Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2020, 22:33   #161
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 66 - 2037.V.08; pt; południe

Czas: 2037.V.08; pt; południe; g. 11:20
Miejsce: Chesterfield, Sektor 18 Chesterfield; St.Charles; kanały
Warunki: kanały, silne zadymienie, ciemno, gorąco na zewnątrz ciepło i syfiasty deszcz

Dwójka xcomowców odłączyła się od pozostałej czwórki. I wózka. Po czym zniknęła z pola widzenia i słuchu. Dla Lawa w tych ciemnościach jedynym kontaktem z całą resztą grupy i świata był uścisk dłoni Skandynawki jaki spoczywał na jego barku. No i może jeszcze odgłosy. Niby te skafandry miały jakieś aparaty słuchowe co powinny odtwarzać dźwięk jak najnaturalniej ale jakoś i tak wszystko wydawało się przytłumione. Więc te odgłosy jak szurali butami po tej pewnie mokrej i brudnej podłodze kanału były jednym z niewielu śladów ludzkiej obecności poza tym dotykiem dłoni na barku. Wydawało się jakby od kilku godzin błądzili po trzewiach jakiegoś potwora. Nawet jeśli logika i czasomierze podpowiadały, że to dopiero kilkadziesiąt minut.

W końcu zbliżyli się do tej drugiej kraty na tyle by Law mógł użyć emitera szarego szumu. Właściwie mógł go używać cały czas ot zasięg nie był większy niż kilkanaście kroków na tyle silnego szumu by zagłuszyć większość standardowych sygnałów i może drugie tyle gdzie fale stopniowo słabły powodując coraz mniejsze i słabsze zakłócenia w postaci migania obrazu czy pasów na ekranie.

To, że doszedł do kraty powiedziały mu dłonie. Gdy natknął się na pręty. Musiał liczyć na to, że emiter załatwi sprawę bo trzeba było zapalić światło aby sprawdzić jakie tutaj są zabezpieczenia. Gdy zapalił małą latarkę żaden alarm się nie włączył. Przynajmniej tutaj nie było nic widać ani słychać. Za to było widać podobną kratę jak przy wejściu. Tu też był mechaniczny zamek i czujniki podpięte do alarmów. A kilka kroków dalej też była zamocowana kamera która jednak w tej chwili powinna być ogłupiona przez emiter szarego szumu. Tylko tutaj wszystko było bardziej zamglone, ta para czy dym był tu gęstszy niż przy wylocie. Nawet w świetle latarki było widać coś w miarę na kilka kroków i coraz słabiej na kilka dalszych. No i te opary w połączeniu z temperaturą jak z sauny dały się otoczeniu we znaki. Wszystko zdawało się być zerodowane, farba która oryginalnie pokrywała ten metal, żelbet czy plastik miejscami odchodziła na boki odsłaniając materiał bazowy.

Ale xcomowcom to akurat nie przeszkadzało. Japończykowi pewnie było tak samo trudniej operować w rękawicach kombinezonu i przez szybkę na jakiej cały czas coś się skraplało albo ściekało jak koleżance z ciężkich przy mechanicznym zamku. Ale poszło im dość sprawnie. Tylko był pewnien problem.

- Nie wiem… powinno być otwarte… ale ani drgnie… - szepnęła cicho Aija gdy szarpnęła kratą. Ale ta ani drnęła. - Może niech chłopaki spróbują. - Skandynawka poddała się machając na to ręką. Wyglądało na to, że wspólnie zlikwidowali zabezpieczenia tej zapory i zostało liczyć, że to po prostu ten nie ruszany od dawna metal po prostu tak wrósł w okolicę, że nie było go łatwo ruszyć. Więc zostało im ściągnąć resztę.

Chłopaki rzeczywiście otworzyli tą kratę. I to na zawsze. Bo krata stawiła im autentyczny opór. A i tak było miejsca najwyżej na dwie osoby wokół siebie. W końcu Faust ze Straussem próbowali wykopać, wyłamać, wygiąć, wybić, podważyć tą cholerną kratę i się nieźle zasapali i chyba zdziwili gdy za którymś razem obaj wpadli z impetem na tą kratę a ona niespodziewanie poleciała razem z nimi na drugą stronę kanału. Obaj razem z nią upadli na dno wielkiej rury w jakiej się znajdowali. No ale wreszcie przebyli i tą zaporę.

No ale za kratą zaczynała się terra incognita. Bo tam już rozpoznanie drona nie sięgało. Ale według pomiarów skanera jaki miał Law powinni być gdzieś na pograniczu kompleksu dawnego Boeinga. Czyli którędy by nie szli to powinni wyjść gdzieś na terenie kompleksu. No ale najlepiej jakby wyszli przy tym przy jakim byli umówieni. Niestety ich kontakt, Cole, nie miał pojęcia co jest pod ziemią i jak powinni iść. Ot, miał powyłączać alarmy i przygotować ten właz przy jakim mieli się spotkać. Znakiem rozpoznawczym miał być lightstick emanujący promieniowanie podczerwone które powinno być widoczne w noktowizji ale nie zwykłym wzrokiem czy kamerą. Problem taki jak z każdym promieniowaniem elektromagnetycznym czyli, że musieli być we właściwym korytarzu aby je zobaczyć.

Posuwali się tak jeszcze z kilkanaście, może nawet ze dwadzieścia minut po przejściu tamtej drugiej kraty w tym dymie. Mijali jakieś korytarze i krzyżówki. Tutaj pod kompleksem tych kanałów było zdecydowanie więcej i gęściej. A jedynym wskaźnikiem jak iść był punkcik zaznaczony na holomapie Lawa. Tam miał być ten właz. Tylko bez mapy podziemi trzeba było iść trochę na chybił trafił i patrzyć czy odległość się skraca czy nie no i tak mniej więcej na azymut.

Wszystkim chyba udzielała się ta nerwowa atmosfera niepewności. W końcu niby byli już na terenie na jakim nie powinno ich być. Terenie mocno strzeżonym. No i to, że nie widzieli żadnych oznak alarmu nie oznaczało, że żaden się nie włączył. Może już tam przy włazie na nich czekają z wycelowanymi lufami? Albo ten cały Cole to podpucha? Albo w magazynie gdzie miał ich zaprowadzić? Albo przy pierwszej kracie? Poza tym rzeczywiście niewiele w tym dymie było widać.

- Tam chyba coś jest. - idący za Lawem Faust który mimo, że szedł za nim i tak miał głowę ponad jego głową mruknął cicho wskazując coś przed sobą. Law gdy podszedł jeszcze z krok czy dwa też dostrzegł jak zieleń noktowizora zaczyna świecić jaśniej. Tak dziwnie bo na podłodze. Jeszcze z kilkanaście kroków i okazało się, że to ten lightstick leżący na ziemi. Rzeczywiście na ścianie była drabina i trochę nad głowami zamknięty właz. Przy włazie blado świeciły jakieś przyciski kontrolera ale to widać było dopiero jak się stało tuż pod tym włazem i zadarło głowę do góry.

- No to ta część się zgadza. - Ayia podniosła ten lightstick i nim pomachała. Patyczek z chemicznym światłem rozjarzył się ciut jaśniej od tej dodatkowej kinetyki.

- To co dalej? - Faust popatrzył pytająco na Lawa. Właściwie mogli się jeszcze wycofać. Jeśli nie obudzili żadnego alarmu jak dotąd to była szansa, że rozwaloną kratę odkryje może jakaś rutynowa kontrola czy serwis ale nie więcej.

- Nie możemy tutaj zdjąć kombinezonów. Ugotujemy się. Dopiero tam na górze będzie można. - Ayia rzuciła na wszelki wypadek tą uwagą techniczną jakby się obawiała, że komuś może przyjść do głowy taki pomysł.

Law po obejrzeniu panelu zorientował się, że jest zamknięty. Czyli i właz był zamknięty. No ale jeśli ktoś znał kod i czekał po drugiej stronie to powinien go otworzyć jak drzwi do standardowej windy. No mógł go jeszcze spróbować shakować ale to jak zawsze wiązało się z pewnym ryzykiem. No i mógł jeszcze wysłać wiadomość przez holo na podany przez Cola kontakt. Tamten jeśli nie wiedział o tym co się dzieje w podziemiach a właściwie bez kamer czy czujników to nawet nie miał jak o tym wiedzieć no to i nie powinien wiedzieć, że xcomowcy są już na miejscu, tuż pod włazem.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline