Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2020, 17:42   #19
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Leopold Kula - szczupły blondyn


Gimnazjum męskie? Dobrze, że nie żeńskie. To tu miał mieszkać Jedrus? No trzeba będzie się popytać. Ślad był dość nikły. Nie miał o kogo się pytać. Dalej nie znał personaliów byłego akowca. Tylko wojenny pseudonim i rysopis. Westchnął w duchu uświadamiając sobie, że nie zanosi się na łatwą robotę.

Zresztą fizycznie też chuchnął w zmarznięte dłonie. - Zimno jak na Syberii. - przeklął cicho zabijając ręce o swój tors. Dobrze, że udało mu się podjechać. Bo by chyba do zmroku przedzierał się przez ten śnieg.

I ta kartka. Wyglądała na szkic jakiegoś budynku. Co to mógł być za budynek? Pewnie taki w jakim kiedyś był Zajączek. A może nie? Może rysowanie wymyślonych planów go na serio uspokajalo? W końcu co on tam miał innego do roboty w tej izolatce? Na razie nie miał w ogóle żadnego pomysłu czym ten szkic mógłby być i co dalej z nim można zrobić. Może pokaże Korkowi? Może rozpozna jakiś adres? No ale to jak wróci na Pragę. A na razie był tutaj, na Wolskiej. Chociaż tutaj też nie bardzo wiedział jak ugryźć temat. Więc na razie szedł drugą stroną ulicy zwiedzając sobie okolicę.

Wokół pełno było kamienic, niektóre były zamieszkane inne sypały się już wyraźnie po bombardowaniach. Pewnie gdyby nie to, że niemieckie ataki trafiły tylko jedno skrzydło gimnazjum, ten budynek skończyłby jak wiele w Warszawie. Teraz wyraźnie przygotowywano się do remontu, choć pewnie przerwały go śnieg i bardzo niska temperatura.

~ No trudno. Od samego gapienia na mrozie nic się nie dowiem. ~ Kula zmobilizował się, zabił jeszcze ze dwa razy ramiona i skrzypiąc butami po śniegu przeszedł przez ulicę w stronę budynku gimnazjum. Przeszedł chodnikiem i skierował się w stronę głównego wejścia.

Kilka osób na niego spojrzało, ale nikt go nie zatrzymywał. Ludzie tuż przy wejściu wyraźnie wyszli na chwilę by zapalić i złapać swoich prowadzących. Podobnie sytuacja miała się w środku. Większość osób, które napotkał byli to uczniowie. W wieku bardzo różnym. Część wyraźnie kończyła szkołę przerwaną wojną. Inni byli młodymi chłopakami, którzy wyraźnie zaczynali swoją przygodę z nauką. Rozmawiali o sprawach dobrze znanych Kule, klasówki i temu podobne.

~ Powrót do szkoły. ~ wnętrze mimo wszystko trochę zaskoczyło Poldka. Było tak… no jak w szkole właśnie. Przez te wszystkie lata wojny, zesłania, powrotu do kraju, służby w wojsku aż dziwnie tak było widzieć od środka coś co wyglądało jak szkoła i co funkcjonowało jak szkoła. Żadne koszary ani milicja tylko właśnie coś co wydawało mu się prawie zapomniał jak to wygląda i funkcjonuje. Zupełnie jakby znał to z jakiegoś innego świata i życia. No ale zorientował się, że od samego rozglądania się po obiekcie no raczej nie dowie się po co tu przyszedł. Ani też, że nie ma żadnej recepcji na co po cichu miał nadzieję. No to co? Sekretariat? Archiwum? Skoro Zajączek podał mu ten adres no to chyba mógł tutaj… co? Uczyć się? Uczyć uczniów? Pracować? Nagle uświadomił sobie, że nie zna wieku “Jędrusia”. Po tamtym epizodzie na Czerniakowie wydało mu się, że są rówieśnikami. Ale to tak na oko. O metrykę go przecież wtedy nie pytał. ~ No to chyba student. ~ ocenił na oko, zwłaszcza, że już kilka lat od końca wojny minęło.

- Cześć chłopaki. Gdzie tu jest sekretariat? - zapytał jakichś starszych chłopaków którzy rozmawiali na korytarzu.

- Na piętrze. - Lekko pryszczaty blondyn wskazał mu prowadzące ku górze schody. - Jak wejdziesz to po prawej.

- Dzięki. - Leopold podziękował młodzieńcowi za wskazanie kierunku po czym udał się właśnie w tym kierunku. Wydawało mu się, że jest bardzo nie na miejscu. Jakby wszystkie mijane osoby rzucały mu chociaż przelotne spojrzenie. Chyba na ucznia to był tutaj za stary a na nauczyciela za młody. Więc tak ni w pięć ni w dziewięć. Ale póki co szedł do tego sekretariatu wciąż nie bardzo jeszcze wiedząc jak zacząć rozmowę.

Na piętrze było nieco luźniej. Dojrzał kilka osób wchodzących do czegoś co musiało być klasą. Bez trudu odnalazł też drzwi opisane jako sekretariat.

No to znalazł. Tam gdzie mówił tamten młody. No to jak znalazł to wszedl do środka. Ujrzał tam dwie starsze panie w wieku pewnie około emerytalnym.

- Dzień dobry. - przywitał się z nimi trochę nie bardzo wiedząc do której z nich powinien się zwracać więc tak rzucał spojrzeniem to na jedną to na drugą.

- Ja przyszedłem w takiej jednej sprawie. Szukam kogoś. Ale nie wiem jak ten ktoś się nazywa. Ale podobno może być u was. Kolega z wojny. - nie bardzo wiedząc jak zacząć postawił na prostotę. Musieli przecież od czegoś zacząć a teren i sytuacja była dla niego kompletnie nieznana.

Dwie starsze kobiety odpowiedziały mu automatycznie po czym zrobiły lekko zdziwione miny. Spojrzały na chwilę po sobie po czym jedna z nich, siwiutka o jasnoszarych oczach odezwała się nieco niepewnym głosem.
- Wie Pan… wielu młodzieńców tutaj brało udział w wojnie.

- No tak, no tak, ma pani rację. No to niezły bigos. - Poldek pokiwał w zadumie głową nad tymi słowami starszej pani. No tak. Tak to działało. Czy w szkole czy w wojsku. Ta cała biurokracja, ewidencja, administracja i takie tam. Nie miał nazwiska to nawet nie miał punktu zaczepienia. To co teraz? Popatrzył chwilę ponad głowami starszych pań na zasniezony widok za oknem. I nagle coś mu się przypomniało.

- A macie takie albumy ze zdjęciami kolejnych roczników? Może po zdjęciu bym go rozpoznał. - popatrzył znów na tą szarooka straszą panią z nadzieją w spojrzeniu.

Jedna z kobiet wyraźnie się oburzyła, ale zanim zdążyła coś powiedzieć jej koleżanka z koczkiem uspokoiła ją ruchem głowy. - Każda szkołą ma obowiazek prowadzić spis uczniów proszę Pana. - Szarooka kobieta uśmiechnęła się. - Jednak nie wydajemy ich obcym, szczególnie jeśli się nawet nie przedstawili.

- A no tak! - Leopold klepnął się w czoło na znak, że dopiero teraz sobie uświadomił swoją skuchę. - Oczywiście, proszę mi wybaczyć to przez ten frasunek. - ciemny blondyn przeprosił za ten nietakt.

- Nazywam się Leopold Kula. Dopiero co wyszedłem z wojska i wróciłem do miasta. No to szukam dawnych znajomych. Ci co mogli przetrwać wojnę. Na razie znalazłem jednego kolegę i u niego się zatrzymałem. On mi właśnie powiedział o tym koledze stąd. No ale też nie zna jego imienia. - Kula aby zatrzeć te przykre pierwsze wrażenie zaczął mówić szybciej. A w tym czasie z kieszeni wyjął książeczkę wojskową aby potwierdzić swoje słowa. Nie był pewny czy według przepisów to coś zmienia ale po cichu liczył na ludzką życzliwość. W końcu wiele osób wracało do miasta i próbowało odnaleźć swoich bliskich. A wojenna zawierucha i konspiracja niezbyt sprzyjały posiadaniu o sobie czy innych kompletu danych. Miał nadzieję, że te starsze panie to zrozumieją.

Kobieta z koczkiem przyjęła podaną książeczkę wojskową i przejrzała ją uważnie. Po chwili podała ją swojej oburzonej koleżance.

- To jakieś wariactwo. - Mruknęła tamta patrząc na pieczęć wojskową.

- Nie mamy tam jakichś szczególnych danych. - Szarooka kobieta też wyraźnie się czegoś obawiała. Jej jednak Kula wyraźnie przypadł do gustu.

Spojrzały na siebie jakby w milczeniu podejmowały decyzję.
- Dobrze. - Bardziej niezadowolona ze starszych pań odezwała się w końcu. - Ale przegląda Pan je tu i teraz. - Powoli wstała od biurka i chwyciła ukrytą za nim laske by podejść do olbrzymiej szafy. Powoli otworzyła ją, a oczom kuli ukazało się kilkanaście zeszytów w twardej oprawie.

- Naturalnie. I dziękuję bardzo za pomoc. - Kula aż bał się odetchnąć głębiej by nie zapeszyć gdy dotarło do niego, że może jednak nie odejdzie z niczym. Więc by nie pogarszać sytuacji stał grzecznie czekając na te zeszyty ciekaw czy rozpozna na nich kogoś znajomego.

- Nie wie Pan nawet ile lat mieli ci znajomi? - Kobieta przyjrzała mu się z odrobiną rezygnacji. - Mężczyźni w Pana wieku powinni być raczej w ostatniej klasie, prawda?

- Oj nie wiem proszę pani. Na oko to powinniśmy być w podobnym wieku to rzeczywiście raczej nie powinien być w pierwszakach. - Kula rozłożył ręce na znak, że tutaj niezbyt może pomóc. W końcu nie znał nawet personaliów Jędrusia tylko wojenną ksywę z konspiracji. Wtedy na Czerniakowie niezbyt była okazja pytać o biografię czy personalia.

Starsza Pani westchnęła ciężko i wyjęła trzy teczki. - Zacznijmy od najstarszych. - Podała Kuli zeszyty i wskazała biurko znajdujące się przy stołach, przy których same pracowały.

Niestety spisom wiele brakowało do tych przedwojennych. Zdjęcia nie pojawiały się przy wszystkich nazwiskach. Widać nie każdemu udało się czegoś takiego dorobić. Pod imionami były daty urodzenia to jednak też niezbyt wiele mówiło Kuli. Po pół godzinie wpatrywania się w większości obce mu nazwiska. Bo musiał przyznać, że niektóre rzeczywiście mogły należeć nawet do jego sąsiadów. Tyle, że ile w Warszawie byłu Szmelterów czy innych Jabłońskich. W zaledwie tych trzech zeszytach znajome nazwiska powtarzały się dwu lub trzykrotnie, a co dopiero gdyby przejrzał wszystkie spisy uczniów.

Tracił nadzieję i wtedy poznał kogoś. Nie był to Jędruś. Twarz nie pasowała do starego znajomego. Jednak kojarzył go… przez chwilę walczył z sobą skąd.



To było jakby olśnienie. Ciemna piwnica, odgłosy ostrzału. Stanowcze polecenia wydawane przy świetle niewielkiej lampki. Hania. Jeden z dowódców oddziałów.

Powoli przeczytał nazwisko Tadeusz Lasocki. Był tu nauczycielem.

Wewnętrznie Leopold prawie podskoczył na swoim krześle gdy rozpoznał twarz już nie najmłodszego mężczyzny. ~ To o to mu chodziło! ~ doznał olśnienia dlaczego Zajączek skierował go właśnie tutaj. Teraz to miało sens. Może nie znał każdego akowca z Czerniakowa no ale ich oficer i dowódca już powinien. Nie taki wariat z tego Zajączka. Sam w ogóle zapomniał o tym oficerze AK który teraz był tutaj nauczycielem.

Ale miał nadzieję że te miłe panie się nie zorientowały tym co odkrył więc dalej przeglądał resztę zdjęć. Może jeszcze kogoś rozpozna? Gdy przejrzał najstarsze roczniki i starsza Pani podała mu kolejne trzy albumy pojawił się kolejny sukces. Nie był to nikt z armii, ale rozpoznał imię i nazwisko chłopaka, z którym kiedyś bawił się na podwórku. Też należał do Jaskółek, choć był dużo młodszy od Kuli. Niby Fryderyk Kluger mógł nie być jedynym w Warszawie, ale była szansa.

- O! Z nim chodziłem do harcerstwa przed wojną! - tego też się nie spodziewał. Ale gdy rozpoznał Fryderyka to też się ucieszył. Wskazał palcem na jego facjatę i spojrzał radośnie na dwie szkolne urzędniczki. - A w jakiej on jest klasie? Gdzie go mogę znaleźć? - zapytał już spokojniej.

- Hm… - Kobieta popatrzyła chwilę na nazwisko i sprawdziła numer klasy. Po chwili wyjęła z biurka inny zeszyt. - Powinni mieć obecnie zajęcia w piwnicach. Sala pięć. Za kwadrans będzie przerwa.

- O dziękuję pani bardzo! To może uda mi się go złapać! - ucieszył się ogromnie zupełnie jakby też był tylko kolejnym chłopcem chodzącym do szkoły a nie dorosłym weteranem strasznej wojny i zdemobilizowanym kapralem. Trochę mu było głupio, że nic dla tych pań nie ma. Ani kawy ani nic takiego. Tak samo zresztą jak w szpitalu. Próbował to zamaskować ciepłym uśmiechem
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online