Przytomność i siły wracały powoli. Czuła zimno i bicie serca. To był dobry znak. Czuła znajomy biust Świergi na plecach poruszający się w rytm oddechu i obejmowała dłonią ciepłe i oddychające ciało Jagody. One też żyły. To dobrze. Zosia podniosła się powoli, by rozejrzeć się, co się dokładnie wydarzyło. Czy były tu wszystkie? Gdzie Robert? Co się stało z Babą Jagą? Jęknęła czując potworny ból.
Po chatce Baby Jagi pozostały jedynie ruiny… belki rozsypane pobojowisku, słoma z dachu… okolica wyglądała jak po przejściu cyklonu. Drzewa w okolicy zostały połamane. Po Babie Jadze nie było już śladu. Ale chyba przegrała, bo Robert myszkował wśród ruin jej chaty. Salamandra zaś z przypasaną do boku szablą pomagała Kassandrze, przy rannej Liszce… wraz z Rutą która podawała eliksir Starszej.
Perka powoli usiadła i rozejrzała się za porzuconymi ubraniami. Nie znajdując żadnych ubrań, delikatnie poruszyła ramieniem Wilgi.
- Jagodo… - odezwała się cicho.
- Jeszcze trochę…- wymruczała sennie dziewczyna równie golutka co Zosia.
- Jagodo… leżymy nagie na środku polany.. to zły pomysł. - Perka mimo całej sytuacji zaśmiała się i sięgnęła do ramienia Świergi.
- Co? Co?! Co?!!- pisnęła zawstydzona dziewczyna zwijając się w kłębek, by osłonić swoją nagość. Za to już z pewnością się obudziła. I wyglądała na zdrową i nietkniętą.
Perka w tym czasie starała się dobudzić drugą czarownicę.
- Niestety chyba nasze ubrania gdzieś.. wywiało. - Mruknęła zerkając na pozostałych.
- Nigdy więcej takich imprez…- syknęła budzona Joanna trącana dłońmi Zosi, podczas gdy przestraszona Jagoda się próbowała się schować… tylko że nie bardzo miała gdzie.
Zosia natomiast wstała zupełnie bez skrępowania i naga ruszyła w kierunku chatki Baby Jagi. Trochę.. nie wierzyła, że to naprawdę koniec. Powoli zbliżyła się do Roberta.
- Już… po wszystkim? - Spytała spoglądając, czy mężczyzna coś znalazł.
- Mam nadzieję… nie widzieliśmy końca. Jedynie kłębowisko burzowych chmur niczym smocze cielsko owijające się wokół jej i olbrzymie wyładowania atmosferyczne w owej chmurze. Gdy zniknął … rozpadający się szkielet, który rozsypał się po chwili w pył.- wyjaśnił czarownik zbierając fiolki znalezione pośród ruin, kawałki kości i inne drobne przedmioty. I chowając do kieszeni. - Jak się czujesz?
- Przydałaby mi się jakaś koszula, a tak to… tylko nieco obolała. - Perka także rozejrzała się po rozwalonym domku. Z jakiegoś powodu chciała mieć pamiątkę po cioci. Nie potrzebowała by była magiczna. Pytanie czy miała coś takiego…
- Koszulę mogę zapewnić.- odparł Robert przerywając poszukiwania, by zdjąć własną. Zofia zaś dostrzegła wśród pozostałości po domku, bursztyn...
nieobrobiony kawałek bursztynu z pająkiem zatopionym w środku.
- Ten bursztyn łapie się na twoją umowę czy mogę go zabrać? - Perka przyjęła koszulę mężczyzny i narzuciła ją na siebie. Była przyjemnie ciepła, wygrzana męskim ciałem.
- Powiedzmy że jestem otwarty na negocjacje… a poza tym jestem wypompowany z mocy. - zaśmiał się Robert.- Nie sądzę bym mógł cię powstrzymać.
Zosia zaśmiała się.
- To może zacznę od prośby o pocałunek. Ten ostatnio był paskudny. - Mrugnęła do Roberta, zapinając jego koszulę.
Mężczyzna przyciągnął do siebie dziewczynę. Jedną dłonią obejmując jej goły pośladek docisnął ją do siebie i pocałował. Zrazu delikatnie, a potem coraz zachłanniej. Rozkoszował się miękkimi wargami rudowłosej i pupą którą masował obiema już dłońmi.
Zosia objęła go wokół szyi i równie entuzjastycznie odpowiadała na pocałunek. Chciała zapomnieć o uczuciu chłodu, aromacie śmierci. Czując przy sobie rozpalone ciało było to dużo prostsze.
- Może poszukamy miejsca na sprawdzenie, czy nie mam jakichś ran na ciele? - zapytał cicho mężczyzna.
- A widzisz tu jakieś? - Perka zatoczyła ręką krąg pokazując na powalone drzewa. - Możemy się schować za gruzami chatki.
- Możemy spróbować. Twoje koleżanki są zajęte.- odparł Robert zerkając za siebie.
- Sprawdźmy czy dość zajęte. - Perka puściła mężczyznę i podeszła do bursztynu by go zabrać. Wypinając się przy tym kusząco w kierunku maga. Nie mogła uwierzyć że to się skończyło… że ciotki już nie ma. Bała się że zaraz wyskoczy spomiędzy zgliszczy.
Nic takiego, na szczęście, się nie zdarzyło, a póki co jedynym zaskoczeniem był dotyk męskich palców na swojej kobiecości, gdy się pochyliła.
- Pospieszmy się. - odparł Robert drażniąc apetyt dziewczyny delikatnie wodząc nimi.
Perce nie trzeba było powtarzać. Chwyciła bursztyn i ruszyła w kierunku większej sterty drewna.
Tam mieli chwilę odosobnienia, choć czy było im ono potrzebne, po tym co robili wczorajszej nocy. Robert od razu powiesił płaszcz na wiszącej belce i nie odrywając oczu od Zosi zabrała się za ściąganie spodni.
- Jak noga? - Perka rozpięła ponownie koszulę i usiadła na jakiejś stercie drewna, zakładając nogę na nogę.
- Dobrze….- odparł Robert zsuwając spodnie, a potem bokserki. Noga rzeczywiście wyglądała dobrze… a to co unosiło się obok, jeszcze lepiej.
- Jesteś.. dosyć wygłodniały… - Wyszeptała rozpalonym głosem. - Biorąc pod uwagę, że przed chwilą walczyliśmy.
- Powiedzmy, że to sprawka widoków. Jaka pozycja byłaby ci najwygodniejsza? - już nagi kochanek podszedł do rudowłosej. Perka nie schodząc z zajętej we władanie sterty rozchyliła nogi.
- Chyba… tak będzie dobrze. - Szepnęła. - najwyżej będziesz mi z tyłka wyjmował drzazgi.
Robert ujął nogi dziewczyny rękami, rozchylił je jeszcze bardziej i nabił ciało kochanki na swoją żądze bezlitosnym ruchem. Jego głowa opadła i zaczął całować i lizać raz jedną raz drugą pierś, stanowczo poruszając biodrami i zaspokajając swoje pragnienie ciałem Zosi.
Perka pochyliła się i wgryzła się w ramię kochanka by powstrzymać jęki rozkoszy. Dłońmi mocno zapierała się o deski, by powstrzymać ruchy pupy. Dysząc z pożądania Robert narzucał mocne tempo, silna obecność kochanka wypełniająca jej spragnione dotyku ciało połączona z pocałunkami utrudniała Zosi bycie cichą. Dobrze że jedyne osoby, które mogły ją usłyszeć były czarownicami.
W końcu Perka nie wytrzymała. Owinęła się nogami wokół bioder mężczyzny i uniosła się na jego ramionach. Zaczęła pomagać mu nabijając się na jego męskość i pojękując coraz głośniej.
Robert napierał i napierał na jej ciało. Ona sama opadała na oręż kochanka czując niemal całym ciałem jego twardą obecność. Jego drżenie ciała, jego… bliskość spełnienia, całujące ją usta mężczyzny, na szyi i piersiach. Perka doszła dociskając swoje biodra do mężczyzny.
Ten jeszcze chwilę kolejnymi ruchami przeszywał ciało kochanki, aż w końcu i sam uległ rozkoszy, co zresztą poczuła.
Jego ciało by przyjemnie ciepłe i drżące. I pozwalało zapomnieć o szaleństwie, w jakim brała niedawno udział. Perka nie puściła go. Przytulała męskie ciało łapiąc oddech.
- Mam ochotę byś mnie wymęczył tak bym padła z wyczerpania. - Szepnęła wprost do jego ucha.
- To może trochę potrwać… a twoje przyjaciółki.- zaczął mówić Robert i zamyślił się. - Mam jedną ostatnią sztuczkę. Ale wpierw musisz pożegnać się z przyjaciółkami. Bo cię porwę.
- Niech ci będzie. - Perka stanęła na swoich nogach i upewniła się, że w kieszonce nadal jest bursztyn. - Podejdę do nich. Dołączysz?
- Za chwilę.- odparł mężczyzna z uśmiechem.
Perka zapięła koszulę i ruszyła z powrotem do swoich przyjaciółek. Ciekawa w jakim teraz są stanie.
Liszka już wstała z ziemi. Wydawał się znacznie starsza i posiwiała. Podobnie było z Salamandrą. Obie czarownice potrzebowały kąpieli w źródełku by odzyskać nieco młodości. Koszula i spodnie Liszki były poszarpana. Także i koszula Teofili miała wielką dziurę. Ich ubrania miał sobie ślady krwi. Na szczęście… rany z których ta krew pochodziła, gładko się zaleczyły. Ruta, Świerga i Jagoda też ucierpiały w tej walce… tracąc jak Perka całą garderobę. Jedynie Kassandra miała w miarę cały strój. Niemniej najważniejsze było to że przeżyły konfrontację z Babą Jagą.
Perka podeszła do Wilgi i wyjęła z kieszonki bursztyn, koszulę podała malarce.
- Chyba zostanę porwana na czas jakiś. - Powiedziała cicho do reszty czarownic. - Klucze jak widziałyście są pod wycieraczką. Mój dom i ciuchy są wasze.
- Na jak długo?- zapytała zaniepokojona Jagoda.
- Tak się kończy paktowanie z czarownikami.- westchnęła ciężko Świerga.
- To pytanie do Roberta. - Perka uśmiechnęła się. Ona już nie mogła się nieco doczekać ich orgii. - Prześlę adres… - Zosia spojrzała błagająco na Wilgę. - Prześlesz mi telefon i portfel… Duch powinien być bezpieczny u babci.
- Uważaj na siebie. Czarownicy to pokręceni osobnicy. Widziałaś ich potworki.- stwierdziła Joanna, a Teofila machnęła ręką.- Oj tam… potrafi być z nimi ubaw.
- Ważne, że wie co robić ze swoją buławą. - Perka zaśmiała się.
- Uważaj na siebie.- odparła niepewnie Wilga.
- Nie zdążycie się stęsknić. - Perka obejrzała się, ciekawa czy Robert nadchodzi.
Nie nadchodził… czekał wśród ruin na powrót Zosi.
- Do zobaczenia. - Ruda czarownica pomachała reszcie i powolnym rozkołysanym krokiem ruszyła w stronę czarownika.
Ten już kucał nad jakimś glifem, zerkając co jakiś czas na nagie ciało podchodzącej do niego niego dziewczyny.
- Gotowa?- zapytał z uśmiechem.
- Zdradzisz gdzie mnie porywasz? - Perka podeszła do Roberta i przesunęła nogą po jego łydce.
- Cóż… nie zamierzałem tu zginąć, więc przygotowałem czar na awaryjną ucieczkę. Przejście pomiędzy wymiarami wprost do mojego domu. Dla wszystkich osób koło mnie.- wyjaśnił czarownik zerkając na Zosię. Uśmiechnął się. - Nie boisz się. Będziesz naga, bez telefonu… skazana na moją łaskę. Może zamknę cię w seks lochu i będę wykorzystywał aż oszalejesz z żądzy? Nie tak nas tobie przedstawiały inne czarownice?
- Cóż… - Perka nachyliła się. - Wilga wie gdzie mieszkasz. Już wiesz do czego jest zdolna.
- Jakoś się jej nie boję.- Robert wstał i chwycił Zosię za dłoń. -Ty też wiesz do czego jestem zdolny.
- Myślę, że jakoś się dogadamy. - Perka przybliżyła się do mężczyzny opierając się o niego nagim ciałem.
- Znajdź w sobie jedną myśl i skup się na niej. Osobę. Ideę. Wszystko jedno co, ważne byś mogła zogniskować na niej umył.- odparł Robert gestem przywołując szaroczarny wir wprost pośrodku znaku. Wir ten niczym czarna dziura powiększał się i pochłaniał wszystko.Ona i jej kochanek wkrótce mogli znaleźć się w jego zasięgu.
Perka obejrzała się i jeszcze raz zerknęła na Wilgę. To na niej skupiła swoje myśli, na osóbce, która tak bardzo zmieniła jej życie.
Wpadli jak w rwącą rzekę, jak w silny wir który porywał ich w dół. Wkrótce zrozumiała czego Robert kazał jej tak myśleć. Szepty poza słuchem, szepty w głowie… dotyk niematerialnych łap, spojrzenia nieistniejących oczu. Myśli nieludzkie, ale jednocześnie pełne ludzkich słów. Obietnice potęgi, bogactwa, rozkoszy poza ludzkie pojmowanie… szczęście i zadowolenie było w zasięgu ręki. Wystarczyło tylko wpuścić do Ich do środka. Albo… tylko odrobinę “uchylić drzwi”. Perka jednak nazbyt często słuchała podszeptów “duchów”. Myślała o Wildze tuląc się do Roberta.
Wylądowała stopami na miękkim dywanie w korytarzu posiadłości Roberta. Mimo że spadała z dużej wysokości, nie odczuła tego przy lądowaniu. Z drugiej możliwe że ta wysokość była tylko złudzeniem.
Perka opadła na dywan ciągnąć za sobą czarownika. Sama myśl o tym, że została porwana była tak przyjemnie podniecająca.
- Wszystko ok? Wiem dobrze jak mało przyjemny to sposób podróżowania.- zapytał Robert pociągnięty na dywan przez kochankę.
- Jak ty się opierasz tym wszystkim szeptom? - Perka sięgnęła do płaszcza Roberta i zsunęła mu go z ramion.
- Ja je słyszę cały czas…- odparł mężczyzna pozwalając jej zdjąć tą część garderoby. Obserwował ją ciekawy jej planów.
- Teraz też? - Perka sięgnęła do jego spodni i rozpięła pasek.
- Tak.- uśmiechnął się mężczyzna leżąc leniwie i czekając aż się nim zajmie.
- Mnie czasem atakują tak duchy, ale tylko jak wchodzę do ich świata. - Perka uklęknęła ponad czarodziejem i zaczęła zdejmować jego buty.
- Ja mam swoje demony cały czas przy sobie.- odparł jej kochanek, który jeszcze nie odzyskał pełni sił tam gdzie jej zależało. Ale tylko kwestia czasu i odpowiedniej “terapii”.
- I co ci teraz szepczą? - Perka zdjęła mu skarpety i rzuciła w kąt za butami, potem zabrała się za niespieszne ściąganie spodni.
- Żeby rzeczywiście zamknąć cię w piwnicy i wykorzystać na wszystkie możliwe sposoby.- zażartował czarownik wodząc wzrokiem po nagiej dziewczynie.
- Głuptasy… toż wiesz że nie musisz mnie zamykać. - Perka sięgnęła przez bieliznę do męskości czarownika i zaczęła ją delikatnie pieścić.
- Mogę zatrzymać cię tu nawet na miesiąc…- zamruczał czarownik i wydyszał cicho.- Mam nawet strój pokojówki… pewnie się… w niego wciśniesz.
To była obiecująca paróweczka pod palcami, ciepła duża, drżąca.
- Chcesz bym była twoją pokojóweczką? - Zosia nachyliła się i przesunęła czubkiem nosa po jego ukrytej w bieliźnie męskości. - Niezbyt mi idzie sprzątanie.
- Muszę cię ostrzec, że mam… zły… nawyk… molestowania… służby…- zażartował choć szybko jego głos przeszedł w jęk.
- Coś tam słyszałam podczas… ostatniej wizyty. - Zosia przesunęła językiem po męskości kochanka mocząc dodatkowo jego bieliznę.
- Możż… liwe… -wydyszał czarownik zaciskając dłonie na dywanie, gdy go tak torturowała budząc jego dumę do życia.
- To… chcesz mnie zatrzymać na miesiąc? - Czarownica chwyciła zębami jego majtki i zsunęła je z jego nóg. Dopiero klęcząc tuż za nimi odrzuciła jego bieliznę w kąt. Teraz klęczała obserwując swoje dzieło.
- To opcja, która robi się z każdą chwilą coraz bardziej kusząca.- mruknął Robert opierając się na łokciach i wodząc wzrokiem po nagiej kochance.
- Myślisz że masz dość sił bym oszalała z rozkoszy? - Zosia ujęła w dłonie swoje piersi i zaczęła je ugniatać.
- Jeśli sięgnąłbym do mrocznych mocy… - uśmiechnął się Robert i dodał.- Wy czerpiecie moc z natury, macie wrodzoną więź ze światem. Ja zaś czerpię moc z innych źródeł. Posiadam księgę zawierającą ryty służące do czerpania mocy… z seksu.
- Kusisz. - Jedna dłoń Perki zjechała niżej i zagłębiła się w jej kobiecości. Czarownica zamruczała z rozkoszy.
- Magowie stają się naczyniami dla innego bytu i oddają się dzikiej rozpuście… a potem pętają taką istotę w medalionie, by wykorzystać do innych celów. I zanim wyobrazisz sobie dwóch facetów w namiętnym uścisku to muszę cię rozczarować. O ile wiedźmami są tylko kobiety, o tyle czarownikami bywają obie płcie. Choć… trzeba potem remontować cały pokój.- zaśmiał się Robert wodząc wzrokiem po pieszczącej się kochance. Coraz bardziej rozpalonym.
- Cóż… od dłuższego czasu mam ochotę na dwóch kochanków, ale… - Perka wyjęła palce ze swej kobiecości i sięgnęła nimi do ust maga. - .. jakoś ci wybaczę, że jesteś sam.
- Nie jestem…- westchnął cicho Robert.- Jeśli oczywiście nie boisz się sukkubów.
- Nie wiem… - Perka wsunęła palce w usta czarodzieja. - Ale tylko się z tobą droczę. Weź mnie Robert.
- Właściwie to ty możesz mnie dosiąść… no chyba, że masz ochotę na inną pozycję. - odparł czarownik.
- Ja mam ochotę na wiele pozycji. - Zosia klęknęła okrakiem ponad czarownikiem i ujęła w dłoń jego męskość. - Mam wrażenie jakby cały czas otaczał mnie odór śmierci… pomożesz mi się go pozbyć?
- Taki mam zamiar…- westchnął czarownik czując palce Zosi zajmujące się jego organem miłości. Oddychał ciężko i co najważniejsze… prężył się pod jej dotykiem, tam gdzie było to najważniejsze.
Perka przytaknęła ruchem głowy i opadła na kochanka, zanurzając go w swoim wnętrzu.
- Wobec tego… - Wymruczała -.. trzymam cię za słowo.
- Poradziii…- wydyszał mężczyzna czując opadającą w dół kochankę. Ciało Zosi wypełniła ta przyjemnie przeszywająca obecność kochanka. I drżenie rozkoszy. Nie bawiła się w rozgrzewanie Roberta. Miała ochotę na ostrą jazdę i od razu zaczęła niemal podskakiwać na kochanku nabijając się na niego mocno i wysuwając niemal do końca. Szybciej.. więcej.. aż do utraty zmysłów.
Jej ciało poruszało się gwałtownie czując rozkosz, przy wznoszeniu się i opadaniu. Czasami na granicy bólu. Jej piersi podskakiwały gwałtownie. Stała się uosobieniem pożądania wijąc się na kochanku przy każdym ruchu. Jeszcze trochę, jeszcze odrobinkę. Mocne ruchy i pospieszne tempo szybko doprowadzało ich oboje na szczyt rozkoszy. Perka opadła na kochanka wtulając się w jego ciało i oddychając z trudem. Wiedziała, że Robert pewnie będzie musiał odpocząć, ale było jej i tak dobrze. Nie czuła zapachu siarki jak inne czarownice. Dla niej pachniał tylko potem i nasieniem.
- Co powiesz na kąpiel? I może masaż?- zamruczał Robert głaszcząc rudowłosą po włosach.
- Czarodzieje czytają w myślach? - Zosia odsunęła się nieco i uśmiechnęła do swego kochanka.
- Możliwe, słyszę ich wiele.- odparł ze śmiechem Robert. Kroki… na schodach, odgłos wysokich obcasów.
Rudowłosa pokojówka, z długimi nogami, krótką spódniczką i dekoltem kuszącym do zerkania. Mimo że wyglądała zwyczajnie, to było coś nieludzkiego w jej spojrzeniu w ruchach, głosie.
- Kąpiel za chwilę będzie gotowa… masaż może być… od razu.- wymruczała schodząc schodek po schodku.
- Och.. musisz być sukkubem związanym z tym jegomościem. - Perka uśmiechnęła się do pokojówki, starając się ukryć niepewność.
- Taak…- odparła z uśmiechem rudowłosa i oblizała usta językiem. Długim i szpiczastym, nieludzkim.
- I nie ma z góry ustalonego kształtu. Więc podkradła trochę twoich cech… by się przypodobać, lub dla zabawy.- westchnął Robert.
- A pokażesz ulubioną formę Roberta? - Zagadnęła Zosia nie schodząc z kochanka.
- To niełatwe… ma wiele ulubionych form… - zachichotała istota schodząc po schodach i z rudowłosej stając się
kobietą o kasztanowych włosach, a potem w bardziej
niewinną postać podchodząc do rudowłosej dosiadającej jej pana. Na końcu usiadła obok pod postacią
blondynki uśmiechając się figlarnie. I spytała.
- Jak mogę… służyć?