki unoszącej się i opadającej leniwie. Ciało Elizabeth drżało, zmysły niemal otulały dumę kochanka tak jak czyniło to jej ciało… płonące żarem intensywnych doznań.
Czarodziejka zaczęła przyspieszać. Czuła jak pal kochanka ślizga się w jej wnętrzu, jak jej ciało zaciska się na nim jakby chciało z mężczyzny wycisnąć wszystkie soki. Takie energiczne podejście wyrywało z ust czarodziejki coraz głośniejsze jęki, które trudniej było ukryć. Także i piersi dziewczyny zaczęły podskakiwać, po tym jak zostały uwolnione od gorsetu. Gdzieś tam w głowie pojawiła się myśl, że rzeczywiście mogą być przyłapani, choć… park wszak nie służył do odpoczywania. Niemniej… ktoś mu dojrzeć jak oddaje się rozpuście.
Wizja bycia obserwowaną sprawiła, że El doszła z głośnym okrzykiem. A chwilę później poczuła jak dochodzi uwięziony w niej kochanek drżąc od intensywnych doznań.
Czarodziejka opadła na niego starając się uspokoić oddech. To… to było… niesamowite.
- Zasz...aleliśmy, co?- wymruczał jej kochanek również oddychając ciężko.
- Tak… jak tam udo? - El uniosła się i przyjrzała twarzy Diego.
- Przeżyję…- wysapał mężczyzna cicho i uśmiechnął się lekko.
- To dobrze, bo narobiłeś mi smaka na ten spacer. - El zaśmiała się cicho, po czym wypuściła kochanka ze swego ciała i opadła obok niego na trawę.
- Następnym razem będzie niedźwiedzia skóra i łóżko.- rzekł cicho mężczyzna i uśmiechnął się zerkając na leżącą obok dziewczynę.
- Brzmi całkiem romantycznie. - El uniosła się na przedramieniu nie zważając na piersi, które wysunęły się z gorsetu.
- Nie sypiam w namiocie. Mam swoje mieszkanie też.- odparł ironicznie mężczyzna kuszony tymi widokami.
- Gdzieś na terenie uczelni? - El pochyliła się i pocałowała Diego w usta.
- Gdzieś na terenie parku.- wyjaśnił mężczyzna oddając pocałunek i chwytając za krągłość, by rozkoszować się jej miękkością pod palcami.
Czarodziejka położyła się na nim unosząc na rękach tak by mógł ją pieścić.
- Powinniśmy chyba skończyć. - Wymruczała pomiędzy pocałunkami.
- Nie zauważyłem… byś miała na to ochotę.- odparł Diego masując krągły biust El powoli i leniwie. Rozkoszował się ciężarem jej piersi.
- Bo nie mam, ale ja już jestem po pracy. - El pokazała mu żartobliwie język.
- I nie możesz się doczekać wieczornego spotkania?- zapytał Diego całując szyję czarodziejki.
- Gorzej.. chcę załatwić wszystko jak najszybciej by jak najszybciej się z tobą spotkać. - El ucałowała noc kochanka i usiadła na jego torsie. Powoli zabrała się za układanie piersi w gorsecie.
-To jednak masz jakieś plany.- mruknął Diego przyglądając się kochance z lubieżnym błyskiem w dość nietypowych oczach.
- Muszę sprawdzić czy dla uczelni pracuje jakiś Diego i czy właśnie nie uwiodłam kogoś kto ją okradał. - Czarodziejka wyszczerzyła się do mężczyzny i podjęła próbę doprowadzenia koszuli do jakiegoś ładu.
Co nie było takie łatwe, bo z pewnością to były szalone figle i odbiły się sfatygowaniem jej stroju.
- A jeśli się okaże że nie pracuje. To też przyjdziesz?- zażartował Diego.
- Kto wie.. może warto sprawdzić ile zarabiasz i czy nie lepiej zostać twoją utrzymanką. - El mrugnęła do kochanka wsuwając koszulę w pas spódnicy.
- Obawiam się że ja nie zarabiam aż tak dużo.- zaśmiał się Diego. On sam nie, ale… gdyby było ich więcej? Głupia myśl, ale wszak ilość kochanków El rosła. Charles, Simeon, Diego…
I wszyscy raczej biedni. Cóż chyba nie miała najlepszego gustu.
- Wobec tego miejmy nadzieję, że tu pracujesz. - El wstała uwalniając kochanka i ruszyła na poszukiwanie swoich majtek. Gdy je znalazła celowo pochyliła się tak by mężczyzna mógł przyjrzeć się jej zaczerwienionej kobiecości.
- Mhmmm… - ten widok rozpraszał i kusił mężczyznę, który sam pospiesznie naciągał ubranie na swój okaz… który nadal kusił Elizabeth, acz… nie mogła już poświęcić mu czasu teraz. Zbyt wiele się wydarzyło i zbyt długo już trwała jej wędrówka po parku.
Wsunęła na pupę bieliznę i wróciła do kochanka by dać mu krótkiego buziaka.
- Widzimy się wieczorem.
- Widzimy…- tyle zdołał wydukać.


Powrót na teren uczelni był już łatwiejszy, choć wzburzona fryzura i mocno sfatygowane ubranie przyciągały zdziwione spojrzenia mijających ją osób. Nie tego wszak się spodziewała wybierając się do zdziczałego parku, oazy zieleni i pasa obronnego otulającego uczelnię z trzech stron.
El schowała się w jakimś magazynku, gdy tylko nadarzyła się okazja i za pomocą magii naprawiła swój strój. I przy okazji zepsuła komuś zabawowy nastrój, bo dwójka młodych magów obejmując się i całując wkroczyła do tego samego magazynu… na szczęście nie przyłapali ją na czarowaniu. Za to ona przyłapała ich na niewłaściwym zachowaniu. Wywołując konsternację i zakłopotanie na twarzy obojga.
El przyjrzała się im z zaciekawieniem starając się wyglądać na taką, która na pewno powinna być w tym miejscu. W przeciwieństwie do nich. Parka pozowała na mrocznych magów , choć widać było że to tylko poza. Która to zresztą była niewygodna dla dziewczyny. Byli młodymi magami, uczniami. A młodzian przyglądał się Elizabeth z zainteresowaniem. Cóż… zgrabne nogi kusiły nie tylko Diego, a i wzburzona fryzura nadawała pannie Morgan zadziorności.
- Witaj.- mruknął mężczyzna, obejmując speszoną i zaczerwienioną na twarzy “przyjaciółkę”. - Ten magazynek nie jest używany… sprawdziłem wcześniej.
- Naprawdę? To co tu robicie? - El uśmiechnęła się lubieżnie do parki, starając się zapanować nieco nad swymi włosami, z których wyjęła jakąś gałązkę.
- Chciałem pokazać Aileen parę… sztuczek.- uśmiechnął się równie lubieżnie młodzian, obejmując mocniej dziewczynę i ściskając jej pośladek. Ta… zamiast zaprotestować lub spoliczkować natręta pisnęła tylko cicho i mocniej się zarumieniła.
- Chodźmy…- próbowała coś z siebie wydukać, ale jej “przyjaciel” tylko mocniej ścisnął jej pośladek wyrywając z jej ust cichy pomruk. A jednak… wbrew temu co twierdziła madame Waynecroft, na uczelni panowało pewne rozluźnienie obyczajów.
El zaśmiała się cicho.
- Ja już poprawiłam bieliznę. Chcecie to korzystajcie. - Podeszła do pary, która znajdowała się przy drzwiach. - Ale uprzedzam, że inni też tu mogą zajrzeć.
- Jak ci na imię? - zapytał młodzian z łobuzerskim uśmiechem.
- Sekret. - Czarodziejka wyminęła parę.
- Ty możesz zawsze zajrzeć sekreciku.- usłyszała odpowiedź partnera Aileen i cichutki jęk samej dziewczyny. Równie dobrze mógł żartować, co mówić serio. Dziewczyna zaś… najwyraźniej lubiła być zdominowana przez swojego kochanka.I w jej głosie El słyszała tą samą rozkosz, którą sama wyrażała nieraz.
- Będę to miała na uwadze. - El opuściła magazynek, zamykając za sobą drzwi i ruszyła w kierunku pokoi dla służby. Będzie musiała znaleźć inne miejsce, by naprawić uszkodzone pióro. Może na swoim stryszku?
Minęła po drodze dwie pokojówki plotkujące cicho między sobą, dotarła do schodów, a potem do drzwi i znów znalazła się sama i bezpieczna w swojej kryjówce. Tym razem używając spinki do zamknięcia zamka, by mieć pewność, że nie pojawią się kolejni goście. W ciszy naprawiła pióro, którego użyła do obrony przed dziwną rośliną. Tak bardzo chciała się dowiedzieć więcej o tym co zobaczyła. Nie wiedziała tylko czy Diego będzie chciał jej o tym opowiedzieć. Po naprawieniu pióra przyglądała mu się dłuższą chwilę. Chciała je dzisiaj oddać Clarice. Potem mogłaby się udać na schadzkę.. jeśli Frolica zgodzi się ją kryć. Cóż… była taka szansa. El schowała pióro do przypasanej sakwy i ruszyła w kierunku ich wspólnego pokoju.
Frolicy w nim nie było. Najwyraźniej udała się między uliczki Uptown na zakupy.
 
Aiko jest offline