Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2020, 22:21   #20
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
10 była nieludzko wczesną porą na funkcjonowanie dla Igi. Zwykle zaczynała dzień śniadaniem koło 11, ale po nieprzespanej nocy nie miała ani humoru, ani apetytu.
- Dzień dobry - zagadała do Jaśka, który patrzył na nią zdziwiony. Nigdy nie pojawiała się w kawiarni o takiej porze - Sprawę mam.
- O… szefa nie ma. Wpadł skoro świt, ale już wyszedł. - Zaskoczenie Jaśka szybko przerodziło się w obawę. - Nie mów, że chcesz zrezygnować?...
- Nie, oczywiście że nie - odpowiedziała z roztargnieniem, hamując ziewanie. - Ja dziś nie do szefa. Wiesz, kto tam mieszka? - wskazała na oficyny z drugiej strony ulicy.
- Różnie… - Jasiek przyjrzał się budynkowi. - na piętrze kilka rodzin, którym udało się przetrwać wojnę. Jest taka miła starsza pani, ale to Tomek ją lepiej zna. W parterze zagnieździli się budowlańcy, podobno na drugim piętrze też, ale tam zapadł się dach i podobno jest paskudnie.
- A suterena?
- Nie mam pojęcia. - Chłopak wzruszył ramionami. - Raczej się tam nie zapuszczam, a czemu pytasz?
- Grześka ciągle nie ma, prawda? Podpytałam trochę wczoraj… podobno spotkał się z kimś, kto stamtąd wyszedł. Może warto pójść sprawdzić? - spojrzała na chłopaka. - Masz duszę odkrywcy?
- Ee.. - Było widać jak Jasiek walczy z sobą. Z jednej strony wyraźnie nie miał ochoty biegać po tym mrozie, ale z drugiej… pójść gdzieś sam na sam z Igą. - No nie ma… może rzeczywiście warto by było sprawdzić.
Iga uśmiechnęła się aprobująco do chłopaka.
- Sama bym się bała, ale z Tobą to zupełnie co innego - ujęła Jaśka pod łokieć i przytuliła się przelotnie do jego ramienia. - Idziemy?
Chłopakowi na chwilę zamarł głos w gardle.
- Ja.. ja… jasne. - Przytaknął w końcu z entuzjazmem. - Tylko chwycę płaszcz.
Jasiek poprowadził ją w kierunku zaplecza i tam wyjął z szafy płaszcz. Przy umieszczonym w kącie stole siedział Tomek, jedząc coś co mogło być śniadaniem i spoglądając na nią spode łba. Nie odezwał się jednak słowem, kiedy Jasiek się ubierał, ani kiedy wychodzili tyłem w kierunku kamienicy.
W twarz Igi uderzył lodowaty wiatr i opad śniegu. Chłopak dzielnie trzymał ją pod ramię pomagając przebrnąć przez zaspy w kierunku częściowo zrujnowanej kamienicy. Ich kroki trzeszczały na śniegu rozchodząc się w jakiś dziwny sposób po opustoszałej przestrzeni uliczki. Jej towarzysz milczał, a nieprzyjemną ciszę, która między nimi zapadła potęgowało uczucie bycia obserwowanym. Dopiero gdy skryli się przed wiatrem w bramie Jasiek odezwał się cicho, z przestrachem spoglądając na podwórko.
- To.. co chcesz zobaczyć?
Iga wspierała się na ramieniu chłopaka mocniej, niż było to konieczne. Oczywiście, porywy wiatru nie były miłe, ale bez problemu sama dałaby im radę.
- Oficyny – powiedziała, kiedy skryła ich brama. – Zajrzyjmy do oficyn.
- Jesteś pewna? - Chłopak z obawą spojrzał w tamtym kierunku. W zawilgoconych murach, były drzwi i okna, jednak szyby były powybijane, a drewniane skrzydło drzwiowe trzymało się na słowo honoru.
- Po to tu przyszliśmy, prawda? - potwierdziła poważnie, zaglądając chłopakowi w oczy.

- Tak… niby tak. - Powoli podeszli do oficyn.
W środku panowały ciemności i mimo uchylonych drzwi i wybitych okien nie dało się tam nic dojrzeć. Do tego Iga znów poczuła jakby ktoś ich obserwował.
Nie przejęła się dziwnym doznaniem. Za długo żyła na tym świecie, żeby poruszały ją takie rzeczy.
- Wejdźmy - zachęciła Jaśka. - W środku oczy nam się przyzwyczają do półmroku i zobaczymy więcej.
Zrobiła krok, kierując się w stronę uchylonych drzwi. Zanim je przekroczyła, zapukała.
Nikt jej nie odpowiedział. Gdy weszła do środka, usłyszała że Jasiek podąża za nią.
Do środka przez brudne szyby wpadało niewiele światła, ledwie tyle ile dostało się przez potłuczone szyby. Pachniało stęchlizną i moczem… może jeszcze pleśnią.
- Paskudnie… ale chyba ktoś tu mieszkał. - Wyszeptał cicho towarzyszący jej chłopak, który zdawał się być bardziej wystraszony od niej.
Z pomieszczenia, do którego weszli prowadziły drzwi do sąsiednich pokojów, które chyba kiedyś musiały być niezależnymi mieszkaniami. Były też drewniane schody na piętro oficyny. W jednym z sąsiednich pokojów dostrzegła coś co mogło podsunąć Jaśkowi ten pomysł. W kącie był zorganizowany barłóg, na którym piętrzyły się różne tkaniny. Zasłony, koce, jakieś resztki ubrań. Ktokolwiek tu pomieszkiwał, musiał przykrywać się czym popadło by przetrwać obecne zimno. Były też pozostałości po niewielkim ognisku.
- Ciekawe, gdzie jest teraz. - kobieta rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu.- Zajrzyjmy do sąsiednich pokoi. – wskazała najbliższe drzwi.
Jasiek przytaknął bez słowa i zdobył się na ten męski gest by ruszyć przodem. Powoli wszedł do środka. Iga poszła za nim.
- Chyba było ich więcej. - Chłopak wskazał na kolejne dwa barłogi. - Tylko… czemu tamten spał sam?
Spojrzał ku górze, a gdy Iga podążyła za jego spojrzeniem, zobaczyła dziurę ziejącą w drewnianym suficie, który musiał być też podłogą piętra oficyny.
- Może był chory i nie chciał ich zarazić, albo oni nie chcieli z nim spać w jednym pomieszczeniu... A może tu spały kobiety, prosiły, żeby wyszedł… Nie wiem. Sprawdźmy resztę tych pomieszczeń.
W pozostałych pomieszczeniach też były barłogi i zazwyczaj były one umieszczone po 3 lub cztery sztuki w jednym pokoju. Gdzieniegdzie widać było nocnik. Za rozwalonymi skrzynkami pochowane były worki z ubraniami. Najwyraźniej jedyny osobą, która postanowiła spać oddzielnie była ta, z pokoju, który widzieli na początku. W niektórych pomieszczeniach ziała w suficie dziura, zdradzająca, że na piętrze chyba też ktoś pomieszkiwał, bo udawało im się dostrzec inne barłogi.
Igę korciło, żeby - mimo odrzucającego zapachu - zajrzeć do ubrań, ale zrezygnowała. Te rzeczy były czyjeś, podobnie jak całe pomieszczenie … Dotarło do niej, że wtargnęła tutaj bezprawnie, nie zapraszana, nie oczekiwana. Zmitygowało ją to.
- Nikogo tu nie ma… Chodźmy, to czyjeś mieszkanie, nie powinniśmy tu grzebać. - skierowała się w stronę wyjścia .
Chłopak przytaknął ruchem głowy i ruszył w kierunku wyjścia. Gdy znaleźli się na zewnątrz i Iga spojrzała na budynek kamienicy dostrzegła drzwi prowadzące na klatkę schodową i coś jeszcze. Uchylone drzwiczki, które mogły prowadzić do piwnicy, ukryte tak, że z bramy były zupełnie niewidoczne.
Oczy Igi zalśniły ciekawością.
- Zajrzymy, co? - zaproponowała i nie czekając na odpowiedź chłopaka weszła do środka.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline