Poranieni, obolali, zdecydowali się na odwrót. Szybko okazało się, że może przyjść czas na kontruderzenie ze strony gospodarzy zamku. Drużyna znalazła się w potrzasku, zagrożenie znajdowało się zarówno z przodu, jak i z tyłu. Zagrożenie bliżej nieznane, a to oznaczało dla Geldmanna potrzebę zyskania czasu. Niestety, dwóch jego kompanów bez wahania opuściło budynek, nim zdążyli ustalić plan działania. Został jedynie szlachcic.
- Chodźmy tamtędy. – Leonard wskazał palcem w stronę pomieszczeń służby, którędy weszli do zamku całkiem niedawno. – Nie wystawiajmy się wszyscy na widok. Może uda nam się uzyskać element zaskoczenia.
Załadował kuszę i ruszył.