Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2020, 11:54   #463
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- O… to musimy wyjść na zewnątrz… najpierw będziemy musieli w takim razie poprosić mamę o zgodę.
Zagryzł wargę. Nie chciał, żeby wzięła go za maminsynka.
- Bo… ona będzie wiedziała, czy na górze są teraz ludzie. Bo nie powinniśmy im się pokazywać. A mamy dzień, nie noc… - zawiesił głos.
- No dobrze… To chodźmy - powiedziała. Nie chciała pokazywać się Gryli, martwiła się, że ta znowu każe jej kilka godzin głaskać kota. Co prawda nie było to nieprzyjemne, ale strasznie nudne.

Ruszyli korytarzem. Ogórek znał drogę i Emma niestety już też orientowała się mniej lub bardziej w architektonicznym planie podziemi.
- I co robi się z takim bałwanem, kiedy się go ulepi? - zapytał Ogórek. - Czy można z nim porozmawiać? Ożywa, tak jak skalne trolle? Raczej nie, wtedy można byłoby stworzyć swoją prywatną armię i…
Oczy Ogórka zaświeciły się. A gdyby ulepili dostatecznie dużo bałwanów, żeby podbić nimi cały świat…?! Imperator Ogórek. To brzmiało dumnie i chwalebnie. Cesarzowa Baryłka budziło strach i podziw… Czy to była ich przyszłość?!
Emma zastanawiała się.
- W sumie nigdy nie widziałam by któryś ożył, ale może tu są jakieś bardziej magiczne wyziewy i ożyją? Byłoby super… A potem można w nie rzucać śnieżkami, a potem w siebie i jest fajnie - wyjaśniła. Jednak najpierw musieli dostać pozwolenie, które ją martwiło.
- O, tylko nie rzucaj proszę we mnie - powiedział Ogórek. - Jestem delikatnej postury. Raz kichnąłem i od tego nabawiłem się pięciu siniaków… - zawiesił głos nieco wstydliwie. - No cóż, tak właśnie było - westchnął.
Szli korytarzem, aż wreszcie napotkali pokój Gryli.
- Wchodzimy? - Ogórek zapytał wesoło, otwierając drzwi.
- Ale ty mówisz… - powiedziała cicho Emma, zaglądając do środka, czy olbrzymka w ogóle tam była.

Weszli do środka. Gryla rzeczywiście znajdowała się na swoim łóżku. Miała na sobie strój kąpielowy. Pięciu Młodzieńców Julu znajdowało się wokół niej i wcierali w jej ciało jakiś kremowy balsam. Jeden natomiast siekierą próbował przyciąć jej paznokcie u stóp.
- Matulu moja kochana… - Ogórek nieśmiało zaczął. - Czy możemy wyjść na zewnątrz, żeby stworzyć śniegowych ludzi? - zapytał.
Gryla zamrugała.
- Czy ktoś tu się pojawił? - rozejrzała się dookoła.
- Ym… Tak, to my, Ogórek i Baryłka… Nauczyłam się już praktycznie całego alfabetu i chcieliśmy pójść ulepić bałwana - przyszła z pomocą w tłumaczeniu Ogórkowi.
- Tak jest! - powiedział goblin. - W celach rekreacyjnych.
- Rekre… co? - zapytała Gryla, dopiero po chwili ogniskując na nich wzrok. - Czy te śnieżne bałwany ożywają i można używać ich w celach wojskowych?
Ogórek podrapała się po głowie.
- Zazwyczaj nie, prawda? - spojrzał na swoją towarzyszkę.
Emma kiwnęła głową.
- Są tylko do zabawy i śmiesznie wyglądają, a czasem ładnie, ale nie widziałam by służyły do celów wojskowych - odpowiedziała zgodnie z prawdą Walker.
- Podobno znasz już alfabet? - zapytała Gryla. - To moja droga Baryłko wyrecytuj mi go - poprosiła. - Wtedy będziesz mogła pójść z Ogórkiem marnować czas. Na waszym miejscu położyłabym się, tak jak ja i zaczęła zbierać siły na jutro. Bo musisz wcześnie rano wstać Baryłko, bo trzeba będzie pogłaskać Buziaczka.
Emma zerknęła na kota, którego głaskała już dziś bardzo długo. Miała nadzieję, że Buziaczek jednak nie będzie miał ochoty na to, by jutro go głaskała.
Tymczasem zaczęła recytować cały alfabet. Nadała mu rytm, dlatego było jej łatwiej zapamiętać i wypowiadać. Wybijała go palcami na udzie.
W osiemnastej minucie recytacji Gryla podniosła do góry palec.
- Aha! Po gele nie jest dorfu, tylko nerne - powiedziała. - Pomyłka!
Ogórek zatuptał w miejscu.
- Droga moja pani matko, ośmielę się sprostować. Na wielkim zjeździe Trollich Alfabetorów w trzy tysięcznym roku ery Hulvensteinów zmieniono kolejność niektórych run w celach estetycznych.
Gryla zagryzła wargę.
- To miało miejsce tylko trzysta lat temu, to świeża poprawka… - mruknęła. - Niech będzie, uwierzę ci. Ale teraz Baryłko… powiedz mi proszę, jak na przykład uszyć…
Ogórek zacisnął powieki i chwycił kciuki. Zadrżał z nerwów.
- ...powiedzmy… ogrodniczki - dokończyła Gryla. Uznała, że Baryłka nie miała szans znać takich skomplikowanych schematów typu unisex. Tego uczono zazwyczaj na trzydziestym drugim roku studiów.
Emma zamrugała…
- Otóż, jako że ogrodniczki, mogą być noszone i przez chłopców i przez dziewczynki… - i zaczęła opowiadać sposób, w jaki szyło się ten rodzaj spodenek, włącznie z opisem jak wyglądały kształty kolejnych części kroju.
Gryla otworzyła usta i je zamknęła. I tak kilka razy.
- A co to za czary…? Ogórku, mam nadzieję, że nie oszukujesz. Czy to brzuchomówstwo? Tak dobrze naśladujesz jednak głos Baryłki… no nie wiem, co to za przekręt. Jednak jeśli tak, to…
Gryla zamrugała oczami. Spojrzała na snop iskier, który nagle pojawił się w powietrzu. Kompletnie znikąd. Było ich coraz więcej i więce. Zaczęły wirować i rozszerzać się… uwidaczniając okrągły tunel, z którego biło tęczowe światło.
Emma zerknęła na tęczowy tunel i otworzyła szerzej oczy. Czy to nowe przejście do Tęczowej krainy?! Czy to Felicia? Zapowietrzyła się, splatając dłonie w cichym zachwycie i zdumieniu i wyczekiwaniu.
Zamiast Felicii, na podłogę wyskoczył niezwykle przystojny chłopiec. Blondyn. Spojrzał niepewnie po otoczeniu. Walker otworzyła usta na moment. Spojrzała na siebie i swoją beznadziejną, workowatą, burą sukienkę. Potargane, długie blond włosy… Chciała zemdleć, wyglądała jak Kopciuszek.
- Dzień dobry - chłopiec przywitał się uprzejmie, co znaczyło, że miał maniery niczym młody książę.
Następnie delikatnie zagryzł wargę… aż spojrzał na Emmę. Otworzył szeroko usta i oczy.
- Wow… - szepnął.
Niebieskooka patrzyła na chłopca, chłopiec na nią… Zrobiła się czerwona na buzi i spuściła wzrok. Emma chciała krzyknąć ‘ratunku, gdzie twój biały rumak’, ale to byłoby niegrzeczne w stosunku do Ogórka, więc na razie nic nie mówiła, porażona urodą księcia i swoją nieksiężniczkową prezencją…
- A cóż to za barbarzyńca?! - zapiszczał Ogórek. - Rety berety!
Tymczasem z przejścia wyskoczył jeszcze jeden podróżnik. Był to niezbyt duży, kudłaty pies. Zeskoczył na dwie tylne łapy, na których miał czarne, wypastowane buty. Oprócz tego miał na sobie garnitur. Spodnie, białą koszulę, kamizelkę i marynarkę. Oraz bardzo ładny krawat w kolorze chamois. Na jednym oku miał monokl. Natomiast na głowie elegancki cylinder.

Gryla momentalnie usiadła i zapluła się śliną. Przypadkiem strąciła na podłogę trzech Młodzieńców Julu.
- O kurwa, Furikamasu - szepnęła, przecierając oczy.
- Dla ciebie pan Ohayo Furikamasu - powiedział pies niskim barytonem.

‘I ma psa… Psa barona… Psa barona towarzysza, który jest panem Ohayo Furikamasu’ - powtarzała do siebie w myślach. Patrzyła na chłopca i na pana Furikamasu i uznała, że jej szopy na pewno by ich polubiły…

- Wiesz bardzo dobrze, dlaczego tutaj jestem, Grylo, córko Edwiny Szablozębej - powiedział Furikamasu. - Jestem inspektorem z Międzywymiarowego Inspektoratu Systemu Gratyfikacji Dobrych Uczynków Wśród Najmłodszych.
- W skrócie MISGDUWN - szepnęła Gryla.
- W skrócie MISGDUWN - pies pokiwał głową. - Nielegalnie pracujesz na terenie ziemskiej Islandii wymiaru 347b - powiedział.
- P-przecież nie zalegam wcale z procentami - powiedział Gryla, trochę się jąkając. - I od lat jestem na kontrakcie, tak jak moja matka była za młodu. Ja…
Tymczasem chłopiec zrobił niepewny krok w stronę Emmy. Podniósł dłoń i pomachał jej.
Emma nie rozumiała o czym była rozmowa, poza tym, że Gryla brzmiała, jakby miała problemy… Zerknęła na księcia i też do niego pomachała, trochę nieśmiało.
‘Hej’ - powiedziały jej usta, ale nie mówiła nic na głos.
- Jak się nazywasz? - blondyn zapytał w języku angielskim.
- Baryłka - odpowiedział Ogórek. Znał wszystkie języki świata.
- Baryłka…? - przystojny chłopiec zamrugał oczami. - To… uhm… piękne imię…
- Tak mnie nazywają… - powiedziała Emma. - Ale miałam wcześniej też inne imię… - nie chciała być na zawsze Baryłką, nawet Kopciuszek brzmiało już lepiej… - A ty? - zapytała też po angielsku.
- Przecież - odpowiedział Ogórek. - Mam na imię Ogórek. Bo kiedy urodziłem się, wyglądałem jak ogórek - wytłumaczył.
Tymczasem chłopiec uśmiechnął się lekko.
- Ja jestem Ismo Pajari - rzekł. - Pochodzę z Finlandii i jestem szamanem.

Tymczasem rozmowa między panem Ohayo Furikamasu i Grylą nie cichła. Choć głównie to pies mówił, a olbrzymka bladła.
- Siedem lat temu zniknęłaś i od tego czasu twoje obowiązki przejął Niklaus Sainte, zwany również Świętym Mikołajem. Obsługuje teren Islandii. Zrobił nam wielką przysługę, zwłaszcza że od czasu globalizacji jest naszym głównym kontraktorem - powiedział Furikamasu. - I ma i tak mnóstwo roboty. A ty tak znienacka pojawiłaś się i zaczynasz pełnić nieswoje już obowiązki oraz zabijać niegrzeczne dzieci. Tak nie można.
- A-ale… zostałam porwana i… mój kontrakt… To całe moje życie, nie zabierzesz mi tego! - Gryla była na granicy łez.
- Nie zabiorę ci, to prawda - powiedział Furikamasu, poprawiając łapą melonik. - Ale to dlatego, że nie można zabrać coś komuś, jeśli ten ktoś tego nie ma.
Gryla schowała twarz w dłoniach.
Emma zerknęła na Grylę i choć jej nie lubiła, to trochę jej się zrobiło smutno, bo to tak jakby kobieta straciła pracę, którą jej rodzina robiła od lat…
- Em, przepraszam? Panie Furikamasu? - zagadnęła Emma, podeszła odrobinę bliżej.
- Ohayo Furikamasu - sprostował pies. Rozejrzał się i poprawił monokl. - Kto mnie woła?
- Panie Ohayo Furikamasu… Ja, Emma Walker, ostatnio zwana Baryłką... Czy nie da się skonstruować jakiegoś innego kontraktu? To jednak rzeczywiście trochę niesprawiedliwe, bo pani Gryla nie z własnej woli porzuciła swoja pracę. Skoro ktoś ją zastąpił, to może jednak znalazłaby się jakaś praca, którą w takim razie mogłaby robić? To nieładnie robić kogoś bezrobotnym i to w święta… - zauważyła Emma.
- Tylko raz do roku w święta mogę zstąpić na tutejsze zwierzęta - powiedział pies. - Dzięki pomocy tego młodego dżentelmena udało mi się trochę wcześniej, a nie o północy. Jeśli chcę kogoś pozbawić pracy, to tylko dzisiaj.
Gryla natomiast zaczęła wycierać nos.
- Baryłko moja najdroższa! To koniec! - zawyła. - Musimy się pakować i… i… może moja ciotka nas przyjmie… - zasmarkała się mimo wszystko. - Jestem skończona! M-moja kariera… Kariera…! - płakała.
- Nie ma żadnego innego kontraktu - powiedział Furikamasu. - Musi być kara - powiedział. - Zabieram cię na kurs szkoleniowy na Alfa 213c. Wrócisz do pracy wtedy, kiedy wyrobisz nową licencję. I to tylko dlatego, bo brakuje nam kontraktorów, a Niklaus nie może całej planety sam obrabiać.
Emma zerknęła na Grylę…
- Może to nie takie złe? Nowy kurs… Nauczysz się nowych rzeczy… - próbowała szukać pozytywnych elementów w sytuacji.
Gryla splotła palce. Wydawała się taka pokorna. Ohayo akurat spoglądał na swoje buty, na których pojawiła się grudka ziemi. Niedopuszczalne. Mrugnął okiem i zniknęła po malutkim wybuchu iskier.
- A i-ile trwałby taki kurs? - zapytała.
- Wersja lite to tylko dwieście pięćdziesiąt lat - powiedział Furikamasu.
Gryla zamrugała.
- Brzmi całkiem rozsądnie i korzystnie - ostrożnie przyznała.
- Ale nie wiem, czy ci wystarczy wersja lite - powiedział Furikamasu. Następnie rozejrzał się. - To zależy od tego, jakie wykształcenie posiadasz. W waszej ocenie Gryla, córka Edwiny Szablozębej, jest dobrym kontraktorem? - spojrzał na Emmę zwaną Baryłką.
Emma zaczęła zastanawiać się…
- Cóż… Porywanie dzieci jest trochę nie w porządku… No i ubranka dla tych dobrych są trochę przestarzałe, ale ładnie wykonane… Mogłaby być trochę milsza, ale nie jest zła. Umie wykonywać swoją pracę i widać, że jej na niej zależy - zauważyła obiektywnie.
- Baryłko, jaka z ciebie się zrobiła analizatorka - szepnęła Gryla, powoli cedząc słowa.
Ohayo Furikamasu wyciągnął z kieszonki materiałową chusteczkę i wytarł nim nos, po czym włożył z powrotem do marynarki.
- No cóż, wersja lite może ci wystarczy, Grylo - powiedział.
- Za ile lat mam się stawić na Alfa 213c? - zapytała olbrzymka.
- Już teraz ze mną idziesz - powiedział pies. - Dzisiaj.
- Dzisiaj?
- Dzisiaj.
Wargi Gryli zadrżały.
- I również dzisiaj zakończy się twoja nielegalna aktywność pseudokontraktorki - dodał Furikamasu. - Zakończ pani i wstydu oszczędź. Wraz z przejściem do innego wymiaru wszystkie twoje paranormalne zdolności zostaną czasowo odebrane.
- A co z jej synami? Zostaną tutaj? - zapytała Emma, chcąc dowiedzieć się co będą robić Młodzieńcy Julu i Ogórek.
- Czeka ich bezrobocie, jednak nie są odpowiedzialni za czyny swojej matki - powiedział Furikamasu. - Szczerze mówiąc, gdybym miał zły humor, to mógłbym ich również zgarnąć. Jednak wystarczy, że jedna osoba za to odpowie - rzekł.
- Chcesz rozdzielać matkę i synów - Gryla załkała. - Wolę, żeby ze mną poszli na kurs.
Furikamasu spojrzał na jednego z Młodzieńców Julu, który właśnie dłubał w uchu i jednocześnie próbował zwinąć język w rulonik.
- Nie sądzę, żeby byli w stanie czegokolwiek się nauczyć - powiedział.
Ogórek zadrżał. Widział seksualne napięcie między Baryłką a Barbarzyńcą. Czy powinien odejść? Tylko by im zawadzał…!
- Byłbym lepszym mężem od niego - szepnął w stronę młodej blondynki i następnie spojrzał na psa w garniturze. - J-ja p-pójdę. C-chcę odejść stąd- rzekł tonem sugerującym coś odwrotnego.
Emma zerknęła na Ogórka.
- Ogórek jest bardzo mądry… Uczył mnie wszystkiego, ma pamięć lepszą niż ktokolwiek kogo znam i jest wspaniałym wynalazcą - zachwaliła go Walker. Nie wiedziała, o co mu chodziło z tym mężem, ale z jakiegoś powodu zobaczyła piękną scenę ślubu… Siebie i księcia szamana… Trochę szkoda Ogórka, bo rozsypywał ryż…
Ogórek zamrugał oczami. Liczył na to, że Emma zaprotestuje.
- C-chwila, ja wcale n-nie chcę… - zaczął.
Furikamasu zamerdał ogonem.
- No to wszystko ustalone. Gryla i Ogórek jadą na kurs, a reszta zostaje - powiedział.
Szczeknął krótko i pojawił się ogromny portal. Był okrągły i błyszczał od iskier.
- Ale ja taka nieprzyszykowana… - zaczęła Gryla.
Emma zerknęła na Ogórka.
- Ale pomyśl Ogórku, jak się nauczysz to będziesz wspaniałym projektantem, lepszym niż twoi bracia - zauważyła Walker. Zastanawiała się tylko, jak ma się stąd wydostać, jeśli Gryla i Ogórek sobie pójdą. No i czy ten kot wszystkich nie zje…
- Baryłko, czy będziesz opiekować się Buziaczkiem w trakcie mojej nieobecności? - zapytała Gryla. - To tylko przez dwieście pięćdziesiąt lat - powiedziała.
“Aż dwieście pięćdziesiąt lat”, pomyślał Ogórek. “Kiedy wrócę, Baryłka na pewno będzie miała choć jedno dziecko, nie będzie na mnie czekała…”
 
Ombrose jest offline