Kiedy Snow zgodziła się pomóc na twarzy Aldena pojawił się szeroki uśmiech, a jego kasztanowe, głęboko osadzone oczy nieco rozpromieniały. Nalał sobie jeszcze trochę alkoholu i powiedział.
-Galen. Z tego co wiem, ma obóz zaraz za Teplin. My nazywamy to miejsce Widokową Doliną. Widać stamtąd całe miasteczko i jezioro. Bardzo piękne miejsce, chodziliśmy tam z Ritą na pikniki i nie tylko- Alden uśmiechnął się jeszcze raz, wracając do dawnych czasów.- Udaj się tam i powiedz, że Cię przysyłam. Nie liczyłbym na więcej niż spierdalaj, ale Twoja twarz i tak zadziała lepiej niż moja obita gęba. No i wolę zostać z dziećmi. Były bardzo przestraszone.
Nagle mężczyzna wstał, skierował się do stolika po prawej, otworzył szafkę i wyjął skromny pistolet blasterowy. Nie był to szczyt morderczych technik, był nieco zużyty ale mimo wszystko mimo nie używania wyglądał porządnie. Gdyby tylko Alden wiedział, jaki miecz świetlny Snow trzymała w torbie.
-
A-180. Nigdy w życiu go nie używałem, ale jakoś trafił w moje ręce. Tobie przyda się bardziej.- powiedział ojciec i wręczył pistolet Snow, która go przyjęła.
-No i… bardzo Nam pomagasz a nie widzę powodu na taką szczodrość. Jeszcze raz dziękuje w imieniu moim i mojej rodziny.- powiedział Alden i zmęczony rozsiadł się w fotelu.