Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2020, 15:14   #415
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Anna nieco niepewnie podeszła do Eberharda.
- C...co się stało bracie? - Zapytała z obawą. Czy jego obecność wynikała z tego co usłyszał w nocy z jej pokoju. Czemu tyle wypił? - Co tu robisz?
- Nie żyje
- jego oddech był ciężki i pełen oparów alkoholowych. Nie odpowiedział na drugie pytanie. Zamiast tego spojrzał na Annę. W oczach miał tę dziwna mieszankę gniewu i desperacji. Czy aż tak ugodziła go śmierć Fyodora? A może Klary?
Zakonnica podeszła do czerwonego brata i położyła niepewnie dłoń na jego ramieniu.
- Wszystko będzie dobrze… - Cichą modlitwą poprosiła Pana o łaskę spokoju dla Eberharda.
Inkwizytor zamrugał oczyma jakby dopiero co zauważył Annę w jej habicie stojącą przy nim.
- Bracie… co się stało? - Anna patrzyła niepewnie na mężczyznę. - Czyja śmierć tak cię zmartwiła?
Eberhard zagryzł zęby.
- W Katedrze czai się zło. Wielkie zło. Myślę, że czas najwyższy zebrać wszystkich zbrojnych i ruszyć do katakumb. Nie możemy dopuścić żeby śmierć Fyodora i Klary poszły na marne - wziął kilka głębokich oddechów.
- Bracie… czy porozmawiamy w domu inkwizycji? - Anna przyjrzała się mężczyźnie. - Czy dasz radę iść czy poprosić kogoś o pomoc?
- Dam radę
- dla podkreślenia tych słów wstał na tyle szybko, że Anna nigdy nie posądziłaby osoby w jego wieku o taką sprawność.
- Ale do domu inkwizycji powinniśmy iść tylko po zbrojnych.
- Rozumiem. Ale chciałabym porozmawiać.
- Zakonnica pozwoliła sobie na stanowczy ton. - Proszę.
- O czym chcesz rozmawiać dziecko, gdy Zły jest u naszych bram?
- Ton Eberharda też zyskiwał na stanowczości.
Zakonnica poczekała aż opuścili zamtuz i wtedy dopiero odezwała się ponownie.
- Zły nie jest u bram bracie tylko jak się okazuje od dawna jest w Płocku i całej jego okolicy. - Anna zasmuciła się szczerze. - Pan obdarzył mnie pewnymi darami… czuję że to nie z powodu obecności Złego zastałam cię tam pijanego, lecz nie chciałam poruszać tego tematu przy świadkach.
- Ze względu na grzech nierządu jaki ciąży na tobie i Gerge?
- rzekł Eberhard poprawiając na sobie czerwony płaszcz narzucony na równie czerwony habit.
- Tak, mi pan dał umiejętność zajrzenia do ludzkich umysłów.
- Tego… się obawiałam.
- Anna zasmuciła się szczerze. Była to sytuacja, która ją przerastała i z której nadal nie wiedziała jak wybrnąć. Martwiła się o Gerge. Czuła, że musi go znaleźć. - Tylko czemu… alkohol? Czemu zamtuz? - Spojrzała w oczy czerwonego brata.
- Tu zmarł on
- Eberhard zacisnął natychmiast szczękę. Jakby powiedział o jedno słowo za dużo.
- Chodźmy już - dodał i ruszył pewnym krokiem. Nieco zbyt pewnym, bo po trzech krokach zachwiał się wyraźnie.
- Bracie… sekrety mogą być tylko naszą słabością. - Zakonnica podeszła do Eberharda. - Ja… gotowa jestem na spowiedź, jednak nim to nastąpi. Porozmawiajmy w domu inkwizycji. Mam pewną wiedzę, którą warto uwzględnić.
Próbował zaprotestować, ale w końcu ugiął się i ruszył z Anną na powrót do domu Dohna.

Jak się okazało w nowo obranym kapitularzu nie było nikogo z Inkwizytorów.
Walter poszedł omówić coś z Adwagiem. A Gerge… cóż, nikt nie wiedział gdzie jest Gerge. Reszta zaś zdawała się być pochłonięta swoimi zajęciami. Francisca przygotowała niemal dla każdego szczegółową listę zadań, na co głośno narzekał Trypl. Bo ciężko znaleźć solidne i suche drewno w czasie tak deszczowego lata. A co dopiero wprawnego stolarza, który wykona dwie trumny godne świętych. Jednak mimo narzekań dom był praktycznie pusty.

Eberhard opadł na krzesło przy wielkim stole w salonie u Dohna. Przy tym samym stole na którym jeszcze poprzedniego dnia leżały zwłoki Fyodora rozszarpane przez wilkołaki.

- Dlaczego zabiliście Piotra - wypalił nagle. - Zaatakował kogoś z was? Kogoś z Mogilna?
- Kogoś z nas?
- Anna przysiadła się do czerwonego brata. Zakonnica martwiła się o swego opiekuna. Niby Gerge zawsze chadzał swymi drogami, ale po tym co się stało… tak bardzo chciała z nim porozmawiać. - Piotr był bracie wampirem i choć służył zakonowi uwięziony był w swym ciele przez złego.
- Czyż mimo tego nie mógł służyć dobru? Czy teraz jego wiedza… jego księgozbiory nie byłyby pomocą?
- odciął się niemal natychmiast Eberhard, a w jego głosie było coś co niepokojąco przypominało zgrzyt metalu o metal.
Anna westchnęła.
- Osobiście nie chciałam go zabijać. - Zakonnica przyjrzała się mężczyźnie. - w tamtym czasie towarzyszyła nam pewna cyganka. Z jakiegoś powodu… mimo naszych ustaleń, postanowiła zabić wampira na własną rękę.
- I cóż z nią? Ukaraliscie ją?
- zapytał niemal ze złością w głosie.
- Bracie… karol przypłaciła swoją decyzję życiem i to nie z naszej ręki. - Annę bardzo niepokoiło zachowanie mężczyzny. - Proszę… wierzę, że potrafimy być z sobą szczerzy. Czemu tak martwi cię śmierć Piotra? Ko zmarł w zamtuzie?
- Dziecko. Chłopiec. Syn Teresy.
- Mówił powoli, ważąc każde słowo.
- Och… - Anna posmutniała jej dłoń powędrowała do krzyża i zakonnica zacisnęła na niej pięść. - Nie.. nie potrafiłam go uratować.
Eberhard w odpowiedzi zacisnął jedynie zęby.
- Czemu tak martwi cię los tego chłopca, bracie? Przyrzekam, że gdy Piotr jeszcze żył wypytałam go o tego chłopca i niestety nie podpowiedział mi rozwiązania. - Wzrok zakonnicy wędrował po postaci czerwonego brata. Czyżby to był jego syn?
- Coś użył go do odprawienia magii. Czarnej magii. - Eberhard wstał i ruszył do pomieszczenia obok. Ewidentnie czegoś szukał. Dość szybko znalazl butelkę wina z winnicy Czarneckich. Miał ze sobą dwa kielichy z jakiegoś metalu.
- Miałam wizję, widziałam jak przy użyciu szczura zabrano z niego życiową energię. Widziałam więcej tych istot… tropiących, podglądających. Widziałam cień który zabił jedną w cieniu katedry. - Anna potarła nagle zmęczoną twarz. Tamta wizja była dla niej trudna… szczególnie po tym co zrobili z Gerge. Czuła potworny ból w okolicy serca i smutek. - Nie pijmy bracie… jest sprawa którą chciałabym z tobą omówić.
Eberhard usiadł przy stole. Postawił kieliski obok butelki z winem. Jego twarz miała ostre rysy. Smutek zastąpiła złość czy inna forma gniewu.
- Tak? - zapytał, choć w jego głosie brzmiało wyzwanie.
- Wydaje mi się.. Widziałam w wizji.. Że Gunter służy wampirowi. - Powiedziała spoglądając to na Eberharda to na butelkę. Czyżby odmową go zirytowała?
- Musimy zatem doprowadzić go przed oblicze Adwaga. Albo jeszcze lepiej zgładzić go i modlić się o odkupienie jego duszy - powiedział spokojnie.
- Chciałabym byśmy udali się do kaplicy…Kaplica pojawiła się w mojej wizji. Franciska pewnie udała się tam by go odszukać gdy śpi. Jeśli to się nie powiedzie.. Będzie trzeba udać się tam wieczorem. - Anna ucieszyła się, że gniew inkwizytora zniknął. Nadal w głowie miała wiele pytań, ale.. Mogły jeszcze poczekać.
- Powinniśmy iść tam w dzień. Ze zbrojnymi. Z pochodniami. W nocy możemy nie mieć szans w starciu, jeżeli to co siostra insynuuje jest prawdą - głos Eberharda był zimny jak lód.
- Tak chciałabym uczynić. - Anna przytaknęła. - A gdybyś potrzebował porozmawiać bracie… zawsze tu jestem. Choć wiem grzech ciąży na mym sercu.
- Teraz jest czas, żeby działać. Nie żeby rozmawiać.

Eberhard wstał czekając na reakcję Anny. Zakonnica przytaknęła i wstała ze swojego miejsca. Martwiła się gdzie jest Gerge.. Chciała go mieć przy swoim boku. Trzeba było jednak działać.
 
Aiko jest offline