Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2020, 01:46   #43
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Grupa Księżniczki - Bitwa

Nic nie zapowiadało zbliżającego się niebezpieczeństwa, aż do chwili, w której zza zakrętu wypadł spłoszony wierzchowiec Oktawa. Jeźdźca jednak nigdzie widać nie było.
- Raczej wątpliwe by spadł z siodła - stwierdziła Valeris, poprawiając swoje rękawice.
- Faran, pilnuj Hime - polecił Narsh, dobywając miecza. Drugi został na plecach.
- Do boju! - okrzyk księżniczki rozbrzmiał dosłownie w sekundę później. Jej pantera wyrwała do przodu zanim ktokolwiek zdołał zareagować.
- Cholera. - Wyrwało się z gardła Amana sięgającego już po buławę. Zaraz potem popędził za Hime, by pilnować postrzelonej księżniczki i mieć na wszystko oko.
- Jakoś mnie to absolutnie nie zaskoczyło - skomentowała Valeria, ruszając w ślady Farana, podobnie jak uczynił to Narsh oraz siostra kapłanki.

Nie ujechali daleko. Faran jako pierwszy dostrzegł problemy, z którymi mieli się zmierzyć. Na wąskiej ścieżce, która wiodła przez las, stała pantera, a zaraz za nią Hime. Przed nimi zaś, unosząc swoją wielką łapę, stał ghilliedhus. I nie było to jedyne zagrożenie. Krzaki po bokach zdawały się żyć własnym, niezależnym od lekkiego wiatru życiem. Złośliwy chichot dotarł do uszu amana. Jego źródło wydawało się znajdować zarówno po lewej, jak i po prawej stronie.
Ewidentnie się zaczęło. Faran zeskoczył z konia niedaleko księżniczki i wystrzelił z berła pociskiem mocy Sharan, starając się wycelować w oczy, o których była mowa na odprawie. Później miała przyjść pora na niewolnika zemsty, ale musiał oceniać sytuację na bieżąco.
- Biegnij mu za plecy Hime, za nami pewnie są terronsy! - Krzyknął w kierunku elinki.
- Ja chcę walczyć - oświadczyła Hime, po czym dodała coś więcej jednak jej słowa zniknęły w ryku wściekłości, jaki wydał z siebie drzewny potwór. Atak Farana trafił tam, gdzie mistyk celował, sprawiając że ghilliedhus przerwał swój atak i zasłonił się łapą.
Droga była zbyt wąska by pomieścił się na niej więcej niż jeden wierzchowiec. Gdy więc Narsh wraz z Val oraz resztą drużyny przybyli, musieli z konieczności wejść w roślinność porastającą jej pobocze. Wtedy też rozpoczęła się walka. Faran miał rację, chaszcze porastające pobocze kryły bowiem małe bestie zwane terronosami. Pierwsza stała się z nimi Valeris, biegiem ruszając w kierunku walczącego amana. Zaraz za nią, wybierając prawą stronę, ruszył Narsh. Oba wierzchowce, porzucone przez chętnych do walki wojowników, oddane zostały pod opiekę Valerii, która to wraz z Telryne została w tyle.
Kiedy posiłki nadeszły, Faran mógł się skupić na przyzywaniu stwora zza krawędzi. Jednego z tych, które zawsze łapczywie czekały na karmę z boskiej manny, której kanałem był mistyk. Po chwili, w pobliżu Amana, zaczął się materializować mroczny kształt l, spragniony krzywdy i bólu, które mógłby zadać wskazanym przez przyzywającego celom. Jako pierwszy z nich Faran wskazał ghilliedhusa.



Osadzona na piedestale kula czystej energii z wrednym uśmiechem zaczęła wystrzeliwać pociski w kierunku wybranego przez mistyka celu. Hime zaś, tak jak ogłosiła, także w wir walki się rzuciła. Jej bronią, co Faran mógł dostrzec z pewnym przerażeniem, względnie z pełną bezradności rezygnacją, okazały się piąstki. Wojownika księżniczka, całkiem jakby nie dostrzegała tego, że potwór z którym walczyli był od niej co najmniej cztery razy większy, ruszyłą biegiem w jego stronę.
- Faran! - aman usłyszał ostrzegawczy krzyk Narsha, który starł się z jednym z terronosów ale jakimś cudem dostrzegł manewr elinki.
Aman z kolei nie mógł za wiele zrobić, więc po prostu pilnował, by ożywione drzewo nie miało łatwej szansy na atak, teleportowanie jej z pola zagrożenia byłoby mało skuteczne.
W międzyczasie ciszę lasu wypełniły odgłosy walki. Tym zaś, który brzmiał najgłośniej był odgłos wypluwanych z niezwykłę szybkością pocisków, które opuszczały trzymaną przez Telrayne broń, będącą połączeniem sztuki inżynieryjskiej oraz magii.



Elfka trzymała się z tyłu, podobnie jak dbająca o konie Valeria, która póki co nie włączała się do walki. W przeciwieństwie do siostry, która zdawała się być wszędzie. Uderzenia jej uzbrojonych w metalowe rękawice pięści trafiały bezbłędnie w drobne ciała terronosów, z którymi walczyła. Z jej ręki padł już jeden, co w połączeniu z tym którego pokonał Narsh, dawało dwa trupy. Potężny drzewiec także zaczynał się cofać. Połączone ataki przywołańca oraz Hime, sprawiały że duże fragmenty jego ciała nosiły ślady obrażeń. W końcu upadł, trafiony kolejnym, magicznym pociskiem. W powietrze wzniosła się chmura suchych liści i fragmentów mchu. Na świętowanie zwycięstwa nie było jednak czasu bowiem wrogów zdecydowanie nie brakowało. Korzystając z chwili Faran mógł naliczyć ośmioro nadal żyjących i jak najbardziej aktywnych terronosów.
- Wędrowiec! - usłyszał nagle głos Rils, która pojawiła się przy nim jakby znikąd. - Na prawo. Kolejne zbliżają się z przodu - dodała, dołączając do walki.
- Utrzymam ich na dystans, wy się zajmijcie małymi - poleciła Telrayne, przenosząc uwagę na zbliżające się, atakujące trucizną potwory.
Hime, zajmij się terronsami! - Ryknął Faran, do elinki, mówienie jej, żeby się w nic nie wtrącała, mogło się skończyć tym, że jeszcze by pobiegła atakować wędrowców. Rozejrzał się dookoła i zbliżył do terronsów, upewniając najpierw, że Hime też ruszyła w ich stronę. Była pora użyć berła w bardziej fizyczny sposób i porozbijać nieco małych czaszek. A przynajmniej łoić je pociskami Sharan z bliższej odległości, żeby mieč księżniczkę na oku.
Walka trwała wśród dźwięku wystrzeliwanych pocisków i pisków oraz okrzyków terronosów. Te ostatnie, małe gnojki, zdawały się być wszędzie. Ich niewielkich rozmiarów nóżki bynajmniej nie wpływały negatywnie na szybkość, którą potrafiły rozwinąć ich właściciele. Do tego problematyczna stawała się także roślinność, która im głębiej w las, tym się stawała gęstsza, a co za tym idzie oferowała zwiększoną możliwość ukrywania się dla istot, które miały ledwie metr wysokości.
Nie pomagało to jednak aż tak, jak zapewne na to terronosy liczyły. Zarówno Narsh jak i Valeris dawali sobie radę z wycinaniem potworów. Ta druga, za każdym razem gdy jednemu z nich udało się trafić, jarzyła się złotym blaskiem.
Trzymani na dystans wędrowcy póki co nie sprawiali problemów. Pociski Telryane pilnowały by nie znaleźli się oni zbyt blisko pozostałych członków grupy. Dodatkowo Rils także zajmowała ich uwagę, co rusz znikając i lądując za ich plecami. W dłoniach białowłosej elinki znajdowały się ostrza niespotykane na co dzień.



Kimkolwiek była, nie należała do przedstawicieli profesji ogólnie spotykanych na polach bitwy czy też na drogach obu kontynentów. Radziła sobie także całkiem nieźle. Zielona maź wydobywająca się z ust wędrowców nie dosięgła jej ani razu.
Faran jednak miał własne problemy na głowie. Księżniczka faktycznie posłuchała jego rozkazu, z tym że rzuciła się na jednego z dwóch terranosów, którzy nosili maski i byli wyżsi od pozostałych. Ten, którego obrała sobie za cel, niemal dorównywał jej wzrostem, a uzbrojony był w stosownie większe od swoich braci, ostrza. Jedno z nich dosięgło elinki, pozostawiając na jej piersi krwistą pręgę. To z kolei w końcu skłoniło Hime do wycofania się poza zasięg ciosów, jednak bynajmniej nie zniechęciło jej przeciwnika, który szybko ruszył za nią. Ci zaś, których aman za cel obrał, chociaż ranni także zapału nie tracili.
Sytuacja nie była idealna, ale nie byla również tragiczna miał nadzieję. Valeris prawdopodobnie miała jakąś tarczę, więc był o nią w miarę spokojny, natomiast należało uleczyć Hime i w miarę możliwości przystopować terronsy. Dlatego też mistyk przesunął się nieco w bok, by wystrzelić ze swojego berła świetlisty bumerang energii. Zaklęcie o tyle dziwne, co skuteczne, bo jednocześnie leczyło sojuszników i raniło wrogów. - Ustawcie się pod nawrót! - Krzyknął, gdy już pocisk przeniknął księżniczkę i zbliżającego się ku niej stwora.
Kula energii wystrzeliła z berła amana i pomknęła ku swoim celom. Na jej drodze znajdowali się księżniczka oraz biegnący za nią terronos w masce. Gdy energia dotknęła elinki, tę otoczyła na krótką chwilę jasnozielona poświata. Kula jednak nie zatrzymała się tylko pędziła dalej by w końcu przeniknąć także przez potwora. Ten w efekcie spotkania z energią bogów, padł na ziemię niczym rażony ich gniewem. W powrotnej drodze, kula ponownie trafiła na Hime, w pełni uzdrawiając ranną księżniczkę, a następnie wniknęła z powrotem do berła.
Narsh i Valeris kończyli już zabawę ze swoimi przeciwnikami, podobnie sytuacja miała się z Telrayne i Rils. Valeria skorzystała ze swej mocy tylko raz, gdy trzeba było uleczyć Narsha z ciętej rany na przedramieniu. Biorąc pod uwagę żniwo jakie przyniosły działania całej grupy, trzeba było przyznać, że poszło im całkiem nieźle. No i księżniczka nadal wśród żywych przebywała, a o to przecież chodziło.
- Hime, przy wędrowcach, postaraj się trzymać z tyłu, tak, wiem, że chcesz im natłuc, ale trucizna jest niebezpieczna. - Rzucił Faran, odwracając swoją uwagę w stronę większego, chociaż bardziej powolnego zagrożenia.
Zagrożenie to właśnie nadchodziło, krok za krokiem, wprawiając ziemię w lekkie drżenie. Kolejny drzewiec wyłonił się zza zakrętu.
- Ale dlaczego? - Hime zdawała się nie dostrzegać ani nowego zagrożenia, ani też tego, że sama się w owe zagrożenie wpakowała jeszcze chwilę temu. - Lubię walkę - poinformowała butnie, odwracając twarz w stronę nadchodzącego potwora. Jej oczka wyraźnie się roziskrzyły na ów widok.
- Czasami jednak lepiej stanąć z tyłu i dać się wykazać innym - Valeria dołączyła do amana i elinki, a także do ich rozmowy. - Co to będzie za zabawa dla nas jeżeli wybijesz wszystkie te istoty sama?
- Ale przecież… - jęknęła księżniczka, której te argumenty wcale nie przypadły do gustu.
- Słuchaj się - wtrącił Narsh, a ton jego sugerował podwyższony poziom gniewu. Nie czekał także na jej odpowiedź, tylko biegiem ruszył w stronę nowego zagrożenia.
-Dlatego, że jednym z naszych głównych zadań, jest dostarczenie cię żywej. Co może kosztować życie kogoś innego. Narsha, mnie, Valeris, Rils. Każde ma jakąś broń, kiedy uporamy się z tymi wrogami, wytłumaczysz mi, czemu lubisz się rzucać na przeciwników dosłownie z gołymi pięściami. Nawet nie w pancernych rękawicach i dostosowanym pancerzu, tylko z gołymi pięściami.- Wyrzucił z siebie mistyk, obracając się ku nowym przeciwnikom, na których koncentrował się już Niewolnik Zemsty. Dał sobie chwilę na ocenę sytuacji i zastanowienie się, czy będzie musiał zacząć pić mikstury regenerującę moc, zanim skończy się to starcie.
- Ponieważ Narsh zabrał mój dysk - poskarżyła się płaczliwym głosem księżniczka. - A ja chcę walczyć. Umiem walczyć. To niesprawiedliwe - po tych słowach zwyczajnie i na całego się rozpłakała.
- Świetnie - westchnęła Valeria, a następnie uniosła swoją laskę która zaczęła promieniować mocą. Moc ta narastała aż w końcu wybuchła, posyłając na wszystkie strony pole świetlistej energii. Faran poczuł jak poziom jego many wzrasta.
W międzyczasie Narsh zmierzył się z drzewcem, wspierany atakami Niewolnika, oraz tymi, które pochodziły z broni Telrayne. Nic nie wskazywało na to aby ingerencja amana była w ogóle potrzebna. Tym bardziej, że do walki włączył się także podróżujący z nimi czarodziej.
- Proponuję zająć się zbieraniem esencji wędrowców i trofeów z pokonanych terronosów - zaproponowała Valeris, podchodząc do siostry, która uwagę swą skupiała na walczących.
- O tak, tak - Hime rozpromieniła się w jednej sekundzie. - Pozbierajmy esencję. Faran, ty idziesz ze mną - zarządziła władczo, jak na księżniczkę przystało, po czym ruszyła w stronę najbliższego potwora.
- Pewnie że pójdę. - Aman ledwo powstrzymał się od przewrócenia oczyma. - Dzięki Valeris. - Dodał jeszcze, zanim ruszył z Elinką zbierać esencję. Zdawało się, że część zadań na tą wyprawę, odbębnią niejako przypadkiem.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 08-03-2020 o 01:48.
Plomiennoluski jest offline