Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2020, 12:31   #485
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



31 października 1994 rok. Seattle, Stany Zjednoczone, godzina 18:40.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=CD-E-LDc384[/media]

Muzyka rozchodziła się po trzypiętrowym domu, którego piwnica przerobiona była w dodatkowe piętro i to stamtąd rozchodziła się na wszystkie pozostałe.
Mimo to, po drinki trzeba było chodzić na piętro do kuchni.

Tylko i wyłącznie dlatego, Joakim dosłyszał dzwonek do drzwi.
Była koło nich ustawiona miska ze słodyczami. W końcu dziś był dzień, kiedy wszyscy chodzili po całym mieście i odwiedzali swoich sąsiadów. Kto akurat był w okolicy, otwierał i częstował. Tym razem nikt się nie kwapił.

Joakim wyprostował się i uśmiechnął. Impreza już przez chwilę trwała. Czy ktoś spóźnił się nieco na nią? A może to dzieci przyszły po cukierki? Podszedł do zlewu i odkręcił wodę. Umył szybko dłonie, patrząc na czarny lakier na paznokciach. Spojrzał również na swoje odbicie w oszklonej szafce nad kranem. Wyglądał bardzo dobrze, choć to nie było niczym nowym. Jednak cała jego twarz była pokryta białą farbą, a oczy podkreślał czarny eyeliner… I bardzo dobrze czuł się w makijażu. Czerwień na końcu nosa przykrywała również usta, nakreślając uśmiech. Niebieskie romby na oczach sprawiały, że te wydawały się nieco większe. Wysoko nad jego własnymi brwiami znajdowały się dodatkowe nakreślone szkarłatem. Uśmiechnął się do siebie. Nawet włosy były pomalowane na zielono. Nie wybielił ich wcześniej, więc nie biły szczególnie po oczach. Jednak można było bez trudu spostrzec nowy odcień.


Chwycił szklankę pełną whiskey z colą. Wypił ją do dna, po czym ruszył w stronę drzwi. Chwycił garść cukierków z jednego z wielu koszy, które stały przy wejściu. Joker poczęstuje nimi zaraz dzieci…

Gdy tylko otworzył drzwi, zobaczył dokładnie to, czego się spodziewał…

- CUKIEREK ALBO PSIKUUUS! - zaśpiewał mały chórek dziecięcych głosów. Naliczył ich przed sobą jakąś piątkę. Na samym przedzie stała dziewczynka o kręconych złotych loczkach. Wyglądała jak cukierek. Do jej policzków mamusia musiała skrupulatnie poprzyczepiać kolorowe gwiazdeczki identyczne jak na jej wróżkowych skrzydełkach pasujących do ślicznej różowej, wróżkowej sukienki. Zaraz obok stał chłopiec, przebrany za Zorra. Dalej była dziewczynka przebrana za mumię, a obok niej chyba jej siostra bliźniaczka, tylko że przebrana za damską wersję Indiany Jonesa. Całą tę grupkę zamykał chłopiec przebrany za wilkołaka. Na jego oko mogli mieć około dziesięciu lat.
- Ale ma pan czadowe przebranie! - oznajmił chłopiec przebrany za Zorra. Wszyscy czekali co odpowie postrach Gotham.
Joakim uśmiechnął się w odpowiedzi, choć z tym makijażem uśmiechał się cały czas… Zawsze też wyglądał niepokojąco. Oparł się barkiem o ścianę.
- Myślisz, że to przebranie? - zapytał chłopca. - Nie wydaje mi się.
Podniósł dłoń do góry i spojrzał na garść cukierków.
- Czy lubicie trufle? - zadał pytanie słodkim głosem.
- Ja lubię! - oznajmiła wróżka przy drzwiach. Zdawała się być przewodniczącą tego małego zgrupowania, bo wszystkie dzieciaki spoglądały na nią w ten charakterystyczny sposób. Jak na lidera. Wyciągnęła w stronę Joakima swoją różową dynię na cukierki.
- To cukierek czy psikus? - powtórzyła i czekała.
- A może to i to? - zapytał Dahl. - Zapewne czeka mnie psikus, bo została mi już tylko ta ostatnia garść cukierków. A was jest cała piątka - mruknął. - Któremu z was powinienem dać słodycze? - spojrzał po dzieciach. - Który z was najbardziej na nie zasłużył…?
Jego głos brzmiał nieco niepokojąco.
Wszystkie dzieci milczały.
- A ile ma pan cukierków w garści? - odezwał się wilkołak. Zdawał się mieć zamiar rozpracować to naukowo. Na zasadzie prostej matematyki - po jednym cukierku dla każdego i wszyscy wyjdą z tego zadowoleni. Dzieci robiły się cwane w tych czasach.
- A jeśli chodzi o psikus, to musi pan podejść i się pochylić, to powiem panu na czym polega… - powiedziała wróżka niewinnym tonem. Chyba tylko mumia i indiana nieco sie go obawiały, bo stały krok do tyłu za resztą.
- Nic nie muszę, skarbie - odpowiedział Joakim. - Co to za psikus, jak muszę sam się do niego wystawić? To tak jak te nowoczesne sztuki walki, których uczą. Przeciwnik musi się podłożyć w bardzo konkretny sposób, żeby cokolwiek z tego wyszło. Ja ci nie ułatwię niczego - rzekł.
Doszedł do wniosku, że już i tak dużo czasu spędził z tymi dziećmi.
- Jesteś nudziarzem - Dahl rzekł, patrząc na wilkołaka. - Cukierki będą dla ciebie - rzekł i wypuścił je do koszyczka chłopca. - Poczekajcie na mnie chwilę - rzekł i wszedł do domu.
Po dwóch minutach wrócił do drzwi. Spojrzał, czy dzieci wciąż tu były.

Owszem, były… Co więcej, doliczył się dwójki więcej. Obok Zorra, który stał najbardziej po lewej teraz stał chłopiec przebrany za ducha, a obok błyszczącej wróżki, stała drobna, rudowłosa dziewczynka. Miała na głowie rude uszy, a cała była przebrana w rudą sukienkę aż do ziemi. Jej nos pomalowano na czarno, a do sukienki przyszyto rudy ogon. Chyba miała być lisem. Wyglądała na najbardziej niepewną i zmieszaną.
- Mogliście wyskoczyć, trochę więcej spontaninowoczności - mówił wilkołak, ale Joakim znów wyszedł i wszystkie dzieci spojrzały na niego i zamilkły. Włącznie z tą dodatkową dwójką.
- Sponta czego? - zapytał Dahl.
Trzymał w dłoni tackę. Znajdowało się na nich dużo czerwonych, plastikowych kubeczków, do których po brzegi nalał bardzo słodkiego i bardzo mocnego likieru. Joakim uznał, że to byłoby zabawne i słodkie, gdyby to on zasiał w którymś z tych dzieci ziarno alkoholizmu.
- Nudziarz nie dostanie, a dla reszty po jednym - Joakim powiedział słodko. - To pyszny, słodki sok - powiedział i wystawił przed siebie tackę.
Pierwsza sięgnęła wróżka. Wszystkie dzieci wyraźnie czekały na jej ocenę. Wróżka już miała się napić, ale mały lis ją powstrzymała.
- Babcia mówiła, żebyśmy brały tylko cukierki Max… - powiedziała cicho. Miała melodyjny i łagodny głos. Zatroskany.
- No ale nie ma dość cukierków Alice… A to sok - powiedziała wróżka, zerkając na nią. Mały lis wyglądała na nieprzekonaną, ale wszystkie dzieci popatrzył na nią z pretensją i dziewczynka spojrzała w dół, pokornie ustępując grupie. Piękny obraz hierarchizacji społeczeństwa zaobserwowany na młodym pokoleniu.
- Ale Alice ma trochę rację - od razu rzuciła wróżka Max. Wyraźnie nie chciała, żeby inne dzieci czepiały się liska Alice. Dziewczynki musiały się przyjaźnić. Wróżka zrobiła mały łyk i skrzywiłą się lekko.
- Strasznie słodkie i dziwne… - powiedziała w podsumowaniu. Lisek wzięła od niej szklankę i powąchała.
- Pachnie jakoś… Czy to alkohol? - zapytał mały lisek spoglądając teraz prosto na Joakima.
Dahl uśmiechnął się niewinnie i wydął lekko usta.
- ...nie - odpowiedział.
Niezwykle przekonująco, rzecz jasna.
- Jestem dorosły, dlaczego miałbym dawać alkohol dzieciom - dodał po chwili, jak gdyby to była rzecz kompletnie nielogiczna i niespotykana. W sumie to akurat była prawda.
- Bo jest pan przebrany za Jokera, a to złoczyńca - powiedziała rudowłosa.
Joakim spojrzał na dziewczynkę w przebraniu lisicy. Zmarszczył brwi.
- Grałaś może w jakiejś reklamie telewizyjnej? - zapytał.
Gdzieś w tyle jego głowy tliło się wspomnienie z przeszłości, które nie chciało do końca pojawić się w umyśle. Wspomnienie z przeszłości… a może z przyszłości…
Lisek przechyliła głowę i zarumieniła się spoglądając nieśmiało w ziemię.
- Nie… - powiedziała cicho. Chyba miło jej się zrobiło na myśl, że ktoś pomyślał, że mogła być w telewizji.
- Ja grałam w reklamie płatków śniadaniowych! - oznajmiła dumnie wróżka.
- Na pewno nie jesteś aktorką? - zapytał Joakim, spoglądając na rudą dziewczynkę. - Myślę, że mogłabyś zostać aktorką. Na przykład taką śpiewającą, w operze. Ale do tego jeszcze trzeba umieć śpiewać. A umiesz?
Kompletnie zignorował Max, co było chyba ewenementem. Ciekawiło go, jak wiele dzieci weźmie kubeczek z likierem. Nie zamierzał stać tutaj i oferować im go w nieskończoność.
Wziął kubeczek Zorro i też się napił. Wróżka jednak nie piła. Chyba Lisek była jej głosem rozsądku.
- Alice śpiewa bardzo ładnie - powiedziała Indiana. Rudowłosa zerknęła na nią i zrobiła się tylko bardziej czerwona. Zerknęła znów na Joakima.
- Nie powinien pan dawać dzieciom alkoholu. Nawet jak jest pan przebrany za Jokera… To nieładnie - powiedział lisek, ale patrzyła mu gdzieś na poziom krawata, jakby stresowało ją patrzenie mu w oczy.
Dahl zauważył to.
- Chciałabyś dotknąć mojego krawata? - zapytał. - Jest długi, na pewno dosięgniesz.
- Ma ładny czerwony kolor… Ale jest za wysoko - powiedziała lisek. Na milisekundę spojrzała mu w oczy i znów spuściła wzrok w dół.
- Może jak nieco dorośniesz, to wtedy go dotkniesz - odpowiedział Dahl. - Będę czekał - uśmiechnął się żartobliwie.
- No… Chodźmy już. Mamy jeszcze dwanaście domów, nim wybije dziewiętnasta trzydzieści - rzucił wilkołak. Wygrzebał w międzyczasie cukierki od Joakima. Chyba zamierzał się nimi podzielić z resztą paczki. Max odstawiła kubek z likierem, Zorro też. Wróżka wzięła Liska pod rękę i ruszyła przodem. Reszta dzieci posłusznie udała się za nimi. Rudowłosa dziewczynka na krótką chwilę obejrzała się na niego przez ramię i wyglądała na skonsternowaną. Jakby jej się podobało i jednocześnie trochę bała. Dzieci skręciły w lewo i ruszyły dalej…
Joakim spoglądał jeszcze za nimi przez chwilę. Spędził z nimi trochę czasu i nie wiedział dlaczego, skoro nawet ze swoimi dziećmi nie przebywał za długo. Wrócił do kuchni i zrobił kilka drinków. Dopilnował, żeby było dużo lodu. Słuchał jednocześnie Metalliki grającej w piwnicy. Ruszył schodami w dół, chcąc dołączyć do gości. Odetchnął nieco od imprezy, lecz teraz chciał do niej powrócić.

Zauważył, że u dołu schodów, na poręczy siedziała drobna postać. Miała na sobie dość obcisłe, czarne ubranie. Dopasowano do niego ogon i kocie uszy. Bujała się do muzyki i ewidentnie piła piwo zgarnięte z lodówki przy barku. Jeśli dobrze kojarzył, nie miał na liście gości żadnych małych kociaków…
Szczególnie tych należących do rodziny.
Co więc takiego na przyjęciu robiła piętnastoletnia Emilia?
- Czy nie jesteś za młoda, żeby pić? - Joakim zapytał.
To był dla niego dobry żart, bo przed chwilą zaproponował dużo alkoholu znacznie młodszym dzieciom. Spojrzał na ciało młodszej siostry jego żony. Tak właściwie była już dojrzałą kobietą. Obcisłe, czarne ubranie celowo lub też nie podkreślało jego atuty. Makijaż również sprawiał, że wyglądało dojrzalej. Joakim rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu Alicii. Czy widziała, że Emilia była na przyjęciu?
- Oh nie… To straszne… Umrę… - powiedziała udawanym dramatyzmem dziewczyna. Ostentacyjnie podniosła butelkę i z premedytacją patrząc mu w oczy… Pociągnęła sążny łyk. Alicii tymczasem nie było nigdzie na horyzoncie. Dom miał dużo pomieszczeń, mogła być dosłownie wszędzie.
- Dobrze ci w szmince - zażartowała Emilia i przymrużyła oczy.
Joakim przybliżył się nieco. Piętnastolatka była równie urodziwa, jak jej starsza siostra. Tyle że była znacznie młodsza, choć po Alicii również nie było widać wieku za sprawą fontanny młodości, którą odwiedzili pod koniec lat osiemdziesiątych.
- Mojej na wargach? Czy twojej na moim policzku? - Dahl chciał doprecyzować.
- Mojej na twoim policzku jeszcze nie ma. Ale może jak sobie zasłużysz i nic nie powiesz Alicii, to będzie - powiedziała i wyzerowała piwo. Przechyliła głowę i rozejrzała się. Przyczepione do jej policzków kocie wąsy poruszały się gdy mówiła.
- Ona też tu gdzieś jest, no nie? - wydawała się nieco niezadowolona wspominając o swojej siostrze. Czyżby znów się o coś pogryzły?
- No wiesz, to jest jej dom koniec końców - odpowiedział Joakim. - Ale ostatnio jej nie widziałem. Natomiast ty… zdaje się, że tak? Czyżbyście znowu się o coś pokłóciły?
Charakter Emilii był nieco buntowniczy, co bawiło Dahla. Alicia miała natomiast dla niej wielkie plany wymagające bardzo wiele od nastolatki. Ta natomiast nie chciała się uczyć, a jedynie dobrze się bawić. To był bardzo zwyczajny konflikt. Jedynie ludzie uwikłani w niego charakteryzowali się zupełną nadzwyczajnością.
- Widziałam ją rano… Znowu marudziła. Wkurza mnie. Wolałabym nie mieć siostry, byłoby sto razy mniej kłopotów - paradoksalnie, zapewne Alicia myślała to samo o Emilii.
- Ale skoro jej nie widzę, to ni chcę o niej rozmawiać. Masz cukierki? - zapytała zmieniając temat. Zamachała nogami, które zwisały, gdyż siedziała na poręczy.
- Wszystkie się skończyły. Obawiam się więc, że nie mam ci nic do zaproponowania - rzekł Joakim. - Bo jesteś zbyt młoda na alkohol… Który zresztą i tak już pijesz. Czy jest coś, na co byś nie była za młoda? - oparł się lekko o poręcz i zerknął na pozostałych uczestników imprezy.
Co robili? Tańczyli? Bawili się dobrze? Rozmawiali? Pili, stracili już przytomność?
Emilia uśmiechnęła się szeroko.
- No to będzie psikus - przechyliła się do przodu w jego stronę.
- Pójdę za karę poszukać moją okropną siostrę i powiem jej że dajesz likier dziesięciolatkom - powiedziała sądząc, że zabrzmiała złowieszczo.
- Chyba że wymyślisz jak mnie udobruchać - dodała już się prostując.
Goście robili wszystkie wymienione w umyśle Joakima rzeczy, plus zauważył że kilkoro było zajętych całowaniem po kątach, tak więc impreza normalna. Emilia tymczasem zsunęła się z poręczy i zdawała się naprawdę zamierzać pójść i spełnić swą groźbę.
- Chwila - mruknął Joakim i wyciągnął rękę.
Złapał nastolatkę za ramię. Poczuł elektryczną iskrę w momencie, kiedy ich ciała się z sobą styknęły. Coraz mniej widział w Emilii dziecko lub irytującą młodszą siostrę żony. Dostrzegał w niej młodą kobietę.
- Skąd wiesz, co robiłem na górze? Podglądałaś mnie? - zapytał.
Jego głos stał się nagle groźny, jednak wydawał się przez to tylko bardziej pociągający. Emilia nie mogła nawet podejrzewać, co zrobi w następnej chwili…
- Przechodziłam przez okno, kiedy nalewałeś likieru i widziałam, jak zaniosłeś go tym dzieciakom przed drzwi - powiedziała. Zdawała się niezbyt przestraszona jego groźnym tonem. Przymrużyła oczy i spojrzała na niego wyzywająco. ‘Co mi zrobisz?’ - mówiło jej spojrzenie. Jej wzrok przesunął się po jego twarzy, po czym uparcie zawiesił na jego oczach. Nie onieśmielał jej, a jeśli, to nigdy tego nie okazywała.
- Dość tego - powiedział Joakim. - Wkradłaś się na moją imprezę, podglądasz mnie, pijesz mój alkohol, choć nie powinnaś i teraz na dodatek mi grozisz. Trochę tego za dużo.
Złapał ją za nadgarstek i pociągnął w górę. Zrobił to szybko i stanowczo.
- Odizoluję cię od piwnicy. Znajdziemy dla ciebie jakieś odpowiedniejsze otoczenie.
Zamierzał zamknąć ją gdzieś na górze. W łazience, jak psa w Sylwestra. Albo w sypialni. Tylko te pokoje mógł zamknąć na klucz. Potem planował wrócić do imprezy i może odszukać Alicię, żeby jej o wszystkim opowiedzieć. No cóż… prawie o wszystkim.
Emilia zmarszczyła brwi i nabrała powietrza w płuca.
- To boli! - oznajmiła donośnie, aż go przeszedł dreszcz od poziomu decybeli, które z siebie wygenerowała. Tak, że kilka osób w pobliżu spojrzalo w ich stronę.
- Jesteś okropny… I niemiły. Na pewno w ogóle mnie nie lubisz. A ja trzymam zawsze twoją stronę! - obruszyła się.
Nie chciała upaść na schodach, byłoby to bolesne, więc zaczęła po nich wchodzić. Pociągał ją Joakim. Wnet znaleźli się piętro wyżej.
- Trzymasz moją stronę? - dopiero wtedy, kiedy ochłonął, nieco zainteresował się jej słowami. - W jakim sensie?
Puścił ją, ale zamierzał szybko zareagować, gdyby zechciała nagle uciec. Położył dłoń na jej plecach i wskazał schody prowadzące na pierwsze piętro.
- Idziemy, młoda damo - mruknął i popchnął lekko.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 15-03-2020 o 17:32.
Ombrose jest offline