Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2020, 08:52   #209
Dhagar
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
Bruce miał szczęście że załogi wozów go nie odstrzeliły na dzień dobry. Przy takiej mgle groźba zaskoczenia przez wrogów była spora. Ale przynajmniej dostarczył im cennych informacji, które dla Marcusa wiele znaczyły. Możliwość zdobycia leków w tej chwili wchodziła na pierwszy plan, choćby musiał zabić ich aktualnego właściciela.

- Wejście od razu do osady, bez dokładniejszych informacji jest ryzykowne. Wolałbym nie wjeżdżać w zasadzkę. - "Buźka" spojrzał po reszcie i kontynuował - Wejdę na piechotę, plus jeszcze z dwie lub trzy osoby. Zaczniemy sprawdzać sytuację. A wozy ruszą jakieś pół godziny później. W ten sposób będziemy mieli rozeznanie choć wstępne w sytuacji.
Leki, sprzęt, przydatne informacje od lokalnych. Może dodatkowa robótka z której wyniósłby jakieś korzyści. Póki co jednak jego bilans wychodził na zero, a do końca zadania trudno było o konkretne wynagrodzenie.

Dlatego też postanowił sobie dorobić podczas tego zwiadu jeśli nadarzy się okazja, tak jak wtedy w Appallachach. Miał wtedy być na czujce w małej osadzie, obserwować okolicę i dać znać gdy pojawi się poszukiwany cel. Tydzień miał spędzić w tej dziurze, zatem już po dwóch dniach nudy zaczął działać. Lokalni mieli mały problem z jednym gladiatorem, który przybył do osady jakiś czas temu i zaczął bruździć - ciężko pobił paru miejscowych byczków, potem zdemolował bar, w końcu sędziego pozbawił głowy i zaczął swoje rządy twardej ręki. Starszy wioski błagał Marcusa o pomoc i był gotów wiele dać a rozwiązanie problemu. Po dłuższym namyśle zgodził się, załatwić sprawę zwłaszcza że gladiator mógł pokrzyżować ewentualne plany “Buźki” w jego własnym zadaniu. Najemnik z Kill One dwa dni odczekał, poznając przyzwyczajenia swego celu nim uderzył. Nocną porą, gdy ten wracał z baru zakradł się za nim i wbił nóż w kark kończąc jego żywot. Wśród gambli które wtedy odebrał był karabin noszony do dziś, choć ostatnio Marcus rozważał wymianę tego Bushmastera na coś… poręczniejszego i szybkostrzelniejszego. Walki z dzikunami czy potem ostrzał aligatora mutka pokazał, że ta broń ma jednak wady. A może po prostu to nie była jego specjalizacja?

Van Urk wysłuchał Marcusa tak samo jak i reszty. Chociaż większość jak zwyle się nie wypowiadała. Ci co byli skłonni odważyć się na wypowiedzenie własnego zdania albo proponowali sprawdzić rzekę albo puścić kogoś przodem. Vesna jedynie dorzuciła od siebie, że ze względu na tą duszącą mgłę nie powinni tu przebywać zbyt długo bo to szkodzi drogom oddechowym, płucom, śluzówkom i tak dalej. Z tym mogła mieć rację bo rzeczywiście kaszel i plucie nie cichły ani na chwilę. Prawie wszyscy mieli pozakładane jakieś chusty na twarz a jak ktoś miał to i gogle. W końcu więc Federata podjął decyzję. Marcus, Bruce oraz jeszcze dwóch ludzi mieli pójść naprzód aby rozejrzeć się co to w ogóle za okolica. I dobrze by za kilka godzin wrócili by nie tracić znów całego dnia na bezproduktywny postój. Więc cała czwórka zwiadowców zaczęła szykować się do marszu przez ten deszczowy i zamglony tropik w akompaniamencie kaszlu, łzawienia z oczu i padającego deszczu.

Szmaty na twarz, maska przeciwgazowa to były przydatne rzeczy skoro miał tutaj spędzić jeszcze jakiś czas. Marcus uznał, że dowiedzenie się jak funkcjonują tutaj miejscowi byłoby dobrym wyjściem z sytuacji, gdy wszelkie podchody stają się przez kaszel… utrudnione.

- Nie słyszałeś o tym miejscu, plotki czy coś nawet od starszych? - odezwał się do Bruce’a gdy wyruszyli w końcu. Liczył że ten choć nigdy tutaj nie był to może jednak coś tam wie o okolicy, nawet jeśli to bajania starych ludzi. Maszerując ku ukrytej wśród mgieł osadzie zastanawiał się co lub kogo w niej zastaną. Pozostawał też zatem czujny na ewentualne problemy.

- Jak nawet ktoś z naszych kiedyś tu dotarł to nie wrócił z jakimiś rewelacjami na ten temat. - tutejszy myśliwy wydawał się podchodzić do wszystkiego z flegmatycznym spokojem. Po prostu szedł przez tą mgłę i wodę z bronią zarzucona na ramię. Jazda samochodem przez ten podtopiony obszar wydawała się męcząca. Ale marsz na piechotę jeszcze bardziej. Zwłaszcza, że cały czas padał monotonny deszcz. Jeden z takich co to mogą padać przez pół dnia albo i cały.

Razem z nimi szli Ricardo i Will. Oni jednak sądząc po minach wcale nie byli zadowoleni z takiego przydziału. W końcu większość została z tyłu i nawet jak się pochowają w samochodach czy domach to i tak wyglądało to na lepszą robotę niż to co przydzielono im.

- Dziwię się, że w ogóle kogoś tu słychać. - rzucił luźno tubylec z wioski Johansena jakby ten dom później zdecydował się uzupełnić swoją odpowiedź. Przez jakiś czas słyszeli jeszcze silniki wozów za plecami a potem już nie. Pewnie albo oddalił się na tyle, że nie było ich już słychać albo tamci zaparkowali i wyłączyli silniki. A okolica wyglądała na bezludna. Od dawna. Tak samo jak te wszystkie pochłonięte przez czas i dżunglę osady jakie mijali od opuszczenia wioski Johansena. W tym deszczu i mgle, z załzawionymi oczami krajobraz wydawał się monotonny i tajemniczy. Zwłaszcza jeśli to co mówił Bruce miało okazać się prawdą i ktoś tu gdzieś jednak miał być.

Szli w tym deszczu a Marcus opatulony płaszczem, z kapturem dodatkowo na głowie i kapeluszem oraz maską na twarzy wyglądał upiornie. Dla innych zdawał się być uosobieniem osobnika z Kill One. Ale on sam w tej chwili nie miał ochoty na wspominki, bardziej skupiał się na najbliższej okolicy, starając się utrzymywać kierunek i nasłuchiwać czy dobrze idą. Odpowiedź Bruce’a całkowicie go nie zadowoliła, ale z drugiej strony musiał się pogodzić z brakiem informacji, które teraz sami musieli zdobyć. Jakby jeszcze ta pogoda nie była tak wkurwiająca i trochę się przejaśniło.
- Jak daleko mamy iść by coś tutaj znaleźć? - odezwał się do tubylca, spoglądając przy okazji na niego gdy ten miał odpowiadać. Chciał się przekonać, że ten nie prowadzi ich czasem w zasadzkę.
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline