Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2020, 11:39   #29
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

… pobudka była lepka, ciepła i lubieżna. Język Frolicy wodził po uchu czarodziejki, powoli i bez pośpiechu.
- Jeszczę chwilę mamo.
W głosie El pojawiło się rozbawienie, instynktownie sięgnęła już w okolice piersi współlokatorki. Były miękkie i delikatne i zakryte jedynie cieniutkim materiałem koszulki nocnej.
- Zawsze ja mogę zastąpić twojego kochanka.- wymruczała jej do ucha diabliczka.
- To raczej on na jeden wieczór może zastąpić ciebie. - El zaśmiała się i pocałowała diablicę. - Dziękuję za pobudkę.
- Nie ma za co.- odparła Frolica wstając z łóżka współlokatorki udając się do swojego. - Tylko bądź cichutko jak wrócisz, dobrze?
- Postaram się. - El wstałą z łóżka i zdjęła gorset po czym schowała ubrania do szafy. Odruchowo upewniła się czy księga jest na swoim miejscu. Po chwili wyjęła
koszulę i sukienkę która mogła zastąpić gorset. Ubierała się szybko i cicho na oczach Frolicy.
- No… niełatwo mu będzie trzymać łapki przy sobie.- wymruczała diabliczka wodząc spojrzeniem za El.
- Lepiej bym nie spotkała Waynecroft. - El narzuciła na sukienkę swój magiczny płaszcz. - Chyba już nazbyt podobała się jej długość mojej poprzedniej spódnicy.
- Hej… nie podsuwaj mi takich wizji.- wymruczała Frolica i westchnęła lubieżnie.- Może ja bym dała się jej przyłapać?
- Chce mieć nas na oku, więc będziesz miała okazję. - El mrugnęła do diablicy. - To ja idę. Widzimy się rano.
- Wcześniej masz mi dać buziaka. Rankiem może być ci trudno się przekrać.- ziewnęła diabliczka nakrywając się kołdrą.
Czarodziejka podeszła do diablicy i nachyliła się. Jednak zamiast dać “buziaka” pochwyciła twarz Frolicy w dłonie i pocałowała jej usta namiętnie.
- Śnij o mnie. - Uśmiechnęła się.
- Ty naprawdę nie chcesz wyjść.- odparła czule Frolica muskając ogonem po łydce kochanki.
- Albo jestem zaborcza i chcę byś myślała o mnie, a nie o Waynecroft. - El mrugnęła do kochanki i cofnęła się. - Śpij dobrze piękna.


Pozostało najtrudniejsze zadanie. Przekraść się. Po otworzeniu drzwi czarodziejka wyjrzała przez nie na korytarz. Nie widziała żadnych osób w okolicy, ale to był dopiero początek jej małej misji. A echa kroków były słyszalne nawet tutaj.
El nałożyła na siebie kaptur od płaszcza i na palcach ruszyła w kierunku jednego z wyjść.
Powoli do przodu, krok za krokiem… w mroku nocy korytarz wydawał się złowieszczy.
Niemal wydawało się, że za chwilę jakiś duch lub inny potwór wynurzy się z obrazów. Gdy dotarła do schodów, dostrzegła swoich “przeciwników”. Parowe automatony w liberii. Nie wydawały się one szczególnie silne, lub jakoś dobrze uzbrojone. Ale nie były od tego… miały jedynie narobić hałasu, gdy kogoś przyuważyły. Jeden taki właśnie przemierzał schody od dołu do góry, kierując się w stronę Elizabeth.
El wycofała się i rozejrzała po korytarzu, czy może jest tu jakieś okno, przez które mogłaby się wydostać.
Tylko czy warto było ryzykować wychodzenie przez okno? To nie był parter. Niemniej poza kilkoma oknami, były jeszcze kolumienki i komody z postawionymi na nich wazonami, za którymi można się było ukryć. Na pewno potrzebowała czasu. Czarodziejka wsunęła się pomiędzy kolumienkę a komodę i spróbowała skryć w ich cieniu.
Wciśnięta między między nie czarodziejka, przyczaiła się i oddychać zaprzestała, co bym automaton nie dostrzegł. Zimny pot przeszedł po plecach dziewczyny, gdy czerwona struga światła z wizjera mechanicznego sługi prześlizgnęła się po jej kryjówce. Niemniej chyba nic nie zauważył, bo powoli ruszył dalej zapisaną na dziurkowanych kartach trasą.
El odczekała aż jego kroki ucichną i ruszyła dalej idąc tuż przy ścianie i kryjąc się w cieniach.
Miała w tym doświadczenie, więc przemykała niczym cień, ukryta pod rozmywającym jej sylwetkę kapturem.
Dotarła po schodach na dół i… dostrzegła kolejne dwa automatony przemierzające spory hol, który dobrze już znała. Przeszukiwały go przemierzając powoli wedle umieszczonych w ich zębatkowych głowach wzorców. Dostrzegła kogoś jeszcze… madame Waynecroft. Nie była ona sama… Towarzyszyła jej kobieta… jasnowłosa kucharka sądząc po stroju. Podążała za Waynecroft jak skazaniec na śmierć.
El skryła się ponownie w cieniu jednej z kolumn obserwując zarówno roboty jak i kobiety. Czy to była kochanka jej przełożonej, czy też może po prostu ktoś kogo przyłapała na ucieczce? Osłoniła usta płaszczem naciągając kaptur mocno na twarz.
Przyczajona przy kolejnej kryjówce, czarodziejka obserwowała w mroku podążające obie kobiety. Te zmierzały do korytarza pogrążone w całkowitej ciemności. Elizabeth nie miała pojęcia co tam się znajduje, wiedziała tylko że to pomieszczenia obok pralni i suszarni.
Nie powinna jednak się tak gapić na nie, bo nie mogła poświęcić pełnej uwagi automatonom.
Na szczęście dla niej, ten który niemal stanął obok niej… patrzył w innym kierunku. I nieświadom przyczajonej dziewczyny… wyminął ją.
Czarodziejka przez chwilę nasłuchiwała odgłosów z tamtego kierunku obserwując drugiego automatona i planując przemknąć się dalej rozglądała się za kolejną kryjówką.
Drzwi się zamknęły za kobietami i El pospiesznie przemknęła się ku drzwiom, schowana za kotarą obserwowała jak automatony ruszyły dalej. Pozostały jeszcze drzwi, jak się okazało… zamknięte.
Czarodziejka przywarła do nich i nasłuchując zabrała się za rozpracowywanie zamka. Cały czas zerkała w kierunku schodów i miejsca, gdzie odszedł drugi automatom. Trwało to dłużej niż planowała, ale też tym razem nie miała czasu na spokojne rozpracowywania zamka. Jak i ten okazała się bardziej skomplikowany. Spinka z trudem trafiała na właściwe zapadki. W końcu jednak El udało otworzyć drzwi i wyjść z budynku na zewnątrz. Teraz musiała tylko dotrzeć do pomnika, unikając przy tym kolejnych mechanicznych strażników, których czerwone światła wizjerów były widoczne z oddali… na szczęście.
Czarodziejka od razu przemieściła się w krzaki i owinięta ciasno płaszczem ruszyła pomału w kierunku pomnika. Wiedziała, że pośpiech jest jej największym wrogiem. Każdy fałszywy krok mógł trafić na gałązkę, na jakiś przedmiot porzucony w krzakach. Gdy tylko zbliżała się do jakiegoś automatonu kryła się za większym krzewem lub drzewem by przeczekać aż ten odejdzie.
Na otwartym terenie nie było to łatwe. Przemykanie się El utrudniał brak solidnych kryjówek. I niemal wpadła w “oko” jednemu z automatonów. Niemniej dostrzegła w końcu pomnik, a przy nim siedzącą sylwetkę w kapeluszu ćmiącą fajkę.
El, zsunęła kaptur, weszła w cień pomnika i bez słowa przysunęła się do mężczyzny.
- Nie spodziewałem, że się zjawisz.- rzekł z uśmiechem Diego spoglądając na Elizabeth.
Czarodziejka przykucnęła obok zsuwając kaptur.
- Ostatnio regularnie słyszę, że moja ciekawość mnie kiedyś zabije. - Uśmiechnęła się ciepło i pocałowała kochanka, zaciągając się zapachem jego fajki.
- Na pewno sprawi, że cię porwę. Przygotowałem kolację, jeśli jesteś głodna. Żarcie raczej nienalejpsze. Ale piwo schłodzone. Jeśli będziemy zainteresowani jedzeniem.- odparł po pocałunku mężczyzna.
- Brzmi dobrze. Nie pasuje mi tutejsze jedzenie. - El wyprostowała się, pozwalając by płaszcz rozchylił się na boki, odsłaniając jej okryte jedynie koszulą piersi. - To gdzie idziemy?
- Do mnie.- mężczyzna chwycił Elizabeth za dłoń i ruszył w kierunku parku. Po chwili zagłębili się w mroczne leśne ostępy. Które mogły mieszczuchowi takiemu jak El przerażające, ale sam Diego czuł się wśród nich jak w domu.


A propo domu… była to mała chatka z jednym pokojem i łazienką. Jeszcze mniejszy niż lokum pokojówek. Była tu mała kuchenka, piecyk zwany kozą, barłóg zwany łóżkiem oraz … stara wytarta niedźwiedzia skóra zwana dywanem.
El przypominało to nieco pokoje, w których często mieszkali ludzie w Downtown, ściśnięci w kamienicach przedmieść. Tu jednak obok nie było sąsiadów.
- Jak ty tu trafiasz? - Szepnęła zsuwając z ramion płaszcz i rozglądając się po nietypowym domku. - Jak ty w ogóle widzisz coś w tych ciemnościach?
- Dzięki jednym z kilku nałożonych na mnie permanentnych uroków. W ramach przygotowań do tej roboty. - Diego zdjął płaszcz i kapelusz. Pod nimi miał koszulę i spodnie. Broni i pancerza nie zabrał oczywiście na tą randkę. No może poza jednym rewolwerem. Ale i ten po chwili został odpięty.
Czarodziejka nauczona ostatnim spotkaniem uniosła nieco spódnice i także odpięła rewolwer w małej kaburze, wieszając go obok rewolweru swojego kochanka.
-Ale chyba nie jesteś jedynym ochroniarzem, prawda? Myślałam, że chociaż mieszkacie obok siebie. - Poprawiła spódnicę i znów wróciła do oglądania pokoju.
- Nie.. każdy z nas ma swój rewir i chatkę w jego centrum.- wyjaśnił Diego, a jego dłonie pochwyciły za pośladki El masując je leniwymi ruchami.
- Yhym.. czyli nie słyszycie jak któryś z was bałamuci pokojówki. - El uśmiechnęła się lubieżnie do mężczyzny, poddając się jego pieszczotom.
- Nie. Nikt więc cię nie uratuje.- kochanek przytulił się od tyłu do ciała czarodziejki. Jego dłonie przesunęły się po sukience do piersi i ścisnęły jej krągłości przez materiał.- To na co masz ochotę?
- Ktoś tu mi zaproponował kolację. - Z ust El wyrwał się pomruk. Miała ochotę na coś innego, ale chciała też podrażnić się z apetytem kochanka. - I schłodzone piwo.
- Mogłem kłamać… mogłem cię oszukać, by cię tu zwabić. - usta mężczyzny zaczęły wodzić po szyi kochanki.
- To mógłbyś kłamać skuteczniej, jakaś wyrafinowana kolacja i wino.. na przykład. - Czarodziejka odruchowo naparła biustem na dłonie mężczyzny.
- Mógłbym… - przyznał się Diego zsuwając biały materiał z biustu kochanki i chwytając dłońmi jej nagie piersi. Ocierając się o mężczyznę El czuła zaś rosnące napięcie pod jego spodniami.
- Wygląda jakbyś tęsknił. - El zabrała się za rozpinanie własnej sukienki, czując, że posiłek jeśli w ogóle jest, będzie później.
- A ty… nie ?- mruczał Diego kąsając delikatnie szyję kochanki, nadal masując jej biust namiętnie acz powoli.
- Oczywiście, że nie. Dlatego ubrałam się w ten skromny strój w nadziei na kulturalną randkę. - El pozwoliła sobie na żartobliwy ton ocierając się pupą o spodnie kochanka.
- Nie masz nic pod nią.- mężczyzna ścisnął mocniej piersi kochanki.- Czy to dowód skromnoo…- nie dokończył, bo jego słowa przeszły w jęk. Elizabeth czuła bowiem jak pręży się owa bestia, którą dosiadała tego popołudnia.
- Cóż.. pobudziłeś mój apetyt. - Czarodziejka pozwoliła sukience opaść na ziemię, pozostając jedynie w bieliźnie i koszuli, która niewiele teraz zasłaniała.
- Ty mój też…- szeptał Diego całując ucho czarodziejki i wodząc palcami po jej piersiach, a potem schodząc po materiale w dół i muskając jej intymny zakątek przez bieliznę.- Usadowisz się wygodnie na skórze, czy wolisz… łóżko?
El zdjęła koszulkę.
- Bardzo zachwalałeś tą skórę. - El jedynie w pończochach i majtkach podeszła do leżącego na podłodze “dywanu”, po czym na nim usiadła zanurzając palce w niedźwiedzim włosiu
- To prawda… dobra… jest.- odparł Diego zamykając drzwi za sobą. Rozpiął koszulę i zaczął ściągać, potem zabrał się za zdejmowanie butów i spodni. Nie odrywał przy tym oczu od Elizabeth.
Czarodziejka natomiast położyła się na skórze i przeciągnęła.
- Oraz całkiem wygodna. - Szepnęła do kochanka i sięgnęła do własnych piersi obserwując go.
Spodnie wylądowały na ziemi, a potem gacie… zsunęły odsłaniając przed panną Morgan ową bestię. Nie zmalała od ich ostatniego spotkania. Ba, wydawała się większa nawet. Jak wtedy się w niej zmieściła?
- Czy ty cały cza tam rośniesz.? - El czując wilgoć między własnymi nogami, ścisnęła zachłannie swoje piersi.
-Już nie… -odparł nagi kochanek podchodząc do El i klękając przed jej nogami. Wodząc palcami po udach czarodziejki spytał.- Obawiam się, że zamierzam w pełni wykorzystać sytuację.
I bezceremonialnie zaczął ściągać majtki z Elizabeth.
- Brutal. - Wymruczała z rozbawieniem El unosząc nogi by ułatwić mu to zadanie.
- Mhmm…- rzucił zdobyczne majtki za siebie. Rozchylił jej uda i posiadł jej ciało. Silny acz leniwy sztych. Ciało panny Morgan się napięło, starając sobie poradzić z nieustępliwym intruzem. Jeszcze nie przywykła do tego kochanka.
El krzyknęła nieco zaskoczona, mimo oświadczeń kochanka. Jej oddech ugrzązł w gardle, gdy ciało starało się pogodzić w wypełniającym je olbrzymem. Diego zdawał sobie sprawę z niewygody jego kochanki, toteż ruchy jego bioder były leniwe, acz stanowcze. Trzymał mocno uda czarodziejki nie dając jej szansy ucieczki, przed włócznią rozkoszy wbijającą się w jej wilgotny zakątek i wyrywającą oddech z jej płuc. Ciało El napinało się, gdy zmysły dostarczały mieszaninę bólu i przyjemności do jej głowy.
Czarodziejka chwyciła się mocno sierści niedźwiedzia. Nie kryła swego głosu, jęcząc gdy kochanek przesuwał się w jej ciasnym wnętrzu.
Futro niedźwiedzia łaskotało skórę czarodziejki, gdy jej ciało zaczęło się ślizgać pod wpływem szturmów kochanka. Wiła się na nim czując jak ów taran testuje jej wytrzymałość. Było to czyste pożądanie… gorące i zwierzęce niemal. Dzikie w namiętności.
El krzyknęła głośno dochodząc przy którymś ze szturmów. Szczyt zaskoczył ją nie mniej niż gabaryty kochanka, z którym toż już to robiła… Wpatrywała się w Diego rozpływającym się wzrokiem. Ten trzymał mocno jej uda, dyszał głośno i wpatrywał się rozpalonym wzrokiem na kochankę i nim doszedł… opuścił jej ciało pokrywając jej ciało dowodem swojego pożądania. Czarodziejka jęknęła czując gorąc zalewający jej skórę. Jęk ten jednak szybko przerodził się w pomruk zadowolenia. Diego nachylił się i w ramach “przeprosin” zapewne, zaczął całować i pieścić piersi Elizabeth pocałunkami i pieszczotami języka.
- Jesteś taką samą bestią, jak te na które polujesz. - Głos czarodziejki był nieco zachrypnięty. Czuła że wargi ma spierzchnięte po gwałtownym początku tego wieczora.
- Niestety. Zresztą sama wiedziałaś na co się piszesz Elizabeth.- delikatnie ukąsił lewą pierś kochanki.
Czarodziejka jęknęła cicho z bólu.
- Powiedzmy, że podejrzewałam. - Zanurzyła palce we włosach łowcy i docisnęła go do swoich krągłości.
- To dobrze…- mruczał jej kochanek całując jej krągłość i zaczął ugniatać drugą krągłość dłonią.- Co jeszcze podejrzewałaś?
- Że wrócę do skrzydła pokojówek dopiero rano. - El objęła go nogami, krzyżując stopy ponad plecami mężczyzny. - Tylko.. zaczynam naprawdę liczyć na to piwo.
- W ten sposób go nie zdobędziesz…- mruczał w odpowiedzi jej kochanek liżąc po obojczykach El i ocierając jej piersi o siebie nawzajem.
- A jak mogę je zdobyć? - Czarodziejka wyprężyła się pod kochankiem eksponując swój biust na jego pieszczoty.
- Hmm… pieszczotami…- mruknął rozpalonym głosem Diego ugniatając lekko ściśnięty jego dłońmi biust Elizabeth.- … mojego ciała.
- A to nie sprawi, że to przejdziemy do kolejnej tury? - El roześmiała się, a jej stopy zaczęły wodzić po pośladkach i udach mężczyzny. Dłońmi nadal przytrzymywała jego twarz tuż przy swoich piersiach.
- Jest takie zagrożenie…- wymamrotał jej kochanek całując jej dekolt zachłannie.
- To może zaproponuję byś się napił tego piwa z moich piersi? - El puściła twarz kochanka i swoimi dłońmi także ujęła piersi, ściskając je mocniej i tworząc niewielkie naczynko. - Co ty na to?
- Umiesz się targować.- mruknął Diego przyglądając się jej piersiom i skinął głową.- Zgoda.
El uniosła się nieco i pocałowała kochanka. Zapowiadał się naprawdę przyjemny wieczór.
Taki wszak był jej plan. Diego wyplątał zaś się z oków jej zgrabnych nóg i podszedł do kuchenki. Wyjął spod zlewu kubełek z lodem, w którym to spoczywały butelki z piwem. Mocno zakorkowane i dobrej marki. Diego otworzył jedną z nich i kucnął by napoić leżącą na niedźwiedziej skórze kochankę. Czarodziejka uniosła się i usiadła na skórze. Ujęła swoje piersi i ścisnęła ję rozchylając wargi by kochanek ją napoił.
Najpierw Diego wlał odrobinę piwa do jej ust. Napój był gorzkawy, zimny i pienisty… idealny w smaku. Wszak pochodził z jednego z lepszych browarów w New Heaven. Potem zaś zimny trunek został wlany w zagłębienie które przygotowała. Lodowata ciecz wywołała oczywiście dreszcz, choć El wiedziała co ją czeka. Przytrzymała mocno swoje piersi, które napięły się niemal boleśnie, zarówno z podniecenia jak i od chłodu.
- Szybko.. zanim się ogrzeje. - Wyszeptała ściskając uda, między którymi znów zrobiło się mokro.
Mężczyzna nachylił twarz i zaczął chłeptać językiem alkohol pospiesznie. Niemniej i tak Elizabeth czuła zimne stróżki spływające po jej brzuchu i trochę szyi. El wyprężyła się, czując jak lodowata kropla dociera do jej rozpalonej kobiecości.
- J..jeszcze. - Jęknęła rozchylając uda i pozwalając by trunek schłodził nieco rozpalony kwiat.
- Jeszcze gdzie?- zapytała Diego ulał nieco trunku na brzuch dziewczyny ściekającego zimnymi strużkami na jej intymny zakątek.
- Wy..wyliż… - Tyle czarodziejka dała radę z siebie wydusić drżąc intensywnie.
Diego przeniósł się tam, rozchylając znów jej uda i zaczynając zachłannie lizać jej rozgrzany obszar, który nie ostygł mimo zimnego trunku. Chłeptał go językiem namiętnie i zwierzęco… choć brakowało mu w tym wprawy Mel lub choćby Frolicy. Czarodziejka opadła na skórę wijąc się od tych pieszczot.
- Tu.. tutaj.. - Wyjęczała gdy mężczyzna trafił na jej wrażliwy punkt. - Mocniej.
Diego zaczął więc skupiać pieszczoty języka i pocałunki właśnie na tym obszarze brutalnie rozchylając nogi El tak że ta bezwstydnie pokazywała mu sekrety swoje ciała.
Nie minęła chwila a z ust El znów wyrwały się głośne jęki. Cieszyła się jednak, że teraz była po tych kilku łykach piwa, bo z pewnością usta by jej popękały. A rozpalony sytuacją Diego wodził językiem po jej udach i intymnym zakątku w pogoni za zimnymi kropelkami alkoholu na jej rozgrzanym ciele.
El drżała mocniej za każdym razem gdy chłód alkoholu zastępowany był gorącem kochanka. Coraz mocniej ugniatała swoje piersi sama sobie sprawiając ból. Jeszcze… jeszcze…
- Jeszcze… - Nawet nie zauważyła gdy jej myśli zaczęły przeradzać się w słowa.
Diego więc wodził językiem i całował czule wilgotny zakątek drżącej kochanki. Muskał jej drżące ciało samym czubkiem języka czasami. El doszła ponownie, teraz jednak nie miała sił na okrzyk. Jej ciało wygięło się w łuk, po czym opadło. Jej wzrok rozmazany był z rozkoszy, miała poważny problem by przyjrzeć się swemu kochankowie.
- Teraz twoja kolej. - stwierdził podnieconym głosem kochanek klękając okrakiem nad łapiącą oddech Elizabeth, na wysokości jej biustu. Jego organ miłości jeszcze nie był w pełnej gotowości bojowej, ale trudno było go nazwać oklapniętym.
El przypomniała sobie jak Mel zajmowała się swymi klientami. Pochwyciła swoje piersi i objęła nimi powoli twardniejącą męskość.
- Na co moja kolej? - Poruszyła swymi piersiami masując pochwycony oręż.
- Na… to… - szepnął chrapliwie kochanek czując miękkie piersi przyjemnie otulające jego męskość. Spoglądał na dziewczynę pożądliwie. A czarodziejka poruszała swymi krągłościami na tyle na ile pozwalała jej pozycja w której się znalazła. Dopiero gdy męskość kochanka wychyliła się spomiędzy jej miękkich półkul, uniosła głowę i pocałowała jej czubek.
Diego powoli zaczął poruszać biodrami, czując jak jego oręż wyraźnie sztywnieje po pocałunku… poruszał się tam i z powrotem ocierając o miękki biust El i na jej oczach nabierając wigoru. Czarodziejka znów przegrała ze swoją ciekawością. Powoli ujęła końcówkę oręża kochanka wargami resztę nadal przytrzymując piersiami.
Mężczyzna sapnął głośno i zwolnił tempo, pozwalając El smakować sztywną acz mięciutką końcówkę za pomocą warg i czubka języka. Dyszał przyglądając się pożądliwie nagiej kochance. Po pierwszym kontakcie obchodziła się z nią coraz śmielej wodząc czubkiem języka po tym wrażliwym miejscu. Czuła jak rozpala tym Diego, czuła jak jego męskość staje się cieplejsza, bardziej pulsująca, bardziej twarda… staje się tym rozkosznym organem przynoszącym jej intensywne doznania. Do dłoni trzymającej jej piersi, dołączyły dłonie kochanka nie pozwalające uwolnić jego dumy z miękkiej pułapki biustu El. Czarodziejka badała dalej, to liżąc, to ssąc czubek jego oręża, czasem składała na nim delikatny pocałunek by po chwili possać go mocno. A ów rozkoszny wężyk robił się coraz twardszy, coraz bardziej pulsujący, coraz bardziej… “spuchnięty”. Diego dyszał coraz głośniej, coraz bardziej bliski rozkoszy… a także eksplozji, której dziewczyna się spodziewała… i miała okazję po raz pierwszy zobaczyć, a nie tylko poczuć. Kontynuowała te słodkie tortury oczekując finiszu kochanka z niecierpliwością. Kilka kolejnych mocnych ruchów i… odruchowo El przymknęła oczy, gdy armatka kochanka oddawała białe salwy. Na jej twarz, dekolt i szyję. Zapach był intensywny i charakterystyczny.
Czarodziejka poczekała aż mężczyzna zakończy swój trybut i oblizała ubrudzone wargi.
- Chyba.. muszę się wymyć.
Kochanek osunął się obok niej i siedząc na futrze wskazał palcem.
- To… tam trzeba iść.
Na drzwiczki prowadzące do małej łazienki z prysznicem.
- Yhym.. i nie masz ochoty na wspólny prysznic.? - Czarodziejka wytarła palcem okolice oczu po czym go oblizała zadziornie spoglądając na kochanka.
- Mam…- odparł mężczyzna wstając.- Będzie ciasno.
Ale ona chyba na to liczyła.
- Ale może jednak dasz radę mi wymyć plecy. - Czarodziejka mrugnęła do kochanka i ruszyła w kierunku prysznica.
Diego podążył za nią. Niespiesznie… i wodząc wzrokiem po jej nagim ciele. Pomijając podwiązki, trzewiki i pończochy.
Przed wejściem do ciasnej łazienki El zatrzymała się i zdjęła buty. Obróciła się przodem do kochanka i opierając o drzwi do pomieszczenia, do którego zmierzali zaczęła ściągać ostrożnie podwiązki i pończochy.
Kusiła tym widokiem mężczyznę, czuła jego lubieżny wzrok podążający za jej palcami.
Niespiesznie zwinęła delikatną część swojej garderoby i wsunęła ją do jednego z trzewików.
- Jestem gotowa.
- Ja też…- odparł jej kochanek podążając ku niej z lubieżnym błyskiem w oku.
- Wydajesz się być wygłodniały. - El uśmiechnęła się lubieżnie i otworzyła drzwi od łazienki. - Może powinniśmy jednak zjeść tą kolację? - rzuciła żartobliwie, wchodząc do ciasnego pomieszczenia.
- Może coś zjemy… po…- odparł Diego podążając za nią. Naparł ciałem na Elizabeth dociskając ją do drewnianej ściany. Było tu rzeczywiście ciasno. Ledwo się mieścili. Czarodziejka czuła oddech kochanka na szyi, a potem jego pocałunki i ukąszenia, gdy jej dłonie ściskały jej pośladki namiętnie. El rozejrzała się za pokrętłem od wody i odkręciła, puszczając na ich rozpalone ciała ciepły strumień.
- No to się myjemy…- mruczał jej kochanek, całując jej szyję, ugniatając pupę i dając jej klapsa w sprężysty pośladek. -... figlarko.
- Jak mam dobrego kompana to figluję. - Czarodziejka oparła się o kochanka i zaczęła myć swoją twarz, szyję i piersi.
- Acha…- jedna z jego dłoni zachłannie ścisnęła pierś, a druga sięgnęła wprost do kwiatu dotykając go władczo. Jego usta muskały jej ramię, a… pośladki czuły jak ocierały się o to co poruszało się między jej piersiami. Uśpionego węża.
- Namydliłbyś mnie chociaż. - Wyszeptała rozpalonym głosem, poruszając swoją pupą i drażniąc, znajdującą się tuż obok męskość kochanka.
-Ty tu się przyszłaś myć… ja nie…- władczo ścisnął jej pierś pocierając kciukiem twardy szczyt. Palce kochanka masowały jej kobiecość leniwie i nieśpiesznie… jakby była jego zabawką.
- A.. masz.. mydło… - El drżała w jego ramionach prężąc się i eksponując swoje piersi na jego pieszczoty.
- Mała szkatułka po prawej stronie.- mruknął cicho kochanek testując sprężystość jej biustu, za pomocą ugniatania to prawej to lewej piersi dziewczyny. Jego duma budziła się do życia, ocierana o jej pośladki.
Czarodziejka sięgnęła po mydło drżącymi dłońmi i zaczęła się namydlać. Piersi, szyja, w końcu sięgnęła pomiędzy swoje pośladki i zaczęła namydlać jednocześnie swoją pupę jak męskość kochanka, pieszcząc ją swymi palcami.
Oddech Diego zrobił się chrapliwy i głębszy, tak jak ruchy palców w jej kwiatuszku nabrały na sile. A co najważniejsze, duma kochanka ożywała pod jej dotykiem. Przesuwać się poczęła pomiędzy jej pośladkami, gdy już nabrała odpowiedniej sztywności.
Czując jak jej kolana miękną, czarodziejka oparła się o ścianę, oddając swoje ciało w ręce kochanka.
Chwycił ją za pośladki… mocno i władczo… dysząc ocierał się swoim organem miłości, o jej ciało… pomiędzy pośladkami. Czuła jak przesuwa się ów atrybut tam i w górę. Czuła jak nabiera wigoru, jak przygotowuje się by podbić jej ciało znów.
- Ile.. ile ty masz sił? - Wyjęczała, opierając swoje czoło o chłodne kafelki. Jej ciało drżało, a biodra poruszały się tak by woreczek kochanka od czasu do czasu zahaczał o jej kobiecość.
- Dość dużo…- odparł Diego odwracając ją władczo. Przylgnęła plecami do ściany, a on pochwyciwszy ją za lewe udo, uniósł i znów posiadł władczo i mocno. Choć przywykła nieco do rozmiarów kochanka, to nadal takie szturmy były intensywnie i drapieżnie… i nieco bolało gdy taran znów kruszył jej bramy i zanurzał się w jej intymnym zakątku nie dając czasu na przygotowania. Krzyków nie zdołał zdusił całując żarliwie szyję Elizabeth.
- Tak.. och.. - El oparła dłonie na ramionach kochanka, czując jak całe jej ciało faluje od jego szturmów. - Mój ogier.
Odpowiedzią na jej słowa był chrapliwy oddech kochanka, były mocne pchnięcia jego bioder. Twarda obecność, którą czuła każdym zmysłem, przyszpilająca ją do ściany. Raz po raz… ale czego się spodziewała? Wiedziała, wszak że nie będzie to spokojny wspólny prysznic. Zarzuciła mu obie nogi na biodra, jednocześnie unosząc się na jego ramionach. Jak cudownie, że był tak silny.. tak wytrzymały. Jak nieprzyzwoity był fakt, że jej się to podobało!
Jęknęła głośno… z bólu i rozkoszy. Ta pozycja nie była wygodna w tej sytuacji, ale za to czuła intruza w swoim ciele tak intensywnie. Diego pochwycił ją za pośladki i napierając biodrami sprawiał że El unosiła się i opadała na ów pal rozkoszy i bólu… raz po raz. Czarodziejka doszła po kilku pierwszych szturmach z głośnym okrzykiem. Uwiesiła się na ramionach Diego drżąc na całym ciele. On zaś potrzebował jeszcze kilku ruchów, jeszcze kilka razy drżące od nadmiaru doznań ciało czarodziejki unosiło się i opadało uwieszone kochanka, nim Elizabeth poczuła, że dała mężczyźnie spełnienie. Przytuliła się do niego mocno, obejmując go w biodrach ciasno udami i opierając głowę na jednym z męskich ramion.
- Pójdę przygotować kolację.- mruknął Diego kąsając szyję kochanki i stawiając jej stopy na podłodze. El jednak objęła go mocniej nogami w biodrach.
- Tylko jeśli zaniesiesz mnie do łóżka. - Wymruczała i odwzajemniła się mężczyźnie delikatnym ugryzieniem w ramię.
- Zamoczymy łóżko.- stwierdził Diego, ale to nie przeszkodziło mu wycofać się do tyłu i ruszyć ku pokojowi. Dotarcie do barłogu zajęło ledwie kilka chwil i wtedy powoli położył kochankę na swoim “łóżku”.
Czarodziejka wtuliła się w porozrzucaną pościel, nie zważając na to, że ją moczy. Uśmiechnęła się przy tym zadziornie do kochanka.
- Całkiem wygodnie. - Wymruczała, przyciągając poduszkę pod swoją mokrą głowę
- Cieszy mnie to… a teraz pójdę się wytrzeć i przynieść coś do jedzenia.- zaproponował Diego.
- Grzecznie zaczekam. - El otuliła się nieco kołdrą spoglądając na porozrzucane po pokoju ubrania.
- Nie wątpię.- zażartował Diego, po czym ruszył do łazienki. Parę minut później, już suchy ale nadal goły paradował w części kuchennej szykując prosty posiłek dla siebie i dla Elizabeth.
- Nie nudzisz się tutaj? - Czarodziejka patrzyła na umięśnione męskie pośladki.
- To dobra robota. Dobrze płatna. Lokum za darmo jak i opieka medyczna. Głównie w postaci eliksirów robionych na warsztatach alchemicznych.- odparł Diego.- No i mam wolne jak każdy inny pracownik.
- Rozumiem. - Czarodziejka zamyśliła się, a jej wzrok powoli wędrował po męskim ciele. - Ale chyba zdarza ci się czuć samotnym, prawda?
- Trochę… czy chcesz coś zaproponować?- zapytał Diego zerkając przez ramię na Elizabeth.
- Że mogłabym wpadać częściej. - El zaśmiała się cicho. - Staram się nieco o tobie dowiedzieć.
- Każdej nocy planujesz tu wpaść?- zapytał Diego szykując proste kanapki z wołowiną i ogórkiem.
- To zbyt ryzykowne. - El westchnęła ciężko i przewróciła się na plecy. Jej wzrok utkwił w suficie. - Mam też kilka zobowiązań.
- To kiedy możesz? Kiedy chcesz?- spytał Diego wracając z posiłkiem. - Możesz zostawiać wiadomości dla mnie w sekretariacie uczelni. Zaglądam tam codziennie.
- I nie będzie to podejrzane? - El usiadła na łóżku. - Jakoś niebawem. Muszę odwiedzić dom rodzinny i podobne sprawy.
- Niby dlaczego miałoby być? - zapytał zdziwiony Diego podając jedzenie dziewczynie i siadając obok niej.
- Nawet nie wiem na ile pokojówkom wolno tu z kimś się spotykać.. na pewno nie wolno nam wychodzić po zmroku. - El westchnęła ciężko i zabrała się za jedzenie.
- Nie będę przecież przychodził do waszego skrzydła budynku. Tego rzeczywiście nie wolno. Ale pisać listy już tak. - odparł ze śmiechem Diego i skinął.- I rzeczywiście, powinienem na ciebie donieść.
- Może jakoś uda mi się ciebie udobruchać, byś jednak tego nie robił? - El pochyliła się i pocałowała namiętnie mężczyznę.
- Będziesz musiała się postarać.- zgodził się z nią mężczyzna uśmiechając się żartobliwie.
Czarodziejka odstawiła talerz na podłogę i przywarła nagim ciałem do kochanka, obejmując go wokół szyi.
- Staraj się, staraj…- mruczał jej mężczyzna całując szyję dziewczyny i chwytając za pośladek El, której miękkie ciepłe ciało wyraźnie pobudzało ochotę kochanka do dalszych figli. Czarodziejka przyklęknęła ponad jego udami nie przerywając pocałunków i zaczęła się ocierać pupą o męskość Diego.
Diego pochwycił dłońmi za piersi czarodziejki ugniatając się i pocierając jedną o drugą.
- Figlarka z ciebie.- szepnął czując to co czuła i El, jego organ miłości prężył się ocierając o dziewczynę pomiędzy jej pośladkami.
- A z ciebie wygłodniała bestyjka. - Wymruczała pomiędzy pocałunkami.
- Smakołyk czuje.- odparł jej kochanek mocniej ściskając piersi Elizabeth i ocierając je o siebie. Całował jej krągłości oddychając coraz ciężej rozpalony pożądaniem.
- Ooo jaki? - El roześmiała się.
- Mleczny…- zażartował jej kochanek i przyssał się wargami do jednej z krągłości czarodziejki. Jego dłonie ześlizgnęły się na jej biodra i uda pieszcząc je leniwie.
- Tam.. mleka nie znajdziesz. - El jęknęła lubieżnie i odchyliła się do tyłu eksponując swoje piersi.
- Czasami poszukiwanie jest nagrodą samą w sobie.- stwierdził mężczyzna i znów zabrał się za pieszczoty jej biustu, jak ściskanych namiętnie dłońmi pośladków. El ocierała się powoli o jego nabierając sił męskość odchylając się mocno do tyłu. Z jej ust cały czas wydobywał się cichy pomruk zadowolenia.
Tę przyjemność zakłócał jedynie drobny fakcik, który stawał się coraz bardziej drażliwy z każdą chwilą. Czas… Elizabeth spędziła już wiele przyjemnych chwil w tym miejscu, ale nie mogła zostać do rana. Czas wracać do współlokatorki.
Na razie silne dłonie uniosły biodra czarodziejki w górę i… powoli nasuwały jej kwiatuszek, na twarde i spragnione jej dotyku żądło mężczyzny. Czarodzieja krzyknęła z rozkoszy i już odruchowo zaczęła się unosić, biorąc w siebie kochanka.
Całując jej biust… spragniony kochanek, pozwalał El wybrać tempo ich miłosnego tańca, co oczywiście pomagało dziewczynie znosić lepiej fakt ujeżdżania bestii. Nadal były pewne niewygody, choć wynagradzane intensywnymi doznaniami. A czarodziejka czuła, że ma ochotę na szybką i nieco bolesną jazdę. Więc z entuzjazmem ujeżdżała swojego konika, pojękując za każdym razem, gdy ten zanurzał się w jej ciele. Głośne jęki wyrywające się z jej ust mieszały się z bolesnymi syknięciami, ale panna Morgan dopięła swego. Jej ciało unosiło się i opadało tak intensywnymi ruchami, że biust podskakiwał hipnotyzując kochanka. Było już lepiej nieco… przywykła do rozmiaru swojego wybranka na tyle że ból stanowił coraz mniejszą domieszkę doznań. Acz nie znikał do końca.
Galopada sprawiła, że doszła szybko. Jej ciało poruszało się jednak dalej w nieco chaotycznym rytmie. I jej kusząco wijące się ciało, drżące od niedawnych doznań, sprawiło że i Diego dotarł na szczyt, co odczuła w podbrzuszu. Jej kochane opadł na barłóg łapiąc oddech i wpatrując się w El czule.
Czarodziejka położyła się na nim łapiąc oddech.
- Czy zasłużyłam na to byś mnie odprowadził? - Wymruczała, po czym ucałowała męską pierś.
- Tak… oczywiście.- odparł czule kochanek.
Czarodziejka pocałowała go ponownie, wtulając się w męskie umięśnione ciało. Było jej bardzo... przyjemnie. Inaczej niż z Charlesem czy Simeonem.
Przez kilkanaście chwil leżeli razem wtuleni w siebie. Rozkoszowali się ciepłem swoich ciał i ciszą. W końcu jednak Diego odezwał się.- Chyba powinniśmy się ubrać.
- Niestety tak. - El zeszła z mężczyzny i podeszła do pozostawionej przy drzwiach od łazienki bielizny.
Diego przyglądał się jej przez chwilę, po czym rozejrzał się za swoimi ubraniami. I zauważywszy je, zabrał za ubieranie się.
- Czyli mam pisać? jakoś się umówimy na kolejne spotkanie? - Czarodziejka spojrzała na kochanki, naciągając na siebie majtki, po czym zabrała się za dopinanie pończoch.
- Tak. Magowie i administracja zostawiają tam notatki dla mnie. Odbieram je rano.- wyjaśnił mężczyzna naciągając już spodnie i co jakiś czas zerkając na zgrabne ciało kochanki.
El nałożyła koszulę i sukienkę, po czym starannie ułożyła piersi w nieco prześwitującym materiale. Na koniec sięgnęła po swój mały pistolet i zabrała się za upinanie kabury z podwiązką na swoim udzie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline