Porcelanowe naczynie ogłuszyło Bernhardta, ale jakby ocuciło Leonarda, który przez dłuższy czas działał jak w transie, nie zważając na zagrożenie. Kucnął przy nieprzytomnym mężczyźnie i otwartą dłonią uderzył go w policzek.
- Budź się, chłopie, nie czas na spanie! Trzeba nam ruszać dalej! Wolałbym nie nosić cię na plecach.
Zerkał przy tym na towarzyszącego im szlachcica.
- Zabije nas ten zamek. Trzeba mieć nadzieję, że ogień dokończy to, co zaczęliśmy. Wolałbym sam poderżnąć jej gardło, ale wystarczy mi, jeśli ta wiedźma spłonie w płomieniach. Poszukajmy Axela.