Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2020, 12:57   #51
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

Obóz "Kapłana"
Spodziewana Propozycja
Lustria, mimo iż przywykła do surowych warunków, ciężko znosiła bycie brudną. Być może z lepszego życia został jej ten nawyk, że wolała być zawsze schludna. O ile podarte łachmany była w stanie przeżyć, o tyle już umorusaną w pyle i kurzu twarz już nie bardzo. Poczuła się wiec lepiej, gdy pozwolono jej wyszorować brud zza paznokci, umyć twarz, włosy i całe ciało. Na koniec nawet przeprała w bali swoje dziurawe szmaty. Gdy czekała aż wyschną, owinęła się kocem z pryczy.

Minęło parę dni. Była nawet zdziwiona, że jest tak dobrze traktowana. Karmią kogoś takiego jak ona, praktycznie za nicnierobienie. Lustria zawiodła się tylko raz, kiedy balę i wodę przyniósł jej ktoś obcy. Sądziła, że Labak zrozumiał jej ofertę. Faceci.

Blondyneczka nie omieszkała wypomnieć mu tego przy pierwszej okazji. Ta nadarzyła się dopiero, kiedy wyprowadzono ją z celi. Choć mieli dodatkowe towarzystwo, kobieta zwróciła się do niego.

- Miałam nadzieję, że odwiedzisz mnie szybciej. Miałeś mnie pilnować gdy będę się myć.
- uśmiechnęła się lekko pod nosem.

- A co, boisz się wody tak bardzo, że potrzebujesz ratownika nawet przy wiadrze? - spytał tamten. W jego tonie można było usłyszeć delikatną nutkę rozbawienia.

Lustria nawet się krótko zaśmiała. Niemal niesłyszalne.
- Ano - odparła twierdząco i spojrzała na czerwonoskórego znajomego - Przydałby się wtedy.

- Jesteś cała i zdrowa, o ile mogę stwierdzić.

- Lepiej żebym nie była?
- zapytała ze smutkiem.

- Jeśli ktoś się buntuje przeciw królowi, lepiej żeby mu brakowało chociaż jednej klepki.

- Niewykluczone, że zabrakło
- stwierdziła bez cienia urazy - Dlatego nie chciałeś przyjść?

- Miałem inne obowiązki. To aż taka różnica kto przynosi ci posiłek?

- Mnie to różnice zrobiło. Może tobie nie…
- spuściła wzrok ze smutną minką - To aż takie dziwne dla ciebie? - dodała ciszej.

- Owszem, gdy sam siedziałem w królewskim lochu, nie miało dla mnie znaczenia który strażnik lał mnie po gębie. No, może ten z ćwiekowaną pięścią nie był zbyt pożądany.

- Przykro słyszeć
- podniosła nieśmiało spojrzenie. - Czemu robili ci coś tak okrutnego? Nie wydajesz się być złą osobą. Mnie nie skrzywdziłeś, choć miałeś okazję.

- Myślałem, że akurat ty rozumiesz, że nie zawsze dostajemy to na co zasługujemy.

- Nawet jeśli jest to zrozumiałe, to nie znaczy, że się z tym zgadzam. Zresztą, pewnie słuchałeś co mówiłam i wiesz, że zdecydowanie się z tym nie zgadzam. Nie tylko swoimi myślami, ale i przeciwstawiając się w otwartym buncie. Ryzyko jest zawsze. A zło jest pojęciem względnym. Nie mniej jednak… Chciałam po prostu cię wesprzeć. Swoim słowem chociażby… Nawet jeśli tego nie potrzebujesz.

- W takim razie dziękuję
- Labak odpowiedział. Wydawało się, że mówi szczerze. - A teraz pamiętaj, by z innymi rozmawiać w podobnym tonie - dotarli do znanych Lustrii drzwi. Czerwonoskóry otworzył je i odszedł na bok odsłaniając przed kobietą widok na pokój, w którym ją przesłuchiwano. Gestem zaprosił ją do środka.

* * *

Lustria miała wrażenie, że tym razem będzie gorzej. Niekoniecznie ze względu na to, że przesłuchiwać miała ją tym razem kobieta. Kobieta miała wrażenie, że przeszła od najniższego szczebla, do wyższego. Być może po tej kobiecie będzie ktoś jeszcze, a może już nie będzie nic. Kiedy zadała pytanie, Lustria czuła, że będzie musiała niedługo z kimś się zmierzyć. To był problem ze względu na to, że musiała panować nad swoją siłą. Nie mogła dać z siebie wszystkiego i… Musiałaby walkę przegrać. Ewentualnie wygrać w strasznych męczarniach. Nie podobało jej się to.

- Trochę - odpowiedziała blondynka jakby bez przekonania.

- Trochę? - prawa brew kobiety powędrowała w górę. - Możesz nieco rozwinąć swą wypowiedź?

- Po prostu wiem, że nie jestem zła… Ale i nie jestem najlepsza. Wielu się znajdzie, którzy walczą lepiej ode mnie
. - rozwinęła zgodnie z prośbą.

- Dość niezwykłe podejście jak na demona - podsumowała kobieta. - Zwłaszcza takiego, który emanuje niemałą mocą, a podejrzewam, że nie jest to szczyt twoich możliwości. Chciałabym zobaczyć co potrafisz i może kiedyś będę miała okazję. Na razie jednak powiedz mi co byś zrobiła, gdyby banda buntowników złożyła ci propozycję dołączenia do nich?

- Zapytałabym o to, kim są. Jakie zasady panują w ich strukturze, co kieruje ich czynami i do czego dążą. Co chcą osiągnąć i z jakiego powodu. I co zrobią, jeśli odmówię.


Rudowłosa pokiwała głową z aprobatą.

- A gdyby chcieli cię zabić, jeśli odmówisz?

- Większość jednak zależy od wcześniejszych odpowiedzi, nie od tej ostatniej. Ciężko zresztą być wojownikiem dla kogoś, będąc do tego zmuszonym. Taka osoba nie jest nikomu przydatna. Niewolnikom nie daje się broni.

- Ewidentnie nie pamiętasz dawnych czasów i dawnych królów
- odpowiedziała kobieta, uśmiechając się lekko. - A gdyby to królewska para zaoferowała ci amnestię w zamian za współpracę? Co byś powiedziała?

- Nie zastanawiam się nad takimi rzeczami. Gdybania nie mają dla mnie sensu. Mogę mówić teraz różne rzeczy a gdy już naprawdę dojdzie do sytuacji, to zrobić coś innego
- blondynka wzruszyła ramionami.

- Ale dla mnie mają sens - ton rudowłosej stał się zimny. - Dlatego łaskawie odpowiadaj na zadane ci pytania.

- To nie pytanie, tylko gdybanie. Nie mniej jednak zwłoki nie mają możliwości podejmowania dalszych decyzji, więc mądrzejszym rozwiązaniem jest wybrać życie. Wtedy da się zmienić nawet to, na co się zgodziło. Trupy nie mają woli. Ani możliwości… Ani nawet szans
- odpowiedziała obojętnie na głupie, w jej mniemaniu, dociekliwości.

- Czyli obiecując ci dalsze życie, kupić cię może w zasadzie każdy, czy tak?

- Aż tak zdesperowana nie jestem.

- Zaczynasz udzielać właściwych odpowiedzi
- po raz pierwszy odezwał się stojący z tyłu garbus, który przesłuchiwał Lustrię poprzednim razem. Dziewczyna chciała skomentować, jednak zdążyła rozewrzeć lekko usta i w ostateczności je zamknęła. To nie był czas na epatowanie swoim charakterkiem.

- Tak - zgodziła się kwaśno rudowłosa. - W czym jesteś dobra? Co umiesz robić naprawdę dobrze? Jakie przejawiasz talenty? - zarzuciła dziewczynę pytaniami.

- Jestem dość szybka i zwinna, więc wiele rzeczy w tym zakresie. Umiem też opatrywać rany, choć może większość demonów to potrafi, ale po prostu ja często to robiłam i nikomu żadna kończyna nie sczerniała. W obozie Lustrii miałam dobrego nauczyciela w tym zakresie… No i, to pewnie zabrzmi śmiesznie w tej sytuacji, choć ona jest naprawdę osobliwa, ale potrafię też rozpraszać uwagę. Umiem działać na nerwy, ale i oczarować kogoś, uwieść… Trochę nieczyste zagrywki.

- A w walce?

- Nie jestem zbyt silna. Jednak jakoś sobie radzę. Głównie dzięki gibkości
- Lustria zerknęła ukradkiem na czerwonoskórego demona, ale szybko powróciła wzrokiem do rozmówczyni.

- Przekonamy się - stwierdziła rudowłosa. - Mam ci przekazać propozycję, z którą zaznaczam całkowicie się nie zgadzam, ale cóż… Propozycja dotyczy tego byś z nami została.

- Nie masz się gdzie podziać
- dodał garbaty. - Równie dobrze tu może być twój nowy dom. Przyjmiemy cię jak swoją, pod warunkiem, że będziesz przestrzegać naszych reguł. Nikt cię jednak do tego nie będzie zmuszał. Jeśli nie chcesz, wypuścimy cię i idź dalej własną drogą.

- Przemyśl to sobie
- odezwała się znów kobieta. - Jutro znów porozmawiamy. Odprowadzić ją do celi.

- Ale nawet nic mi o sobie nie powiedzieliście, to jak mam wybrać?
- wypaliła spanikowana, nim Labak jeszcze do niej podszedł.

- A co byś chciała wiedzieć? - spytał garbaty. Rudowłosa tymczasem bez słowa opuściła pomieszczenie.

- Może zacznijmy od czegoś łatwego, chociażby czemu ta kobieta była przeciwna danej mi propozycji?

- Leeme ma problemy z zaufaniem obcym
- garbaty wzruszył z trudem ramionami. - Nie bierz tego do siebie.

“Niegłupia”
, przeszło Lustrii przez myśl.
- Więc tak w sumie, to kim jesteście? Co robicie?

- Nazwałbym nas niezależną grupą wsparcia. Pomagamy tym, którzy tej pomocy potrzebują.

- To za mało, abym mogła “się zastanawiać”. Każdy może tak powiedzieć przecież, bo może mieć dokładnie takie samo spojrzenie na sytuację. Nazywacie się jakoś?

- Zależy nam na tym żeby pozostać w cieniu. Widzisz, nie jesteśmy wierni nikomu. Żadnemu władcy, żadnej frakcji politycznej, nikomu. A to się wielu osobom nie podoba. Jedynym, którego zwierzchnictwo uznajemy jest Demigra. Wypełniamy jego wolę, jego życzenie by świat demonów był dla jego mieszkańców gościnnym miejscem. Po wojnie pojawiła się masa mniejszych królów i lordów, którzy z racji wierności koronie nie boją się już nikogo. Gnębią i wykorzystują swoich poddanych na potęgę. Jest też pełno band zbójniczych i buntowniczych, które żyją kosztem prostej ludności. Z nimi walczymy.

- Czyli, tak w sumie, to trochę jakby walczyliście ze mną?
- dopytała spokojnie.

- Jesteś czymś z tego co wymieniłem?

- A nie byłam przypadkiem? Obóz Lustrii nie był czymś, co chcielibyście zwalczyć?

- A grabiliście wioski? Okradaliście bezbronnych? Mordowaliście z zimną krwią?


Blondynce drgnęła brew, kiedy słuchała szybkich trzech pytań. Na jej buzi wymalowało się wyraźne zdziwienie.
- Czemu robić to innym… - z jej ust wydobyły się ciche słowa, potwierdzające zaskoczenie. Jaka by nie była i czemu by się nie sprzeciwiała, działanie na szkodę niewinnych i bezbronnych nie było czymś, czym się pałała. Jednakże… Jeśli oni walczą tylko z tym, a nie z władzą, to w czym przeszkadza królewskiej parze ten obóz i jego przywódca?
- Nie - odpowiedziała w końcu - Raczej… Zdecydowanie nie takie mieliśmy cele. - zasępiła się lekko i westchnęła - To co teraz ma być ze mną? Kim miałabym być?

- To już zależy od ciebie. Wciąż nie znam odpowiedzi na naszą propozycję. Jednakże nie musisz jej udzielać od razu. Tak jak powiedziała Leeme, prześpij się z tym, jutro porozmawiamy
- dobrotliwy uśmiech pojawił się na twarzy garbatego.

- Tak zrobię. - odparła lakonicznie. Na jej twarzyczce wciąż jednak dostrzec się dało lekką konsternację - Nazywacie się jakoś? - powtórzyła pytanie, które zadała jakiś czas wcześniej.
- Jesteście znani, macie wrogów? Jakichś no, znanych wam…

- To co się ukrywa nie potrzebuje imienia
- demon odparł tajemniczo. - A wrogów mamy, owszem. Całkiem sporo. Niektórzy nawet nie wiedzą, że nimi są.

- A można jaśniej, coś? Nie chcę być wścibska, chcę po prostu mieć lepszy wgląd. I wiem, że nie możecie mi wiele powiedzieć, abym nie wyszła stąd ze zbyt wieloma informacjami, bo każda taka osoba może okazać się nawet niecelowo problemem… Przeciwko aktualnemu sojuszowi królewskiemu też jesteście? Walczycie z nimi?

- Walczymy z niesprawiedliwością
- ton garbatego pozostawał łagodny, ale w jego oku Lustria dostrzegła jakby błysk. - Z wrogami ładu i porządku, jakie Demigra zarządził miliony lat temu. I jaśniej nie mogę, przykro mi. Musi ci wystarczyć to co powiedziałem.

Kobieta przytaknęła w milczeniu.
- Dziękuję więc. - rzekła uprzejmie i spojrzała na czerwonoskórego demona, dając mu znak, że może zaprowadzić ją do celi, tak jak miał w zamiarze, nim zatrzymała go swoimi wątpliwościami.

* * *

- Kim jesteś w tej grupie? - zagaiła nieśmiało patrząc przed siebie i krocząc najwolniej jak umiała, aby przedłużyć drogę.

- Co masz na myśli? Jaką pozycję zajmuję? U nas nie ma czegoś takiego, nie ma hierarchii. Wszyscy jesteśmy równi.

- Nie wygląda, jakbyś miał cokolwiek do powiedzenia w tych wszystkich przesłuchiwaniach. Ani jakbyś miał być decyzyjny. Ani aby ktokolwiek pytał cię o zdanie lub abyście wszyscy w obozie głosowali, kto jest za tym abym została, a kto przeciw. Zwykle każdy ma jakąś funkcję, zależną od umiejętności.
- Lustria zerknęła na niego ukradkiem.

- Otóż to, każdy ma swoje obowiązki. To Bugar zajmuje się rekrutacją, nie ja.

- Więc jakie ty masz obowiązki?

- Warta, patrole, polowania. Jestem fizyczny.

- To akurat zauważyłam
- odparła z pomrukiem w głosie i zawiesiła na nim spojrzenie błękitnych oczu. Kącik jej ust uniósł się w lekkim uśmiechu.

- Długo tu jesteś?

- Sporo
- czerwonoskóry wzruszył ramionami. - Straciłem już rachubę.

- I wciąż nie wspiąłeś się wyżej… Dziwne. Powinieneś zostać jakąś ochroną dla dowódcy. Bo pewnie takowy tutaj jest.

- Mówiłem ci już, że u nas nie ma hierarchii. Nie ma więc też awansów. Każdy jest tak samo ważny, bez względu na to co robi. Każdy dokłada swoją cegiełkę.

- Czyli póki co wracam do celi, tak? A co potem?

- To już zależy od ciebie.

- To znaczy, że mogę zamieszkać z tobą?
- dopytała głupkowato, gdyż jego odpowiedź nie wyjaśniała zbyt wiele. Zatrzymała się i zatrzymała na nim swoje spojrzenie.

- Teoretycznie już mieszkasz - odpowiedział krzyżując ręce na piersi i odwracając się w jej stronę. - Z nami wszystkimi.

- Jestem niepoprawną monogamistką
- rozłożyła bezradnie ręce w teatralnym geście, nie przerywając ani na moment kontaktu wzrokowego.

- Chcesz coś powiedzieć to powiedz wprost - powiedział zwykłym dla siebie tonem, choć kąciki ust delikatnie, acz zauważalnie powędrowały w górę.

- Na pewno mieszkacie w jakimś miejscu i raczej nie tak, że jeden leży na drugim. A ja nie lubię być sama z osobami, których nie znam. Nie wierzę, że nie rozumiesz o czym mówię.

- Udam, że nie rozumiem
- uśmiechnął się, tym razem wyraźniej. - I poczekam aż powiesz to wprost.

- W takim razie jak wygląda tutaj zakwaterowanie? Abym powiedziała coś wprost, przydałoby mi się mieć większy wgląd na sytuację
- nie ruszyła się, korzystając z tego, że nikt jej nie zmusza aby ruszyła tyłek.

- Niewiele się różni od twojego pokoiku - z twarzy Labaka zniknął uśmiech. Ręką wskazał jej kierunek, na znak by ruszała dalej.

- Każdy sam mieszka w takim pokoiku? - dopytała.

- To już jak kto woli. Idziesz?

- A ty jak mieszkasz?
- wciąż nie ruszyła z miejsca - Nie idę. Testuję twoją cierpliwość - uśmiechnęła się słodko.

- Właśnie się skończyła - szybkim ruchem chwycił ją za ramię i pociągnął w głąb korytarza.

- Aua - jęknęła aktorsko. Choć musiała przyznać, że nawet zabolało - Podoba mi się twoja brutalność. Mogę z tobą mieszkać? - leniwie powłóczyła nogami, aby mocniej się ociągać.

- Na razie masz swoje lokum.

- No wiem, mam celę. Ale w końcu z niej chyba wyjdę, to co?

- Co co?
- stanęli przed drzwiami jej celi.

- Boję się być sama w miejscu, którego nie znam, z ludźmi, których nie znam. Widzisz? Przyznałam ci się. Boję się… Chciałabym abyś się zgodził i abym mogła być przy tobie częściej. Powiedziałam już wprost, teraz ty mi odpowiedz wprost. - spojrzała na niego z wyraźnym smutkiem. Tym bardziej, że dotarli do miejsca docelowego.

- Przecież mnie też nie znasz.

- Przy tobie czuję się najlepiej.

- Zobaczymy, okej? Najpierw podejmij decyzję.


Blondynka westchnęła wyraźnie. Szkoda będzie na sam koniec pozabijać co niektórych, ale w ostatecznym rachunku i tak ktoś zginąć musiał.
- Ta informacja też ma jakiś wpływ. Nie chcę zostać w miejscu, gdzie będę traktowana jak intruz i będę czuła się źle… Jak kawałek puzzla z innej układanki. Jestem zmęczona tym, co przeżyłam. Nie pokazuję tego i pewnie myślisz, że w głowie mam sieczkę, ale ja… Ja po prostu czuję się zniszczona - kobieta przyłożyła palce dłoni do swojej skroni - O tutaj. W głowie - tę samą rękę wyciągnęła nieśmiało przed siebie i położyła na torsie mężczyzny, bliżej jego lewej strony - I tutaj.

Czerwonoskóry położył delikatnie swoją dłoń na dłoni kobiety.

- Każdy z nas wiele przeszedł - powiedział współczującym głosem. - Nikt normalny nie decyduje się zamieszkać na pustkowiu i poświęcić walce o wyższe cele. Nie jesteś pod tym względem wyjątkiem. Znajdziesz tu wielu takich jak ty. Jednak… - zawahał się. - Jednak jeśli miałabyś tu zostać tylko z chęci bycia z kimś, tylko po to by uniknąć bycia samej, to nie jest miejsce dla ciebie. Tutaj na pierwszym miejscu zawsze jest sprawa. I to tylko w oparciu o nią powinnaś podjąć swoją decyzję.

Lustria uśmiechnęła się słabo hipnotyzując go swoim spojrzeniem.
- To nie byłby powód. Jest wiele miejsc, w których nie byłabym sama. Chodzi też o to, żeby nie zostać odtrąconym, mieć wsparcie podczas dążenienia do celu, kogoś z kim można się podzielić swoim bólem i kogoś, komu można w pełni zaufać. To prywatne, być może nie każdy jest taki jak ja… Jeśli mam wiarę i cel, brakuje mi tylko trzeciego elementu, aby w pełni się skupić. Żeby po prostu mieć siły i czuć, że zawsze warto, bo bez względu na potknięcia, będzie choć jedna osoba, której być może nie jest obojętne to co czuję i myślę. - spauzowała tylko na moment, aby kontynuować - Zdaję sobie sprawę, że pewnie w trakcie pobytu poznam takich osób mnóstwo, ale każdy start jest trudny. Czuję się zgaszona, często chce mi się płakać, miewam koszmary… To nie jest ten sam start co w poprzednim obozie, byłam zdeterminowana, ogarnęła mnie wściekłość, chęć zemsty, sama nie wiem… - spuściła smutne spojrzenie - ...teraz czuję się taka pusta… Nijaka.

- Nie mogę ci niczego obiecać
- ręka Labaka powędrował do jej podbródka i delikatnie uniosła go w górę, tak by dziewczyna spojrzała na twarz czerwonoskórego. - Nie wiem nawet czy za tydzień będę jeszcze żył. Ale pomogę ci w stopniu, w jakim będę potrafił.

Zmuszona spojrzała na mężczyznę. Kiwnęła twierdząco głową na znak, że zrozumiała. Zawsze to dobrze było mieć kogoś, kto odpowie na każde twoje pytanie. Wtedy tajemnice wewnątrz obozu znikają. Przynajmniej tak zwykle bywało. Skoro każdy tutaj jest równy sobie, w co i tak wątpiła, to każdy powinien mieć te same informacje. Ale to się jeszcze zobaczy.
- W takim razie nie będę ci dłużej przeszkadzać - oznajmiła przygaszona, bez uśmiechu, ale wciąż w niego wpatrzona.

- Przemyśl dobrze swoją odpowiedź - mężczyzna poradził otwierając drzwi celi.

- Brzmi jakbyś namawiał mnie, abym stąd odeszła… - mruknęła w podobnym, przygnębionym tonie i grzecznie weszła do celi. Po tym odwróciła się przodem do mężczyzny.

- Albo żebyś została - odpowiedział. - Nie chcę byś potem żałowała podjętej decyzji, jakakolwiek by ona nie była - zatrzasnął za nią drzwi. - Miłej nocy.

Lustria nie odpowiedziała. Stała sztywno patrząc, jak zamyka kraty, a potem odchodzi. Nie poruszyła się, póki nie zniknął jej z oczu, a gdy już to zrobił, ufnęła cichutko. Podobała jej się iskra, która rozpalała tych wojowników. Zdawali się być naprawdę zdeterminowani i chętni do robienia rzeczy, które im się rozkaże.
Blondynka usiadła na pryczy i wbiła wzrok w brudną podłogę z kamienia. Zmrużyła błękitne oczy. Jej wyraz twarzy, ze słodkiego niewiniątka, przybrał postać kobiety twardej i zimnej. Bezduszność, jaką zwykle emanowała, być może ostygła z powodu gorszej kondycji, ale zdawało się, że nie zmieniła zdania. Co do propozycji, to nie miała się nad czym zastanawiać. Miała tylko złe przeczucia, że dostanie się do Kapłana, zajmie jej wiele miesięcy. Nie była pewna, czy może sobie pozwolić na coś takiego. Jedyne, nad czym musiała pomyśleć, to nad tym, jak obejść zadanie, które jej zlecono. Jeśli Towa faktycznie potrafiła odczytać jej myśli, mogło to by być niemożliwe. Lustria jednak bardziej stawała w komitywie z buntownikami, niż królewską parką.

W końcu położyła się i nakryła kocem. Śmierdział stęchlizną, jednak nie czuła z tego powodu odrazy. Założyła ręce za głowę i pogrążyła się w myślach. Martwiła się o swojego brata, choć może nie powinna. W końcu to przez niego tutaj trafiła. Z drugiej strony życie Shrooma również nie było jej obojętne. Nie darzyła nikogo szczególnym uczuciem już od wielu wieków, więc to nie tak, że kierowały nią słabości. Tak przynajmniej sobie powtarzała, choć rodzina zawsze była jej najbliższa. Choć Raito wyraźnie ją odtrącił, to wciąż mogła narobić kłopotów Kaynowi, a tego wolałaby już uniknąć. Lepiej więc będzie wziąć się w garść i grać dalej swoją rolę. Szkoda jednak będzie zabijać głowę takiego buntu. Każdy przeciw władzy wydawał się lepszy, niż królowie.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline