08-03-2020, 11:43
|
#125 |
Dział Fantasy
Reputacja: 1 | Dobiegający z komina szum przeszedł w głośny gwizd. Za opuszczającym domostwo Haraldem wyszedł również wspierający Marcusa Hubert. Albrecht i Helga podchwycili działania Coruji i Róży i ustawili łańcuszek podający dwa wiaderka, jakie były dostępne do akcji gaśniczej. Sigmaryta pokrzykiwał mobilizując do wysiłku. Wysiłek Eryastyra wspieranego przez ratującego aparaturę Jurgena przynosiły rezultat – dwaj mężczyźni z powodzeniem uniemożliwiali płomieniom przedostanie się wyżej.
W końcu jednak zasypany mokrym śniegiem komin wybuchł, rozrzucając płonącą sadzę wszędzie wokół. Pół budynku było pozbawione dachu a drewniane części zostały rozrzucone siłą wybuchu we wszystkich kierunkach. Niklasa trafił kawałek krokwi, na chwilę odbierając mu dech. Uderzenie w pierś wydusiło z niego powietrze. Niziołek miał pewność, że dorobił się potwornie bolesnego siniaka. Wychodzący jako ostatni Leon leżał w śniegu, a wokół jego głowy biały puch szybko nabierał purpurowej barwy.
Wewnątrz budynku gaszących płomienie Eryastyra i Jurgena siła rozrzuciła w przeciwnych kierunkach: człowieka do wnętrza kuchni, elfa z powrotem do głównej izby. Ramię, którym Eryastyr zakrył głowę uderzyło o krawędź ławy. Elf znajdował się pod ścianą w miejscu, w którym jeszcze chwilę temu siedział Jurgen proponując zebranym alkohol. Wkoło fruwało mnóstwo żaru, który parzył skórę i wypalał dziury w odzieniu, gdy tylko ich dotknął.
Na zewnątrz Hubert pozostawił otumanionego gorączką Marcusa w bezpiecznej odległości i szarpnąwszy Haralda za ramię pobiegł jako pierwszy z pomocą rannemu zakonnikowi.
Padający śnieg był biały, a pomiędzy jego płatkami fruwały czarne, nadpalone cząstki i żarzące się, czerwone punkciki. Wszystko to mieszało się na tle lasu w świdrującej uszy ciszy, jaka nastąpiła po przypominającym uderzenie gromu wybuchu. Z tą różnicą, że dzwonienie w uszach utrzymało się dłużej. |
| |