Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2020, 13:56   #488
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Emilia drżała. Czuła jakby coś rozpierało ją od środka.
- To nie jest normalne… Co mi dolega… Co ty zrobiłeś? - zaczęła pytać nieco niespokojnym tonem. Przerażał ją. Miała wrażenie, że nie był sobą. Znów się cofnęła, aż spadła z łóżka. To zabolało, i aż straciła dech na moment, ale spróbowała znów usiąść.
- Nie wiem - odpowiedział Joakim.
Usiadł na skraju łóżka. Wydawało mu się, że miał coś zrobić, ale zapomniał, co takiego. Tym czymś była pomoc Emilii w podźwignięcie się na nogi.
“Wreszcie”, usłyszał w sobie cichy głos. Dokładnie ten sam, którym wcześniej mówił. Dziwny, nieprzyjemny, oślizgły, niepokojący… Dahl czuł, że czarna energia w nim zaczęła kiełkować i rozrastać się niczym nowotwór. To sprawiło, że nieco orzeźwił się. Wytrzeźwiał.
- Nie… - szepnął, teraz własnym głosem.
Zaczął się bać. Zamknął mocno oczy i próbował wyciszyć się, uspokoić… okiełznać obcą, demoniczną siłę, która wzmagała się z każdą sekundą.
Czuł też, że im bardziej ta siła w nim rosła, tym mocniej atakowana była przez nią Emilia. Zaczęła znów dygotać, złapała się za głowę i straciła dech. Jakby się dusiła nie mogąc złapać tchu.
- Nie, proszę - Joakim mruknął.
Opadł na kolana przed łóżkiem i złapał Emilię za ramiona.
- Zostań przy mnie - szepnął. - Proszę.
Na krótki moment całe jego oczy pokryły się nieskończoną czernią. Natomiast pojedyncze pasemko włosów zaczęło odbarwiać się. Wnet stało się kompletnie białe. Zaczęło podnosić się, wbrew sile grawitacji. Dołączyło do niego drugie.
- Nie - Dahl powtórzył.
Jak mógł to zatrzymać? Czy w ogóle mógł?
Nie mógł. Kolejne pasma stawały się białe. Emilia tymczasem odzyskała oddech. Zaczęła płakać… A po chwili spojrzała na jego włosy i krzyknęła. To chyba tylko sprawiło jej niepotrzebny ból bo zamilkła i załkała. Kuliła się i trzymała za gardło, klatkę piersiową, a także jakby osłaniała brzuch. Tak jakby wszystko ją bolało, a ona sama nie wiedziała co bardziej. Jej oczy również pulsowały, raz złotem, a raz czernią. Tak jakby dwa rodzaje energii przepychały się w niej.
- Pomóż mi - szepnął Joakim.
Nie miał mu jednak kto pomóc. W desperacji przypomniał sobie tę złotą anielicę o rudych włosach. Gdzie była teraz, kiedy jej potrzebował? Skoncentrował się na niej.
- Pomóż mi - poprosił raz jeszcze.
Następnie przytulił się do Emilii. Tak bardzo chciał jej powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Jednak wcale się tego nie spodziewał. Zaczął płakać. Łzy ciągnące się z jego czarnych oczu również były czarne. Ciągnęły dwa szlaki na białym makijażu.
Poczuł że energie w ciele Emilii dalej walczyły. Jego prośby chyba coś zdziałały, bo dziewczyna przestała płakać i wić się w bólu… Jednakże… W ogóle przestała się poruszać. Był jednak pewien, że oddychała.
- Co się dzieje? - zapytał Joakim. - Co się stało? Brałaś coś?
Jakieś narkotyki? Leki? A może chorowała na cukrzycę? Joakim wciąż próbował doszukiwać się jakichś racjonalnych wyjaśnień. Nie miał pojęcia o tym, jak przerażająco wyglądał. To wiedziała jedynie Emilia.
- Przepraszam - rzekł. - Nie chciałem…
“Nie ma znaczenia, czy chciałeś, czy nie. Jeśli to wciąż twoja wina”, w jego głowie echem rozbrzmiał głos Alicii. To sprawiło, że Dahl poczuł się jeszcze gorzej. Jego serce biło bardzo szybko, a w brzuchu znajdował się oślizgły, ciężki kamień.
Niestety nie miał mu kto odpowiedzieć. W pokoju był tylko on i Emilia, która była zupełnie nieprzytomna.
Joakim znieruchomiał. Poczuł w sobie znajomą złotą energię, która wyciszała go. Czarna energia zaczęła się uspokajać i stopniowo maleć. Wreszcie skurczyła się do wielkości główki od szpilki. Dahl myślał, że wtedy kompletnie zniknie, ale nie… Została tam. Miała już zostać z nim na zawsze.
- Emilio, obudź się - potrząsnął jej ramiona, modląc się w duchu o reakcję.
Nie nastąpiła. Dziewczyna ewidentnie żyła, ale nie reagowała i nie budziła się w ogóle.
- Boże… - Joakim jęknął.
Błyskawicznie wstał. Jego włosy znów były czarne i Dahl uzmysłowił sobie, że coś chyba było wcześniej z nimi nie tak, kiedy nagle opadły. Wstał i wciągnął na siebie szybko spodnie, już nawet bez bielizny. Wdział koszulę i zaczął ją zapinać. W międzyczasie ruszył do wyjścia. Zaczął iść szybko korytarzem. Kręciło mu się w głowie. Nie miał butów na nogach, jednak nie przeszkadzało mu to aż tak bardzo, jako że znajdował się w swoim własnym domu. Krew ściekała wciąż z jego ręki. Strupek nie chciał się na niej uformować. Musiał znaleźć Alicię… Musiał wezwać pomoc…
Zlokalizował ją w kuchni na parterze. Piła rozmawiając z jakąś swoją znajomą. Słyszał jej lekko zmęczony głos. Była przebrana za czarownicę, w ozdobnym czarnym kapeluszu i czarnej sukni dopasowanej do sylwetki.
Joakim podszedł do niej. Była taka podobna do Emilii. Poczuł się jeszcze gorzej niż przed chwilą. A nie sądził, żeby było to możliwe.
- Musisz pójść ze mną - rzekł. - Teraz. Już.
Mina na jego twarzy sugerowała, że to nie był dobry czas na bagatelizowanie jego słów.
Alicia i jej przyjaciółka spojrzały na niego.
- O mój… Jezu… - wysapała wystraszona blondynka obserwując twarz Joakima. Alicia uniosła brwi.
- Co? Wcześniej nie miałeś reszty tego makijażu… Teraz to przeszedłeś samego siebie… Dokąd chcesz iść? Co ci się stało w rękę? - dopytywała jego żona, ale odstawiła szklankę, przeprosiła koleżankę i ruszyła za nim.
Joakim czuł fizyczny ból w klatce piersiowej na samą myśl o tym, że za chwilę złamie serce Alicii.
- To moja wina. Jestem takim chujowym człowiekiem. Znowu to zrobiłem… Znowu wszystko zepsułem - powiedział.
Złapał ją mocno za dłoń i pociągnął w stronę schodów. Chciał powiedzieć, że Emilia potrzebowała jej pomocy, ale nie był w stanie wymówić jej imienia. Popsuł spokojny, miły wieczór żonie. Nie wspominając o tym, co zrobił z jej młodszą siostrą. Dlaczego? Dlaczego wziął ją z sobą do łóżka? Nie pamiętał. Chciało mu się płakać. Prowadził Alicię w stronę ich sypialni.

Alicia nie rozumiała, aż do momentu, gdy weszli razem do sypialni. Nadal do niej nie docierało, aż do momentu, gdy zobaczyła ubrania porozrzucane po łóżku i podłodze, pościel w nieładzie i przede wszystkim swoją siostrę, leżącą nagą i nieprzytomną na podłodze.
Kobieta zamarła w całkowitym bezruchu przetwarzając to, co się tu stało.
- Emilia! - wrzasnęła i doskoczyła do dziewczyny. Sprawdziła czy ma puls i czy oddycha. Następnie przytuliła ją. Dziewczyna była ciepła, ale nie reagowała. Alicia nie puszczała jej. Wyciągnęła telefon i zadzwoniła po znajomą lekarkę, która została ze swymi dziećmi i tylko dlatego nie zjawiła się na przyjęciu.
- Zejdź mi z oczu! - wydarła się na Joakima. Ostatni raz słyszał ten ton głosu, gdy robił pewne bardzo istotne zdjęcie, tylko że tym razem było dużo gorzej, bo wszystkie negatywne emocje eksplodowały wewnątrz Alicii, na pewno podsycane jeszcze alkoholem.
- Kochanie… - zaczął i przybliżył się.
Podniósł dłoń. Chciał ją położyć na ciele żony, ale zawahał się. Bał się, że to sprowokuje do napaści na niego. I byłaby jak najbardziej słuszna. Dahl czuł się tak okropnie głównie dlatego, bo nie mógł udawać, że nie było w tym jego winy. To wszystko to była tylko i wyłącznie jego wina. Chciał się zabawić? I zabawił się. Tyle że koszt poniosła Emilia.
- Ona tylko śpi… obudzi się i… - chciał jakoś uspokoić Alicię, ale tylko brzmiał żałośnie.
- Śpi? Śpi?! Zdaje mi się, że gdyby tylko spała, to już by się obudziła! - wrzasnęła na niego Alicia.
Joakim pobladł, co było niewidoczne z powodu makijażu na jego twarzy. Przy tym cofnął się do tyłu i przymknął oczy. Spuścił wzrok na podłogę.
- Nie rozumiesz co powiedziałam?! Zejdź mi z oczu! Nie mam słów, którymi mogłabym cię teraz nazwać. Wynoś się! - nakrzyczała na niego znowu. Właśnie wyrzucała go. Z pomieszczenia? Z domu? Ze swojego życia?
Joakimowi chciało się płakać. Z jednej strony chciał zostać, a z drugiej uciec.
- Ja… ja to jakoś naprawię - powiedział. W tej chwili bardzo nie lubił dźwięku swojego głosu. Zdawał się miękki, niepewny i słaby.
Wyszedł na zewnątrz, zamknął drzwi i oparł się o nie plecami. Oddychał głęboko przez usta. Czuł nadciągający atak paniki. Zaczął żałować, że nie ma przy sobie żadnych narkotyków, którymi mógłby się naćpać i zapomnieć. Z drugiej strony byłoby to jeszcze gorsze zachowanie. Osiągnięcie drugiego, jeszcze głębszego dna.
Ruszył w stronę saloniku na pierwszym piętrze. Był niewielki. Znajdowała się w nim kanapa, barek i dwa regały z książkami. Barierka odgradzała od przepaści, w której znajdował się salon na parterze. Prawie pusty, jako że wszyscy goście imprezowali w piwnicy. Na barku znajdował się telefon stacjonarny. Joakim podszedł do niego i wybrał numer z pamięci. Chciał dodzwonić się do swojego starego znajomego z Oddziału w Tunisie, Terrence’a de Trafforda.
Rozległy się trzy sygnały, a przy czwartym telefon został odebrany. Rozległ się znajomy głos o charakterystycznej manierze i angielskim akcencie.
- Halo? - zapytał Terrence.
- Uhm… to ja… zjebałem… - mruknął Joakim.
Miał wrażenie, że się właśnie przedstawił. Jakby “zjebałem” było jego imieniem. Tak właściwie może powinien zmienić w urzędzie swoje prawdziwe imię na to właśnie słowo. Nikogo by to nie zdziwiło. Zamilkł. Liczył na to, że Terry w sposób telepatyczny o wszystkim się dowie… choć w sumie Joakim chciał też, żeby właśnie o niczym nie wiedział. Żeby nie oceniał go tak surowo, jak on sam się oceniał. Nawet jeśli na to zasłużył. Tak właściwie nie wiedział, po co do niego zadzwonił i czego od niego oczekiwał. Chciał usłyszeć jego głos.
Terrence milczał przez kilka chwil. Wziął wdech, po czym odezwał się spokojnie.
- Przylecę za siedem godzin… Mam przyjechać po ciebie w jakieś konkretne miejsce? Zdołasz wynająć gdzieś pokój? Mam to zrobić dla ciebie? - zapytał Anglik. Nie dopytywał. Nie cisnął. Po prostu zaakceptował.
- Chcę, żebyś tutaj był… ja… - Joakim potarł skroń. Milczał przez chwilę. - Chcę, żebyś się mną zaopiekował.
Pomyślał, że jak zostanie sam, to najpewniej zrobi sobie krzywdę. Celowo lub też przypadkiem. Nie mógł zostać w domu, z drugiej strony też chyba powinien. Alicia nie chciała go widzieć, ale to była jego odpowiedzialność, a on był dorosłym człowiekiem. Cokolwiek by się nie działo, powinien być w stanie się z tym zmierzyć. O ile nie wyrzuci go fizycznie z domu, to tutaj pozostanie. Nie miał jak pomóc Emilii, ale może nieco ulży Alicii, która będzie mogła obrzucać go nienawistnymi spojrzeniami. I słusznie. Gdyby to chodziło o jego młodszą siostrę, rozniósłby to miejsce i wszystkich winnych.
- Ja tu chyba zostanę, w moim domu w Seattle. Pamiętasz o tej imprezie halloweenowej, na którą cię zaprosiłem? Jestem na niej. Przyleć do Seattle, dobrze?
Mówił nieswoim, miłym, pokornym i przestraszonym głosem.
- Przylecę. Uważaj na siebie do tego czasu - obiecał mu Terrence. Zdawał się nawet zmartwiony. Nie można mu się było dziwić, Joakim nie brzmiał najlepiej. Mężczyzna najpewniej rzuci cokolwiek robił i przybędzie do Seattle. Zawsze tak robił, kiedy Joakim potrzebował pomocy, w końcu obaj przeszli przez piekło.
- Jesteś pewny? Mówiłeś, że Esmeralda ma zaostrzenie choroby… - Dahl sobie nagle przypomniał. - I dlatego nie będzie cię na przyjęciu. Na pewno możesz przylecieć? Bo jak powiesz, że tak, a tego nie zrobisz… - Joakim zabrzmiał smutno.
- Nie szkodzi. Sytuacja została już nieco opanowana, a zresztą… Moja obecność tutaj nie poprawi jej zdrowia - zabrzmiał cierpko. Najwyraźniej był to temat, którego nie chciał poruszać. Rozmowa zakończyła się. De Trafford miał przylecieć.
Joakim potarł skroń. To wszystko było dla niego takie dziwne, nierealne… Co miał robić do tego czasu? Wrócić na imprezę, jak gdyby nigdy nic? Położyć się spać? Gdzie? Nie chciało mu się spać. Pragnął wrócić do Emilii, ale bał się zobaczyć Alicię. Wreszcie zadecydował, że ruszy do garażu po apteczkę i koc termiczny. Będzie to pretekst, żeby wrócić do ich sypialni… Już wolał znosić nienawiść żony, niż swoją własną. A ta czekała na niego w ciszy i odosobnieniu.

Nie było więc dla niego zdziwieniem, że gdy przybyła doktor i padła informacja o tym, że młodsza siostra Alicii przed tym jak straciła przytomność uprawiała seks, Alicia wpadła w całkowity szał.
Nie było też zaskoczeniem dla Joakima, że wyrzuciła go z domu, grożąc, że wezwie policję jeśli tylko postawi stopę na jej progu jeszcze raz.
Ostatnim zaskoczeniem nie było też to, że impreza została zakończona z ogromnym hukiem. Bo serce Alicii pękło bardzo donośnie, z wielkim trzaskiem. Ostatnim razem Joakim zdołał zebrać te odłamki i posklejać je, co zajęło lata. Tym razem… Tym razem troszkę był zbyt mocny. Odłamki zbyt małe i zbyt ostre.
Okaleczyły ją i jego i długie lata nie miały się zaleczyć.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline