Axel z nieukrywaną ulgą przyjął pojawienie się kompanów. Bez wątpienia cztery osoby miały większe szanse na przeżycie, niż jedna, a był przekonany, że to coś, co mignęło mu przez moment w deszczu nie było złudzeniem wywołanym przez błyskawice.
Co prawda bieganie z bronią, podczas burzy, w obliczu nieznanego niebezpieczeństwa, mogło się wydawać mało rozsądne, to jednak dalszy pobyt w tym przeklętym zamczysku był - jego zdaniem - jeszcze mniej rozsądny. Podobnie jak sprawdzanie, czy w zamkowych piwnicach znajduje się pełen skarbiec lub beczki pełne wyśmienitego wina.
- Możemy stanąć na nogi, a potem tu wrócić - powiedział. - Z pewnością minie kilka dni, nim to miejsce będzie w stanie się obronić przed kolejnym atakiem.
Sprawdził kuszę i pistolet, po czym - idąc za przykładem Bernhardta - wysunął się na zewnątrz, bacznie się przy tym rozglądając.