Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2020, 12:15   #482
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Rudowłosa odniosła wrażenie, że wpakowała się w małe tarapaty.
- Jeśli taka jest twoja wola… - zgodziła się. Cofnęła się o krok. Jej serce nadal biło odrobinę szybciej. Nie wiedziała czego spodziewać się po ‘tej’ Esmeraldzie.
Esmeralda zgasiła papierosa i wstała. Ruszyła w stronę drzwi. Jej krok również się zmienił. Dużo bardziej kołysała biodrami. Wzrok Alice mimowolnie spoczął na pośladkach kobiety, które opinała czarna siatka. De Trafford ruszyła do drzwi i zamknęła je. Teraz była w posiadaniu obu kluczyków. Wróciła i ruszyła w stronę jednej ze ścian. Znajdował się tam sejf. Otworzyła go, włożyła do środka kluczyki i zamknęła, wpisując kod, którego Alice nie dostrzegła. Esmeralda zasłaniała go całym ciałem. Następnie chwyciła palcat opierający się o sejf. Oparła się o metalową pakę i spojrzała na Harper.
- Jeżeli przyszłaś tutaj z własnej woli, to znaczy, że jesteś gotowa na pokutę, czy tak? Będziesz posłuszna, Alice? - zapytała, poprawiając gęste włosy. Założyła kosmyk za ucho.
- Czemu miałabym nie być… - powiedziała ostrożnie, spokojnym tonem. Stała i obracała się jedynie, aby przebywać przodem do Esmeraldy. Jakoś obawiała się stawać do niej teraz tyłem.
- Dobre pytanie - de Trafford powiedziała słodko. - Nie ma powodu, żebyś miała mi się nie oddać - dodała.
Ruszyła w stronę ładnego, drewnianego stołu. Miał interesujące rzeźbienia przy krawędziach układające się w fale. Przy jednej jego części znajdowała się przymocona prostopadle deska z otworem na dłonie i głowę. Po drugiej stronie natomiast przymocowano dwie podstawki pod nogi, wyjęte chyba wprost z jakiegoś fotela ginekologicznego.
- Połóż się - powiedziała Esmeralda.
Jej ton był krótki i rzeczowy. Korzystała z niego wobec służących, którzy w jakiś sposób narazili się jej. Teraz tą lodową oschłością potraktowała również Alice.
Rudowłosa była zaskoczona tym tonem, ale podeszła do stołu. Początkowo usiadła na nim. Następnie położyła się, ale nie miała jak sama przykuć rąk, czy głowy. Jedyne co, to ułożyła nogi na podstawkach. Było jej dziwnie, leżeć w tak odsłoniętej pozycji, zwłaszcza, że strój, który miała na sobie całkowicie odsłaniał jej ciało w tym najwrażliwszym punkcie.
Esmeralda ruszyła w stronę jej nóg, żeby je unieruchomić kajdanami.Teraz Alice była przykuta do stołu i chociaż mogła wciąż poruszać resztą ciała, to nogi miały już zostać rozchylone w tej właśnie pozycji. Następnie przeszła w stronę jej głowy. Podniosła pierwszą wyżej położoną część dyb.
- Tutaj szyja, a tutaj dłonie - powiedziała, wskazując otwory.
Alice miała przez moment nieprzyjemne doznanie. Wspomnienie ją lekko napadło, ale zamknęła oczy i położyła głowę. Ułożyła również ręce i czekała, aż Esmeralda zamknie dyby i czekała.
Esmeralda właśnie to zrobiła. Wnet Alice była kompletnie unieruchomiona. Gdyby de Trafford teraz sobie poszła, to Harper pozostałaby tu na zawsze. I w ten sposób by zginęła. Mogłaby krzyczeć ile tylko chciała, jednak nie przedarłoby się to na parter. Choć jako śpiewaczka posiadała dobrze wytrenowany, donośny głos, to nie miała szansa z taką warstwą grubych materiałów, które dzieliły powierzchnię z podziemnymi łaźniami.
Esmeralda weszła na stół i usiadła okrakiem na brzuchu Alice. Przesunęła dłonią z długimi paznokciami po boku jej ciała.
- Będziesz moją lalką? - zapytała, pochylając się nad jej piersią. Musnęła jej sutek koniuszkiem języka.
Alice wstrzymała oddech. Wyprostowała się lekko i sapnęła.
- W tej pozycji, będę zapewne wszystkim czym chcesz, żebym była - powiedziała lekko drżącym tonem.
Esmeralda naciągnęła materiał, który znajdował się na jej piersi. Był taki cieniutki, że bez problemu wbiła w niego paznokcie. Następnie rozdarła, uwalniając prawą pierś Alice. Przesunęła po niej palcem, drażniąc ją.
- Zechcesz zagrać ze mną w grę pełną bólu… ale też rozkoszy? - zapytała.
Po czym nagle zacisnęła całą rękę na biuście Harper. Bardzo mocno. Jej paznokcie boleśnie wbiły w skórę kobiety.
Harper rozchyliła usta i syknęła z bólu. Nie miała jak się odsunąć.
- Boli… - sapnęła cicho. Zacisnęła lekko oczy. Dokładnie tak jak Esmeralda zapowiedziała, będzie bolało… I będzie przyjemnie… Na razie jednak bolało.
De Trafford puściła jej pierś. Całkiem zwinnie zeskoczyła ze stołu i stanęła obok twarzy Alice. Uderzyła ją w policzek.
- To było pytanie, na które można odpowiedzieć “tak” lub “nie”! - wrzasnęła.
Następnie uderzyła ją w drugi policzek, a potem położyła dłoń na jej szyi i zacisnęła ją lekko, jak gdyby chciała ją udusić.
- Czy teraz będziesz odpowiadać na moje pytania? Tak czy nie? - krzyknęła.
Alice czuła, jak pięknie pachniały włosy Esmeraldy, które zwisały i lekko łaskotały ją w twarz. Poza tym widziała jak czerwone były jej usta. Starsza kobieta użyła jaskrawego odcienia, bardzo przykuwającego uwagę. Pasował do jej czarnych włosów.
Ciężko jej było nieco oddychać, ale pokiwała głową.
- Tak… Tak… - zgodziła się. Ledwo co poprzedniego dnia zarobiła siniaka, który jeszcze nie zniknął z jej policzka. Teraz dostała cios i to mocno zabolało. Poczuła jak łzy zebrały się w jej oczach, ale nie rozpłakała się.
Esmeralda puściła jej szyję i splunęła na jej twarz.
- Czy pozwoliłam ci płakać? - zapytała. - Czy chcesz być na tym stole? Czy jesteś w stanie znieść grę bólu i rozkoszy? - teraz wywrzaskiwała pytania. - Obawiam się, że nie. Odpowiadaj, ruda suko.
Alice była co najmniej zaskoczona zachowaniem Esmeraldy. Wstrzymała oddech na chwilę. Przechyliła głowę na bok.
- Tak, jestem - powiedziała powoli.
- Dobrze - Esme zmieniła nieco ton. Był bardziej subtelny.
Nachyliła się i delikatnie pocałowała ją w policzek. Starła palcami ślinę z czoła Harper.
- Widzisz, mogę też być czuła - szepnęła, po czym pocałowała ją w drugi policzek. - Gra będzie polegać na tym, że im więcej bólu będziesz w stanie znieść, tym więcej rozkoszy zyskasz ode mnie. Czy wciąż się na to piszesz? Tak czy nie? - zapytała.
Harper zastanawiała się.
- Tak… - odpowiedziała ponownie powoli. Jednak nadal godziła się na takie traktowanie. Zacisnęła tylko dłonie w pięści.
- Dobrze… - powiedziała Esmeralda.
Odsunęła się, pewnie po to, żeby zetrzeć ślinę ze swoich palców. Następnie zaczęła chodzić dookoła stołu, oglądając jej ciało. Zacisnęła dłonie na palcecie.
- Jesteś całkiem młoda, a już byłaś kurwą mojego męża - powiedziała. Trzasnęła palcetem w bok Alice. Bardzo mocno zapiekło. - Teraz chcesz być moją kurwą - to zdanie również zaakceptowała trzaśnięciem, tyle że w drugi bok Harper. - Ale żeby być moją kurwą, musisz być też moją niewolnicą… - powiedziała.
Trzeci raz strzeliła w pośladek rudowłosej. Potem uczyniła to jeszcze raz, tylko mocniej.
Alice wydawała głębokie, pełne zaskoczenia syknięcia. Uderzenie w pośladek wyrwało z jej gardła już lekki krzyk, ale ten stał się głośniejszy z kolejnym, mocniejszym uderzeniem. To zdecydowanie poczuła tak, że już otarło się o jej wytrzymałość na ból. Domyślała się, że spędzi tu dłuższy czas, skoro miała wypić kawę, a to Esmeralda miała oba klucze. Jednocześnie niepokoiło ją to i podniecało.
Esmeralda podeszła znowu w stronę głowy Alice. Uderzyła ją w policzek.
- Czy pozwoliłam ci krzyczeć? - zapytała. Odeszła na moment i wróciła z kneblem. - Może to powinnam ci założyć, żebyś przestała się wydzierać! - wrzasnęła. - Czy będziesz dalej krzyczeć? Bo to ty chciałaś pokutować. Ty chciałaś leżeć na tym stole.
Pochyliła się. Przesunęła językiem po jej szyi, potem wstąpiła po szczęce. Na koniec dotknęła nim języka Harper. Miała akurat otwarte usta, gdyż przez nie dyszała.
- Tylko, kurwa, nie popsuj mi szminki - powiedziała odsuwając się lekko.
Harper nie wiedziała, czy zdoła opanować głos. Nie mogła się powstrzymać, kiedy ból przekraczał pewien poziom. Postanowiła jednak spróbować.
- Nie będę krzyczeć - obiecała. Rozluźniła zaciśnięte dłonie.
- Czy potrzebujesz tego knebla? Czy nie będziesz krzyczeć? Widzisz, ja chcę zapewnić ci tylko orgazm… - przesunęła paznokciem po jej szyi. - Ale na orgazm trzeba sobie zapracować.
Rudowłosa zastanawiała się chwilę.
- Tak, potrzebuję… Chyba - odpowiedziała trochę zdezorientowana.
- Chyba potrzebujesz… nienawidzę niezdecydowania - powiedziała Esme. Zaczęła ustawiać knebel tak, żeby wnet zakrył jej twarz. - Czy chcesz, żebym ciebie też nienawidziła? - dopytała, mocując się ze sprzączkami.
Alice dała założyć sobie knebel. To było coś, co nie miało miejsca na Mauritiusie. Tego nie zrobił jej Sharif, bo potrzebował jej ust… Najwyraźniej Esmeraldzie wystarczało jej ciało. Harper pokręciła głową. Nie chciała, by Esmeralda jej nienawidziła.
- W porządku - rzekła de Trafford. Odsunęła się nieco i ruszyła w stronę nóg Alice. - Zobaczymy, z czym będę pracowała - powiedziała powabnie.
Stanęła pomiędzy jej obydwiema nogami. Były ustawione tak wysoko, że miednica znajdowała się pod takim kątem, że Esmeralda widziała zarówno srom, jak i odbyt Alice. Choć ten drugi był przykryty siatką.
- Piękny, delikatny kwiat - powiedziała. - A niżej już nie tak cudowny odbyt. Widzę, co mój mąż lubił najbardziej - dodała. - Sprawdźmy, czy rzeczywiście będziesz grzeczną kurwą i pozostaniesz cicho, tak jak cię o to proszę.
Esmeralda miała czarne kozaki, które sięgały prawie do kolan. Na ich brzegu zapięła kilkanaście spinaczy bieliźnianych. Wyjęła dwa z nich. Następnie rozdarła nieco siatki wokół krocza Harper, odsłaniając jej uda. Zapięła pierwszy właśnie na skórze w tej okolicy. Następny umieściła tylko trochę dalej, obserwując przy tym reakcję Alice.
To bolało, ale jeszcze znośnie. Mimo to, drgała lekko. Nie mogła tego odruchu powstrzymać. Sapała, zaciskając zęby i usta na kneblu, ale pozostała cicho. Tak jak Esmeralda tego chciała. Sapała tylko szybko. Ciężko jej było z tym kneblem przełykać ślinę, ale dawała radę, obracając lekko głowę na bok.
- Dobrze, grzeczna laleczka… - mruknęła Esme. - Tylko rozluźnij się! - teraz ostro krzyknęła.
Zaczęła rozdzierać siatkę na obu nogach Alice. Przesunęła potem po nich palcami, jak gdyby bardzo ich pożądała. Wreszcie nachyliła się. Splunęła najpierw na srom Harper, potem na jej odbyt.
- Zobaczymy, jak wiele palców się zmieści - powiedziała. - Im więcej zmieścisz, tym lepszą nagrodę ode mnie dostaniesz.
Zabrała tamte dwa spinacze, po czym wsunęła w nią jeden palec… potem drugi… Wreszcie trzeci, badając jej wąskość, lub też szerokość.
Wzdrygnęła się… Przeszywały ją dreszcze. Było dziwnie, ale jeszcze to znosiła. Zacisnęła mocno dłonie, kiedy Esme odpięła spinacze. To było bardziej bolesne niż ich zapinanie. Nadal jednak nie wydała dźwięku poza syknięciami, czy sapnięciami i spróbowała się rozluźnić wedle jej poecenia, choć to nie było proste, kiedy jej ciao było zdezorientowane przez naprzemienny ból i przyjemność. Dwa palce weszły w nią gładko, trzeci był odrobinę problematyczny, po pierwsze była ciasna, taka była jej cecha… Po drugie od pewnego czasu nie uprawiała seksu, a po trzecie dopiero robiła się podniecona, więc jeszcze nie była tak mokra, jak będzie za kilka chwil. Nadal jednak znosiła cierpliwie poczynania Esmeraldy.
Wreszcie de Trafford wsunęła w nią nieco głębiej te trzy palce i spojrzała na nią.
- I jak, dobrze ci teraz? - zapytała. - Dobrze ci?
Alice szybko oceniła. Cóż, nie było jej najlepiej jakby mogło, ale lepsze było to, niż ból, który mogłaby teraz zadawać jej Esmeralda, jak przy tych uderzeniach palcatem. W tym porównaniu, odpowiedź była prosta. Rudowłosa kiwnęła głową.
- Moje przyjaciółki były w stanie pomieścić nawet pięć palców. Nie wyobrażam sobie, jak mogłabym wsunąć czwartego. Jesteś żałosna, niewolnico - powiedziała de Trafford. - Mój mąż nie był w stanie przerżnąć mnie dobrze za życia, ale ciebie też dobrze nie rżnął, skoro jesteś w takim dziewiczym stanie - powiedziała, po czym wyjęła palce.
Nachyliła głowę i napluła na jej odbyt. Zaczęła wsuwać w niego palec. To wywołało początkowe napięcie mięśni ciała Alice, ale kobieta zmusiła się do rozluźnienia ich.
- Chyba że to było jego ulubione miejsce. Prawda, że tak? - zapytała de Trafford.
Ta odrobina śliny dała całkiem dobry poślizg. Esmeralda zaczęła bardzo szybko penetrować ją w tym miejscu swoim trzecim palcem.
- Odpowiadaj - rozkazała.
Harper kiwnęła głową. Owszem. To było jego ulubione miejsce by ją brać. Tak naprawdę lubił penetrować ją na różne sposoby, ale najwięcej przyjemności sprawiało mu chyba właśnie branie jej analnie… Nie była bardzo luźna, ale była równie gorąca. Co więcej, lekko drżała. Od czasu śmierci Terrence’a, nikt nie penetrował jej analnie. Na Isle doszło do zbliżenia, ale było kompletnie zwyczajne, teraz jednak Esmeralda postanowiła zmienić ten stan rzeczy i Alice nie czuła się z tym źle…
Esme napluła na dłoń i wsunęła w nią drugi palec, penetrując ją w ten sposób. Potem trzeci…
- Nudna! - nagle krzyknęła, zabierając z niej dłoń. - Jesteś kurewsko nudna! - powiedziała. - Jesteś najgorsza.
Opłukała dłonie w misie z wodą, po czym wróciła do niej. Zaczęła okrążać jej ciało, rozdzierać siatkę na niej. Alice robiła się coraz bardziej i bardziej naga. Esme zdarła również siatkę z jej biustu. Wzięła spinacze.
- Czas wrócić do gry… - użyła melodyjnego tonu.
Przybliżyła się spinaczem do sutka Alice… i już miała go zacisnąć, kiedy cofnęła rękę. Podeszła do tego po raz drugi, po czym znowu ją zabrała, obserwując reakcję Harper.
To wywoływało napięcie w jej ciele. Esmeralda widziała, jak spinała się, gdy spinacz był blisko jej ciała, a potem jak dwie sekundy zajmowało jej załapanie, że jednak ból nie nastąpi. Potem przychodziła próba rozluźnienia, ale nim całkiem do niego dochodziło. Esmeralda powtarzała ruch i Alice znów się spinała. Wyraźnie obawiała się drażnienia swoich piersi bardziej, niż ud. Esmeralda wiedziała, że jej sutki były wrażliwe na pieszczoty, zapewne więc były też i na ból.
- Czas zapracować na rozkosz… - de Trafford poinformowała ją, po czym spięła jej sutek. Następnie drugi. Drewniane spinacze bieliźniane objęły je perfekcyjnie.
Rudowłosa szarpnęła się i zachłysnęła powietrzem. To zabolało. Najpewniej by cicho krzyknęła, ale zostało to stłumione przez knebel, więc wyszedł tylko wyciszony jęk, bez wątpienia bólu, nie przyjemności. Powoli spróbowała się rozluźnić i wziąć spokojniejszy oddech. Czuła jak drewno napinało jej skórę, jak ściskało jej sutki i jak te zaczynały nabiegać krwią. To było odrobinę bolesne, odrobinę mrowiło, ale głównie dawało wrażenie gorąca. Znów zaciskała pięści i to było jedyne co mogła zrobić.
- Nie spinaj się, wyraźnie do ciebie mówię! - Esmeralda krzyknęła.
Zdjęła spinacze, jednak radość Alice mogła być jedynie chwilowa. Wpierw założyła dwa na jej prawym sutku… a potem zrobiła to z drugim. To bolało jak diabli i cało Alice zadygotało.
- Nie ruszaj się, przez ciebie to nie chce się trzymać - powiedziała, kiedy z drugiej piersi spinacze zsuwały się. - No, dobrze - mruknęła usatysfakcjonowana. - Nie martw się, zaraz przestaniesz czuć cokolwiek - powiedziała. - Jestem twoją panią! - krzyknęła. - Tak czy nie?! - wrzasnęła na cały głos.
Słowa Esmeraldy zastanowiły ją. Jak miała przestać czuć cokolwiek, przecież jej ciało było wrażliwe na wszelkie doznania… Na pytanie kobiety jednak pokiwała głową, dość energicznie, bo nie wiedziała gdzie ma wyzwolić spięcie ciała. Musiała z nim walczyć, by Esmeralda się nie złościła. Wykorzystała więc całą siłę, by pozostać bez ruchu i nie napinać się, choć to drugie szło opornie, jako iż spinanie mięśni było zupełnie naturalną reakcją ciała na ból… A mimo to, Alice robiła się wilgotna.
Esmeralda przysunęła się i pocałowała ją w policzek, zostawiając na nim trzeci ślad.
- Znowu psujesz mi szminkę na ustach - de Trafford mimo wszystko ją strofowała. - No cóż… mam nadzieję, że twoje sutki już zdrętwiały, bo teraz czekają cię kolejne wrażenia - zagroziła jej.
Następnie ruszyła z powrotem między jej nogi.
- Co tu mamy… - mruknęła, zbierając jeden ze spinaczy z buta. - No tak, twoja wąska, niedoruchana cipka - powiedziała.
Rozchyliła jej wargi sromowe i umieściła spinacz na łechtaczce.
To wywołało natychmiastową próbę wierzgnięcia. To był bardzo wrażliwy punkt, a ściśnięcie go w taki sposób oczywiście, że wywołało silne doznanie i reakcję Harper. Znów chciała krótko krzyknąć, i znów zostało to stłumione do bolesnego jęknięcia.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline