Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2020, 18:54   #115
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Przytomność i siły wracały powoli. Czuła zimno i bicie serca. To był dobry znak. Czuła znajomy biust Świergi na plecach poruszający się w rytm oddechu i obejmowała dłonią ciepłe i oddychające ciało Jagody. One też żyły. To dobrze. Zosia podniosła się powoli, by rozejrzeć się, co się dokładnie wydarzyło. Czy były tu wszystkie? Gdzie Robert? Co się stało z Babą Jagą? Jęknęła czując potworny ból.
Po chatce Baby Jagi pozostały jedynie ruiny… belki rozsypane pobojowisku, słoma z dachu… okolica wyglądała jak po przejściu cyklonu. Drzewa w okolicy zostały połamane. Po Babie Jadze nie było już śladu. Ale chyba przegrała, bo Robert myszkował wśród ruin jej chaty. Salamandra zaś z przypasaną do boku szablą pomagała Kassandrze, przy rannej Liszce… wraz z Rutą która podawała eliksir Starszej.
Perka powoli usiadła i rozejrzała się za porzuconymi ubraniami. Nie znajdując żadnych ubrań, delikatnie poruszyła ramieniem Wilgi.
- Jagodo… - odezwała się cicho.
- Jeszcze trochę…- wymruczała sennie dziewczyna równie golutka co Zosia.
- Jagodo… leżymy nagie na środku polany.. to zły pomysł. - Perka mimo całej sytuacji zaśmiała się i sięgnęła do ramienia Świergi.
- Co? Co?! Co?!!- pisnęła zawstydzona dziewczyna zwijając się w kłębek, by osłonić swoją nagość. Za to już z pewnością się obudziła. I wyglądała na zdrową i nietkniętą.
Perka w tym czasie starała się dobudzić drugą czarownicę.
- Niestety chyba nasze ubrania gdzieś.. wywiało. - Mruknęła zerkając na pozostałych.
- Nigdy więcej takich imprez…- syknęła budzona Joanna trącana dłońmi Zosi, podczas gdy przestraszona Jagoda się próbowała się schować… tylko że nie bardzo miała gdzie.
Zosia natomiast wstała zupełnie bez skrępowania i naga ruszyła w kierunku chatki Baby Jagi. Trochę.. nie wierzyła, że to naprawdę koniec. Powoli zbliżyła się do Roberta.
- Już… po wszystkim? - Spytała spoglądając, czy mężczyzna coś znalazł.
- Mam nadzieję… nie widzieliśmy końca. Jedynie kłębowisko burzowych chmur niczym smocze cielsko owijające się wokół jej i olbrzymie wyładowania atmosferyczne w owej chmurze. Gdy zniknął … rozpadający się szkielet, który rozsypał się po chwili w pył.- wyjaśnił czarownik zbierając fiolki znalezione pośród ruin, kawałki kości i inne drobne przedmioty. I chowając do kieszeni. - Jak się czujesz?
- Przydałaby mi się jakaś koszula, a tak to… tylko nieco obolała. - Perka także rozejrzała się po rozwalonym domku. Z jakiegoś powodu chciała mieć pamiątkę po cioci. Nie potrzebowała by była magiczna. Pytanie czy miała coś takiego…
- Koszulę mogę zapewnić.- odparł Robert przerywając poszukiwania, by zdjąć własną. Zofia zaś dostrzegła wśród pozostałości po domku, bursztyn... nieobrobiony kawałek bursztynu z pająkiem zatopionym w środku.
- Ten bursztyn łapie się na twoją umowę czy mogę go zabrać? - Perka przyjęła koszulę mężczyzny i narzuciła ją na siebie. Była przyjemnie ciepła, wygrzana męskim ciałem.
- Powiedzmy że jestem otwarty na negocjacje… a poza tym jestem wypompowany z mocy. - zaśmiał się Robert.- Nie sądzę bym mógł cię powstrzymać.
Zosia zaśmiała się.
- To może zacznę od prośby o pocałunek. Ten ostatnio był paskudny. - Mrugnęła do Roberta, zapinając jego koszulę.
Mężczyzna przyciągnął do siebie dziewczynę. Jedną dłonią obejmując jej goły pośladek docisnął ją do siebie i pocałował. Zrazu delikatnie, a potem coraz zachłanniej. Rozkoszował się miękkimi wargami rudowłosej i pupą którą masował obiema już dłońmi.
Zosia objęła go wokół szyi i równie entuzjastycznie odpowiadała na pocałunek. Chciała zapomnieć o uczuciu chłodu, aromacie śmierci. Czując przy sobie rozpalone ciało było to dużo prostsze.
- Może poszukamy miejsca na sprawdzenie, czy nie mam jakichś ran na ciele? - zapytał cicho mężczyzna.
- A widzisz tu jakieś? - Perka zatoczyła ręką krąg pokazując na powalone drzewa. - Możemy się schować za gruzami chatki.
- Możemy spróbować. Twoje koleżanki są zajęte.- odparł Robert zerkając za siebie.
- Sprawdźmy czy dość zajęte. - Perka puściła mężczyznę i podeszła do bursztynu by go zabrać. Wypinając się przy tym kusząco w kierunku maga. Nie mogła uwierzyć że to się skończyło… że ciotki już nie ma. Bała się że zaraz wyskoczy spomiędzy zgliszczy.
Nic takiego, na szczęście, się nie zdarzyło, a póki co jedynym zaskoczeniem był dotyk męskich palców na swojej kobiecości, gdy się pochyliła.
- Pospieszmy się. - odparł Robert drażniąc apetyt dziewczyny delikatnie wodząc nimi.
Perce nie trzeba było powtarzać. Chwyciła bursztyn i ruszyła w kierunku większej sterty drewna.
Tam mieli chwilę odosobnienia, choć czy było im ono potrzebne, po tym co robili wczorajszej nocy. Robert od razu powiesił płaszcz na wiszącej belce i nie odrywając oczu od Zosi zabrała się za ściąganie spodni.
- Jak noga? - Perka rozpięła ponownie koszulę i usiadła na jakiejś stercie drewna, zakładając nogę na nogę.
- Dobrze….- odparł Robert zsuwając spodnie, a potem bokserki. Noga rzeczywiście wyglądała dobrze… a to co unosiło się obok, jeszcze lepiej.
- Jesteś.. dosyć wygłodniały… - Wyszeptała rozpalonym głosem. - Biorąc pod uwagę, że przed chwilą walczyliśmy.
- Powiedzmy, że to sprawka widoków. Jaka pozycja byłaby ci najwygodniejsza? - już nagi kochanek podszedł do rudowłosej. Perka nie schodząc z zajętej we władanie sterty rozchyliła nogi.
- Chyba… tak będzie dobrze. - Szepnęła. - najwyżej będziesz mi z tyłka wyjmował drzazgi.
Robert ujął nogi dziewczyny rękami, rozchylił je jeszcze bardziej i nabił ciało kochanki na swoją żądze bezlitosnym ruchem. Jego głowa opadła i zaczął całować i lizać raz jedną raz drugą pierś, stanowczo poruszając biodrami i zaspokajając swoje pragnienie ciałem Zosi.
Perka pochyliła się i wgryzła się w ramię kochanka by powstrzymać jęki rozkoszy. Dłońmi mocno zapierała się o deski, by powstrzymać ruchy pupy. Dysząc z pożądania Robert narzucał mocne tempo, silna obecność kochanka wypełniająca jej spragnione dotyku ciało połączona z pocałunkami utrudniała Zosi bycie cichą. Dobrze że jedyne osoby, które mogły ją usłyszeć były czarownicami.
W końcu Perka nie wytrzymała. Owinęła się nogami wokół bioder mężczyzny i uniosła się na jego ramionach. Zaczęła pomagać mu nabijając się na jego męskość i pojękując coraz głośniej.
Robert napierał i napierał na jej ciało. Ona sama opadała na oręż kochanka czując niemal całym ciałem jego twardą obecność. Jego drżenie ciała, jego… bliskość spełnienia, całujące ją usta mężczyzny, na szyi i piersiach. Perka doszła dociskając swoje biodra do mężczyzny.
Ten jeszcze chwilę kolejnymi ruchami przeszywał ciało kochanki, aż w końcu i sam uległ rozkoszy, co zresztą poczuła.

Jego ciało by przyjemnie ciepłe i drżące. I pozwalało zapomnieć o szaleństwie, w jakim brała niedawno udział. Perka nie puściła go. Przytulała męskie ciało łapiąc oddech.
- Mam ochotę byś mnie wymęczył tak bym padła z wyczerpania. - Szepnęła wprost do jego ucha.
- To może trochę potrwać… a twoje przyjaciółki.- zaczął mówić Robert i zamyślił się. - Mam jedną ostatnią sztuczkę. Ale wpierw musisz pożegnać się z przyjaciółkami. Bo cię porwę.
- Niech ci będzie. - Perka stanęła na swoich nogach i upewniła się, że w kieszonce nadal jest bursztyn. - Podejdę do nich. Dołączysz?
- Za chwilę.- odparł mężczyzna z uśmiechem.
Perka zapięła koszulę i ruszyła z powrotem do swoich przyjaciółek. Ciekawa w jakim teraz są stanie.
Liszka już wstała z ziemi. Wydawał się znacznie starsza i posiwiała. Podobnie było z Salamandrą. Obie czarownice potrzebowały kąpieli w źródełku by odzyskać nieco młodości. Koszula i spodnie Liszki były poszarpana. Także i koszula Teofili miała wielką dziurę. Ich ubrania miał sobie ślady krwi. Na szczęście… rany z których ta krew pochodziła, gładko się zaleczyły. Ruta, Świerga i Jagoda też ucierpiały w tej walce… tracąc jak Perka całą garderobę. Jedynie Kassandra miała w miarę cały strój. Niemniej najważniejsze było to że przeżyły konfrontację z Babą Jagą.
Perka podeszła do Wilgi i wyjęła z kieszonki bursztyn, koszulę podała malarce.
- Chyba zostanę porwana na czas jakiś. - Powiedziała cicho do reszty czarownic. - Klucze jak widziałyście są pod wycieraczką. Mój dom i ciuchy są wasze.
- Na jak długo?- zapytała zaniepokojona Jagoda.
- Tak się kończy paktowanie z czarownikami.- westchnęła ciężko Świerga.
- To pytanie do Roberta. - Perka uśmiechnęła się. Ona już nie mogła się nieco doczekać ich orgii. - Prześlę adres… - Zosia spojrzała błagająco na Wilgę. - Prześlesz mi telefon i portfel… Duch powinien być bezpieczny u babci.
- Uważaj na siebie. Czarownicy to pokręceni osobnicy. Widziałaś ich potworki.- stwierdziła Joanna, a Teofila machnęła ręką.- Oj tam… potrafi być z nimi ubaw.
- Ważne, że wie co robić ze swoją buławą. - Perka zaśmiała się.
- Uważaj na siebie.- odparła niepewnie Wilga.
- Nie zdążycie się stęsknić. - Perka obejrzała się, ciekawa czy Robert nadchodzi.
Nie nadchodził… czekał wśród ruin na powrót Zosi.
- Do zobaczenia. - Ruda czarownica pomachała reszcie i powolnym rozkołysanym krokiem ruszyła w stronę czarownika.
Ten już kucał nad jakimś glifem, zerkając co jakiś czas na nagie ciało podchodzącej do niego niego dziewczyny.
- Gotowa?- zapytał z uśmiechem.
- Zdradzisz gdzie mnie porywasz? - Perka podeszła do Roberta i przesunęła nogą po jego łydce.
- Cóż… nie zamierzałem tu zginąć, więc przygotowałem czar na awaryjną ucieczkę. Przejście pomiędzy wymiarami wprost do mojego domu. Dla wszystkich osób koło mnie.- wyjaśnił czarownik zerkając na Zosię. Uśmiechnął się. - Nie boisz się. Będziesz naga, bez telefonu… skazana na moją łaskę. Może zamknę cię w seks lochu i będę wykorzystywał aż oszalejesz z żądzy? Nie tak nas tobie przedstawiały inne czarownice?
- Cóż… - Perka nachyliła się. - Wilga wie gdzie mieszkasz. Już wiesz do czego jest zdolna.
- Jakoś się jej nie boję.- Robert wstał i chwycił Zosię za dłoń. -Ty też wiesz do czego jestem zdolny.
- Myślę, że jakoś się dogadamy. - Perka przybliżyła się do mężczyzny opierając się o niego nagim ciałem.
- Znajdź w sobie jedną myśl i skup się na niej. Osobę. Ideę. Wszystko jedno co, ważne byś mogła zogniskować na niej umył.- odparł Robert gestem przywołując szaroczarny wir wprost pośrodku znaku. Wir ten niczym czarna dziura powiększał się i pochłaniał wszystko.Ona i jej kochanek wkrótce mogli znaleźć się w jego zasięgu.
Perka obejrzała się i jeszcze raz zerknęła na Wilgę. To na niej skupiła swoje myśli, na osóbce, która tak bardzo zmieniła jej życie.
Wpadli jak w rwącą rzekę, jak w silny wir który porywał ich w dół. Wkrótce zrozumiała czego Robert kazał jej tak myśleć. Szepty poza słuchem, szepty w głowie… dotyk niematerialnych łap, spojrzenia nieistniejących oczu. Myśli nieludzkie, ale jednocześnie pełne ludzkich słów. Obietnice potęgi, bogactwa, rozkoszy poza ludzkie pojmowanie… szczęście i zadowolenie było w zasięgu ręki. Wystarczyło tylko wpuścić do Ich do środka. Albo… tylko odrobinę “uchylić drzwi”. Perka jednak nazbyt często słuchała podszeptów “duchów”. Myślała o Wildze tuląc się do Roberta.
Wylądowała stopami na miękkim dywanie w korytarzu posiadłości Roberta. Mimo że spadała z dużej wysokości, nie odczuła tego przy lądowaniu. Z drugiej możliwe że ta wysokość była tylko złudzeniem.
Perka opadła na dywan ciągnąć za sobą czarownika. Sama myśl o tym, że została porwana była tak przyjemnie podniecająca.
- Wszystko ok? Wiem dobrze jak mało przyjemny to sposób podróżowania.- zapytał Robert pociągnięty na dywan przez kochankę.
- Jak ty się opierasz tym wszystkim szeptom? - Perka sięgnęła do płaszcza Roberta i zsunęła mu go z ramion.
- Ja je słyszę cały czas…- odparł mężczyzna pozwalając jej zdjąć tą część garderoby. Obserwował ją ciekawy jej planów.
- Teraz też? - Perka sięgnęła do jego spodni i rozpięła pasek.
- Tak.- uśmiechnął się mężczyzna leżąc leniwie i czekając aż się nim zajmie.
- Mnie czasem atakują tak duchy, ale tylko jak wchodzę do ich świata. - Perka uklęknęła ponad czarodziejem i zaczęła zdejmować jego buty.
- Ja mam swoje demony cały czas przy sobie.- odparł jej kochanek, który jeszcze nie odzyskał pełni sił tam gdzie jej zależało. Ale tylko kwestia czasu i odpowiedniej “terapii”.
- I co ci teraz szepczą? - Perka zdjęła mu skarpety i rzuciła w kąt za butami, potem zabrała się za niespieszne ściąganie spodni.
- Żeby rzeczywiście zamknąć cię w piwnicy i wykorzystać na wszystkie możliwe sposoby.- zażartował czarownik wodząc wzrokiem po nagiej dziewczynie.
- Głuptasy… toż wiesz że nie musisz mnie zamykać. - Perka sięgnęła przez bieliznę do męskości czarownika i zaczęła ją delikatnie pieścić.
- Mogę zatrzymać cię tu nawet na miesiąc…- zamruczał czarownik i wydyszał cicho.- Mam nawet strój pokojówki… pewnie się… w niego wciśniesz.
To była obiecująca paróweczka pod palcami, ciepła duża, drżąca.
- Chcesz bym była twoją pokojóweczką? - Zosia nachyliła się i przesunęła czubkiem nosa po jego ukrytej w bieliźnie męskości. - Niezbyt mi idzie sprzątanie.
- Muszę cię ostrzec, że mam… zły… nawyk… molestowania… służby…- zażartował choć szybko jego głos przeszedł w jęk.
- Coś tam słyszałam podczas… ostatniej wizyty. - Zosia przesunęła językiem po męskości kochanka mocząc dodatkowo jego bieliznę.
- Możż… liwe… -wydyszał czarownik zaciskając dłonie na dywanie, gdy go tak torturowała budząc jego dumę do życia.
- To… chcesz mnie zatrzymać na miesiąc? - Czarownica chwyciła zębami jego majtki i zsunęła je z jego nóg. Dopiero klęcząc tuż za nimi odrzuciła jego bieliznę w kąt. Teraz klęczała obserwując swoje dzieło.
- To opcja, która robi się z każdą chwilą coraz bardziej kusząca.- mruknął Robert opierając się na łokciach i wodząc wzrokiem po nagiej kochance.
- Myślisz że masz dość sił bym oszalała z rozkoszy? - Zosia ujęła w dłonie swoje piersi i zaczęła je ugniatać.
- Jeśli sięgnąłbym do mrocznych mocy… - uśmiechnął się Robert i dodał.- Wy czerpiecie moc z natury, macie wrodzoną więź ze światem. Ja zaś czerpię moc z innych źródeł. Posiadam księgę zawierającą ryty służące do czerpania mocy… z seksu.
- Kusisz. - Jedna dłoń Perki zjechała niżej i zagłębiła się w jej kobiecości. Czarownica zamruczała z rozkoszy.
- Magowie stają się naczyniami dla innego bytu i oddają się dzikiej rozpuście… a potem pętają taką istotę w medalionie, by wykorzystać do innych celów. I zanim wyobrazisz sobie dwóch facetów w namiętnym uścisku to muszę cię rozczarować. O ile wiedźmami są tylko kobiety, o tyle czarownikami bywają obie płcie. Choć… trzeba potem remontować cały pokój.- zaśmiał się Robert wodząc wzrokiem po pieszczącej się kochance. Coraz bardziej rozpalonym.
- Cóż… od dłuższego czasu mam ochotę na dwóch kochanków, ale… - Perka wyjęła palce ze swej kobiecości i sięgnęła nimi do ust maga. - .. jakoś ci wybaczę, że jesteś sam.
- Nie jestem…- westchnął cicho Robert.- Jeśli oczywiście nie boisz się sukkubów.
- Nie wiem… - Perka wsunęła palce w usta czarodzieja. - Ale tylko się z tobą droczę. Weź mnie Robert.
- Właściwie to ty możesz mnie dosiąść… no chyba, że masz ochotę na inną pozycję. - odparł czarownik.
- Ja mam ochotę na wiele pozycji. - Zosia klęknęła okrakiem ponad czarownikiem i ujęła w dłoń jego męskość. - Mam wrażenie jakby cały czas otaczał mnie odór śmierci… pomożesz mi się go pozbyć?
- Taki mam zamiar…- westchnął czarownik czując palce Zosi zajmujące się jego organem miłości. Oddychał ciężko i co najważniejsze… prężył się pod jej dotykiem, tam gdzie było to najważniejsze.
Perka przytaknęła ruchem głowy i opadła na kochanka, zanurzając go w swoim wnętrzu.
- Wobec tego… - Wymruczała -.. trzymam cię za słowo.
- Poradziii…- wydyszał mężczyzna czując opadającą w dół kochankę. Ciało Zosi wypełniła ta przyjemnie przeszywająca obecność kochanka. I drżenie rozkoszy. Nie bawiła się w rozgrzewanie Roberta. Miała ochotę na ostrą jazdę i od razu zaczęła niemal podskakiwać na kochanku nabijając się na niego mocno i wysuwając niemal do końca. Szybciej.. więcej.. aż do utraty zmysłów.
Jej ciało poruszało się gwałtownie czując rozkosz, przy wznoszeniu się i opadaniu. Czasami na granicy bólu. Jej piersi podskakiwały gwałtownie. Stała się uosobieniem pożądania wijąc się na kochanku przy każdym ruchu. Jeszcze trochę, jeszcze odrobinkę. Mocne ruchy i pospieszne tempo szybko doprowadzało ich oboje na szczyt rozkoszy. Perka opadła na kochanka wtulając się w jego ciało i oddychając z trudem. Wiedziała, że Robert pewnie będzie musiał odpocząć, ale było jej i tak dobrze. Nie czuła zapachu siarki jak inne czarownice. Dla niej pachniał tylko potem i nasieniem.
- Co powiesz na kąpiel? I może masaż?- zamruczał Robert głaszcząc rudowłosą po włosach.
- Czarodzieje czytają w myślach? - Zosia odsunęła się nieco i uśmiechnęła do swego kochanka.
- Możliwe, słyszę ich wiele.- odparł ze śmiechem Robert. Kroki… na schodach, odgłos wysokich obcasów. Rudowłosa pokojówka, z długimi nogami, krótką spódniczką i dekoltem kuszącym do zerkania. Mimo że wyglądała zwyczajnie, to było coś nieludzkiego w jej spojrzeniu w ruchach, głosie.
- Kąpiel za chwilę będzie gotowa… masaż może być… od razu.- wymruczała schodząc schodek po schodku.
- Och.. musisz być sukkubem związanym z tym jegomościem. - Perka uśmiechnęła się do pokojówki, starając się ukryć niepewność.
- Taak…- odparła z uśmiechem rudowłosa i oblizała usta językiem. Długim i szpiczastym, nieludzkim.
- I nie ma z góry ustalonego kształtu. Więc podkradła trochę twoich cech… by się przypodobać, lub dla zabawy.- westchnął Robert.
- A pokażesz ulubioną formę Roberta? - Zagadnęła Zosia nie schodząc z kochanka.
- To niełatwe… ma wiele ulubionych form… - zachichotała istota schodząc po schodach i z rudowłosej stając się kobietą o kasztanowych włosach, a potem w bardziej niewinną postać podchodząc do rudowłosej dosiadającej jej pana. Na końcu usiadła obok pod postacią blondynki uśmiechając się figlarnie. I spytała.
- Jak mogę… służyć?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline