Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2020, 08:28   #118
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kolejne zakupy minęły już bez takich ekscytujących wydarzeń. I to było akurat szczęśliwym zbiegiem okoliczności dla Zosi. Iza była istotą którą Robert ledwo kontrolował. Uosobieniem dzikiej żądzy i pasji pozbawionej zahamowań czy ograniczeń. Naprawdę niebezpieczną istotą mimo uroczego wyglądu.
- Możesz zostać z nami na zawsze. Robert nie będzie miał nic przeciwko. Już o to zadbasz.- mruczała kocio do rudowłosej, gdy wracały do posiadłości maga.
- Brzmi kusząco, ale nie lubię siedzieć w jednym miejscu. - Zosia roześmiała się. Była ciekawa jak Robert zareaguje na te ciuszki.
- Myślę że możemy zmienić twoje przyzwyczajenia. Mogę być każdym twoim kaprysem.. każdym pragnieniem.- przypomniała jej Iza, gdy dojeżdżali.
- Lubię trasę, mam swojego chowańca, a on nie lubi demonów. - Czarownica przyjrzała się sukkubowi. Do tego było coś o czym Zosia nie wspomniała. Sabaty. To jak brał ją kozioł. To mogło się zdarzyć tylko tam.
- Chodź.- wymruczała lubieżnie Iza chwytając za dłoń Zosi i zerkając na domostwo.- Coś ci udowodnię.
- Izo.. - Czarownica dała się pociągnąć w kierunku domu. Nie mogła tu zostać i choć było jej dobrze, to wiedziała, że gdzieś tam jest Wilga.. obiecała jej pomóc… chciała jej pomóc.
- Może do dołączyć… mój apetyt jest nienasycony.- odparła Iza, gdy weszły do środka. Spojrzała na rudowłosą.- Lepiej się rozbierz do naga… jeśli chcesz ocalić ciuszki.- jej głos robił się głębszy i ciężki. Ciało rosło i mężniało, strój znikał zarastając sierścią pokrywającą szerokie plecy bestii. Rogatej bestii. Rogi antyloby bardziej niż kozy, oblicze było czymś pomiędzy zwierzęciem a człowiekiem. Ale między biodrami, to był kozioł. Iza w tym męskim ciele uśmiechnęła się mrucząc.- Niewielka jest szansa, że trafi ci się to drugi raz na Sabacie. Tu… zdecydowanie częściej.
Zosia cofnęła się niepewnie.
- Czujesz, że nie tylko o to chodzi… - Przyglądała się niepewnie bestii czując narastające podniecenie.
- Twoje ciało jest innego zdania.- odparł satyr z drapieżnym uśmiechem.- pochwycił ciężką łapą i delikatnie ugniatał pierś rudowłosej, a jego… maczuga przypominała dziewczynie jak wielkim szaleństwem było to do czego podświadomie tęskniła.
Czarownica aż jęknęła z rozkoszy widząc tego olbrzyma.
- To.. tęsknię.. bardzo. - Drżącymi dłońmi sięgnęła do męskości kozła. - Ale nie tylko z tego składa się życie.
Sukkub przyglądał się rudowłosej uśmiechając się drapieżnie. - Nie chcesz?
Sapnął drapieżnie czując muśnięcia palców na swoim organie… i przyglądał się Zosi masując łapą pierś dziewczyny, obejmując ją całą jak małe ciasteczko. I to mimo, że czarownica mogła się pochwalić całkiem sporym biustem. Niemniej wtedy coś Zofia zrozumiała. Że z tego składa się życie. Izy życie. Sukkub nie miał takich rozterek jak ona, nie czuł przyjaźni, żalu, smutku, rozterek. Był żądzą i służbą. I te dwie rzeczy pojmował. Reszta była jej obca.
Czarownica przygryzła wargę. Ona miała także inne plany. Zbliżał się jej czas, by urodzić córkę… pomóc przyjaciółkom. Jednak teraz… teraz pragnęła by to coś co trzymała w rękach znalazło się w niej.
Sukkub musiał to wyczuć. Łapy pochwycił za jej ubranie…. koszula została rozerwana wraz ze stanikiem. Odsłonięty biust drżał w szybkim oddechu, resztki koszuli zwisały na jej ramionach, wraz z resztkami biustonosza.
- Ostrzegałam.- przypomniała męskim głosem Iza.
- Tak.. prawda. - Tyle, że Zosi się to podobało. Jej ciało zadrżało gdy usłysząła charakterystyczny dźwięk rwanego materiału. Kolejne szarpnięcie łapy… i spódniczka zmieniła się w kawałek szmatki, na podłodze…. potem majtki, pękły z głośnym trzaskiem.
Pochwycona w okolicy bioder silnymi łapami i uniesiona w górę niczym laleczka została przyparta plecami do ciężkich drzwi. Bestia spoglądała się z lubieżnym uśmiechem, przyciskając twardy duży organ do kobiecości rudowłosej… tylko cz tym razem czarownica zdoałałaby w sobie go zmieścić? Wtedy był Sabat, wtedy magia wypełniała cały las, a reguły rzeczywistości były inne. Teraz… jej ciało mogłoby nie podołać.
- Izo.. rozerwiesz mnie. - Wyszeptała Zosia z pomieszaniem podniecenia i strachu.
- Tak…- przyznała się bez chwili wahania Iza i ciało Perki naparło na to czym dysponował sukkub. Dziewczyna odruchowo napięła czując jak jej wytrzymałość jest testowana, a ból mieszał się z intensywnymi doznaniami. Niemniej organ miłości sukkuba okazał się bardziej elastyczny i plastyczny niżby można było sądzić po rozmiarze. Zofia czuła tą obecność wypełniającą ją szczelnie i całkowicie. Jej ciało testowało swoją wytrzymałość, ale nic poza tym… Iza wiedziała jaka jest granica możliwości rudowłosej i jej nie przekraczała. Choć dociskała Perkę do niej.
Czarownica krzyknęła głośno, czując jak męskość wypełnia jej wnętrze. Oparła się drżącymi dłońmi o ramiona fauna. Jej palce zanurzyły się w sierści, gdy starała się złapać oddech.
Tymczasem Iza zaczęła poruszać biodrami, poruszając ciało Zosi plecami na twardych drzwiach. Unosiła się i opadała z szeroko rozchylonymi nogami, by ułatwić kochance ruchy.
Nie przeżyje tego… każdy ruch wyduszał łzy i powietrze z płuc. To było szaleństwo. I już nic nie mogła zrobić. W tej chwili należała do Izy. Myśli odpłynęły jak wtedy podczas sabatu. Liczyły się tylko kolejne sztychy i szczyty, które z sobą niosły. Jeszcze.. jeszcze… Wydawało się je, że krzyczała z rozkoszy, ale może tylko się wydawało?
Jej drżące ciało zawinęło się wokół mocarnego kochanka. Głuche uderzenia jej pleców o drzwi, mieszały się z jej krzykami, potem jękami, potem piskami… cichymi i wyrywającymi się z trudem z zaciśniętego gardła. Ciało Zosi pokryto było potem, zmęczone poddawaniem się władczym sztychom sukkuba, aż w końcu jej potworny kochanek doszedł, łagodząc pienistym trybutem jej otarcia.
Zosia wtuliła się w kochanka czując jak traci świadomość. Ktoś pukał? Czemu? Teraz to nie było istotne. Po prostu chciała się przespać. Świat zawirował i po chwili stał się ciemną plamą nieświadomości.

Bolało… jej uda, jej podbrzusze było obolałe. Ból był tępy i wywołany głównie otarciami i zakwasami od wysiłku.
- Obudziłaś się już?- głos należał do Roberta.- Przyniosłem ci eliksir. Postawi cię na nogi. Nie powinnaś podpuszczać Izy. To potwór, którego trzeba trzymać na uwięzi.
- Moje myśli ją podpuszczają. - Zosia przyjęła eliksir, przyglądając się blondynowi.
- Czyta myśli, ale jest posłuszna słowom. Dobrze uczy samokontroli.- odparł z uśmiechem siedzący koło niej mężczyzna. Na łóżku w jednym z pokoi jego posiadłości. Eliksir był słodki i przynosił niemal natychmiastową ulgę.
- To że ma zawsze rację, nie oznacza że masz jej pozwalać na wszystko.- przypomniał jej czarownik.
- Postaram się. - Zosia przytuliła się do mężczyzny, wtulając twarz w jego ramię. - Chciała mnie przekonać, bym została z wami na zawsze.
- Lubi mieć jak najwięcej pożywienia.- odparł z uśmiechem czarownik głaszcząc rudowłosą po puklach.- Możesz skrócić swoją wizytę, jeśli czujesz się zagrożona.
- Uczę się samokontroli. - Czarownica roześmiała się. - Ale dwa czy trzy dni i będę musiała wrócić do swego domostwa.
- Rozumiem. Nie mam zamiaru cię tu zatrzymać. Zresztą… domostwo czarownika, to nie jest szczególnie przyjazne dla gości miejsce. Iza oczywiście może cię przeprosić za swoją napaść, ale oboje wiemy że nie będzie w jej słowach nic szczerego.- przypomniał jej Robert.
- Nie ma po co.. naprawdę miałam na to ochotę. - Czarownica odsunęła się i opadła na łóżko.
- Zdaję sobie sprawę, ale też znam pokusę jaką ona jest. I jak łatwo jej ulec. - odparł z uśmiechem Robert. - Powinnaś uważać. Przynieść ci coś do jedzenia?
- Z chęcią coś przegryzę. Wymęczyła mnie. - Zosia naciągnęła na siebie kołdrę.
- To potrafi z pewnością.- odparł Robert wychodząc z pokoju i pozwalając rudowłosej odpocząć.
Czarownica wtuliła się w poduszkę. Naprawdę powinnam szybko się zebrać do domu. Zająć się Wilgą… odwiedzić Patryka. Dwa dni… maks trzy.
Poczuła niemal obecność Izy tuż za drzwiami. Choć nie słyszała jej kroków, ani oddechu. Czyżby czekała na nią? Przysłuchiwała się jej myślom. Była pewna że sukkub to “stoi” przybrawszy swą naturalną postać… mglistą i nieokreśloną.
Musiała być rozczarowana bo Zosia naprawdę czuła satysfakcję po ich orgii. Teraz chętnie by coś przegryzła, może napiła się nieco wina.
- Poszła stąd. Trzeba posprzątać mój gabinet. Nie możesz cały czas kusić ją do zabawy. - gospodarz przepędził namolną demonicę sądząc po odgłosach zza drzwi. I wkroczył do środka z tacą pełną jedzenia wyjaśniając.- Jest jak sęp, gdy już znajdzie sobie nową ofiarę.
- Oboje jesteście już cudowni w zaspokajaniu moich potrzeb. - Zosia usiadła na łóżku.
- Ona jest wcieleniem pożądania…- mruknął Robert stawiając ową tacę przed dziewczyną. Prosta kolacja… chleb, wędlina, sałata i kawa. A pożądanie akurat budziła właśnie Zosia, bo jej gospodarz rozebrał ją z pozostałości jej ubrań, ale nie kwapił się z ubieraniem jej.
Czarownica nie przejmowała się tym. Kusząc nagim biustem sięgnęła po kawałek chleba układając na nim wędlinę.
- Jest… jak ty z nią żyjesz na co dzień? - uśmiechnęła się do Roberta.
- Z trudem… a ty mi nie ułatwiasz tego życia. Teraz muszę zmagać się z dwiema kusicielkami zamiast z jedną.- odparł z uśmiechem mężczyzna.
- Jak na razie stajesz na wysokości zadania. - Czarownica podała Robertowi kanapkę i sama napiła się kawy.
- Siła woli jest wymagana u maga. Siła woli, samokontrola… wystawiasz je na próbę.- odparł mężczyzna i gestem powstrzymał ją.- Już jadłem.
Zosia przytaknęła i zabrała się za jedzenie kolejnej kanapki, czując jak kilka okruszków upadło na jej nagie piersi. - Mogę się ubrać, ale Iza wybrała mi tylko ciuchy, którymi powinnam móc cię kusić.
Blondyn zaśmiał się głośno i przytaknął głową.- To w jej stylu. Kwestią otwartą pozostaje zaś pytanie. Czy będziesz chciała mnie w nich kusić.
- Lubię kusić. - Czarownica zdjęła okruszek ze swojej piersi i zjadła go oblizując palce. - Zamierzam korzystać z tego, że tu jestem.
- I jesteś w tym skuteczna.- ocenił Robert zerkając na swoje spodnie z uśmiechem. A potem na biust Perki.- Ale powinienem chociaż dać ci zjeść.
- Och.. a masz wobec mnie jakieś plany? - Zosia nachyliła się spoglądając lubieżnie na Maga.
- Mam cię dla siebie w tym łóżku i w tym pokoju.- mruknął złowieszczo blondyn, gestem dłoni sprawił że wokół jego dłoni zawirowały cienie, tworząc długie wijące się macki oplatające jego dłoni. - I odzyskałem sporo ze swojej mocy.
- I jak chcesz ją wykorzystać? - Perka spoglądała na macki z zainteresowaniem.
- Cień człowieka jest jego częścią. Można na niego wpływać, można wpływać nim na materialne przedmioty… a że jest przedłużeniem psyche, owe macki łączą się z moimi zmysłami. - gdy tak wyjaśniał, macki zadrżały i ruszyły w dół, owijając się wokół jednej z piersi rudowłosej, ciepłe i dziwnie delikatne w dotyku. Ale silne. Poczuła jak się zaciskają na niej i ugniatają ową krągłość.
Czarownica jęknęła głośno.
- Więc… to dla ciebie przyjemne? - Perka ostatkiem siły woli odstawiła tacę z jedzeniem na stolik przy łóżku.
- Oczywiście.- odparł z uśmiechem Robert.- Taka manipulacja cieniem pozwala na ograniczoną zmianę fizyczności. I jest dość niebezpieczna… więc czarownice, jeśli babrają się w magii cienia, to raczej stosują subtelne metody.
Pieszcząc jej pierś i ściskając ją, odsunął kołdrę i spojrzał na jej nagie ciało pożądliwie.
- Dotkniesz się dla mnie?- zasugerował.
- Gdzie? - Zosia uśmiechnęła się lubieżnie i przesunęła dłonią po swoim ciele. - Ja… jestem blisko natury i Bogów. - Wyszeptała sunąc opuszkami po swojej skórze.
- A gdzie masz ochotę? Bądź mi przewodniczką po swoim ciele.- mruknął Robert nachylając się i całując usta Perki, powoli i namiętnie.
Czarownica odpowiadając na pocałunki, dotknęła swej kobiecości i zaczęła masować delikatnie swoje płatki.
Macki tymczasem rozpełzły się po jej ciele obejmując obie krągłości i ściskając je w swoich splotach, podczas gdy jej kochanek całował szyję i obojczyki Zosi obserwując jej zabawy.
Czarownica zanurzyła w sobie palce i zamruczała lubieżnie.
- M..milutkie są. - Głos miała rozpalony, pod palcami czuła jak intensywnie zareagowało jej ciało.
- Twoje piersi… też… - szeptał mężczyzna wodząc ustami po jej szyi...mackami ściskając jej krągłości, leniwie i niespiesznie… było to całkiem nowe wyuzdane uczucie.
Zosia sięgnęła drugą dłonią, pomiędzy swoje pośladki. Powoli zanurzyła między nie palec i zaczęła nim poruszać w tym samym tempie co drugą ręką.
- N..naprawdę mam nadzieję, że ci się to podoba… - Wyjęczała. - To… cudowne. Chcę… więcej.
- Liczę że potem dostanę coś w zamian.- wymruczał jej kochanek, macki odwinęły się od jej biustu, by zrobić miejsce dla jego ust i pocałunków. Przesunął dłonią po jej brzuchu i dotknął nimi jej dłoni… jakby dając znać, by zrobiły mu miejsce.
Perka zabrała ręce dając mu dostęp do siebie.
- A co.. byś chciał? - Zosia chwyciła się kurczowo pościeli.
- Nie wiem… liczę na twoją pomysłowość.- mruknął kochanek całując piersi Zosi i sięgając mackami zarówno ku jej kobiecości, jak i perwersyjnej norce ukrytej między wzgórzami pośladków. Wijące się ciepłe macki sięgały do rozpalonego kwiatu, poruszające się dziko ocierając o jej spragnione dotyku wnętrze.
Perka ujęła pośladki kochanka i zacisnęła na nich dłonie.
- Zdejmij spodnie i chodź tu do mnie. - Oblizała wargi lubieżnie.
- Jedną ręką… będzie mi trudno… zdjąć całkiem.- odparł ze śmiechem mężczyzna, niemniej poruszając wijącymi mackami w intymnych zakątkach ciała rudowłosej zabrał się za rozpinanie spodni i zsuwanie ich z bioder wraz z bokserkami.
Zosia chwyciła za gołe męskie pośladki i pociągnęła go w kierunku swoich ust.
Z satysfakcją przyglądała się męskiej dumie uniesionej w górę dumnie. Niewątpliwie efekt wywołany jej urodą. Wkrótce zresztą ów organ znalazł się w zasięgu jej warg, by otrzymać swą nagrodę. Czarownica pocałowała czubek męskości kochanka, po czym objęła go zachłannie wargami. Ssała go mocno, starając się zrównać z rytmem pieszczot w swych otworkach. Co tylko sprawiało że ruchy macek szturmujących jej ciało stawały się coraz bardziej chaotyczne i energiczne. Rozpalony jej pieszczotą mężczyzna dyszał chrapliwie starając utrzymać pion, gdy klęczał przy czarownicy. Czarownica odpowiadała coraz intensywniejszymi pieszczotami jego oręża, biorąc go niemal do gardła. Jej język dociskał nabrzmiałe ciało do podniebienia, tym mocniej im bliżej była szczytu. I czuła że jej kochanek także jest coraz bliżej. Jego biodra poruszać się zaczęły delikatnie… aż w końcu Robert doszedł. A Zosia posmakowała lubieżnego dodatku do kolacji. Wytrysk kochanka zdławił jej własny okrzyk rozkoszy. Drżąc intensywnie przełykała powoli trybut Roberta, czując stróżki spływające po policzkach i brodzie.
- No i… przeszkodziłem ci w posiłku…- mruknął żartobliwie czarownik dodając potulnie.- Przepraszam.
- Powiedziałabym raczej… że dałaś w nim dużo z siebie. - Zosia starła palcami nasienie kochanka i lubieżnie oblizała palce.
- Też.- odparł mężczyzna siadając obok niej. I wędrując spojrzeniem po jej ciele.- To na co masz ochotę wieczorem? Nie planowałem żadnych atrakcji, ale jeśli coś cię interesuje…
- Mam ochotę na romantyczną kolację. - Czarownica, usiadła na łóżku i sięgnęła po kubek z kawą
- Da się to załatwić. -ocenił blondyn i uśmiechnął.- Nakażę też przygotować ci kąpiel i nie przeszkadzać, przynajmniej podczas kąpieli i kolacji. Potem… wystarczy ci nie ulegać jej zaczepkom.
- Mam nadzieję, że ty będziesz mnie zaczepiał. - Zosia upiła kawy i sięgnęła po resztę posiłki.
- Podczas kolacji tak.- odparł Robert przyglądając się rudowłosej.- Chyba że i podczas kąpieli liczysz na moje towarzystwo?
- A nie masz na nią ochoty? - Zosia przesunęła palcami po mokrej męskości Roberta. - Niby ją wylizałam, ale nie jestem pewna czy dość dokładnie.
- Nabieram ochoty…- odparł jej kochanek.- … ale na ciebie.
Rozchylił uda rudowłosej, wolno przesunął językiem po skórze. -Zastanawiam się czy ona dałaby sobie z tobą radę. Obie wydajecie się nienasycone.
- Wiesz… nieco o dawnych bogach? - Zosia zamruczała od jego dotyku jednak przekornie wzięła kolejny kęs kanapki.
- Nie bardzo…- język prowokacyjnie wodził po podbrzuszu Zosi, muskał czubkiem wrażliwy punkcik, pocierał leniwie płatki. Była to jednak bardzo delikatna pieszczota… coś dla podrażnienia apetytu.
Perka musiała odłożyć kanapkę. Czuła jak w jej kwiecie znów zbiera się wilgoć.
- Ofiarowano mnie Mokoszy, bogini matce. Pani płodności ale i też cielesnej rozkoszy. - Szeptała coraz bardziej rozpalonym głosem. - Jest we mnie podobno jej żar.
- Z pewnością jesteś gorąca… i smakowita…- język Roberta wodził między udami smakując owej wilgoci.- Bardzo podniecająca.
- Ale też i wiecznie nienasycona. - Zosia opadła na poduszki i sięgnęła dłońmi do własnych piersi. - Tak.. tak jest cudownie.
- Moja specjalizacja to… istoty spoza zasłony tego świata. Mityczne byty i bogowie to raczej obszar zainteresowań Morgany… mojej partnerki.- mruczał kochanek nieśpiesznie tańcząc językiem po jej podbrzuszu i udach.
- Magicznej.. czy nie tylko? - Zosia zaparła się mocno nogami o pościel. Czuł, że gorąc zaczyna się stawać nie do zniesienia. Chciała go.. chciała by ją posiadł.
- Cóż… partnerki w rytuałach. Niektóre wymagają wsparcia… i rytualnego seksu. - przyznał się mag nieświadomy jej pragnień… lub drażniący się z nimi.
- Jakoś.. wybaczę… - Zosia spróbowała zażartować, jednak z jej ust wyrwało się jękniecie. - Robert.. weź mnie.
- Jesteś pewna? - zamruczał Robert i musnął palcem wrażliwy punkt.- Jak bardzo chcesz żebym cię posiadł?
- Związałabym cię i dosiadła… - Zosia otarła się udami o policzki kochanka. - Uniosła ustami i znów dosiadła.
- Ciekawy.. pomysł…- Robert znów przesunął językiem po jej kobiecości.- Na czworaka Zosiu i może… wolałabyś bardziej… tu?
Przesunął palcami pomiędzy jej pośladkami. Czarownica jęknęła głośno.
- T..tak. - Obróciła się na brzuch i uniosła na kolanach mocno wypinając pośladki. Sama chwyciła je dłońmi i rozchyliła mocno. - Weź mnie.
- Dobrze…- poczuła męskie dłonie na swojej pupie, potem dotyk męskości… szturm… z początku delikatnie, ale potem naparł mocno przeszywając jej niegrzeczny zakątek twardym żądłem. I dociskając jej twarz do poduszek.
- Tak kochany.. zerżnij mnie… - Wyszeptała lubieżnie wijąc się na poscieli.
-Tak.- wychrypiał rozpalonym głosem mężczyzna dając mocnego klapsa w wypięty pośladek Zosi. Jego biodra napierały i cofały się przyspieszając tempo figli i nie dając rudowłosej kochance chwili wytchnienia. Perka pojękiwała coraz głośniej. Sięgnęła palcami do własnej kobiecości i zanurzyła w niej palce.
- Tak.. tak.. cudownie. - Krzyknęła dochodząc. Po kilku silnych szturmach poczuła, że i jej kochanek doszedł intensywnie w niej. Poczuła też kolejny mocny klaps na koniec ich figli.
Czarownica opadła na pościel starając się złapać oddech. Była ciekawa skąd Robert ma tyle sił, ale.. czy to było istotne. Mogła się pocieszyć chętnym kochankiem i planowała to robić.
- Na pewno mam ci jeszcze przeszkadzać w kąpieli ?- zażartował Robert kładąc się koło niej.
- A masz na to siły? - Zosia pocałowała mężczyznę. - Chodź wymyjesz mi plecki.
- Czerpię siły z uwięzionych w tym miejscu demonów. Dzięki temu je trzymam w ryzach, a sam zyskuję wigor i prawie nieśmiertelność.- wyjaśnił czarownik.
- Czarownice też mają swoje sposoby na nie starzenie się. - Zosia usiadła na łóżku i spojrzała na Roberta z góry. - To ile masz lat?
- Hmm… pięćdziesiąt cztery…- odparł Robert leżąc i dodał.- Mogę zachować dobrą formę przez całe życie, ale nawet moce związane w tym budynku nie oszukają czasu… dożyję stu dwudziestu paru lat maksymalnie. Pewnie mniej.
- My możemy żyć wiekami.. choć większość z nas po prostu uznaje, że nadszedł jej czas dużo wcześniej. - Perka przeciągnęła się prezentując swoje ciało. - Ja jakoś niebawem powinnam dobić do 30-ki.
- Istnieją sposoby na przedłużenie sobie życia. I to też prawie do wieczności. Ale wymagają odpowiednich przygotowań i rzadko są etyczne.- wyjaśnił Robert wodząc wzrokiem po krągłościach kochanki.
- Tak jak my mamy sposoby by osiągnąć wielką potęgę bez ograniczeń, wtedy jednak stajemy się Babami Jagami. - Czarownica odgarnęła włosy z twarzy i przyjrzała się czarownikowi. - Mi nigdy na tym nie zależało.
- Mi zaś… ja nie miałem wyboru. Gdy umarł mój dziadek, ktoś musiał przejąć ten dom i utrzymać w ryzach sforę uwięzioną w tych murach.- wyjaśnił blondyn z łobuzerskim uśmiechem.
- Moja babka i matka żyją. - Czarownica była ciekawa co też chodzi mu po głowie. Powoli przesunęła dłonią po męskim udzie. - A ja mam bardzo mały dar… znajdzie się dla nich bardziej odpowiednie zastępstwo.
- Mhmm… - pochwycił dłonią jej dłoń, poprowadził ku swojej męskości. Sam zaś nachylił się, by zacząć znów całować kuszący go biust dziewczyny.
Zosia zacisnęła delikatnie pięść na męskości.
- Kąpiel Robercie. - Uśmiechnęła się ciepło. - Chcesz kontynuować to w wannie pełnej ciepłej wody i pachnącej piany.
- Dobrze… to spotkamy się w łazience?- zaproponował jej kochanek.
- Dobrze. - Czarownica puściła męskość i wstała z łóżka. Powoli przeciągnęła się, czując jak wypływa z niej trybut kochanka. - Do zobaczenia.
Pomachała Robertowi i ruszyła do łazienki.
Przemykając nago przez korytarz Zosia dostrzegła Izę… w jej niematerialnej formie. Istota przyczaiła się kącie oczekując poleceń lub okazji do pożywienia się.
Choć wiedziała, że nie powinna to… współczuła jej. Teraz zabawiali się z Robertem, pewnie pobudzając jej apetyt.
Zosia przeszła do łazienki.
Ładnej i w przeciwieństwie do reszty pokoju… nowoczesnej w porównaniu do reszty domu. Żadnych dziwacznych malunków, żadnej czarnej boazerii, żadnych ponurych rzeźb. Żadnego gotyckiego stylu… ot, duża łazienka z wygodnym prysznicem i wanną z jacuzzi. Czarownica odkręciła wodę i wlała stojący przy wannie płyn do kąpieli, a sama podeszła do lustra by nieco uporządkować rude pukle. Na jej ciele wiele było zaczerwienionych miejsc po pieszczotach. Cóż gospodarze wyraźnie za nią przepadali. Ostrożnie rozczesywała palcami loki czekając aż woda się naleje.
Dwa dni… odpocznie. Nie będzie miała czasu na myślenie o cioci i o tym co się stało… bo musiała to zrobić prawda? Nie chciała być taka… Patryk… był jej bliski, ale to nie byłby dobry los ani dla niej ani dla niego.
Westchnęła ciężko i weszła do wanny zakręcając wodę.
Minęło kilka minut nim Robert zjawił się z dwoma szlafrokami. Jednym na swoim ciele, drugim na rękach. Położył go z boku i przyglądał jak się rudowłosa kąpie.
- Jesteś śliczniutka.- rzekł ciepło.
- A ty przystojny. - Czarownica bawiła się pianą układając ją na swoich piersiach. - Dołączysz do mnie?
- Z chęcią… kto komu myje plecki?- zapytał żartobliwie blondyn zrzucając swój szlafrok i wchodząc do wanny.
- Ja składałam na to zamówienie. - Zosia pokazała magowi język i zrobiła mu miejsce za swoimi plecami.
- Ja i mój długi język.- Robert zasiadł z tyłu i zabrał się za mycie pleców swojego gościa.
- Mam długi język? - Zosia oparła się podbródkiem na kolanach.
- Mój długi… język.- odparł mężczyzna odchylając włosy rudowłosej odsłaniając kark rudowłosej. I jego język zaczął muskać skórę dziewczyny.
- Yhym…. - Zosia przechyliła głowę, eksponując swoją szyję. - Długi i zwinny.
- Właśnie…- mruczał jej kochanek muskając bark językiem i wodząc dłońmi po plecach.
- Bardzo cię lubię Robercie. - Wymruczała prężąc się pod dotykiem kochanka.
- Ja ciebie też…- mruczał blondyn wodząc ustami po szyi sięgając drżącymi dłońmi do piersi rudowłosej.- Bardzo…
Czarownica na chwilę zawahała się czy to Robert czy Iza, ale poddała się tym pieszczotom.
Mężczyzna z rozkoszą ściskał i ugniatał nagi biust kochanki, śliski od wody i mydła. Ocierając się o niego plecami i pośladkami, rudowłosa czuła jak jego pragnienie przyjemnie wzrasta.
- Namydlisz mi też pupę? - Czarownica uniosła się na kolanach, opierając dłońmi o krawędź wanny i wydostając pośladki spod wody.
- Wykorzystujesz mnie…- poskarżył się żartobliwie czarownik, skupiając swoje pieszczoty na pośladkach, które to zaczął masować namydlonymi dłońmi.
- Z tego co widzę… bardzo ci to przeszkadza. - Zosia zaczęła pomrukiwać lubieżnie.
- To prawda… nie bardzo….- teraz skupił się na myciu ciała rudowłosej między pośladkami wodząc palcem prowokująco.
- Wymyjesz… też w środku? - Perka mruczała lubieżnie czując wyuzdany dotyk kochanka.
- Skoro tak ładnie prosisz…- po tym słowach poczuła figlarny palec poruszający się w najbardziej perwersyjnym zakątku swego ciała.
Czarownica zadrżała intensywnie i już po chwili z jej ust zaczęły się wyrywać słodkie jęki.
- Zakładam że mam kontynuować mycie?- zapytał żartobliwie Robert raz przyspieszając raz zwalniając, co by Zosia nie poczuła nudy.
- T..tak.. choć możesz zmienić przyrząd. - Czarownica spojrzała ponad ramieniem na kochanka i uśmiechnęła się do niego lubieżnie.
- Czyż mogę odmówić takiej… sugestii. - dłonie kochanka spoczęły na jej pośladkach i po chwili poczęła napór czegoś większego i bardziej sprężystego od palca. Podbój jej obszaru między pośladkami następował powoli… wypełniając jej ciało przyjemną sztywną obecnością wielbiciela.
- Och… - Zosia wyprężyła się. Było… tak cudownie. Jęknęła głośno dając swemu głosowi ponieść się po łazience. Podtrzymując ją w okolicy bioder kochanek Perki nadawał ich figlom powolne i leniwe… acz wypełniające jej zmysły doznaniami, tempo.
Czarownica opierając się o wannę, wciąż nieco zanurzona w przyjemnej i ciepłej wodzie, czuła jak każdy sztych Roberta przyprawia jej ciało o dreszcze. Uwielbiała kobiety jednak… jak cudownie było być w ten sposób wypełnianą.
Męskie były dłonie i pocałunki na plecach, męska była obecność między jej pośladkami. Acz nie była to jedyna obecność. Iza… w swojej nieopisywalnej formie zjawiła się w łazience obserwując oboje… i czekając na polecenia.
Czarownica patrzyła na nią z rozchylonymi lubieżnie wargami. Z trudem łapała oddech a jej głowa podpowiadała szalone wizje… bo gdyby Iza wzięła ją wraz z Robertem… nie… nie mogła. Miała się pilnować.
Lecz było już za późno, jedna myśl wystarczyła… Perka pisnęła z jękiem patrząc jak Iza przybiera formę succuba. Rogatego dziewczęcia o bladej cerze, nieludzkich oczach, rogach ślicznych drobnych piersiach i imponujących ogonach. Dwóch. Nie miała skrzydeł, za to oprócz wyrastającego z pleców zwinnego ogonka, miała jeszcze drugi… męski ogonek, atrybutów ów prężył się przed nią dumnie niczym na defiladzie.
~ Musisz poprosić Roberta, by pozwolił.~ usłyszała w głowie czując jak w jej pośladki raz po raz zagłębia się atrybut kochanka.
Pragnęła jej, chciała poczuć jak Iza wypełnia jej kobiecość. Tyle że… znów by uległa. Opuściła głowę, starając się nie patrzeć na sukkuba.
Iza nie robiła nic tylko się przyglądała obojgui wygłodniałym spojrzeniem. Nie dotykała swojego ciała… ale też Zofia miała cały czas świadomość jej obecności. Robert oddychał coraz ciężej, coraz bardziej rozpalony. Woda wannie falowała, gdy jego kochanka opadała się i unosiła czując jego twardą obecność w sobie.
- Chcę was oboje… - Perka z trudem wydusiła te słowa. - chcę byście wypełnili oba moje otworki.
- Jesteś pewna?- zawahał się jej kochanek. A sama Iza już zbliżała się zmysłowo wyginając biodra. Jej twarda duma chybotała się chipnotycznie na boki.
- T...tak… jeśli tylko… ty też. - Perka jęknęła głośno.
- Ja… zgoda.- zawahał się tylko przez chwilę mężczyzna, ale to Izie wystarczyło. Weszła do wanny i objęła twarz Zosi całując namiętnie jej usta. Naparła dumą na kobiecość czarownicy. I to poczuła w sobie dwoje twardych intruzów zagłębiających się pożądliwie i poruszających niemal wspólnym rytmem, bo dzięki telepatycznej więzi Iza mogła się zsynchronizować z ruchem bioder Roberta.
Czarownica oparła się plecami o Roberta eksponując swoje piersi na pieszczoty.
- Tak.. weźcie mnie. Chcę was.
Ocierając się własnymi piersiami Iza całowała szyję uwięzionej między kochankami Perki. A jej biodra napierały na kochankę. Dwa miecze przesuwały się niemal ocierając o siebie uwięzione w jej bramach rozkoszy. Ciała splotły się w pożądliwy amalgamat pożądania. Czarownica doszła pomiędzy kochankami z głośnym okrzykiem. Było jej cudownie… aż kusiło by nigdy tego nie kończyć. Wiedziała jednak, że nie powinna ulegać demonowi… musiała to w sobie wyćwiczyć. Trudno było jej jednak opierać się, gdy jej drżące ciało wiło pomiędzy dwojgiem kochanków poddając ich pchnięciom. Robert doszedł chwilę po niej… i łapczywie tulił jej łapiące oddech po niedawnej rozkoszy ciało, podczas gdy Iza przeszywała bezlitośnie jej ciało… raz po raz, nim w końcu i ona oddała trybut rozkoszy.
Zosia oddychała z trudem, korzystając z tego że kochankowie ja przetrzymywali.
- Chyba.. wezmę prysznic… sama. - Wyszeptała po dłuższej chwili.
- To dobry pomysł.- potwierdził Robert, acz Iza była mniej zadowolona z tego pomysłu. Niemniej posłuchała i opuściła po chwili wannę.
Czarownica na chwilę wtuliła się w maga. - Jesteście cudowni.
- Nie powiedziałbym tak…- mruknął blondyn całując płatek uszny Perki.-... wykorzystujemy sytuację po prostu.
- Ja także. - Zosia uśmiechnęła się do swojego kochanka. - Mam nadzieję, że na chwilę zaspokoicie mój apetyt.
- Jeśli nie ja… to ona napewno. Tylko nie wiem czy to jest dobra wiadomość.- odparł żartobliwie czarownik.
Czarownica roześmiała się.
- Cóż… będę ćwiczyć swoją silną wolę. - Niechętnie oderwała się od mężczyzny i wstała, wychodząc z wanny.
- Nie masz wielkiego wyboru. Ona wykorzysta każde twoje wahanie, każdą chwilę słabości.- odparł Robert również wychodząc z wanny i zabierając się za ubieranie.
- Przypilnuj mnie jednak bym za dwa, góra trzy dni się zwinęła. - Zosia podeszła nago do prysznica, zawiązując loki w luźny węzeł. - Chyba, że będziesz chciał mnie odeskortować do domu. - Mrugnęła do kochanka, odkręcając wodę.
- Kusi mnie by zapomnieć ci o przypomnieniu o tych dwóch dniach.- postraszył żartobliwie Robert ubierając szlafrok. Po czym skinął głową dodają.- Odwiozę cię osobiście.
- Masz do mnie numer, toż zawsze się możemy umówić na małą schadzkę. - Zosia weszła pod prysznic i zanurzyła się cała w ciepłym strumieniu. - A teraz mam kilka zobowiązań.
- Nie jestem pewien czy twoje współpracowniczki w magii byłyby tym zachwycone.- odparł z uśmiechem Robert i opuszczając łazienkę dodał.- Miłej kąpieli. Kolacja już za chwilę będzie gotowa.
Czarownica pomachała mu. Nie skomentowała wypowiedzi na temat swoich towarzyszek. Miała wrażenie, że tak długo jak nie zwiąże się z nikim na stałe, będzie dobrze.
Prysznic upłynął w spokoju dając Zosi zregenerować siły. Robert zostawił dla niej szlafrok, choć nie było w tym domu nikogo, kto jej nie widział nago. Mimo to Perka ubrała szlafrok i na bosaka, z mokrymi włosami zeszła do jadalni.
 
Aiko jest offline