Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2020, 11:42   #30
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Wędrówka przez park była krótka i bezpieczna… i zakończona przy kamiennym pomniku maga patrzącego władczym wzrokiem na budynek uczelni. Tu musieli się rozdzielić i Elizabeth czekał powrót do swojego pokoiku poprzez ciemności tak gęste jak smoła. Rozświetlone jedynie przez blask czerwonych wizjerów automatonów, które patrolowaly niestrudzenie ścieżki uczelni.
- Teraz ta trudniejsza część. - El westchnęła ciężko poprawiając na ramionach płaszcz. Obróciła się w stronę kochanka i pocałowała go. - Dziękuję za randkę.
- To ja powinienem podziękować.- odparł czule Diego.
El pocałowała go ponownie.
- Widzimy się niebawem. - Mrugnęła do mężczyzny i ruszyła w kierunku zabudowań, starając się ponownie ominąć automatony. Dopiero gdy weszła między krzaki nasunęła na głowę kaptur.
Teraz pozostało wrócić… co było tym trudniejsze, że noc już całkiem objęła miasto we władanie i El miała problemy z dostrzeżeniem czegokolwiek. Ale od czego jest magia, jeśli nie od rozwiązywania takich problemów. Przyczaiła się w miejscu, które wydawało się jej bezpieczne i rzuciła na siebie czar umożliwiający widzenie w ciemności. Świat od razu stracił barwy, ale za to zyskał na ostrości. Wszelki mrok się rozjaśnił i wszędzie pojawiły się szczegóły. Widziała wszystko tak jak w dzień… choć monochromatycznie. Powoli ruszyła przez krzaki starając się dotrzeć do okien znajdujących się w holu wejściowym.
Początek był udany… zbliżyła się do wejścia, lecz niestety przy drzwiach tkwił jeden z tych automatonów. I nie ruszał się z miejsca!
Czarodziejka rozejrzała się czy na ziemi nie znajdują się jakieś kamienie. Cóż… trzeba było spróbować zagrywki starej jak świat. Chwyciła pierwszego otoczaka i rzuciła nim w kierunku jakichś odległych krzaków.
Automaton od razu zwrócił swoje oblicze w tamtym kierunku, a potem ruszył szukając źródła hałasu. Droga do drzwi była już wolna. Tylko na jak długo. Czarodziejka nie zamierzała sprawdzać i jak najszybciej podkradła się do drzwi. Delikatnie nacisnęła na klamkę sprawdzając czy są otwarte.
Uff… były otwarte. Weszła do środka zamykając za sobą drzwi i natykając się na dwa patrolujące sługi. Jeden na schodach, drugi wędrował przez korytarz. Czarodziejka odruchowo zanurkowała pod stolik, by uniknąć spojrzenia tego drugiego. Skuliła się starajac się skryć w cienie i nasłuchiwała. Musiała się jakoś przemknąć do swojego pokoju. Oby tylko Waynecfroft skończyła to co robiła w pralni.
Sytuacja wymagała trwania w bezruchu dobrych kilkanaście minut, nim mechaniczny strażnik ją minął i mogła przemknąć do komody w pobliże schodów. Tam było nieco trudniej, bo automaton wchodził i schodził po schodach rozglądając się bacznie.
El skuliła się mocno w nowej kryjówce osłaniając usta i nos płaszczem by nie słychać było jej oddechu. Czekanie… wymagało cierpliwości i przebywania w bezruchu. I było męczące. W końcu jednak wreszcie automaton oddalił się na tyle, by El zyskała okazję do pospiesznego wejścia po schodach i z ulgą dotarła do korytarza prowadzącego do drzwi jej lokum. Szła korytarzem tuż przy kolumnach i wazonach z kwiatami uważnie nasłuchując tego co działo się w pokojach.
O tej jednak porze była cisza jak makiem zasiał. Cokolwiek się ciekawego działo w pokojach pokojów, El przegapiła. Czarodziejka przemknęła do swojego pokoju i ostrożnie otworzyła drzwi, nie chcąc zarówno obudzić Frolicy jak i przywołać automatonów.
W środku… diabliczka spała już jak zabita. Pochrapywała nawet. Zaś zamknąwszy za sobą drzwi El mogła czuć się bezpiecznie. Bo w końcu obowiązywała jedynie cisza nocna. Dopóki była cicho czarodziejka mogła robić co chciała w swoim lokum.
El zamknęła za sobą drzwi i zabrała za rozbieranie się, by jeszcze skorzystać z tej nocy. Naga podeszła do okna i z zaciekawieniem wyjrzała spoglądając w kierunku budynku, w którym mieszkali magowie.
Czy on tam patrzył w ich kierunku? Nie wiedziała. O tej porze było to mało prawdopodobne. Gdyby wiedział wcześniej że nadarzy mu się taka okazja, to może… może…
Niemniej choć jej wzrok przebijał ciemności nocy, to nie była w stanie dojrzeć balkoniku z lunetą. Był za daleko.
Będzie musiała poszukać na to zaklęcia, a teraz. Korzystając, że jeszcze widzi w ciemności, sięgnęła po książkę od bibliotekarki i położyła się w łóżku. Postanowiła poczytać nudny romans aż sen ją zmorzy. Początkowo wydawało się, że tak właśnie będzie… tyle że im dalej wczytywała się w lekturę, tym mniej ona była… grzeczna. Romans obracał się wokół skomplikowanych relacji protagonistki z dwiema osobami, mężczyzną i kobietą. I te ich relacje stawały się coraz mniej platoniczne. I coraz bardziej pikantne wraz ze szczegółami. Ocierały się o podglądanie nawet i bycie podglądaną. Clarice może i była niewiniątkiem, ale lektura jaką czytała El daleka była od niewinności.
Gdy zaklęcie dobiegło końca, zamknęła książkę i zanurzyła palce w swojej wilgotnej kobiecości. Już wiedziała co wyobrażała sobie bibliotekarka, a może… chciałaby podejrzeć ją i Frolicę? Paroma wprawnymi ruchami doprowadziła się, zasłaniając usta dłonią i spróbowała zasnąć.


To zaśnięcie okazało się problem, a obudzenie. Wszak El miała za sobą bardzo intensywny dzień. Pobudka nadeszła boleśnie… mocny klaps w odsłonięty pośladek przypomniał dziewczynie o tym, że już nie ma własnego pokoju.
- Zaszalałaś co? Musiałam sięgnąć po mocne środki.- rzekła żartobliwie Frolica, bo to jej dłoń obudziła czarodziejkę.
- Tak… i jeszcze czytałam by zasnąć… ale to jednak nie jest grzeczne romansidło. - El podniosła się pozwalając by kołdra się z niej zsunęła. Zupełnie naga przeciągnęła się na oczach diablicy. - Jak się spało?
- Dobrze… trochę nudno, ale dobrze.- odparła z uśmiechem Frolica wodząc wzrokiem po nagich krągłościach kochanki.
El wstała i zabrała się za ubieranie. Po chwili namysłu wybrała jednak własny komplet bielizny. Najwyżej Waynecroft będzie miała co podziwiać.
- Dziś skoczę do miasta po jakieś jedzenie na kolację i śniadanie. Popatrzę też na samowary. - Wypuściła powietrze, sznurując czarny, koronkowy gorset.
- Ja pewnie też się rozejrzę na mieście. - mruknęła już ubrana diabliczka rozkoszując się widokami ciała Elizabeth. Po czym dodała z uśmiechem.- Im szybciej skończymy, tym więcej będziemy miały czasu dla nas.
- To prawda. - El nałożyła na bieliznę strój pokojówki, zakrywając skutecznie wszelkie koronki i krągłości. - Miałam nadzieję, że mój przyjaciel przyjedzie, ale nie wiem czy dotrze do niego na czas list.
- Hmm… a co z twoim przyjacielem z wieczora? Jak było?- zapytała zaciekawiona diabliczka z szerokim uśmiechem.- Chyba dobrze, bo długo nie wracałaś.
- To taka niesamowita, niewyżyta bestyjka. - Czarodziejka mrugnęła do diablicy i związała włosy w wysoki kok. - Było bardzo przyjemnie.
- To dobrze…- odparła z uśmiechem Frolica i dodała.- Które z mieszkań odwiedzamy wpierw, znajomego maga czy pozostałe nieznane adresy?
- Może zostawmy go na koniec, wiemy co tam jest i ile potrzebujemy na to czasu. Które mieszkanie jest najdalej? - EL zerknęła na kartkę z notatkami.
- Numer 27.- stwierdziła Frolica. Niestety lokale uniwersyteckie nie miały imiennych tabliczek.
- To może zacznijmy od niego, potem będziemy tylko bliżej pokoju. - Czarodziejka mrugnęła do Frolicy i zawiązała fartuszek.
- Zgoda.- odparła diabliczka.


Nowy pokój wymagał sprzątania w salonie, w łazience i w sypialni.Gabinet i pracownia były zamknięte jak zwykle na klucz. Salon w tym mieszkaniu zawierał okrągły stoliczek i tacę z owocami. Oraz otwartą butelkę wina i dwa wypełnione kielichy. Oraz… właścicielkę lokum siedzącą przy stoliku w króciutkiej satynowej koszulce nocnej na wąski ramiączkach. I z siateczkowymi rękawicami bez palców na dłoniach. Była to znana czarodziejce półelfka, Almais. Przyglądała się z zaciekawieniem i rozbawieniem dwójce pokojówek. Salon wypełniały obrazy dotyczące… innych światów. W sumie nie były to stricte obrazy, tylko malunki starożytnych rycin z dawnych ksiąg.
- Witajcie. -rzekła rudowłosa kobietka przekładając nogę na nogę i poprawiając okulary na nosie z przekornym uśmieszkiem.
El dygnęła kurtuazyjnie.
- Czy mamy przyjść później? - Spytała, spoglądając z zaciekawieniem na półelfkę.
- Ależ skąd.- odparła z wesołym uśmiechem rudowłosa i przeciągnęła się zmysłowo mówiąc.- Twoja rogata towarzyszka może zająć się łazienką, a ty… moja sypialnia wymaga małego uporządkowania.
Nalała sobie wina dodając dwuznacznie.- Choć kto wie.. może i ona potem do nas dołączy.
- Nie musi nam Pani pomagać w sprzątaniu. Jest to nasz obowiązek. - El odpowiedziała spokojnie. Nazbyt dobrze wiedziała o co może chodzić półelfce, ale to nie był zakres jej obowiązków.
- Nie zamierzam pomagać. Nadzorować raczej.- odparła Almais ruszając przodem.
- Coś knuje.- mruknęła cicho Frolica. - Ale przecież nie zrobi nam krzywdy.
- Znam ją. - El odezwała się szeptem. - Lubi eksperymentować. Coś spróbuję wymyślić.
- Powodzenia.- mruknęła diabliczka klepnąwszy czarodziejkę w pośladek.- Milutka jest… więc kto wie… to mogą być ciekawe eksperymenty.
Po czym ruszyła w kierunku łazienki.
El przeszła do sypialni i ustawiła przy wejściu wiadro ze szczotkami.
- Jeśli obawia się Pani iż nie wykonamy pracy rzetelnie może powinna przyjść tu inna grupa? - Wyjęła szczotkę do zamiatania kurzu, rozglądając się po pomieszczeniu.
Dużej sypialni z pięknym mahoniowym łóżkiem z czarnymi kolumienkami i purpurową pościelą. Niewielka biblioteczka obok niego również była z mahoniu. I pełna ksiąg . A na biurku stała kryształowa kula. Masywny przedmiot leżał pomiędzy luźnymi kartkami zapisanymi drobnym eleganckim pismem i małymi księgami. No i… podłogę zaścielała porozrzucana wszędzie koronkowa bielizna różnego koloru. Delikatne i śliczne egzemplarze elfiego rzemiosła, acz i trafił się egzemplarz z czarnej skóry.
- Ależ nie… myślałam szczególnie o tobie.- mruknęła Almais zamykając za El drzwi i mrucząc coś pod nosem. - Widziałam twoje wczorajsze podchody do Clarice… zmartwiła mnie twoja porażka. Ale cóż… jest ona twardym orzechem do zgryzienia, prawda?

El jęknęła cicho widząc tą całą bielizną niszczącą się na podłodze. Odłożyła miotełkę i zabrała się za jej staranne zbieranie. Jak można było to tak porozrzucać! Gorsety musiały się już pozagniatać. A koronki! Niemal widziała te wszystkie wchodzące w nie paprochy.
- Pani Clarice jest bardzo delikatną i wrażliwą osobą, a ja nie chcę sprawiać jej przykrości. - Odpowiedziała zresztą zgodnie z prawdą.
- To prawda.- zgodziła się z nią Almais podchodząc bliżej El, przesunęła palcami po jej pośladku, gdy była pochylona.- A ty jesteś bardzo zmysłową osóbką, ale jakie jeszcze masz pragnienia? Bo widzisz… myślę, że możemy nawzajem sobie pomóc moja droga. Ja tobie z Clarice i nie tylko, a ty… mi z Clarice i nie tylko.
- Uważam, że Pani Clarice po prostu potrzebuje czasu, może też nie jestem odpowiednią osobą. - El podniosła kolejną sztukę bielizny i wyprostowała się z trudem udało się jej ukryć dreszcz, który przebiegł po jej ciele. - Ofiarowała mi wiele dobroci i nie chcę robić nic wbrew jej woli.
- Ach… nie myślałam o niczym takim.- zachichotała Almais podchodząc do biurka i siadając na nim z bezwstydnie rozchylonymi udami.- Po prostu… myślałam o małej pomocy tobie przy tych zalotach. I nie tylko przy nich… dowiedziałam się też, że zgubiłaś się wędrując w kierunku półek zakazanych dla pierwszych roczników szkolnych. Jesteś bardzo ciekawską osóbką, a może… nie tylko…- uśmiechnęła się lubieżnie i dodała.- Załóżmy coś takiego. Że jest sobie zaklinaczka, albo… inna magiczka która ukrywa się przed władzami. Stosuje przy tym najbardziej bezczelną sztuczkę i bardzo skuteczną… ukrywania się pod latarnią, na widoku. Co do mnie… moje eksperymenty bywają… niekoniecznie pochwalane przez władze uczelni, więc mogłabym przymknąć oko na obecność takiej osóbki. Co więcej dzielić się tym co by ją interesowało… za drobne przysługi. Wspierać taką osóbkę w zamian za jej wsparcie… oczywiście to jest sytuacja czysto teoretyczna.
- Pani.. nie jestem sobie w stanie wyobrazić przysługi, któraby mogłaby wynagrodzić takie ryzyko z twojej strony. - El schyliła się po kolejną sztukę bielizny niemal z czułością unosząc koronkowe majtki. Oczy jej się lekko rozszerzyły, gdy rozpoznała egzemplarz prawie identyczny z majteczkami Melody.
- Są miejsca i rytuały których nie wypada odprawiać samemu, uczniów angażować nie można, kolegów magów… zbyt ryzykowna sprawa…- zaczęła wyjaśniać Almais znów zakładając nogę na nogę.-... mogą zdradzić przed radą. Natomiast takie złe ziółko, które nie ma nic do stracenia, a wiele do zyskania… czyż to nie idealna wspólniczka? No i… jeśli nie bałaby się rodziców twojej przyjaciółki… to mogłoby być baaardzo ciekawie.
- Czemu ktokolwiek miałby się obawiać rodziców czyjejkolwiek przyjaciółki. - El z zachwytem przyglądała się podniesionej bieliźnie. Gdyby tylko mogła ją.. jakoś.. Schyliła się po kolejny gorset.
- Przynajmniej jeden z rodziców diablęcia bywa dość kontrowersyjnej urody. Niemniej to kwestie planów na później. Skupmy się na bliższych celach. Co by interesowało takie złe ziółko? Bogactwo? Czary? Wiedza? Moc? - zamyśliła się Almais wędrując spojrzeniem po Elizabeth.- A co… ciebie?
- To. - El zaśmiała się unosząc trzymaną bieliznę i podeszła do Almais. - Jestem ciekawska i chcę się uczyć, ale jestem też obowiązkowa i nie chcę zaniedbywać powierzonych mi tu zadań. Jakby to nie wyglądało, ja naprawdę jestem tutaj by zarobić.
- Oczywiście… nie przeszkadza mi to. Byś wykonywała obowiązki i zarabiała.- wymruczała Almais i przechyliła głowę na bok.- Podobają ci się? Są niewyprane… i zapewne mocno pachną mną.
- Moja mama szyję bieliznę, mam słabość do takich rzeczy. - El uśmiechnęła się. Jej zależało na tym by pachniały kimś innym, ale tego Almais nie musiała wiedzieć. - Szczególnie do tak pięknie wykonanych.
- Są twoje… o ile w nich wyjdziesz z tego lokum.- odparła żartobliwie półelfka przyglądając się obliczu czarodziejki z lubieżnym uśmieszkiem.
- To niewielka cena. - El roześmiała się. Odłożyła poukładaną bieliznę, z leżącymi na niej majtkami i powoli uniosła na oczach Almais spódnicę, odsłaniając własną bieliznę. - Na jakich eksperymentach ci zależy.. Pani?
- Nic szczególnie złowrogiego… badanie odległych światów, poznawanie starożytnych tajemnic. Istniała wieki temu Bastet… kocia bogini… między innymi rozkoszy. Szukam drogi do jej świata i jej tajemnic. Wymaga to…- Podwinęła swoją koszulkę nocną odsłaniając całkowicie swoje nogi i biodra.
- Dużo przyjemności? - El przyjrzała się kobiecości czarownicy. Rozpięła pończochy i powoli zsunęła własne, koronkowe majtki.
- Też. Są różne drogi do osiągnięcia moich celów. Wybieram te mniej krwawe i brutalne. Jestem dyplomatką z natury.- mruknęła Almais oblizując usta i powoli rozplotła swoje nogi, rozchyliła wrota odsłaniając prowokacyjnie swój intymny zakątek.-... Przede wszystkim zaś wymaga to obnażenia się… nie dosłownie co prawda. Zaryzykowałam i powiedziałam ci zbyt wiele. Liczę na dyskrecję z twojej strony i tym samym mogę się odwdzięczyć.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline