Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2020, 11:46   #461
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



Visser podeszła i uderzyła go mocno w pysk. Doszła po krótkiej sekundzie rozważań do wniosku, że nie miało znaczenia, czy Zola powiedział to do niej, czy do swojej babci. Należało go odpowiednio potraktować tak czy tak. Kiedy jednak to zrobiła… zmarszczyła brwi, patrząc na twarz Abby. A potem zerknęła na swoją dłoń. Powoli opuściła ją. Roux nie wiedziała jak… ale kiedy spojrzała w oczy srebrnowłosej… poczuła, pewność… że ona wiedziała.
- To naprawdę ty, Zola… - westchnęła Tallah. - Miałam nadzieję, że to była pomyłka… że to wcale nie ciebie zobaczę. Bardzo mi przykro, wnuku… - splotła dłonie.
Milos miał na tyle szacunku do kobiety, że nie przerywał sceny. Stanął w tle, niecierpliwiąc się nieco, ale nic nie powiedział.
Abigail miała nieprzyjemne odczucie. Pierwszy raz ktoś przejrzał jej zdolność. Obserwowała jasnowłosą, po czym jej uwaga padła na starszą kobietę. Była babcią Zoli? I była w IBPI?
- Założę się, że to ty dałaś mnie tym naukowcom, żeby zrobili ze mną to co zrobili… Nie gniewam się. Wyszło zajebiście… - powiedziała Abby-Zola i zmrużyła oczy.
- Jakim naukowcom… - Tallah zawiesiła głos. - Nikomu cię nie dałam. Nie wiedziałam, że Błękitna Laguna może być niebezpieczna… ale teraz wiemy, że jest. Porwali cię stamtąd i nawet teraz Konsumenci okupują ośrodek… To mimo wszystko nie usprawiedliwia twoich czynów. Bardzo się na tobie zawiodłam. Cokolwiek by ci się nie przytrafiło… nikt nie odebrał ci zdolności do podejmowania decyzji… - zawiesiła głos.
- Porwał mnie kto? Konsumenci? Hahahaha śmieszne… Nie… To IBPI i ich oddział… Przecież chcieliście zrobić więcej takich, co nie? Miałem być tylko żołnierzem - powiedziała Abby, sugerując się tymi szczątkowymi informacjami, jakie wyrzuciła z siebie Alice.
- Jasne, pewnie, pierdol dalej - powiedział Visser.
Wysunęła rękę i zerwała włos z głowy Abby, co ją rzecz jasna zabolało. Spojrzała na niego. Na jej oczach zmieniał się. Zaira i Roux obydwoje mieli ciemne, kręcone włosy, jednak znacząco się różniły. Abigail miała dużo prostsze i inne w strukturze. Lotte pokiwała głową, a następnie schowała do kieszeni dowód na później.

Następnie zastanowiła się, co zrobić. Ruszyła w stronę Egzekutora. Skinęła mu oszczędnie głową.
- Starsza detektyw Lotte Visser - przedstawiła się. - Czy mogłabym porozmawiać z więźniem po wtrąceniu go do domku? Moje moce pozwalają na czytanie historii miejsc i obiektów, a także emocji… i wiele więcej… Mogą być przydatne w tej kwestii.
Milos uśmiechnął się krzywo do Abby.
- I co powiesz na rozmowę z panią psycholog? - zapytał.
Lotte drgnęła. Nie była żadną pieprzoną psycholożką. Poczuła ukłucie gniewu, jednak powstrzymała się. Ten mężczyzna był dwie rangi wyżej od niej, a ona i tak miała już Żółty Kod Dostępu. Detektywi czekali na takie wyróżnienie do śmierci, a czasami i to było zbyt prędko.
- Jasne, czemu nie… To jeszcze może jakiś ksiądz. Tak na rozgrzeszenie - zaproponowała Roux i wyszczerzyła równe białe zęby Zoli.
- Heh, chciałabyś - mruknęła cichutko Lotte. - Czas jednak będzie biegł do przodu - powiedziała, choć przecież nie mogła wiedzieć, co działo się z Kaverinem… prawda?
- Zaprowadzić go - tymczasem rzucił Milos, przybliżając się.
- Za chwilę do ciebie przyjdę - powiedziała Visser.
Strażnicy pociągnęli mocno Abby. Wnet znalazła się w domku, który wyglądał na kompletnie pusty. Wyczyszczono go ze wszystkiego. Nie było ani jednego sprzętu. Zola gdyby chciał, nie mógłby wcielić się w nic. Nawet łóżko zabrali, podobnie jak kran.
- Toalety nie rozkręcaliśmy, jednak nie wejdziesz do niej bez strażników - rzucił Milos. - Na razie cię tu zostawię z nimi. Wielu detektywów będzie pilnowało cię na zewnątrz. Tymczasem ja pojadę… a zresztą… nie będę spowiadał się z moich aktywności takiemu chujowi, jak ty.
Abby uśmiechnęła się tylko lekko. Nie podobało jej się jednak to, jak cwana była ta jasnowłosa… Spieprzy cały plan… Musiała szybko coś wymyślić, żeby ją uciszyć… Problemem było dwóch strażników. Jeśli ci będą cały czas siedzieć jej na karku, niewiele zrobi…

Egzekutor zniknął. Abby została sama w pustym pokoju. Jeden ze strażników znajdował się przy toalecie, drugi przy drzwiach wyjściowych. Nie mieli przy sobie broni, jednak bez wątpienia nie byli bezbronni. Jakie talenty posiadali? Tak naprawdę nie chciała się przekonać.
Minęło może pół godziny, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Starsza detektyw Lotte Visser - przedstawiła się kobieta po drugiej stronie. - Pan Egzekutor umożliwił mi rozmowę w cztery oczy. Moja moc działa najlepiej wtedy, kiedy wokół nie znajduje się zbyt dużo osób o podwyższonym PWF - gładko skłamała.
Mężczyźni spojrzeli po sobie.
- Czy możemy stanąć przed drzwiami? - zapytał jeden z nich.
- Najlepiej trzy kroki przed nimi - odpowiedziała Visser.
Kiedy zostały same, Lotte zerknęła na Abigail. Założyła ręce i oparła się o ścianę.
- Co masz mi do powiedzenia? - zapytała.
Abigail uniosła brew. Skoro Lotte zdołała wyprosić strażników… Można było pogadać. Poczekała chwilę, póki nie zostały same, po czym przechyliła głowę.
- A co chcesz usłyszeć? - zapytała. Mogłaby zmienić się w siebie, ale wtedy ktoś przechodzący koło domku mógłby ją zauważyć.
Lotte zastanowiła się. Stała i w milczeniu spoglądała na nią.
- Jestem znana ze swojego honoru - powiedziała wreszcie. - A przynajmniej chcę być honorowa. Wiem, że byłaś jedną z osób, które mnie uratowały z Hverfjall. Dlatego też chcę spłacić dług i ciebie wydostać stąd. Jeśli jednak zrobiłaś to po to, żeby Zola Zaira mógł uciec… To bezwzględny psychopata i tym potencjalnie zamordowałaś wiele ludzi. W takim razie rzeczywiście należy ci się kara… - zawiesiła głos.
Abigail uniosła brwi zaskoczona.
- Mam nadzieję, że to żaden podstęp… Sprawa wygląda tak… Zola Zaira porwał Jennifer de Trafford i zapewne już stąd uciekł… Widziałam pusty hangar, zgaduję, że musiało być tam coś, czym uciekł. Wiem, że był w posiadaniu helikoptera, bo wcześniej porwał nim mnie i Bee Barnett… Może miał i drugi… Z czego czworo z nas zostało na dole. Trójka całkowicie wykończona po środkach odurzających jakie nam podał, oraz Alice, która przyszła nas uratować. Zola czegoś od niej chciał, jakiejś informacji, stąd cały ten cyrk… Nie wiem czy dostał, czy nie… Ale nie chciałam, byśmy wszyscy wpadli w ręce IBPI, dlatego… Odwracałam waszą uwagę, by pozostali mogli coś w tym czasie wymyślić… I to tyle. Zola wam zwiał, bo go puściliście, macie mnie, nie wiem co z resztą, ale jeśli się udało, też już uciekli… - westchnęła i podparła głowę rękami.
- Myślę, że jestem w stanie cię stąd wyciągnąć - powiedziała. - Wcześniej jednak musiałabym się przygotować i ty musiałabyś mi zaufać - rzekła. - Nie masz żadnych innych opcji, ale i tak zapytam… czy jesteś w stanie to uczynić? Być może poproszę cię o coś, co wyda ci się nawet podejrzane, ale musisz to uczynić. Przy Egzekutorze nie będę mogła wszystkiego wyjaśnić - dodała. - Musisz wiedzieć, że ja sama przy tym niezwykle się narażam, bo powinnam po prostu cię wydać. Gdybym miała za grosz oleju w głowie. Jednak przy obecnych nastrojach byłby to zapewne wyrok śmierci. Twoi przyjaciele nie powinni byli opanować Błękitnej Laguny.
- Zaira wyłączył dostęp do sieci na połowie wyspy. Kiedy stracili kontakt z Alice, najpewniej cały Kościół stanął na głowie, by się tu dostać i spróbować ją wyciągnąć… - wzruszyła ramionami.
- Zasięg już wrócił - krótko powiedziała Visser.
- Mów jaki masz plan… Chcę się stąd wydostać w jednym kawałku - dodała po chwili, wstając i spoglądając na Lotte.
- Uśpię cię - powiedziała. - A potem wrzucę na kupę nieżywych kobiet. Będziesz kolejną zabawką Zoli Zairy. Przynajmniej przez jakiś czas. Obudzisz się i sobie pójdziesz. Zostawię ci pieniądze i ubrania, żebyś nie była w kompletnej czarnej dupie. Zrobiłybyśmy to nocą. Muszę skombinować usypiacze. Nie będę ryzykować mojego życia i kariery wiarą w twoje zdolności aktorskie.
- Niezły plan… Tylko jak wyciągniesz mnie z potencjalnego więzienia i dostarczysz na kupę zwłok? Czy może planują mnie tu trzymać do jutra? - zapytała Abby.
- Minimum do jutra. Przeszliśmy przez portal, co znaczy, że utkwimy tutaj na co najmniej siedemdziesiąt dwie godziny. Raczej nikt nie wyśle cię samej, a więc będziesz z nami przez te trzy dni. Plan jest taki, że pojawię się u ciebie dzisiaj wieczorem i dam ci tabletki. Ty je zażyjesz i padniesz, a ja zacznę krzyczeć, że Zola zwiał na moich oczach. Od początku mógł i tylko się nami bawił. Ty wejdziesz do szafki pod zlewem w łazience. Jest chyba na tyle duża, że się zmieścisz. Potem dam sobie radę. Zostaną po tobie, to znaczy po Zoli, tylko kajdanki… Tylko nie wiem, jak ci je ściągnę…
Abigail uniosła brwi, po czym przykucnęła, by nie było jej widać z żadnego z okien. Zmieniła się w siebie i sprawdziła, czy rzeczywiście jej dłonie się przez nie wysuną. Sprawdzała najpierw na jednej, czuwając, czy nikt nie nadchodzi, bo wtedy musiałaby znów szybko stać się Zolą.
Tak. Była całkiem pewna, że mogła ściągnąć kajdanki. Czy teraz chciała to zrobić?
Wróciła do postaci Zairy. Nie musiała tego teraz robić, skoro wiedziała, że może na pewno.
- Dobrze… W takim razie… Zaufam ci - powiedziała przyglądając się jasnowłosej. Okazało się, że dobre uczynki czasem się opłacały.
Lotte podeszła do niej i podała jej rękę.
- Mamy układ? - zapytała, spoglądając jej w oczy.
Była ładną kobietą, ale miała w sobie coś zimnego i drapieżczego. Przypominała jej nieco rekina, który nauczył się przebywać wśród ludzi… zapewne.
- Hmm… Zgaduję, że kiedyś będziesz chciała coś jeszcze w zamian? Czy to z uprzejmości za ratunek? Tak czy tak… Mamy układ - zgodziła się Abby i uścisnęła jej dłoń.
Lotte uścisnęła.
- Nie jestem lesbijką - sucho powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia.
Abby parsknęła.

Wyszła przez drzwi i gestem wskazała strażnikom, że mogę wejść do środka. Następnie skierowała się do jednego z domku, w którym miała przenocować z Tallą. Czuła się źle z tym, że zapewne położy się na materacu, na którym przez długi czas spoczywali nieżywi ludzie. Jednak była twarda. Musiała być twarda. Pozostała sama. Wszyscy jej bliscy i przyjaciele nie żyli. Daniel umarł. Takeshi umarł. Związała się z nowym chłopakiem, to psychopata odciął mu głowę i włożył do słoika. Piękny prezent. Visser zaakceptowała to, że mogła liczyć tylko na siebie i może na ograniczoną liczbę osób. Nawet nie chciała z nikim się zaprzyjaźniać lub pokazywać swoją wrażliwszą stronę. Zdawało się, że byłby to wyrok śmierci. Wszyscy, którzy liczyli się dla niej, umierali.
- Tallah? - zapytała, wchodząc do domku. - Musimy przewrócić materace na drugą stronę… - zawiesiła głos.
Tallah nie miała ani siły, ani nastroju na nic. Siedziała przy niewielkim stoliku, który zdołała zorganizować dla siebie i Visser. Wyglądała na bardzo zmęczoną. Podniosła głowę i otarła policzek nerwowym ruchem dłoni. Pociągnęła głosem.
- Tak złotko… To dobry pomysł… - zgodziła się z Lotte i podniosła się. Podeszła do jednego z materaców i nie czekając, zaczęła go przekręcać. Nie chciała rozmawiać o niczym.
Lotte miała ochotę podejść i nią potrząsnąć. Od dłuższego czasu źle reagowała na takie pokazy słabości. Czy ona nie miała ochoty położyć się na łóżku i płakać? Niejednokrotnie. Postanowiła jednak przyjąć na klatę wszystkie utraty. Dzięki nim była silniejsza. Czasami zastanawiała się, czy naprawdę stała się taka twarda, skoro tak często musiała to sobie powtarzać. Mimo to… nie lubiła rzewności i roztkliwiania się. Chyba podświadomie obawiała się, że jeśli zacznie komuś współczuć, to sama załamie się i pęknie. I nikt jej nie pozbiera. Bo wszyscy jej bliscy nie żyli.
- To nie jest Zola Zaira. To nie jest twój wnuk - powiedziała. Wyciągnęła z kieszeni włos Abigail.
- Mhm… Masz rację to nie jest mój wnu… - zaczęła Tallah.
- To zmiennokształtna - mruknęła.
Rzeczywiście, to był długi włos. Zola miał dużo krótsze.
Zaira zerknęła na włos. Wzięła go od Lotte i przyjrzała mu się, marszcząc brwi.
- Jak to? Czy to fortel Konsumentów? - zapytała napiętym tonem.
- Tak. W środku była Alice Harper. Uciekła, kiedy my bawiliśmy się z repliką twojego wnuka. Natomiast Zola uciekł w tamtym helikopterze, którego widziałyśmy na początku. Mam na myśli prawdziwego Zolę. Znaczy…
“Kurwa, to się robi zagmatwane”, pomyślała Lotte.
- Uciekł Zola, który niegdyś był twoim wnukiem - dokończyła Visser, dość nieporadnie. - Ta kobieta go impersonowała. Całkiem dobrze jej to szło. Nie poznałabym się po niej, gdybym jej nie wywaliła w pysk. No cóż, jeszcze nigdy w moim życiu nie okazało się to złą decyzją. Teraz również nią nie było.
- Powinnyśmy to zgłosić… - powiedziała w zadumie Tallah. Jeśli Zola jest na wolności, dalej stanowi poważne zagrożenie…
- I dokładnie to zrobimy. Dlatego też mówię do ciebie - powiedział Lotte. - Wytłumaczyłam Konsumentce, że przyjdę do niej z usypiaczami. Bo chcemy, żeby została uśpiona. Wtedy wszczepimy jej Skorpiona. Tylko nasi badacze muszą tak go zaprogramować, żeby nie tylko nagrywał wszystko, co Abigail Roux zobaczy i usłyszy. Skorpion będzie to jeszcze wysyłał na nasze serwery i Konsumenci nie będą mieć pojęcia. Jeżeli zmiennokształtna znajduje się tu i teraz na Islandii, to znaczy, że Alice jej ufa. A więc dowiemy się… IBPI się dowie… całkiem wiele przydatnych rzeczy. Abigail będzie oczekiwać mnie wieczorem. Do tego czasu badacze będą musieli odpowiednio wszystko przygotować. Puścimy ją w teren z pieniędzmi i ubraniami. Możemy nawet puścić patrol, aby upewnić się, żeby bezpiecznie dotarła do Konsumentów… - Lotte uśmiechnęła się.
Kościół Konsumentów zabił jej najdroższego brata bliźniaka Daniela.
Chciała ich wszystkich rozpierdolić.
Tallah zastanawiała się.
- To bardzo dobry pomysł. Dzięki temu będziemy mogli przewidywać ruchy Kościoła… - zgodziła się.
Lotte uśmiechnęła się
- A przynajmniej te znane tej kobiecie… - mruknęła Zaira.
Visser skinęła głową.
- Lokalizator także? - zapytała.
- Najlepiej byłoby, gdyby też go zawrzeć w pakiecie. Nie pomyślałam o tym. Może uda się. Cieszę się, że z tobą gadam, bo sama mogłabym na to nie wpaść. Powiemy też o tym Egzekutorowi. Wszystkim. Zero tajemnic, jedynie przed Abigail Roux. Tylko najważniejsza rzecz jest taka, że włos jej z głowy nie może spaść. I musi bezpiecznie wrócić do domu.
Lotte była z siebie zadowolona. Bo tym samym wypełniła również przyrzeczenie dane Abigail. Dzięki Visser dotrze do Konsumentów tak bezpiecznie, jak to wszystko możliwe. W pewnym sensie Lotte ją uratowała. To, że będzie ich kamerą w Kościele? This is war, honey.
- Tak właściwie… To już jej spadł… - powiedziała Zaira, obróciła włos Roux w palcach,po czym upuściła go na stolik.
Lotte uśmiechnęła się na to. Tak, to była prawda.
- Dobrze wymyślone Lottie słońce. Kościół jest nieprzewidywalny i takiego wroga lepiej mieć na oku - zgodziła się w pełni. Visser wydoroślała. To był podły, ale bardzo dobry trik.
- Swoją drogą… nie chcę siać fermentu… - zaczęła. - Jednak nie jestem wcale pewna, czy to naprawdę Konsumenci tak urządzili twojego wnuka. To smutne, jednak to mogła być sprawka IBPI… - zawiesiła głos. - Słyszałaś to, co powiedziała Abigail jeszcze przy Hverfjall. Nienawidzę Kościoła, ale też nie jestem ogromną przyjaciółką IBPI. To moja drużyna, ale jeśli to oni stworzyli to okropieństwo… - zawiesiła głos. - Przykro mi, że tak nazywam twojego wnuka. Jednak tak naprawdę nie nazywam tak jego… lecz to, w co go przekształcili…
- Tak słyszałam i zastanawiałam się nad tym… To nie byłoby niecodzienne, że IBPI próbowaliby coś tuszować… Na razie jednak mamy za mało dowodów na cokolwiek, więc nie wyciągam jeszcze żadnych wniosków… Zapamiętam sobie jednak co przekazała jedna i druga strona - powiedziała w zadumie Zaira i pomogła Lotte przekręcić drugi materac.
- To jednak nie powinno zachwiać naszej wiary w całą instytucję - powiedziała Lotte. - To może dziwny przykład… ale skoro nie możemy… albo nie powinnyśmy winić każdego Niemca za obozy koncentracyjne, tak samo nie powinnyśmy winić detektywów za to, co stało się z twoim wnukiem. To była decyzja jednostek na jakimś pustkowiu. Nie wierzę, że Alicia bezpośrednio była w to zamieszana… - Visser zawiesiła głos.
- Chcę zobaczyć minę Milosa, kiedy przekażesz mu informację o tym z kim mamy do czynienia… - powiedziała Tallah. Lotte odniosła wrażenie, że kobieta jakby stała się pogodniejsza, od momentu kiedy dowiedziała się, że Zola to nie ten Zola.
- Wymyśliłam rozwiązanie, które uszczęśliwi dosłownie wszystkich - Visser uśmiechnęła się lekko.
 
Ombrose jest offline