Gdy tylko Kharrick obrócił drugi klucz, usłyszał kilka mechanicznych szczęknięć, po czym wrota zaczęły same z siebie przesuwać się, z hurgotem znikając w południowej ścianie. Za nimi bohaterom ukazał się arsenał Łowców z Chernasardo, porządkiem i spokojem tak bardzo kontrastujący z ruinami na zewnątrz. Pudła, kufry i sakwy poustawiano w równych rzędach na wyrzeźbionych w kamieniu półkach, niektóre puste, a wyraźnie wypełnione różnego rodzaju zawartością. Stojaki na broń pełne były dobrze zakonserwowanych mieczy, włóczni, łuków i strzał. Szczególną uwagę bohaterów zwrócił jednak pojedynczy stojak, na którym pyszniła się pięknie wykonana zbroja łuskowa w kolorze ciemnej zieleni, z przytroczonym do pasa długim mieczem, z głowicą rękojeści wykutą w smoczą głowę. Zarówno broń, jak i pancerz emanowały magią.
Ściana naprzeciw wejścia ozdobiona była pięknym muralem, przedstawiającym zastępy odzianych w zielonoszare płaszcze łuczników, walczących z armiami ludzi (w typowych dla Molthuni zbrojach), gigantów oraz zielonołuskich smoków.
Wchodząc do środka, Jace poczuł kolejny napływ wspomnień i emocji. Tym razem jednak nie była to fala bólu, przerażenia i cierpienia, z którymi miał już wielokrotnie styczność. Tym razem było to coś zupełnie innego – przemożne odczucie zawziętości, satysfakcji i bitewnego uniesienia. Wiedział już, jak musieli czuć się Łowcy, gdy pokonali nękającego Fangwood smoka, i było to wspaniałe uczucie.