Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2020, 20:49   #26
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Bastian musiał przyznać, że do aparycji gospodarza „Pod Ostrzem Topora" profesja kata pasowała jak ulał. Facet był wielki jak góra i tak odstręczający jak mało kto. Wincklerowi ciężko byłoby sobie wyobrazić osobę bardziej odpowiednią na sprawowanie tego urzędu niż Matthias Oesterhelweg. Jako były łowca nagród, którego ojciec został zakatowany na śmierć przez bandytów Bastian nawet żałował, że tamci zawisnęli, a nie zajął się nimi nikt tak uroczy jak Herr Matthias. Jak do tej pory przeczucie łowcy wampirów niestety nie podpowiadało mu nic dobrego. Gospoda była zaniedbana, podłoga nawet nie została uprzątnięta z posoki ostatnich gości, a obraz pary karczmarza i jego pomocnika nie starał się odwieźć czujnego umysłu zabójcy wynaturzeń od tego, że coś tam było ewidentnie nie tak.

Na usprawiedliwienie mordowania pod przykrywką własnego interesu Bastian potrafił znaleźć tylko jedną wymówkę: Matthias był za dobrym katem aby po przejściu na emeryturę przestać. Jeden z braci Schultz, mentorów Wincklera, powiedział mu niegdyś, że walcząc ze złem należy uważać aby samemu nie stać się jego częścią. Były łowca głów wiedział, że w każdym zawodzie kojarzonym przez szarego człowieka z walką o sprawiedliwość znajdywały się całe tłumy osobliwości, które przekroczyły wąską granicę między walką ze złem, a staniu się potworem gorszym od tych jakich pakował na stryczek.

Kiedy gospodarz zniknął na zapleczu łowca wampirów miał chwilę aby się rozebrać z wierzchniego odzienia i powiesić je w okolicy kominka, w którym lada moment miał zapłonąć ogień. Kiedy tak się stało pomieszczenie powoli wypełniło się zapachem palonego drewna, które przyjemnie strzelało przywołując na myśl wspomnienia licznych obozowisk, których Bastian był świadkiem. Po pewnym czasie zrobiło się na tyle ciepło, że pomieszczenie można by nazwać przyjemnym gdyby mieć zamknięte oczy i nie widzieć panującego wszędzie brudu i nieładu.

Herr Matthias ruszył do kuchni zająć się zamówieniami swoich jedynych gości, a Manfred i Bastian bez pośpiechu wcielili w życie swój skromny plan. Knut był idealnym osobnikiem do wyśpiewania wszelkich tajemnic swego mocodawcy jednak – jak się okazało – nie miał języka. Gdyby chłopak był uczonym można by go poprosić o pisanie na pergaminie. Nikt bystrzejszy od wioskowego debila dojącego drzewa i gadającego z wartkim strumieniem nie zapytałby Knuta czy pisać potrafił. Odpowiedź była wszak oczywista. Winckler mógłby zadać kilka pytań, na które pomocnik gospodarza odpowiadałby kiwając głową jednak pytania typu „Czy za chwilę zjemy ostatniego gościa?” albo „Czy urokliwy Herr Oesterhelweg wyrwał ci język?” mogłyby być zbyt mocno sugerujące nastawienie grupy do zastanego w karczmie towarzystwa. Winckler potrafił sobie wyobrazić kilka scenariuszy, w których młody, kulawy, nie potrafiący mówić chłopiec zrobi wszystko aby tylko jedyna osoba trzymająca go przy życiu je zachowała. Nawet za cenę życia kilku podróżnych przybłędów na kwartał…

Widok dodatkowych koni nie zdziwiłby Bastiana gdyby jeden z nich nie był niesamowicie wręcz zadbany. Karczmarz nie wyglądał na pasjonata zwierząt, a czystość jego lokalu nie sugerowała aby częste czesanie i inna pielęgnacja konia wchodziły w grę. Co wchodziło w grę to śmierć ostatniego gościa – lub dwóch – i przywłaszczenie sobie jego – lub ich - dobytku przez karczmarza. Łowca wampirów nie chciał nikogo straszyć, ale musiał się taką wersją podzielić z towarzyszami zostawionymi w karczmie.


Winckler nie miał łatwo kiedy karczmarz zapełnił stół zachęcająco pachnącym, soczystym i smacznym jadłem. Bastian nie jadł nic poza swoimi racjami i musiał przyznać, że tamta dziczyzna, biała kiełbasa, a nawet kapusta wyglądały nad zbyt zachęcająco. Po reakcji Laury łowca miał pewność, że alkohol był mocny i w większej ilości potrafił obalić i krasnoluda.

Winckler miał dzielić pokój z Mullerem co mu bardzo odpowiadało. Manfred był czujny i łowca wampirów mógł podejrzewać, że ich pokój będzie pilnowany przez całą noc. Obaj mieli podobne przeczucia i wiedzieli, że nie mogą sobie pozwolić na całonocny wypoczynek. Z resztą w pokoju, który pokazał im Knut nikt nie chciałby spędzić więcej czasu niż to było absolutnie konieczne. Ramy łóżek były tak zbutwiałe, że Bastian połamałby je gdyby z większą werwą usiadł nie mówiąc o jakimkolwiek skakaniu z wojną na poduszki w tle. Derka pod którą miał spać wojownik nie miała na sobie dużo kurzu. Być może to paranoja, a być może jeden z niedawnych gości relaksował się przed śmiercią w tym samym, zbutwiałym, zaniedbanym łóżku. Manfred skomentował pokój dość słusznie. Nie padało im na łby, było cieplej niż na zewnątrz i nie czuło się wiatru jak śpiąc pod gołym niebem. Bastian pokiwał głową z uznaniem kiedy Muller nie znalazł poszukiwanych w skupieniu robali…


Łowca wampirów nie spał kiedy usłyszał kroki. Jego czujność nie dała mu siedzieć spokojnie. Mężczyzna powoli ubrał spodnie i buty zostawiając swój tors nieskrępowany żadnym ubraniem. Przy pasie wojownik miał małą sakwę z miksturą leczenia, pochwę z mieczem, a w cholewie buta sztylet. Do lewej ręki Bastiana trafiła tarcza, a mężczyzna podszedł do drzwi na chwilę przed tym jak usłyszał kobiety jęk. Głos był pełen bólu i przerażenia. Przeczucia łowcy wampirów przybrały zatem postać kobiety, a w jego umyśle malował się obraz Laury, która wyszła na małe „przeszpiegi” i została przyłapana w pomieszczeniu, w którym karczmarz trzymał poporcjowane mięso byłych - i zadowolonych z pobytu - gości. Winckler powoli i ostrożnie uchylił drzwi przepuszczając w nich Manfreda. Facet miał pistolet, a zatem lepiej było włączyć się do ewentualnego starcia po tym jak wystrzeli. Przeładowanie trochę trwało. Winckler miał nadzieję, że katowana kobieta nie była tą samą, którą widział w swej wizji. To nie mogła być Laura... Jej życie ratował ledwie kilka miesięcy wcześniej…
 
Lechu jest offline