Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2020, 18:04   #412
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
- Zrobiliśmy, co było w naszej mocy - podsumował Bogumysł prace nad ulepszeniem broni dla oddziału.
- Choć ta broń teraz się nie nada ulepszymy ją w innych okolicznościach. Teraz zaczyna ścigać nas czas. Nie trap się, zostaniesz acan naszym wsparciem, w tej krainie pono każdy od małego uczy się jak z łuku szyć - zwrócił się do niepocieszonego Nieszyjki.

Następnego dnia dotarli na podwórze przed posiadłością Czarneckich.
- Panowie, zwierzęta spętać i do szyku - nakazał Bogumysł cicho, zupełnie nie tak, jak robili to zwykle wojskowi dowódcy.
Chwilę później pod bronią ruszyli w kierunku zabudowań nadstawiając uszu.
Mężczyźni szybko się uwinęli. Pierwszy ruszył Dobromir, ale po przejściu ledwie kilku kroków uniósł dłoń zatrzymując pozostałych. Przywołał do siebie Czerwonego kapłana i wskazał mu ślady. Odcisk w wilgotnej ziemi. Łapa niby wilcza, ale dziwnie rozciągnięta. I dużo większa. Po chwili Dobromir wskazał na stajnię. I uniósł dwa palce. Co ciekawe Dobromir zostawił swój miecz przy siodle, a teraz z połcia skóry odwijał coś innego. Rozplątał dwa rzemyki i po chwili oczom Bogumysła ukazała się broń o srebrnym ostrzu. Miecz, stylizowany na proste miecze rzymskie, a na jego płazie wycięte w miękkim srebrze heretyckie znaki.
Poirytowany inkwizytor unikał patrzenia w stronę zabójcy potworów. Szedł po dziedzińcu czujnie niczym opat po hodowli chmielu wypatrujący objaw choroby na liściach. Śledził wzrokiem nie tylko w jakim kierunku udała się bestia ale również skąd.
Ślady zdawały się prowadzić wokół obejścia. Jakby bestia wychodziła zza kurnika. Co więcej kawałek dalej były kolejne tropy. Jakby potworów było więcej, lub jakby ten jeden krążył w kółko po dziedzińcu.
Inkwizytor drgnął. Po pierwsze dlatego, że nie został okłamany, choć bardzo chciał, by potworna dziedzina Czarneckich nie była prawdą. Po drugie, bo wiedział, co musi zrobić.
Wyprostował się i ruszył do wnętrza dworu.
Rycerze byli skołowani. Popatrzyli po sobie bezrozumnie. Dobromir patrzył nań z rozszerzonymi ze zdumienia oczyma.

Gdy Bogumysł dotarł do połowy podwórza drzwi głównego budynku otworzyły się z hukiem. Wyszedł z nich potwór na dwóch łapach, który miał na sobie fragmenty szlacheckich ubrań. Pysk miał pociągły. Cały był pokryty jednolicie czarnym futrem.

- Teraz i w godzinę śmierci naszej, amen - dokończył Bogumysł na głos.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 10-03-2020 o 18:07.
Avitto jest offline