Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2020, 00:05   #32
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Poranek przyniósł kolejną frustrację. Zapisany pergamin nie ujawnił zupełnie niczego, czego Geir by sam już nie wiedział. Wszystko w opowieści było takie samo jak wtedy gdy widział polanę naocznie. Kruk wymykał mu się. Wiedział. Nie chciał zostawiać śladów.
Kapłan więc zupełnie niedelikatnie wydoił krowę i odlawszy mleko do dzbanu by się schłodziło we studni, usiadł przed chatą jeszcze przed świtaniem i zasiadł na ławce chłonąc dla odmiany od zatęchłej i dawno niesprzątanej chaty, rześkiego powietrza. Kozioł dumał zdaje się nad tym samym, bo stanął obok kapłana przeżuwając pracowicie jakiś niedający się przeżuć rzemyk. Trwali tak dwaj zamyśleni mędrcy do pierwszego kura. Wtedy kapłan wstał i wrócił do chaty by przygotować się na ponowny wypad na polanę. Tak też go zastał Sindri ze swoim niecodziennym problemem.
- Inna brzemienna mówisz Singri… - rzekł kapłan nie parząc na kowala i pakując do tobołka drogocenny pojemniczek z inkaustem - Czemu nie powiesz wprost, że to Kari? Jużeś zapomniał jak wyglądała?
Gdy Geir wypowiedział imię kowal aż drgnął starając ze stołu pusty kubek, który z brakiem upadł na podłogę i potoczył się prosto pod nogi gospodarza. Sam kowal cofnął się o krok i z mieszanką podziwu i strachu przyglądał się rozmówcy.
- Ona… - zawahał się.
Singri był bardzo zakłopotany, zmieszany. Gorączkowo szukał słów by dokładnie odpowiedzieć na pytanie. Widocznie ich nie znalazł.
- Moim chłopcom też musiała się śnić. Mówili, że była dla nich dobrą matką.
Geir spojrzał na kubek, podniósł go i postawił na ławie. Potem podniósł wzrok na Singriego.
- Co robiła w twoim śnie? Czy coś mówiła?
- Tańczyła. W białej koszuli. A później w dziwnym, czarnym płaszczu zrobionym jakby z… -
Singri zawahał się na moment. - Z piór. Nie odzywała się wcale.
Kapłan przerwał pakowanie rzeczy. Takie sny rzadko były bez znaczenia. Tańczyła w białej koszuli… Białej… ślubnej? Czemu Sindriemu się przyśniła? Żeby nie zapomniał?
- Powiedz mi Sindri, co pamiętasz o Kari?
- Pracowita, uczynna dziewczyna. Nie miała łatwego życia tu w osadzie. Wiadomo co jej matka zrobiła. Więc odeszła z tym obcym, którego Kadlin przygarnęła -
odparł kowal.
- Kiedy z nim odeszła? Pamiętasz?
- Będzie już dwie wiosny.

Kapłan milczał dłuższą chwilę przyglądając się to kowalowi to znów swojemu pakunkowi.
- Niedługo będziemy wyglądać dziewięciu nocy Walpurgii. Poczekaj ze swoją decyzją o ożenku do tego czasu. A w najbliższą sobotę ofiarę złóż bogom. Poświęć krew swoją i miód zeszłoroczny. Ja to samo uczynię. Tymczasem zaś wracaj do domu i swoich chłopaków.
Gdy kowal podziękowawszy miał się już ku wyjściu, Geir zatrzymał go gestem.
- Kari w twoim śnie… Smutną ci się zdawała? Czy przeciwnie radosną?
- W tej swojej białej koszulinie to była radosna. Śmiała się. Ale gdy ujrzałem ją w czarnym płaszczu nie wyglądała już tak. Jej ruchy były jakby wymuszone, a twarz przecinał strach -
odparł Sindri.
Zdążył już co prawda podziękować za radę sknieniem głowy i nawet pożegnać się. Nie doczekawszy się jednak odpowiedzi od kapłana, opuścił chatę.

***

Jeszcze przed zebraniem się myśliwych, Geir udał się do domu wieszczek. Nim o drzwi zapukał, ta otworzyły się i wyszła z nich… Agot. Sama jej obecność u Grimy niczym dziwnym nie była, bo wiadomym Geirowi było, że kobieta zmaga się z jałowością swego łona. Ale, że zdecydowała się odwiedzić Grimę, której towarzyszyła Kadlin, to zdało się kapłanowi nader wymowne.
Poczekawszy, aż kobieta pozdrowi go, odpowiedział stosownie i zajrzał do środka. Obie wieszczki nadal były w chacie.
- Niech Freya i Odyn mają wgląd na ten dom, a Loki niech mu śmiechu nie szczędzi - powitał obie kobiety - Grimo. Muszę ci Kadlin porwać.
Wyprowadziwszy córkę na zewnętrze chaty przystanął i spojrzał na nią poważnie.
- Pewnieś już zauważyła, że… w sprawie Kari od naszych odwiedzin na polanie najemników, wiele się zmieniło. Jestem pewien, że porwał ją Ptak Głodu.
Mogła zauważyć, że choć słowa te wypowiedział zwyczajnie, głos mu trochę zadrżał. Ledwo wyczuwalnie. Tak, że trzeba było znać go tak dobrze jak przyszła wieszczka by wiedzieć, że kapłan najzwyczajniej w świecie się boi.
- Nie wiem o nim wiele. To praistota, która… cokolwiek pochłonie to coś znika z naszego świata. I z pamięci innych. Jakby tego czegoś w ogóle nigdy nie było.
- Zauważyłam, coś musiało się stać kiedy znaleźliśmy obóz. Tylko co teraz? - Kadlin odpowiedziała dając w końcu upust swojej bezsilności.

Geir odetchnął i po chwili położył dłoń na ramieniu córki. Co zaś już całkiem mogło ją zaskoczyć, zbliżył się i objął.
- Nic - powiedział - Pójdę z myśliwymi. Poszukam go. Ponoć Bjorn też idzie, a to dobrze. Ty… zostań w Osadzie Kadlin. Musi tu być ktoś kto pamięta Kari.
Słowa jego brzmiały jakoś tak dziwnie ciepło. I ostatecznie. Zaraz jednak kapłan odsunął się i zmrużył nieprzyjemnie oczy, a jego czoło spowił mars.
- I nie pytaj innych co teraz. Jesteś wieszczka. Tylko ty znasz na to odpowiedź.
Co rzekłszy, odwrócił się zamaszyście i oddalił w kierunku skraju Osady.

Był gotowy. Szczególnie, że jednego z myśliwych znał bliżej. Młody mąż, któremu nie do końca prawdziwym znakiem pomyślności od bogów zapewnił pożądany ożenek. Powiedział mu czego ma szukać. Piór. Krwi. Tropu dwojga, lub trojga osób. Nie więcej. Z polany. Od miejsca gdzie znalazł rozcięte pęta.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline